: 09 kwie 2022, 19:59
No właśnie… Sky znał te „realia” pożyczkowe właściwie tylko z filmów akcji albo o superbohaterach, bo jego osobista-prywatna agentka fbi wcale nie chciała opowiadać mu o swojej ex-pracy. No to hej, skąd miał wiedzieć, co nie? Na logikę tego nie brał, bo i po co. - Ha ha… Śmieszne, baaardzo śmieszne. Jedno i drugie. - to, że wytykała mu „niestrachliwość, bo to przecież tylko jakiś leśny zwierz plus to, że reszta ich małżeńskiej randki powinna być grzeczna. Mhmm, jaaaaaaaasne… - Zdefiniuj „grzeczną”. - dorzucił jeszcze i lekko, ale wymownie uśmiechnął się do tej swojej - właśnie denerwującej się na niego - żony. Nie chciała broni w domu, ok, rozumiał to w sumie, choć on nigdy nie rozpatrywał tego w kategoriach chcenia czy niechcenia. Nie miał broni, bo nie miał takiej potrzeby. Po prostu. Poza tym… No naprawdę kiepsko strzelał, ale czasami zastanawiał się nad tym czy tak jest, bo tak jest - bo nie ma do tego smykałki, nie czuje bluesa, zero talentu i tak dalej, czy tak jest, bo… On chce, żeby tak było. Bo może podświadomie sam siebie blokuje przed tym, żeby robić to nie tyle lepiej, a po prostu dobrze. Nawet przyzwoicie. No cóż, nie myślał nad tym teraz, to pewne, ale czasami… Kiedy gadali o strzelnicy i tak dalej… Albo oglądali właśnie któryś z tych filmów akcji, gdzie wszyscy strzelają super celnie, najlepiej z giwery z dużym odrzutem i bez jednego oka. - Nie. To znaczy… Nie wiem. - przyznał otwarcie i trochę niepewnie spojrzał na Ane. - Nie jestem typem, który pakuje się w każdą uliczną bójkę, jeśli o to pytasz, ale… - nie musiał jej tego mówić, po takim czasie razem na pewno już to wiedziała. No… Raczej na pewno. - Nie wiem, Ane, chyba po prostu nie do końca pasuje mi siedzenie i nic nierobienie, jeśli coś może ci się stać. To już nawet nie chodzi o to dzisiaj, teraz… Tutaj. - odruchowo skinął głową w kierunku, z którego wcześniej dochodziły ich podejrzane odgłosy. - Tylko tak ogólnie… Załóżmy hipotetyczną sytuację, w której jesteśmy, ty i ja razem, powiedzmy na spacerze w parku. Jest późno, w okolicy nikogo… Poza kilkoma lokalnymi gangusami. Mijamy ich, ale nie pozwalają nam odejść. Zaczepiają nas. Chcą czegoś… - czegoś, to znaczy niczego dobrego. Czegoś, co mogłoby Ane i Skylera skrzywdzić, czy to fizycznie, emocjonalnie czy materialnie. - Albo kogoś. - wymownie na nią spojrzał. Wiedziała co miał na myśli, musiała to wiedzieć. Była zajebiście atrakcyjną kobietą i musiała wiedzieć, że faceci po prostu wywieszali jęzory na jej widok. A takim lokalnym elementom trudno wytłumaczyć, że jak kobieta mówi „nie” to to znaczy „nie i wypierdalaj”, a nie… Cokolwiek innego. - Co robimy? No powiedz mi co wtedy robimy, bo dla mnie… - sapnął niecierpliwie i tak samo pokręcił głową. - Ane, nie wyobrażam sobie, żebym miał nie złamać któremuś szczęki. No po prostu… No po prostu nie. - nawet teraz, kiedy o tym pomyślał i tak naprawdę tylko gdybał i teoretyzował - wyraźnie wrzał.
Ane Ackerman Weston
Ane Ackerman Weston