lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
antykwariusz — basara
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Sprzedaje stare książki, wychowuje samotnie sześcioletniego urwisa i w końcu też postawiła na siebie, dając szansę relacji z Vinniem.

Powinna wyciągnąć jakąś lekcję z poprzedniego razu i wiedzieć już, że do randek nie nadawała się zupełnie. Przynajmniej nie tych, które ustawiane były w ciemno, skoro ostatnim razem skończyła wysłana na jakieś mokradła, a gdyby tego było mało, skręciła sobie kostkę, kiedy próbowała przedostać się na ich drugą stronę. Miała świadomość tego, że wyszła z wprawy zupełnie, ale koszmar, który rozegrał się tamtego popołudnia zwyczajnie przerósł jej najśmielsze oczekiwania. Obiecała sobie wtedy, że już nigdy więcej nie da się komuś umówić, ale zbyt długo nie dotrzymała danego sobie słowa. Kiedy jedna z jej koleżanek zaczęła nalegać i przekonywać ją do tego, że ma dla niej świetnego faceta, Ebenhart stopniowo zaczęła się uginać. Nie minęło wiele czasu, a ona przystała na propozycję kolejnej randki w ciemno, tym razem zaznaczając jednak, że jej miejsce nie powinno mieć nic wspólnego z plenerem. Choć pobliskie plaże potrafiły być bardzo urokliwe, Neva za wszelką cenę chciała oszczędzić sobie tego, co doświadczyła ostatnim razem, preferując miejsce, w którym nie ryzykowałaby aż tak wielkiej katastrofy.
Tym sposobem dzisiejszego wieczora pojawić miała się na lekcji gotowania dla par. Sam wybór miejsca z jednej strony podobał jej się, ponieważ brzmiało to jak coś, w czym chciała spróbować swoich sił, a także miała okazję wyrwać się w końcu poza Lorne Bay, ale z drugiej strony odrobinę ją też niepokoił. To była zaledwie pierwsza randka, w dodatku z facetem, którego nawet nie znała, co w którymś momencie mogło okazać się kłopotliwe. Co jeśli nie spodoba jej się, a prowadzący kucharz każe im ugniatać pomidory w jednej misce? Było tak wiele rzeczy, które mogły pójść nie tak, ale Neva starała się trzymać myśli, że miała wyciągnąć z tego wieczora chociaż odrobinę przyjemności. Mogła również trafić na kogoś, kto naprawdę urzeknie ją swoją osobowością, dzięki czemu jej kontakty przestaną ograniczać się do starych znajomych i mam, których dzieciaki uczęszczały z jej synem do przedszkola. Musiała spróbować, zanim ona sama stałaby się podstarzałą i zgorzkniałą panną. Na miejscu pojawiła się więc z drobnym wyprzedzeniem, od razu rozglądając się za kimś, z kim mogła zostać umówiona. Zamiast znaleźć swojego dzisiejszego partnera, jej wzrok spoczął na znajomej twarzy, która na jej ustach wywołała uśmiech… przynajmniej do momentu, w którym obudziła się w niej obawa, że jeśli Alec również planował wybrać się na ten kurs, mógł zostać świadkiem jej kompromitacji. - A ciebie co tutaj przywiało? - zagaiła, rejestrując też brak potencjalnej partnerki. Może on także uznał to miejsce za dobrą opcję na randkę i po prostu na kogoś tu czekał?

Alec Carnegie
Ebenhartowie
Magda
30 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
leczy kangury, kaczki i koale, po godzinach próbując zapomnieć o uczuciach do najlepszej przyjaciółki
Nie miał pojęcia dlaczego się na to wszystko zgodził.
Kiedy na pół godziny przed umówionym spotkaniem dostał krótkiego smsa z informacją, że zamiast czekającej na niego w Port Douglas przyjaciółki spodziewać się może swojej randki w ciemno, w pierwszym, racjonalnym odruchu, chciał zawrócić do domu już na najbliższym skrzyżowaniu. Nie planował chodzić na randki. Jeszcze do niedawna jedyną osobą, którą gdziekolwiek zabierał, była Kayla. Ta sama Kayla, z którą najpierw się przyjaźnił, następnie niemal z dnia na dzień zaczął spotykać, nie wspominając o tym nikomu z najbliższego otoczenia, aż wreszcie rozstał, nie potwierdzając nawet na głos, że to naprawdę prawdziwe rozstanie. Od momentu jej wyjazdu nie były mu więc w głowie inne spotkania, a już tym bardziej sam Alec nie zrobił tam miejsca na randki w ciemno. Nienawidził randek w ciemno; oraz niewiedzy, która za nimi stała. Alec Carnegie był w końcu człowiekiem, który wiedzieć musiał wszystko - począwszy od tego gdzie jedzie, przez to w jakim celu, aż po informacje z kim, na jak długo i co będzie tam robić. Musiał mieć zaplanowane wszystko, by być przygotowanym na... wszystko. Każdy drobny szczegół, nagłą zmianę planów czy niespodziewane okoliczności, które starannie ułożony pomysł zrujnować mogły w kilka sekund. Nigdy nie lubił niespodzianek, o czym wiedzieli wszyscy, którzy kiedykolwiek próbowali mu jakąś zrobić - dziękując nigdy nie zapomniał o tym wspomnieć, z wyraźnym zastrzeżeniem, by kolejny raz taka sytuacja nie miała już miejsca. Wśród tych osób była oczywiście jego przyjaciółka; jak widać nie przeszkodziło jej to jednak, by wrobić go w randkę ciemno. I kurs gotowania. A gotować Alec też średnio potrafił.
Nie wiedząc jednak czemu, na najbliższym skrzyżowaniu nie zawrócił do Lorne Bay, z jakiegoś powodu decydując się dać temu szansę. Pod restauracją zaparkował więc jeszcze przed czasem, do środka wchodząc jako jeden z pierwszych. I gdyby nie to, że sam wśród zgromadzonych również dostrzegł tą dobrze znajomą twarz, może nieco bardziej skupiłby się na tym, by odszukać swojej dzisiejszej partnerki.
– Zdaje się... że jestem na randce? – cień konsternacji przebił się nie tylko przez wypowiedziane w stronę Nevy słowa, co pozostawiającą wiele do życzenia minę Carnegie, na podstawie której każdy, przebywający w tym samym pomieszczeniu, mógłby wywnioskować, że Alec nie pojawił się na niej z własnej woli. – Nie śmiej się, ale nie mam pojęcia z kim – ani dlaczego, mógłby dodać, gdyby nagle z tyłu jego głowy nie pojawiła się irracjonalna obawa, że niewinne spotkanie, które w ciągu minionych trzydziestu minut zmieniło się w ustawioną randkę w ciemno, może skończyć się... koszmarem. Choć pewnie nie większym niż ten, który w ostatnim czasie przeżyła Neva. – A ty? Co tu robisz? – odbił piłeczkę z pytaniem w stronę brunetki, nie zauważając jeszcze niczego, co wskazywać by mogło, że są na tej randce razem.

Neva Ebenhart
ambitny krab
-
antykwariusz — basara
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Sprzedaje stare książki, wychowuje samotnie sześcioletniego urwisa i w końcu też postawiła na siebie, dając szansę relacji z Vinniem.
Kiedy ma się pewność, że wyszło się z wprawy, ostatnim, czego się pragnie, jest wyjście na randkę z kimś znajomym. Neva nie chciała tego z kilku względów. Po pierwsze, większość mężczyzn, która obecnie gościła w jej życiu, była tylko (albo raczej aż?) jej przyjaciółmi. Z żadnym z nich nie umiała wyobrazić sobie swojej przyszłości, ale wcale nie dlatego, że któregoś z nich uważała za marnego kandydata na partnera. Nie, każdy z nich miał w sobie coś, co mogłoby urzec jakąś kobietę, ale nią nie była Neva. Znała ich wszystkich zbyt dobrze, słyszała zbyt dużo historii i przekonana była, że gdyby z którejkolwiek z tych relacji wyjść miało coś więcej, stałoby się to już lata temu. Do tego jednak nie doszło. Po drugie, ona naprawdę uważała siebie za koszmarny materiał na randkę. Mając w głowie to, do czego doszło ostatnim razem, nie była w stanie pozbyć się wrażenia, że przy kolejnych próbach wcale nie będzie lepiej. Jeśli miała się skompromitować, wolała zrobić to przy kimś obcym - przy kimś, kto mógł calkiem szybko zniknąć z jej życia, dzięki czemu Neva mogłaby stać się co najwyżej podmiotem anegdotek opowiadanych w towarzystwie, w którym ona sama miałaby się już nigdy nie pojawić. Nie chciała przecież skompromitować się w oczach kogoś, z kim nie tylko ona, ale także jej znajomi widywali się regularnie.
Obecnie nie dostrzegała jednak powodów do zmartwień, a przynajmniej nie takich, które mogłyby wiązać się z faktem, że na tę randkę miała pójść z kimś, kogo znała dość dobrze. Martwiła się wyłącznie tym, że facet, z którym była umówiona, nie spodoba jej się, albo, co gorsze, spodoba jej się za bardzo, w dodatku bez wzajemności. Obecność Aleca odrobinę ją jednak od tych myśli odciągnęła. Sprawiła może nawet, że na moment zapomniała, że była tu na randce. Kiedy więc on wyjaśnił jej powody swojej obecności, Ebenhart uśmiechnęła się z rozbawieniem, nie dostrzegając jeszcze podejrzanego zbiegu okoliczności. - Dałam się wciągnąć w coś podobnego - wyjaśniła, lekko wzruszając przy tym ramionami. Skoro znajdowali się w identycznej sytuacji, nie było powodów, aby krępowała się do tego przyznać, prawda? - Nie miałam zamiaru się zgadzać, ale Kacey potrafi być przekonująca. Zresztą, sam powinieneś coś o tym wiedzieć - stwierdziła, dopiero po chwili orientując się w tym, że umówiła ją ich wspólna koleżanka, co łącznie z resztą wydało jej się nagle zbyt dużą ilością zbiegów okoliczności. Odruchowo więc rozejrzała się po pomieszczeniu, szukając innego, samotnego mężczyzny, ale kiedy żadnego nie znalazła, wróciła spojrzeniem do Aleca. Jej serce momentalnie zabiło szybciej, bo myśl o tym, że mogli znajdować się na tej randce razem, wydała jej się dziwnie stresująca. Przy kimś obcym nie denerwowałaby się tak bardzo. - To nie ona cię umówiła, prawda? - zapytała, po czym naprędce omiotła go jeszcze spojrzeniem. Wolałaby, aby ta opcja nie okazała się prawdziwa, ale nagle zdała sobie sprawę z tego, że Alec idealnie pasował do opisu, który Kacey jej wcisnęła, a to oznaczało, że jej dzisiejsza randka mogła okazać się jeszcze bardziej krępująca niż poprzednia.

Alec Carnegie
Ebenhartowie
Magda
30 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
leczy kangury, kaczki i koale, po godzinach próbując zapomnieć o uczuciach do najlepszej przyjaciółki
Nieśpiesznym skinieniem głowy podsumował słowa Nevy, nie dostrzegając jeszcze absurdalnego podobieństwa między sytuacjami, w których oboje przed momentem się znaleźli. Na krótką chwilę zapomniał nawet, że sam również jest na randce. Skupił się na wysłuchaniu odpowiedzi Ebenhart, jednocześnie omiatając wzrokiem restauracyjną salę i ostatnie, kluczowe do rozpoczęcia kursu gotowania przygotowania ze strony obsługi i kręcących się wokół nich kucharzy. Wyrzucając z głowy powód, dla którego się tutaj znalazł, nie był jednak w stanie zapomnieć o tym, w co w ramach tej randki wpakowała go przyjaciółka - kurs, na którym miał się zbłaźnić przed kobietą, która zdaniem Kacey pasowała do niego idealnie. Tak, z tym zestawem słów zostawiła go na tamtym skrzyżowaniu, na którym w pierwszej chwili chciał zawrócić do domu.
I wtedy usłyszał jej imię.
Momentalnie powrócił spojrzeniem w stronę Nevy, w pierwszym, niekontrolowanym odruchu marszcząc brwi na dźwięk jej słów. Kacey. Ich wspólna znajoma, z którą miał się spotkać na kolację, i która gdy był już w drodze tutaj wystawiła go, uświadamiając, że jedzie nie na spotkanie z nią a randkę w ciemno, Ebenhart też umówiła na... randkę. Raz jeszcze, choć tym razem pośpiesznie, rozejrzał się po pomieszczeniu, tak jak i brunetka szukając mężczyzny, z którym mogłaby być umówiona. Nie dostrzegł nikogo. Nie dostrzegł też żadnej samotnej kobiety, która mogłaby być jego partnerką na ten wieczór, nie dostrzegł nikogo, kto oprócz nich przyszedł tu bez pary. A to oznaczać mogło jedno - byli tutaj razem.
Świadomość tego uderzyła w Aleca mniej więcej w tym samym momencie, w którym wszystkiego domyśliła się Neva, pozostawiając po sobie nieprzyjemne poczucie zbłaźnienia się jeszcze na etapie, na którym nie stanął nawet przed przygotowanym przez pracowników restauracji stanowiskiem. Pojawił się za to plus całej tej sytuacji: przestał myśleć o niej w kategoriach możliwego koszmaru, o którym będzie chciał prędzej czy później zapomnieć. Minus: i tak wolałby zapomnieć.
Na pytanie Nevy nie musiał odpowiadać na głos; by Ebenhart zrozumiała, że to była ona, wystarczyło jedno wymowne spojrzenie. – Nie musimy tu zostawać – zaproponował od razu, spoglądając w stronę kobiety, która na moment w jego oczach przestała być starą znajomą, a stała się potencjalną randką. – Odwiozę cię do domu, a Kacey powiemy, że było w porządku, ale więcej się nie umówimy – pomysł był dobry. Mogli wyjść, przerwać randkę, a za jakiś czas wyskoczyć razem na burgery, podkreślając w ten sposób, że byli, są i na zawsze pozostaną tylko znajomymi. Ale Alec wpadł na niego za późno - a zrozumiał to w tym samym momencie, w którym gdy kończył swoją propozycję jeden z kucharzy na oczach całej sali zaprosił ich do ostatniego wolnego stanowiska.

Neva Ebenhart
ambitny krab
-
antykwariusz — basara
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Sprzedaje stare książki, wychowuje samotnie sześcioletniego urwisa i w końcu też postawiła na siebie, dając szansę relacji z Vinniem.
Nie był to rozwój sytuacji, którego by się spodziewała, ani nie był też takim, który mogłaby uznać za komfortowy. Znała Aleca od lat, zawsze też go lubiła, ale nigdy nie dane było im przekroczyć granicy, za którą teraz zostali wypchnięci. Wybranie się z nim na randkę wydawało się głupim pomysłem, ale wcale nie dlatego, że uważała go za kogoś, kto nie zasługiwał na zainteresowanie. Nie, przyjaźniąc się z nim była w stanie dostrzec cały szereg jego zalet, nie umknęło jej uwadze również to, że z wiekiem stał się naprawdę przystojnym mężczyzną, ale myślenie o nim w tych kategoriach i tak nie wchodziło w grę. Lubili się, znali też chyba trochę za dobrze, aby cokolwiek mogło się jeszcze między nimi zmienić. Nie był to też sposób, w który Neva chciałaby przeżyć swoją wielką miłość. Skoro już wróciła do randek, miała nadzieję trafić w końcu na kogoś, kogo poznawanie sprawi jej szczerą przyjemność. Pragnęła zacząć z czystą kartą i dopiero stopniowo odkrywać wszystkie tajemnice, co nie było możliwe z kimś, kogo znała tak dobrze. Alec był bowiem jedną z tych osób, przy których na moment znów stawała się kilkuletnią dziewczynką, która chłopców i czułości uznawała za odrzucające. Ta randka nie miała zatem prawa się udać.
Rozchyliła usta chcąc mu odpowiedzieć, ale zanim choć jedno słowo wydostało się z nich, ze strony prowadzącego padło zaproszenie. Zmieszana Ebenhart zerknęła to na kucharza, to na swojego towarzysza, chwilę później odczuwając zażenowanie tak intensywne, jakby promieniowało ono z całego jej ciała. Nie wiedząc jak inaczej mogłaby zareagować, wzruszyła tylko bezradnie ramionami, a później bez słowa pomaszerowała w kierunku wskazanego im stanowiska. Był to prawdopodobnie pierwszy raz, kiedy poczuła się w jego towarzystwie nieswojo, a wszystko za sprawą tego, iż nie mogła wyrzucić z głowy myśli, że nie był to zwyczajny, koleżeński wypad, tylko randka, na którą żadne z nich nie miało ochoty. Dopiero wtedy, kiedy jeden z kucharzy zaczął przekazywać grupie kolejne instrukcje, do Ebenhart dotarło, że wcale nie musieli tego tak traktować. Mogli bawić się ze sobą dobrze, tak jak bawili się na innych wyjściach. Wystarczy tylko, aby zaczęli traktować to z odpowiednim luzem. - Nie może być tak źle, co? - zapytała po czasie, szukając w nim jakiegoś potwierdzenia. Wiele zależało przecież od tego, jak sami podchodzili do tego wieczora, a jeśli w ich głowach utkwi przeświadczenie o tym, że ten stać miał się koszmarem, właśnie taki się okaże. - Nie wierzę, że pomyślała, że to mogłoby się udać - dodała po chwili, a na jej ustach wymalował się cień uśmiechu. Naprawdę nie potrafiła tego pojąć, ale może ich koleżanka dostrzegała w ich znajomości coś, czego nigdy tam nie było? Nie brzmiało to jak przepis na randkę idealną, ale i tak było o niebo lepsze niż to, co spotkało ją na poprzedniej.

Alec Carnegie
Ebenhartowie
Magda
30 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
leczy kangury, kaczki i koale, po godzinach próbując zapomnieć o uczuciach do najlepszej przyjaciółki
Nie mogło być tak źle.
Neva miała rację - nie mogło. Randka miała jeszcze szansę zmienić się w przyjacielskie spotkanie, gdyby tylko zaczęli ją w taki sposób traktować. Problem leżał jednak po stronie tej dwójki - w ich myślach, chcąc nie chcąc, utarło się już przekonanie, że skoro ich wspólna znajoma tak to nazwała, to naprawdę jest randka; i randką musi pozostać.
Ale kiedy do Aleca dotarły słowa Ebenhart, zrozumiał, że rzeczywistość jest inna; że to nie Kacey wytycza szlak, którym muszą podążać, używając dokładnie tych samych określeń, dokładnie w takim samym kontekście. To nie musiała być randka; tak jak to spotkanie nie mogło okazać się aż takie złe. Wbrew pozorom Neva była idealną kandydatką, z którą Carnegie wylądował na kursie gotowania - ich zdolności kulinarne były na równie marnym poziomie, w przeciwieństwie do długoletniej, łączącej ich relacji, w której potrafili śmiać się z siebie, żartować z siebie, i w której przede wszystkim - w przeciwieństwie do obecnej sytuacji - czuli się swobodnie.
Dlaczego więc teraz miałoby być inaczej?
Nieśpiesznym kiwnięciem głowy zgodził się z jej słowami, z trudem powstrzymując się przed głośnym parsknięciem w odpowiedzi na te kolejne, czemu jednoznacznie dał wyraz tego, że sam w pełni się z nią zgadza. – Chyba jednak nie jest taką dobrą swatką, jak jej się wydaje – odparł mimowolnie, spoglądając w stronę Nevy, choć kątem oka starał się nadążać za pierwszymi instrukcjami, które docierały do nich od prowadzącego kurs kucharza. – Które z nas ją uświadomi? – dopytał po chwili, pozwalając, by kąciki ust wygięły się w szerszym już uśmiechu. Choć w myślach nadal zmuszony był powtarzać sobie jak mantrę zdanie, że to nie jest randka, po napięciu, które pojawiło się, gdy oboje zrozumieli w co zostali wpakowani, w przypadku Ala nie było już praktycznie śladu. Sam zresztą czuł, że czas działał na jego korzyść i stopniowo się rozluźniał - być może dlatego, gdy kucharz przeszedł do kolejnego punktu, instruując ich, by pokroili warzywa, sięgnął po leżące na stole papryki, jedną z nich podając Nevie. – Albo... mam pomysł – niepewnie spojrzał raz jeszcze w stronę brunetki, na chłodno kalkulując, czy jego propozycja naprawdę jest tego warta. – Możemy powiedzieć jej, że było świetnie, dogadywaliśmy się jak nigdy i tak naprawdę od dawna chcieliśmy się umówić, ale oboje nie wiedzieliśmy jak wykonać ten pierwszy krok... a kiedy już się ucieszy ze swojego sukcesu uświadomimy ją, że tym razem wybrała jednak złe osoby – czy Alec naprawdę planował na Kacey mini zemstę za to, w co ich wpakowała? Oczywiście! – Wchodzisz w to? – dorzucił zaraz z uśmiechem, krojąc powoli warzywa na danie, którego nazwy nie potrafił nawet powtórzyć. Prawdopodobnie dlatego, że słuchanie instrukcji kucharza, tak jak i nauka gotowania w ciągu całego trzydziestoletniego już życia, przychodziła mu z nadzwyczaj sporym trudem.

Neva Ebenhart
ambitny krab
-
antykwariusz — basara
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Sprzedaje stare książki, wychowuje samotnie sześcioletniego urwisa i w końcu też postawiła na siebie, dając szansę relacji z Vinniem.
Odkąd go dostrzegła, miała ochotę ukręcić swojej koleżance głowę. Zupełnie nie rozumiała dlaczego Kacey zdecydowała się ich w to wpakować, ale jednej rzeczy była stuprocentowo pewna. Czegoś takiego nie robi się dwójce znajomych, nie bez wcześniejszego pytania o to, czy faktycznie byli sobą zainteresowani. I dotyczyć powinno to obu stron, aby jedna nie skończyła przypadkiem rozczarowana, co przecież byłoby dwa razy bardziej niezręczne niż w przypadku dwóch nieznanych sobie osób, które nigdy więcej nie miały się spotkać. Nie, Neva i Alec zmuszeni byli jakoś przez tę randkę przebrnąć, a później także wrócić do normalności i chyba właśnie ta druga kwestia zestresowała Ebenhart najbardziej. Z niejasnych przyczyn założyła bowiem, że skoro zostali wysłani na randkę, to spotkanie rzeczywiście musi zostać utrzymanie w takich ramach, jakby to jego organizatorka miała nad tym kontrolę. Nie było tak, co Neva uświadomiła sobie z opóźnieniem, ale w końcu dotarło do niej, że to w ich rękach spoczywał dalszy los tego wyjścia. Mogli trzymać się przeświadczenia, że byli na randce i musiało wyjść niezręcznie, ale mogli też rozegrać to tak, aby zapewnić sobie i temu drugiemu swobodę, godząc się z faktem, że byli tu jako dwójka znajomych, których nie łączyło nic. W końcu chyba oboje zaczęli przekonywać się do tej drugiej ścieżki, dzięki czemu nerwy odrobinę z niej zeszły. Odrobinę, bo warto wspomnieć, że Neva była tym typem człowieka, który z reguły stresował się za mocno, zatem potrzebowała jeszcze chwili, aby w pełni się z tym pogodzić.
Chwyciła za nóż, ale za krojenie się nie zabrała, ponieważ Alec rozproszył ją swoim planem. Wraz z kolejnymi wypowiadanymi przez niego słowami, uśmiech na twarzy Nevy coraz bardziej się poszerzał. Podobała jej się ta mała zemsta za ten moment dyskomfortu, który odczuła na samym początku dzisiejszego spotkania. - Totalnie - odparła, dopiero teraz zabierając się za swoją paprykę, którą oczyściła ze wszystkich nieporządanych części, a później pokroiła w kosteczkę, co chwila przesypując nowe porcje do niewielkiej miseczki. - Ale trzeba jej oddać to, że mogła wybrać gorzej. Miejsce, nie osoby. Mogła przecież wysłać nas do plenerowego kina na jakieś marne romansidło. To zupełnie w jej stylu - zauważyła, dochodząc do wniosku, że okoliczności rzeczywiście mogły być gorsze. No, w chwili obecnej nadal znajdowali się w otoczeniu par, a Neva zdołała nawet przyuważyć jak jedna z nich karmiła się warzywami, ale to nie było aż takie straszne jak półmrok i wyznania miłosne na ekranie, prawda? - Co tak właściwie mamy z tym zrobić? - szepnęła i skinęła głową w stronę części pokrojonych przez nich warzyw. Nie chciała pytać zbyt głośno, bo obawiała się, że wtedy przyłapana zostanie na tym, że nie uważała zupełnie, bo jako dawna dobra uczennica naprawdę nie chciała dostać z tego powodu reprymendy.

Alec Carnegie
Ebenhartowie
Magda
30 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
leczy kangury, kaczki i koale, po godzinach próbując zapomnieć o uczuciach do najlepszej przyjaciółki
Przez krótką chwilę, gdy tylko dotarło do niego, że jego dzisiejszą partnerką na randce jest Neva, ta sama Neva, którą znał od lat i z którą od lat pozostawał też na przyjacielskim gruncie, nie myśląc nigdy o tym, by zamienić ich relację w coś poważniejszego, zastanawiał się, czy Kacey po prostu się nie pomyliła. Czy nie zapomniała, że akurat ta dwójka zna się za długo i za dobrze, by kiedykolwiek wpaść na pomysł, żeby umówić na coś więcej niż przyjacielską kolację, czy nie zrobiła tego przypadkiem, trochę za późno uświadamiając sobie swój błąd i próbując odwołać to, w co ich wpakowała. Kiedy jednak nic podobnego nie miało miejsca, a do restauracji nie wpadła ich wspólna znajoma, przepraszając za zaistniałą sytuację, Alec poczuł się jeszcze bardziej nieswojo niż gdy dowiedział się, że czeka go kurs gotowania, a już tym bardziej, że kurs ten jest częścią randki z osobą, z którą kiedyś siedział w szkolnej ławce. Świadomość, że Kacey wpakowała ich w to umyślnie, była w tym wszystkim najgorsza.
Dlatego zemsta, choć niewielka w porównaniu do stresu, który stopniowo ustępował miejsca rozluźnieniu, nawet na etapie planowania wydawała się satysfakcjonująca. Co innego kurs gotowania, za którym oboje z Nevą nie nadążali. – Chyba nie mnie powinnaś o to pytać – odparł, uśmiechając się pod nosem, ale tym razem zniżając głos do pół-szeptu, jakby w obawie, że jeden z nadzorujących ich pracę kucharzy usłyszy kto z całej grupy najmniej słucha poleceń. – Przez chwilę miałem jeszcze nadzieję, że naprawdę czegoś się dzisiaj nauczymy, ale... już przestałem się łudzić – nie dlatego, że przepis wydawał się równie trudny co jego nazwa, niemożliwa wręcz do powtórzenia, gdy nie miało się jej przed oczami. Nie. Alec Carnegie był po prostu wyjątkowo ciężkim uczniem. W kuchni najlepiej radził sobie ze zrobieniem kawy i to właśnie o kawie żył zwykle do późnego popołudnia, zanim znajdywał wolną chwilę, żeby wyskoczyć gdzieś na lunch. A gdy i tej nie miał, ratowały go testowane co chwilę diety z różnych cateringów. Pracoholizm zresztą rządził się swoimi prawami - jedzenie, czy już zwłaszcza gotowanie, było jedną z ostatnich rzeczy, o jakich był w stanie myśleć. – Zobacz na nich, chyba kroją już następne – kolejny raz wyszeptał, wskazując ruchem głowy na parę, która jako jedyna ze wszystkich zdawała się radzić sobie z instrukcjami wychodzącymi od kucharza. Bo na tej, która co chwilę karmiła się krojonymi warzywami, Alec nawet nie próbował się wzorować.
– Dlaczego tak właściwie zgodziłaś się na randkę w ciemno? Nie mów, że ciebie też Kacey ściągnęła tutaj pod pretekstem zjedzenia z nią kolacji – dorzucił po chwili, porzucając na moment swój plan obserwowania innych w nadziei, że nie pogubią się w przepisie jeszcze bardziej.

Neva Ebenhart
ambitny krab
-
antykwariusz — basara
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Sprzedaje stare książki, wychowuje samotnie sześcioletniego urwisa i w końcu też postawiła na siebie, dając szansę relacji z Vinniem.
Może niepotrzebnie to analizowali? Niejednokrotnie przecież spędzali czas razem, może niekoniecznie tylko we dwoje, ale przecież widywali się ze sobą dość regularnie. Dzisiejszy wypad mogli więc traktować jako wyjście dwójki znajomych, które wcale nie było podszyte żadnymi romantycznymi aspektami. Neva nie potrafiłaby nawet spojrzeć na to tak, jak na prawdziwą randkę, ponieważ obecność Aleca skutecznie psuła jej ten obraz. Był fajnym facetem, ale ona z tyłu głowy cały czas miała myśl o tym, jak głupkowaty był przed laty. Ona prawdopodobnie wcale nie była lepsza, a w jego umyśle nadal pozostawała wyrośniętą dziewczyną z piegami i aparatem na zęby, którą była gdzieś pod koniec szkoły podstawowej. Jeśli w tamtych momentach ani razu nie przemknęło im przez myśl, że mogło narodzić się między nimi coś więcej, ta kwestia prawdopodobnie wcale nie miała ulec zmianie. Plan Kacey nie mógł wypalić, a skoro ich dwójka zdawała sobie z tego sprawę, nie powinni myśleć o tym, jak o randce, bo wówczas oboje czuliby się tak, jakby byli tu za karę, a przecież, mimo wszystko, mieli dobrze bawić się w swoim towarzystwie.
Pokręciła żwawo głową, tym samym dając mu do zrozumienia, że ona poddawać się nie zamierzała. W przeciwieństwie do Aleca, Neva zawsze była jedną z tych, które w nauce musiały znajdować się w czołówce. Walczyła o dobre stopnie, ale wcale nie dlatego, że jej na nich zależało. Jasne, stanie się dumą dziadków również ją motywowało, ale Ebenhart po prostu miała w sobie tę ciekawość świata. Jako dziecko lubiła dowiadywać się nowych rzeczy, a teraz, jako dorosła kobieta, dalej miała w sobie tę dziecięcą determinację, choć ta towarzyszyła jej głównie w drobnych sprawach. Na podejmowanie się nowych wyzwań brakowało jej odwagi. - Po prostu patrz co oni robią. W końcu zaczniemy nadążać - poleciła z przekonaniem, chwytając w dłonie kolejne warzywo, które tym razem siekać zaczęła na drobne kawałeczki, dokładnie tak, jak wcześniej wskazana para. A przynajmniej wydawało jej się, że właśnie w ten sposób robili to oni, bo przecież z tej odległości nie była w stanie zobaczyć wszystkiego dokładnie. - Hm? - mruknęła, kiedy w powietrzu zawisło jego pytanie. Oblizała nerwowo dolną wargę, a później lekko wzruszyła ramionami. Darmowa kolacja zdecydowanie nie była tym, co kierowało nią, kiedy zgadzała się na tę randkę. - Tylko się nie śmiej, okej? - poprosiła, bo z niejasnych przyczyn jej położenie wydawało jej się w pewnym stopniu wstydliwe. - Po prostu… ileż można obracać się tylko w towarzystwie pięciolatka? Ostatnio byłam głównie mamą, więc uznałam, że to najwyższa pora, żeby zrobić coś dla siebie. Kacey wspomniała o randce, więc się zgodziłam, chociaż powinnam zrezygnować z tych w ciemno. Wiesz, że ostatnim razem zostałam umówiona na jakichś mokradłach? Ale nie to jest w tym najgorsze. Poślizgnęłam się i skręciłam kostkę. I pamiętaj co mi obiecałeś - wycelowała w niego nawet palcem, na wypadek gdyby zachciało mu się jednak z niej śmiać. Zdawała sobie sprawę z tego, jak brzmiała jej historia, a także doskonale pamiętała, jak zareagował na nią Elvis, zatem nie spodziewała się niczego poza rozbawieniem.

zt.

Alec Carnegie
Ebenhartowie
Magda
Weterynarz, właściciel — Sanktuarium Koali
23 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oddała serce panu Ashworth, który roztrzaskał je na małe kawałeczki. Choć się stara nie umie go poskładać więc skupia się na tym co jej pozostało - pracy w swoim Sanktuarium dla dzikich zwierząt, gdzie zostanie nie raz do późnej nocy. I udaje, że przecież wszystko jest z nią w porządku.
25



Pierwsze randki zawsze powiązane były ze swego rodzaju stresem, który panna Clark odczuwała gdzieś pod skórą od samego ranka. Co prawda nie miało to być ich pierwsze spotkanie, a podczas seansu niezwykle... specyficznego filmu przyszło im się zbliżyć, to jednak dopiero dzisiejsze spotkanie miało odbyć się pod szyldem prawdziwej randki, a nie kawy oraz ploteczek dotyczących jednego z sąsiadów. Wiele wątpliwości pojawiało się w głowie panny Clark. Bo czy odpowiednio wybrała miejsce? Gdy zobaczyła ulotkę spontanicznie uznała, że to właśnie to, teraz jednak, gdy przebierała kolejne sukienki, zaczynała mieć wątpliwości czy aby na pewno jej towarzyszowi spodoba się jej pomysł... Było jednak już późno na jakiekolwiek zmiany pozostawało jej mieć nadzieję, że nie popełni żadnego faux pas. Przedstawiając ojcu jakże wiarygodne alibi dotyczące zupełnie innego spotkania (ot, dla pewności, że nie wybiegnie za nią z dubeltówką) panna Clark wyszła z domu. Na farmę Ashworthów podjechała okrężną drogą, tak na wszelki wypadek, równiutko o umówionej wcześniej godzinie. Uśmiech pojawił się na pociągniętych czerwoną szminką ustach na widok jej dzisiejszej randki i jedynie przez chwilę jej serce zabiło mocniej w przypływie delikatnej paniki, gdy nie była pewna, w jaki sposób powinna się z nim przywitać.
- Dzień dobry, panie Ashworth... - Naturalnie wyrwało się z jej ust gdy ten wsiadł do jej Forda, a usta panny Clark na króciutką chwilę spotkały się z męskim policzkiem gdy realizował się scenariusz o którym dziewczyna nawet nie pomyślała. Audrey Bree Clark była w pewien sposób dumna z siebie, że do tej pory nie udało jej się wygadać z miejscem do którego się wybierali. I nie wygadała się aż do samego Port Douglas, gdy piętnastominutowa przejażdżka dobiegła końca. Mogli zostać w Lorne Bay, Audrey jednak wolała aby jej ojciec przynajmniej na razie nie wiedział z kim się spotykała, przynajmniej do momentu gdy nie wpadnie na pomysł, jak podebrać mu dubeltówkę i inne podejrzane narzędzia. Port Douglas był miejscem bezpiecznym, w dodatku położonym całkiem niedaleko - a to czyniło to miejsce idealnym na wieczorną randkę.
Audrey zsunęła kurtkę z ramion z zamiarem pozostawienia jej w aucie, po czym wysiadła z Forda, mocno trzaskając drzwiami. Korzystając z chwili poprawiła materiał sukienki w odrobinę nerwowym odruchu. Kilka uderzeń serca później, z uśmiechem na ustach podeszła do swojego towarzysza, aby nieśmiało owinąć smukłą rączkę wokół jego ramienia.
- Pamiętasz, jak mówiłeś, że sam upiekłeś dla mnie ciasto? - Spytała, lecz jej pytanie było w pełni retoryczne, w końcu nie było to aż tak dawno temu, by uleciało z jego pamięci. Gest uznała za całkiem uroczy, a fakt, że kuchnia nie była mu obca w pewien sposób stał za tym całym pomysłem. Powoli ruszyła w kierunku szkoły gotowania. - Pomyślałam, że mogłoby być fajnie coś razem stworzyć, później wpadła mi w ręce odpowiednia ulotka... - Dodała również nieśmiało, a spojrzenie brązowych ocząt co chwila wędrowało w kierunku przystojnego oblicza pana Ashworth, zupełnie jakby próbowała wyczytać z niej, czy pomysł był dobry... czy może nie trafiła i jej towarzysz zaraz zapragnie wrócić na Carnelian Land wyśmiewając pomysł wspólnej lekcji gotowania. Panna Clark była osobą, która ceniła wspólne aktywności ponad drogie, pełne przepychu restauracje bądź jeszcze droższe prezenty. To wspólne przeżycia były dla niej najcenniejsze i dlatego uznała, że wspólny wysiłek w przygotowaniu kolacji jest ciekawszym, od odwiedzenia jakiejś knajpki. - Co sądzisz? - Pytanie uleciało z jej ust, niepewność wybrzmiała w delikatnym głosie, zaciekawienie błyszczało w spojrzeniu, a smukła dłoń bezwiednie odrobinę mocniej zacisnęła się na męskim przedramieniu. Chwilę później przekroczyli próg szkoły gotowania, niemal od razu przywitani przez mężczyznę w wieku bardziej zbliżonym do Audrey niż do Jebbediaha.
- Witamy w Oaks kitchen & Garden! Jak miło widzieć, że przyszła pani z ojcem! - Powitanie uleciało z ust pracownika szkoły gotowania, który nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo przyszło mu się pomylić w swoim osądzie.
zdolny delfin
Sorbet Malinowy
zostanie pastorem — ale na razie studiuje teologię
42 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miał wszystko, ale Bóg doświadczył go jak Hioba i stracił rodzinę, ziemię, ukochaną dziewczynę, na skutek czego postanowił zostać pastorem i oddać się służbie Najwyższemu
Jeśli ktokolwiek miał być ekspertem do spraw pierwszych randek to na pewno był nim Jebbediah Ashworth. Wszystko dlatego, że poszukiwania żony miały zazwyczaj bardzo intensywny charakter. Byli ludzie, którzy twierdzili, że jak Bóg da to się ułoży, ale podejście to było dla niego zbyt muzułmańskie i leniwe. Preferował bardziej protestanckie, więc postanowił za pomocą pracy u podstaw – wytrwałej i bardzo skutecznej – znaleźć swoją drugą połówkę. Pod tym względem był szalenie metodyczny i przyszło mu nawet uczestniczyć w chrześcijańskich szybkich randkach. Wcale go nie zdziwiło, że potem to jego imię pojawiało się najczęściej na liście i to on musiał przejść przez trudy kolejnego spotkania z uczestniczkami. Prawda była taka, że zawsze okazywało się jedno – sam Jezus jako zainteresowanie nie wystarczy, zwłaszcza że u większości religia okazywała się tylko wymówką. Wszak próbował zaskarbić sobie sympatię wybranek przez cytowanie Księgi Kapłańskiej, ale większość spoglądała na niego z miną człowieka, który nic nie wie.
I jak potem taka niewiasta po chrześcijańsku miała wychowywać jego dzieci?
Może dlatego randki kończyły się zazwyczaj tym, że próbował zamknąć takim usta w każdy możliwy sposób. Potem zaś dostawał w rankingach tylko trzy, bo nie zadzwonił po seksie. Nigdy nie rozumiał, dlaczego to wyznacznik dobrego zachowania po spotkaniu. Jeśli ona potrafiła go oszukiwać i przedstawiać mu nieprawidłowy obraz kobiety, która zna Biblię, to i on mógł udawać, że jest zainteresowany.
Jego pokrętna logika całkowicie jednak wzięła w łeb, gdy chodziło o pannę Audrey. Przede wszystkim zwykłe kobiety czekałyby na jego telefon ze trzy dni, a gdyby zadzwonił, to pewnie nieśmiało przystałyby na spotkanie. Zaś ona była bezpośrednia. Po prostu zorganizowała wszystko, postawiła go przed faktem dokonanym i bum, właśnie w czarnej koszuli czekał na tę kobietę. Nie wiedząc, co nawet zaplanowała. Nie był żadnym wariatem i nie miał bzika na punkcie kontroli. Całe szczęście, bo w innym wypadku dosłownie by zwariował, bo nawet nie wiedział, gdzie go porywa.
Do sex-shopu? Innego kraju? Broń Boże, do Adwentystów!
Wszystkie te myśli latały po jego głowie jak uciążliwe komary i wszystkie strąciła jednym niewinnym pocałunkiem w policzek.
- Dzień dobry, panienko Audrey – i może nie brzmiało to jak powitanie kochanków, ale przynajmniej wiedział, że ona go nie oszuka. Może trochę zbałamuci, ale nie sądził, że zacznie cytować mu Biblię bądź co gorsza, mówić, że odnalazła Boga. Jeśli to było możliwe, to tylko wtedy, gdyby… I trudno mu było o tym nie myśleć, gdy siedziała wystrojona w czarnej sukience i prowadziła pewnie samochód. Owszem, był paskudnym samcem i przez większość drogi skupiał się głównie na przetrwaniu, odmawiając tyle modlitw, że groziło mu bezpośrednie porwanie do nieba, ale wciąż i tak wyglądała ładnie. I odpowiednio, cisnęło mu się na usta, ale przecież jakoś w jej wypadku patrzył na wiele rzeczy przez palce. Dziwne, ostatni raz miał tak przy Jordan, gdy kochał mimo wszystko, na przekór jej poglądom, językowi czy też lekkomyślnemu stosunkowi do życia, ale tu dopiero się poznawali.
Może dlatego dawał jej duży kredyt zaufania, a może bawił się przednio, pozostawiając pierwszy raz za sobą znalezienie odpowiedniej żony i uznając, że dziewczyna też ujdzie.
O ile (uwaga!) zechce go znać po tym jak się dowie, że wprawdzie nie ma dwóch lewych rąk i umie zaparzyć herbatę, ale specem od pieczenia i gotowania nie jest. Boże, to on był na tej randce tą dzierlatką, która tak kłamała na temat Pisma Świętego. Wprawdzie on zmyślał w kwestii pieczenia ciast, ale na jedno wychodziło. Okazywało się, że takie bajeczki mają zajebiście krótkie nóżki i nie są wcale takie pociągające.
Objął ją jednak pewnie, bo co może stać się złego?
- Jasne. To na pewno lepsze od kolejnej części tej całej wampirzej sagi – przewrócił oczami, nagle rozbawiony za bardzo i nieco spięty, ale przecież da radę.
Nie tylko on jest tutaj na pierwszej randce.
I tak sobie powtarzał aż do znudzenia, aż zacięła mu się taśma i po przekroczeniu tej piekielnej instytucji usłyszał słowa, których powinien się obawiać każdy stary zgred, który podrywa młodą piękność.
To właśnie stało się złego i mało brakowało, a zakrztusiłby się powietrzem.
- Och, jeszcze nie jesteśmy na etapie mówienia sobie tatusiu, ale kto wie – nie mógł się powstrzymać, minął z pewną miną tego żałosnego typka od gotowania i nagle przypomniał sobie scenę z tego całego Zmierzchu, gdzie Robert-reklama-żelu-do-włosów obejmuje swoją niemotę (zwaną w innych kręgach Bellą) i nie przejmuje się spojrzeniami. – Skoro już łamiemy wszystkie zasady, to możemy się zabawić, co? – szepnął jej prosto do ucha, śmiejąc się i przesuwając dłoń po jej lędźwiach tak, by ten kretyn widział, że ma wobec niej wprawdzie czyste (jeszcze) intencje, ale zapewne wcale nieojcowskie.

Audrey Bree Clark
towarzyska meduza
enchante #8234
ODPOWIEDZ
cron