Nigdy nie uważał się za wielkiego specjalistę, choć nie można powiedzieć, że w młodości źle radził sobie z kobietami. Nie miał z nimi problemu, a jednak większość
podbojów związana była raczej z przelotnymi relacjami, które na dłużej nie miały zagościć w jego życiu. Zmieniło się to dopiero w momencie, w którym na jego drodze stanęła Noel, a on zyskał pewność, że dla niej pragnął postarać się bardziej. Zdobycie jej serca było misją, którą Flemming obiecał sobie zrealizować za wszelką cenę, a wówczas zdecydowanie nie brakowało mu zapału. Teraz, kiedy ta wielka miłość wypaliła się, a on miał za sobą rozwód, miał wrażenie, że nic już nie było takie samo. Teraz nie był już tak zdeterminowany, po części prawdopodobnie przez to, że nie szukał już kogoś, na czyj palec miałby wcisnąć pierścionek. Potrzebował najpierw, żeby dawne rany zabliźniły się skutecznie, a dopiero wówczas mógłby myśleć o posunięciu swojego życia naprzód. Czy oznacza to, że spotkania z Leighton traktował wyłącznie jako chwilowy zapychacz czasu? Nie, polubił jej towarzystwo i miał wrażenie, że chciał zatrzymać ją w swoim życiu, ale pozwalał, aby rozwijało się to w powolnym, odpowiednim dla tego typu relacji tempie.
Zerknął na brunetkę z powątpiewaniem, a jego usta prędko wykrzywiły się w uśmiechu. Chyba zdecydował się przemilczeć to, że ten jeden raz rzeczywiście mógłby ją zawieść. Wierzył jednak naprawdę, że kiedy wykonają kilka kolejnych kroków, wspomnienie o trasie, którą mieli pokonać, samoistnie pojawi się w jego umyśle, dzięki czemu nie będzie musiał przyjmować na klatę własnej porażki. No bo właśnie, ostatecznie był przecież tylko facetem, a jego męska duma nie lubiła przyznawania się do błędów. To raczej prędko nie miało się zmienić.
- Ale podobno to kobiety mają z tym problem. Słyszałem, że nigdy nie wiecie, która strona to prawa - wspomniał, ale po wyrazie jego twarzy widział, że choć rzeczywiście coś takiego słyszał, to jednak wcale w to nie wierzył. Był to przecież kolejny stereotyp, który powstał po to, aby to mężczyźni mogli poprawić sobie samoocenę. Nie oznacza jednak, że nie mógł wykorzystać go w tych zaczepnych przekomarzaniach, które w jej towarzystwie zdarzały mu się coraz częściej. Sugerowało to wyłącznie, że w towarzystwie Leighton czuł się coraz swobodniej.
- Co? Ja? - zapytał, udając przy tym zaskoczenie. Dłonią wycelował nawet w sam środek własnej piersi.
- A myślisz, że ciebie po co tutaj zabrałem? - poruszył zaczepnie brwiami, w tym samym czasie podejmując drobny zakręt w prawo, przekonany o tym, że właśnie w tamtym kierunku mieli się udać. Jeśli nie, musiał chyba zacząć zapamiętywać trasę, którą się udawali, bo chociaż było tu wiele ładnych miejsc i z łatwością mógłby udać, że trafili dokładnie w to, w które Gabe chciał trafić, ale co, gdyby później nie był w stanie stamtąd wrócić? No z tym byłoby już trochę głupio, prawda?
- W Sapphire nie ma takiego komfortu - odpowiedział, lekko wzruszając przy tym ramionami.
- Przeprowadziłem się tam kilka miesięcy temu i nie ma tygodnia, żebym nie trafił na aligatora w okolicy. Z pająkami bywa jeszcze gorzej - wyjaśnił, a później uśmiechnął się kącikiem ust. Bywały przecież sytuacje, kiedy aligatory ładowały się na czyjś ganek i nie dało się wyjść z domu. Flemming czegoś podobnego jeszcze nie doświadczył, ale hej, może było to jeszcze przed nim?
- Chyba powinienem w końcu rozejrzeć się za czymś, co nie jest aż tak oddalone od cywilizacji - stwierdził w końcu, bo nie, nie zamierzał do końca życia mieszkać w chatce, która jeszcze niedawno miała być wyłącznie miejscem, w którym zatrzymałby się, byle dać żonie czas na zastanowienie się nad tym, co dalej. Liczył, że po wszystkim wrócą do siebie, a on znów znajdzie dla siebie miejsce w ich wspólnym domu. Tak się nie stało, dlatego była to najwyższa pora, aby wykonać kolejny krok naprzód – skoro nawet do randkowania udało mu się wrócić, musiał też pomyśleć, co dalej. Może to od zakupu mieszkania powinien zacząć?