: 04 cze 2022, 17:33
To całe wspomnienie o połamanej nodze sprawiło, że przez jej ciało przeszedł kolejny spazm spowodowany strachem. Mimo to, dzielnie się uśmiechała, udając, że ta wzmianka zupełnie nie zrobiła na niej wrażenia, chociaż wewnątrz tak naprawdę cała dygotała. Miała dwadzieścia osiem lat. Niebawem skończy trzydzieści, więc to był ten czas żeby zacząć próbować nowych rzeczy i przełamywać bariery. Jeszcze raz przyłożyła dłonie do kasku, żeby upewnić się czy aby na pewno jest solidny, ale słowa Rydera trochę ją uspokoiły. Przynajmniej pod kątem głowy, ale skoro cała reszta jest do złożenia, to chyba nie powinna się już więcej martwić?
- Nooo... Chyba nie są złe - stwierdziła, podsumowując rekonesans sprzed chwili. Wciąż nie była przekonana co do bezpieczeństwa całego przedsięwzięcia. Zwłaszcza słysząc o kolejnych niebezpiecznych przygodach, które skończyły się urazem. Na szczęście skupiła się na tym, że wypadki zdarzają się dosyć rzadko, zwłaszcza te śmiertelne. Na przykład ile razy w wesołym miasteczku, ktoś zabił się wypadając z wagonika kolejki grawitacyjnej? Okej. Ten tok myślenia sprawiał, że wcale nie robiło jej się lepiej. Wręcz przeciwnie. Z każdą chwilą była coraz mocniej przerażona.
- Ryder? Mogę mieć do ciebie prośbę? BŁAGAM, skończ mówić o takich rzeczach, weź opowiedz o czymś weselszym, no nie wiem, na przykłaaad... Jak tam ci się w sumie z Lyrą układa? To już tak na poważnie-poważnie, nie? - spojrzała na niego, unosząc porozumiewawczo brwi. Zdecydowanie zmiana tematu była czymś czego teraz potrzebowała bardziej, zanim na dobre zafiksuje się na mrożących krew w żyłach przygodach i statystykach wypadków podczas sportów ekstremalnych.
- Ty też. Zupełnie jakbyśmy byli rodzeństwem - zaśmiała się, bo chociaż żart był trochę kulawy, to w tej sytuacji wydawał jej się niezwykle zabawny. Nawet spoko czuła się w tym kasku. Trochę bezpieczniej niż bez niego. Nawet jeśli wyglądała jak ziemniak!
- Trochę - bąknęła pod nosem, bo trochę głupio jej było z tego powodu. Zupełnie jak wtedy kiedy poszła ratować psa w burzę i w trakcie wyszło na jaw, że panicznie boi się burzy. - Ale tak sobie pomyślałam, że to musi być super przeżycie. Dużo osób o tym mówi, adrenalina i te sprawy. Nie mogę wiecznie siedzieć pod kloszem, no a ty chyba lubisz takie rzeczy, nie? - skakanie z kolejki linowej mówiło samo za siebie. - Więc zrobimy to razem i będzie super! - bardziej próbowała przekonać siebie niż brata, bo ten raczej nie miał żadnych oporów przed zjazdem. To ona zachowywała się jakby miała zaraz odlecieć, ale miał trochę racji. Jak już ktoś ją popchnie, nie będzie miała wyboru, a na bank potem będzie chciała jeszcze raz. Chyba, że na koniec stanie na drżących nogach i się popłacze, ale aż takim cykorem nie była.
Ryder Fitzgerald
- Nooo... Chyba nie są złe - stwierdziła, podsumowując rekonesans sprzed chwili. Wciąż nie była przekonana co do bezpieczeństwa całego przedsięwzięcia. Zwłaszcza słysząc o kolejnych niebezpiecznych przygodach, które skończyły się urazem. Na szczęście skupiła się na tym, że wypadki zdarzają się dosyć rzadko, zwłaszcza te śmiertelne. Na przykład ile razy w wesołym miasteczku, ktoś zabił się wypadając z wagonika kolejki grawitacyjnej? Okej. Ten tok myślenia sprawiał, że wcale nie robiło jej się lepiej. Wręcz przeciwnie. Z każdą chwilą była coraz mocniej przerażona.
- Ryder? Mogę mieć do ciebie prośbę? BŁAGAM, skończ mówić o takich rzeczach, weź opowiedz o czymś weselszym, no nie wiem, na przykłaaad... Jak tam ci się w sumie z Lyrą układa? To już tak na poważnie-poważnie, nie? - spojrzała na niego, unosząc porozumiewawczo brwi. Zdecydowanie zmiana tematu była czymś czego teraz potrzebowała bardziej, zanim na dobre zafiksuje się na mrożących krew w żyłach przygodach i statystykach wypadków podczas sportów ekstremalnych.
- Ty też. Zupełnie jakbyśmy byli rodzeństwem - zaśmiała się, bo chociaż żart był trochę kulawy, to w tej sytuacji wydawał jej się niezwykle zabawny. Nawet spoko czuła się w tym kasku. Trochę bezpieczniej niż bez niego. Nawet jeśli wyglądała jak ziemniak!
- Trochę - bąknęła pod nosem, bo trochę głupio jej było z tego powodu. Zupełnie jak wtedy kiedy poszła ratować psa w burzę i w trakcie wyszło na jaw, że panicznie boi się burzy. - Ale tak sobie pomyślałam, że to musi być super przeżycie. Dużo osób o tym mówi, adrenalina i te sprawy. Nie mogę wiecznie siedzieć pod kloszem, no a ty chyba lubisz takie rzeczy, nie? - skakanie z kolejki linowej mówiło samo za siebie. - Więc zrobimy to razem i będzie super! - bardziej próbowała przekonać siebie niż brata, bo ten raczej nie miał żadnych oporów przed zjazdem. To ona zachowywała się jakby miała zaraz odlecieć, ale miał trochę racji. Jak już ktoś ją popchnie, nie będzie miała wyboru, a na bank potem będzie chciała jeszcze raz. Chyba, że na koniec stanie na drżących nogach i się popłacze, ale aż takim cykorem nie była.
Ryder Fitzgerald