-Ale tak... zdradzał, zdradzał, czy wiesz, rozmawiał z innymi dziewczynkami, spisywał od nich zadania....-zaczął się lekko nabijać. Okej, zauważył wzrok blondynki, więc wyjaśnił-Wiesz, to tylko liceum. Wtedy każda para była na innym poziomie wtajemniczenia, można było oberwać w czambo za to, że się chciało ściągać na sprawdzianie z przyrki od złej osoby-zaśmiał się. Na pewno coś w tym było, nie każdy przeżył swój pierwszy raz w liceum, więc zdrada musiała być czymś innym. I nie, absolutnie nie! Nie pytał Daisy, kiedy straciła dziewictwo, żeby było to jasne! Zdecydowanie było na to za wcześnie i tak naprawdę nie miało żadnego znaczenia, serio. Nie dla niego. W końcu miała córkę, więc było jasne, że dziewicą nie jest. Nie oczekiwał tego od niej, od nikogo, żeby to było jasne! Już żałował, że to powiedział, ale czasem robił to zanim pomyślał.
-Pożyjemy, zobaczymy, może się da zrobić-powiedział. No pewnie że ją zaprosi na jedzenie, jeśli będzie jakaś okazja, ale już się mógł stresować, że nie wie co zrobić, że może mu nie wyjść. Na pewno nie był żadnym szefem kuchni. Prędzej kuchcikiem, choć i idealne szatkowanie cebuli średnio mu wychodziło.
-Jesteś pewna, że chciałabyś zostawić swoje dziecko, na cały tydzień ze mną?-zapytał z rozbawieniem. Nie znał tej dziewcznki, nie wiedział czy jest prosta w obsłudze, czy wręcz przeciwnie, jest pomiotem szatana, oczywiście nie po mamusi. Z resztą, Rhodes i jakiekolwiek dziecko to mogła być mieszanka wybuchowa.
-Chętnie Cię zabiorę. Lato się zbliża, dni będą dłuższe, woda cieplejsza, to na pewno okazja się znajdzie-powiedział. Serio, wyjście na deskę wydawało się być całkiem niezłym pomysłem na randkę. Będą mogli miło spędzić czas, choć nie będzie to najlepsza okazja do rozmawiania. Jednak nie zawsze trzeba dużo kłapać dziobem, prawda? Wystarczy, że teraz sporo porozmawiali, również o takich mniej przyjemnych sprawach, trochę się poznali, pojedli.
-Jestem za gruby, miałabyś problem, aby gdzieś porzucić moje truchło-puścił oczko blondynce. No co, trochę miała rację, że dosypała mu coś, na wypadek jakby ta rozmowa nie poszła po jej, po ich myśli, to niech chociaż dostanie sraczki. Bo o zabójstwo to by jej nie posądzał. Miałaby problem z pozbyciem się ciała. Choć z drugiej strony... Wren nie mówił nikomu, że się tu wybiera. Nie miał psiapsi, której zwierzał się ze wszystkiego.
-Nie, nie żałuję-odpowiedział, biorąc złożony koc w swoje ręce i poszli w stronę samochodu kobiety. Podał jej koc, po czym stanął blisko niej, niemal blokując jej drogę ucieczki, gdy ta stała niemal oparta o auto. Spojrzał na nią, na jej usta po czym przeniósł wzrok na bok.-Rozumiem, że teraz dasz mi swój numer, żebyśmy mogli się umówić na następne spotkanie?--zapytał, starając się przerwać tą niezręczną ciszę, która w tym momencie się między nimi wytworzyła.
Daisy Wheeler