płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Gdyby nie to, że jednak trochę znała już Inej, to by po prostu założyła, że te jej teksty i to całe flirtowanie są jednym z objawów tego, że ból był silny, że straciła dużo krwi i że po prostu majaczyła. Może też nawdychała się oparów z granatów dymnych. Wiedziała jednak, że to zachowanie nie było spowodowane niczym takim. I pewnie Sameen chodziła teraz i się uśmiechała pod nosem. Nawet jeśli ostatecznie te teksty były swego rodzaju grą, to miło było od czasu do czasu być komplementowaną i podrywaną przez kogoś kto był tak bardzo pewny siebie. Miła odmiana, bo zazwyczaj to Sameen była tą, która rzucała bezczelnymi komplementami.
W sumie może trochę egoistycznie, ale jak najbardziej pasowało jej to, żeby Inej przestała się forsować dopiero jak będą w domu. Co prawda rzeczywiście nie miała zielonego pojęcia, że domem w tym przypadku jest Lorne Bay. Po prostu potrzebowała tego, żeby Inej chociaż trochę była świadoma tego co się dzieje. A najważniejsze było to, żeby była w stanie chodzić. –Zatrzymam. – Uśmiechnęła się. Pewnie zrobi sobie wisiorek z tej kuli, którą wyciągnęła z Inej. Będzie ją dotykać za każdym razem jak będzie o niej myśleć. Tak jak robiła to teraz z blizną, bardzo w stylu Aliny i Mala. Długo nie mogłam sobie przypomnieć jak typ miał na imię.
Dobrze, że Galanis nie wiedziała jak Inej reagowała na to, że Sameen właśnie podcina gardła niewinnemu małżeństwu, które na swoje nieszczęście akurat tu mieszkało i akurat byli w domu. Jakby nie mogli po prostu kurwa wyjść na targ czy coś. Oczywiście nie myślała teraz o tym, że w sumie to dopiero zaczynało powoli świtać. Z pewnością zaraz bardziej się rozjaśni jak już spalą całą tą farmę.
Sameen po jakimś czasie wróciła ze stodoły. W ręku trzymała kanister z benzyną, a w drugim dwie butelki wybielacza. –Zatankowałam motor, reszty użyjemy, żeby… – Zacięła się, bo zobaczyła strój Inej. –Czy ty… przebrałaś się? – Zmarszczyła brwi. Trochę jej się śmiać chciało, że ona sobie tutaj paradowała w aseksualnym stroju taktycznym, a tymczasem Inej robiła z tej misji pokaz mody. Typowa Marlowe. –Zabierz swoje ciuchy. – Wskazała na swój plecak. –Spalimy to osobno. – Nie ufała, że wszystko może spłonąć doszczętnie. Co jak straż pożarna pojawi się w odpowiedniej chwili, żeby jednak niektóre rzeczy ocalić? Nie mogła sobie a to pozwolić. Nie sądziła, żeby miały akurat tyle czasu, żeby bawić się w układanie ciał, ale nie miała zamiaru się sprzeczać z Inej. –Dobra, zaraz ich przeniosę, na razie twoja krew. – To był dla niej priorytet, żeby pozbyć się DNA Inej z tego domu. Wlazła do kuchni, wzięła pierwszą lepszą ścierę i wróciła do salonu. Na stolik i krew Inej zaczęła rozlewać wybielacz, po chwili już kucała i wszystko starannie, ale dosyć szybko wycierała. Nie mogła zostawić technikom nawet najmniejszej kropelki. –To mój bezimienny przyjaciel, który pomaga mi z przemycaniem broni przez granice państw. Załatwia mi też transporty. Załatwiłam nam helikopter. – Wyjaśniła nie widząc sensu w tym, żeby zatajać takie informacje przed Inej. Obie pracowały w tym biznesie i wiedziały, że na dłuższą metę w pojedynkę człowiek niewiele osiągnie. Jak już powycierała wszystko to ścierę zostawiła na podłodze i podeszła do ciał, które zaczęła ciągnąć w stronę schodów. Wniosła ich pojedynczo do góry i ułożyła na łóżku. Żałowała, że nie zabiła ich po prostu tam. Wróciła po kanister i poszła na górę i oblała zwłoki benzyną. Polała też trochę schody i jak już rozlała wszystko to stanęła przy Inej i położyła jej dłoń na ramieniu. –Dasz radę utrzymać się ze mną na motorze? – Zapytała. – Będziemy musiały odpuścić sobie furgonetkę i udać się prosto do helikoptera. – Wyjaśniła i spojrzała na zegarek. Miały wystarczającą ilość benzyny, żeby dotrzeć do miejsca gdzie jej kolega podstawi helikopter. –Będziemy jechać około dwóch godzin. – I tak przypnie Inej do siebie pasem, w razie gdyby ta jednak miała odlecieć, ale lepiej być przygotowanym na wszystko.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
Uśmiechnęła się, bo to bardzo miłe ze strony Sam, że rzeczywiście postanowiła tą kulę zatrzymać. W końcu dosłownie było to coś co zostało żywcem wyjęte z drobnego ciała Inej. Może dla niektórych osób byłoby to trochę obrzydliwe, ale Marlowe znała już i siebie i Sameen i wiedziała, że będzie to miało dla nich wartość sentymentalną. W tym akurat Inej nie czuła się bardziej pojebana od swojej nowej, ulubionej blondynki. Marlowe była bardzo dumna z Galanis, że ta tak ładnie odebrała życia niewinnym ludziom, ostatnio przecież nie za bardzo chciała się bawić w mordowanie siekierą, a teraz proszę jak ładnie poszło. Czyste cięcie. Pewnie dla większości osób było to mało humanitarne, bo jednak zarówno kobieta jak i mężczyzna musieli się męczyć wykrwawiając się powoli, ale dla Inej było to przedstawienie, za które mogłaby jeszcze zapłacić. Taka mała rozrywka w trakcie tego męczącego dnia.
- No... nie będę chodzić z krwią na koszulce, to mogłoby wzbudzić podejrzenia - poza tym te stroje taktyczne nie były za bardzo w stylu Marlowe, ale to było chyba bardziej niż oczywiste. - Niestety nie mieli nic lepszego - westchnęła zerkając w dół na swoje ciuchy. Nie wyglądało to najgorzej, pewnie gdyby dołożyła do tego jakieś dodatki to byłoby lepiej, ale nie miała na to czasu. Poza tym wątpiła żeby znalazła tu prawdziwe złoto czy srebro, z Inej nosiła tylko taką biżuterię.
- Dobra, to ja je podpalę w łazience - kiwnęła głową, bo Sameen miała rację, a że Inej w tym stanie nie mogła się za bardzo wyginać żeby szorować plamy z krwi, czy targać ciała na górę, to zajęła się taką prostą czynnością. Wzięła swoje szmaty i poszła do łazienki. Oblała ciuchy resztkami benzyny i podpaliła. Przez chwilę wpatrywała się w płomień. który robił się coraz większy i większy, a cała płonąca sterta odbijała się w orzechowych tęczówkach Marlowe. Przez chwilę kobieta miała ochotę dotknąć płomienia, poczuć ciepło i zapach palonej skóry, ale całe szczęście w porę się opamiętała, bo jednak już jej wystarczyło ran jak na dziś.
Gdy Sam taszczyła ciała a górę Inej poszła jeszcze do kuchni w poszukiwaniu jakiś leków, które mogą jej się przydać. Gaz, który wcześniej włączyła był już dość mocno wyczuwalny w pomieszczeniu więc musiała zakryć sobie dłonią usta i nos. Działała szybko i w końcu udało jej się wynieść pudełko z lekami. Usiadła na chwilę w salonie przeszukując opakowanie, potrzebowała jakiś leków przeciwbólowych i antybiotyków. Niestety, znalazła tylko to pierwsze. Całe szczęście w jej oczy rzuciły się też butelki alkoholu, które wyeksponowane były na drewnianym barku. Właśnie odkręcała jedną z butelek, gdy Sameen wróciła. Blondynka wsadziła sobie w usta ze dwie, trzy tabletki i popiła je alkoholem. - Taa, dam radę - kiwnęła głową, bo przecież i tak nie miały innego wyjścia. Podała kobiecie butelkę, bo Sam tez należał się jakiś łyk na odrobinę relaksu. - Dobra, chodźmy, nie ma czasu do stracenia. Jak będziemy jechać to kupię nam na wieczór bilety lotnicze. Będziemy musiały jak najszybciej dotrzeć do Rzymu, polecimy samolotem do Berlina. Mam tam skrytkę, weźmiemy broń i samochód, później pojedziemy do Sopotu, droga powinna nam zająć jakieś cztery godziny - Inej dość dobrze orientowała się w mapie Europy, a była przejazdem już kilka razy nad polskim wybrzeżem, bo bardzo często rosyjscy bandyci właśnie tam sobie wypoczywali.
Gdy wszystko było ustalone zaczęły podrzucać ogień w różne miejsca tak żeby chata jak najszybciej stanęła w płomieniach. Nie miały za wiele czasu, by stać i patrzeć czy chata się dobrze jara czy tak nie do końca. Inej stanęła przed motorem blondynki. - Sam - zaczęła - chciałam Ci podziękować, nikt jeszcze wcześniej nie zalał mnie kropelką - powiedziała patrząc z powagą w oczy kobiety, naprawdę była jej wdzięczna i było to widać na jej twarzy. Dopiero później zapakowała z lekkim wysiłkiem swój tyłek na motor i rzeczywiście przypięła się pasami do Galanis. - Taka bliskość mi się podoba, a tak nawiasem, to całkiem nieźle całujesz - rzuciła szeptem wprost do ucha blondynki, gdy już obie siedziały na motorze, a niedługo później już jechały w stronę helikoptera.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Sameen po prostu zamieniała się chyba w sentymentalną pizdę. I to pewnie wszystko przez Zoyę. I to nie dlatego, że Zoya jest sentymentalna czy że jest pizdą albo że jest sentymentalną pizdą. Po prostu Zoya ma uczucia i Sam zaczęła z nią ostatnio nieco więcej przebywać, więc czy tego chce czy nie to zaczęła w jakimś sensie te uczucia absorbować. No i zaczęła mieć jakieś dziwne pragnienia i marzenia o jakimś innym, lepszym życiu. No i czuła też rzeczy jak była z Inej, więc ewidentnie to też w jakiś sposób uzupełniało jej wizje o lepszym życiu.
-Masz rację. To był dobry pomysł. – Pokiwała głową chociaż przyłapała się na tym, że żałowała, że nie było jej w pomieszczeniu kiedy Inej się przebierała. Chyba chciała się pobawić w jakiegoś creep’a i chciała na to popatrzeć. Wcześniej nie wykorzystała okazji kiedy się przebierały w helikopterze. Teraz straciła okazję, a było już nieco spokojniej. A jak wydobywała kulę z Inej to jednak skupiała się na uratowaniu jej życia, a nie podziwianiu jej ciała. Boże. Musi się nauczyć jakiegoś porządnego multitaskingu. –Wyglądasz bardzo dobrze. – Przyznała i już odwróciła wzrok, żeby nie być natrętną. Chociaż jednocześnie czuła, że pewnie Inej by się to podobało.
-Ale upewnij się, że je spalisz. – Jak już miały się pozbyć wszystkich śladów to musiały zrobić to dokładnie. Chociaż jak Inej poleje dostateczną ilością benzyny to będzie płonąć pięknie. Tak czy siak nie martwiła się, bo może i Inej była lekką szajbuską, ale nie mogła jej odmówić braku profesjonalizmu. Także pozwoliła, żeby blondynka zajęła się swoim zadaniem, a sama skupiła się na cięższych czynnościach. Było jej niedobrze od smrodu wybielacza i gazu, walczyła z wymiotami, ale starała się wszystko ogarnąć.
Sam odmówiła alkoholu. Jasne, starała się być na chwilę rozrywkową i spontaniczną osobą, ale jednak do alkoholu miała bardzo specyficzne podejście. Wiedziała, że jednym łykiem się nie napierdoli w niepamięć, ale jednocześnie nie mogła ryzykować. Tym bardziej, że nie wiedziała co to za alkohol i czy przypadkiem starsze małżeństwo nie pędziło jakiegoś swojego bimbru. –Wszystko jest załatwione, Inej. – Od tego miała swojego greckiego przyjaciela. Żeby organizował jej coś takiego na ostatnią chwilę. Ona nie mogła się martwić takimi rzeczami kiedy miała masę innych na głowie. –Ty musisz teraz odpoczywać. – Co prawda wolałaby, żeby jednak Inej jej nie zasnęła i nie odleciała, ale potrzebowała jej sprawnej w stu procentach.
Wsiadła na motor i zaczęła się szykować do odjazdu. Oczywiście te szykowania to głównie polegały na tym, że przypinała do siebie pas, tak, żeby Inej przypięła go do siebie i żeby dla pewności jeszcze się nim obwiązały. Z jej obowiązków wyrwał ją głos Inej. –Inej… ja… – Widziała tą jej powagę i miała świadomość, że nie był to żaden żart. –Nie mogłam pozwolić ci umrzeć. – Nie mogła. A jednak każdemu innemu by pozwoliła. W końcu to nie tak, że kropelka miała litrową butelkę. Była malutka, brała ją z myślą o sobie, ale jednak zużyła swoją dawkę na uratowanie Inej. To znaczyło naprawdę wiele. Dla niej też.
-Wskakuj. Musimy spierdalać. – Powiedziała jak gdzieś w oddali coś w domu trzasnęło pod wpływem ognia. Nie było jeszcze dymu, płomienie nie unosiły się poza wnętrze domku. Miały dużo czasu, zanim ktoś z oddali zauważy pożar. Pomogła Inej przypiąć się pasami, kazała jej objąć się w pasie i jak już były gotowe to Sameen ruszyła na pełnej kurwie, że aż się za nimi dymiło. –Mi też. Nawet się cieszę, że cię postrzelili. – Żarcik sytuacyjny, bo pewnie jakby jej nie postrzelili to jechałaby nadal na Vespie. –Dzięki. Musiałabyś zobaczyć co te usta jeszcze potrafią. – Żart się jej trzymał jak ja pierdole.
Tak czy siak jechały ponad godzinę, aż w końcu dotarły do miejsca gdzie czekał na nie ten sam helikopter, którym tutaj przyleciały. Sameen pomogła wsiąść na pokład Inej, która pewnie pod wpływem niekomfortowej podróży nieco osłabła. Ułożyła ją gdzieś tak, żeby mogła sobie poczekać i pozwoliła jej nawet zasnąć. Na chwilę nie przejmowała się tym, że goni je czas i powinna spierdalać stąd jak najszybciej. Zdjęła kask i kevlar, odłożyła wszystko na bok i przysiadła sobie obok Marlowe. Złapała ją za rękę i obserwowała jak Inej powoli zasypia. Siedziała tak przy niej jeszcze chwilę. –Dobra. Lecimy tam gdzie wszystko się zaczęło. – Powiedziała gładząc Inej po twarzy. Poszła do kokpitu, zajęła miejsce pilota i uruchomiła maszynę. Wystartowała i ruszyła w stronę Rzymu chociaż ich miejscem docelowym była Polska. Kraj, w którym Sam i Inej oficjalnie się poznały.

/ztx2

Inej Marlowe
ODPOWIEDZ