once upon a time in Finland
: 04 paź 2021, 20:33
Odkąd przypadkiem stworzył drinka, który stał się przebojem we wszystkich młodzieżowych serwisach społecznościowych i zbił ogromną fortunę na bezpiecznie krytym przepisie, robił wszystko tak, żeby swoje życie wykorzystywać w stu procentach. Doskonale zdawał sobie sprawę, że gdy z wiecznie zjaranego i wyluzowanego chłopaczka stał się poważnym biznesmenem, w pewnym sensie odrzucił też swoich znajomych. Dom przy Fluorite View w Lorne Bay był już tylko ciepłym wspomnieniem beztroskich lat - dosłownie ciepłym, bo właśnie wysiadał na mroźny wieczór finlandzkiej zimy ze swojego samochodu (!), próbując odpalić skostniałymi palcami zapalniczkę, a przez to też papierosa.
Dawno nie jarał zielska, ale tu ciężej było o hodowlę we własnym ogródku i musiał ograniczać się do tego, co udało mu się kupić, w szemranych miejscach, a tym nie ufał nigdy w stu procentach. Jego firma rozrastała się też coraz bardziej, musiał więc poważnie uważać, w końcu nie chciałby, żeby dom, który kupił Raji i Kasowi na nową drogę życia, musiał zostać zwrócony do banku pod jakiś zastaw. Gemma domu nie dostała, po tym jak pokłócili się o Lyrę i zostawiła go kompletnie nagiego w lesie siedem lat temu, nigdy nie odnowili swoich kontaktów, nawet po tym jak jego ścieżki z panną Raynott, niestety, znów się rozeszły.
Ciepły oddech oprószał maleńkimi drobinkami jego bujnego wąsa, nie pomagał jednak na zmarznięte ręce i próbę odpalenia ognia, kiedy więc napotkał na swojej drodze zakapturzoną postać, szybkim krokiem podszedł w jej kierunku. - Prze, anteeski? - wymamrotał niepewnie, bo choć przeprowadził się tu już jakiś czas temu, dalej ledwo łapał jakiekolwiek słowa w miejscowym języku, już bardziej byłby w stanie powiedzieć renifer, święty mikołaj, czy wesołych świąt, niż zwykłe dzień dobry. - Mówisz po angielsku? Masz może ogień? - dodał głośniej, bo wiadomo, że jak ktoś nie rozumie, to głośniej i wolniej już zrozumie!
Lyra Raynott
Dawno nie jarał zielska, ale tu ciężej było o hodowlę we własnym ogródku i musiał ograniczać się do tego, co udało mu się kupić, w szemranych miejscach, a tym nie ufał nigdy w stu procentach. Jego firma rozrastała się też coraz bardziej, musiał więc poważnie uważać, w końcu nie chciałby, żeby dom, który kupił Raji i Kasowi na nową drogę życia, musiał zostać zwrócony do banku pod jakiś zastaw. Gemma domu nie dostała, po tym jak pokłócili się o Lyrę i zostawiła go kompletnie nagiego w lesie siedem lat temu, nigdy nie odnowili swoich kontaktów, nawet po tym jak jego ścieżki z panną Raynott, niestety, znów się rozeszły.
Ciepły oddech oprószał maleńkimi drobinkami jego bujnego wąsa, nie pomagał jednak na zmarznięte ręce i próbę odpalenia ognia, kiedy więc napotkał na swojej drodze zakapturzoną postać, szybkim krokiem podszedł w jej kierunku. - Prze, anteeski? - wymamrotał niepewnie, bo choć przeprowadził się tu już jakiś czas temu, dalej ledwo łapał jakiekolwiek słowa w miejscowym języku, już bardziej byłby w stanie powiedzieć renifer, święty mikołaj, czy wesołych świąt, niż zwykłe dzień dobry. - Mówisz po angielsku? Masz może ogień? - dodał głośniej, bo wiadomo, że jak ktoś nie rozumie, to głośniej i wolniej już zrozumie!
Lyra Raynott