dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
- OmójBoże, widziałaś jaki wielki ananas? - zanim Scarlet zdążyła odpowiedzieć, Harper leciała już do sąsiedniego stoiska na targu. Choć sama jakiś czas temu założyła swój własny mini ogródek, wizyty u lokalnych sprzedawców były jej cotygodniową tradycją. Cóż, jej skromna uprawa pomidorków i ogórków nie przeżyła ostatnich jesienych ulew i obecnie przypominała jedną wielką ciapę, w której utonęły jej marzenia o byciu samowystarczającą rolniczką. A że Scarlet jakiś czas temu wróciła na Carnelian Land, Harper próbowała wyciągać siostrę na każde zakupowe podboje, żeby pokazać jej z czego słynie ta dzielnica. Nie to, że Scarlet spędziła całe dzieciństwo na farmie, a nawet - werble - mieszkały w tym samym domu. Harper chyba myślała, że pobyt Scar za granicą, a następnie mieszkanie w Opal Moonlane sprawiło, że siostra wyparła ze świadomości wszystkie te uroki farmerskiego życia. Ktoś mógłby doszukać się w zachowaniu Harper nutki desperacji, kiedy tak usilnie próbowała przypomnieć siostrze jakim wspaniałym miejscem do życia było Lorne Bay.
- Wybierasz się na Home Harvres Festiwal? Jenyy, gdybym tylko umiała śpiewać, to robiłabym tam furorę - rzuciła pewnie, a następnie aż podskoczyła przypominając sobie o pewnym fakcie. - Pamiętam, jak kiedyś byłam z tatą na prezentacji jego wina. Miałam wtedy jakieś... sześć lat? Coś takiego. I nie to, żebym się chwaliła, ale myślę że moje fikuśne tańce przy stoisku były tam największą atrakcją. Tata do tej pory mówi, że miał wtedy największą sprzedaż ever - zaśmiała się pod nosem. Pewnie większość klientów fakt, przyciągała słodka dziewczynka obracająca się w kolorowej sukience z falbanami. Ech, ta Harper, zawsze miała łeb do interesów! Gdyby nie te plagi egipskie i potop w jej przydomowym ogródku, po latach sama może wystawiałaby na festiwalu swoje zbiory.
scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
28 chyba

Harp… — Nie zdążyła nawet dokończyć, bo jej siostra już zanurkowała pomiędzy straganami aka stoisku na targu. W sumie czego innego Scarlet właściwie się spodziewała? Odłożywszy więc pewnie cukinie, które właśnie oglądała, potrząsnęła więc tylko bezradnie głową i podążyła w ślad za młodszą Callaway. Tęskniła za jej energią, gdy była daleko. Ale też trochę śmiać jej się chciało z tych wszystkich starań siostry, bo przecież Scarlet znała życie na farmie od małego i to wcale nie tak, że rezygnowała z niego całkowicie na rzecz pracy i wyjazdów. Przecież miała zamiar wracać do domu, gdy tylko będzie to dla niej możliwe. Niemniej, dla bezpieczeństwa wolała nie poruszać tego tematu przy Harper z obawy przed próbą przekonania jej, że koniecznie powinna zostać w domu. Na stałe. Na zawsze. — Potrzebujesz do czegoś wielkiego ananasa? — spytała i lekko ją szturchnęła z wymownym uśmieszkiem. Wcale nie było to dwuznaczne pytanie. Wcale. Posłała jej dość podejrzliwe spojrzenie, bo o ile się orientowała to nikt konkretny się koło Harper nie kręcił, więc po co jej w ogóle te ananasy?
Zaśmiała się natomiast na wspomnienie Harper i przytaknęła jej od razu. — Też to pamiętam. Ale szczerze myślę, że teraz też pewnie dałabyś radę — powiedziała. — Jak tam twój ogródek? — spytała ze szczerym współczuciem jednak tlącym się gdzieś w głębi, chcąc zmienić temat, ale poniekąd domyślała się, że w zasadzie niewiele się dało niestety odratować ze zbiorów Harper przez pogodę w marcu. Nawet Scarlet musiała przyznać, że marzec był trudnym miesiącem ze względu na warunki pogodowe i tylko cudem udało jej się przeżyć podróż. I w ogóle przeżyć. Dlatego domyślała się, że pewnie Harper zmagała się z jeszcze gorszymi rzeczami na co dzień w obliczu katastrofy pogodowej.
Harper Callaway
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
Prawdę mówiąc, Harper trochę bała się podejmowania tematu wyjazdu Scarlet oraz wypytywania jej o wrażenia. I to nie tak, że chciała siostrze podcinać skrzydła, bo przecież Scar była dla młodszej Callaway'ówny wzorcem - zarówno jeśli chodziło o odnalezienie w sobie żyłki pisarskiej, jak i po prostu, sięgania po swoje marzenia. Najważniejsze, żeby Scarlet była szczęśliwa. Niemniej jednak, miała pewne objawy przed tym, czy siostra nie oznajmi jej nagle, że wykopaliska ponownie porwały ją do tego stopnia, że kolejne wyjazdy staną się coraz dłuższe, aż w końcu Scar opuści Lorne Bay na stałe.
- Hm.. w sumie to nie. Ale jest ogromny - odłożyła owoc z powrotem na stoisko, początkowo nie załapując dwuznaczności ze strony Scar. Kiedy jednak spojrzała na siostrę, momentalnie załapała drugie dno jej pytania, w jednej sekundzie przybierając barwę świeżego buraka. - O Boziu, nie, to nie to... nie tak... do niczego nie, żadnego ananasa, nie - wymamrotała uciekając wzrokiem wszędzie, byleby nie napotkać się na spojrzenie siostry. Bo o ile nie miała na ten moment TAKICH potrzeb, to jednak nieswojo się czuła w tych tematach po tym, co wydarzyło się na jej urodzinach kiedy zastała Nico w swoim pokoju. Ale bez spoilerów póki co, i tak pewnie nie wytrzyma i wszystko opowie.
- Teraz mam coś takiego jak WSTYD - roześmiała się, bo mimo wszystko nie widziała siebie w roli tancerki przy straganie. - A daj spokój - machnęła zrezygnowana ręką. - Te ostatnie ulewy kompletnie go zniszczyły. Na wiosnę zrobię chyba szklarnię, wtedy będą miały większe szanse na przetrwanie - dodała, nieco się krzywiąc. W zrobienie ogródka, a następnie dbanie o niego włożyła mnóstwo czasu i energii, dlatego niezbyt uśmiechało jej się przechodzić przez to wszystko drugi raz. - Ale może dziewczyny mi pomogą... Vanessa pomagała mi kiedyś przy kompostowniku, a Ginny też często powtarza, że jak będę potrzebowała przy czymś pomocy, to mam dawać znać - dodała, bo choć oczywiście dziewczyny wiele robiły przy ich wspólnym miejscu zamieszkania, tak Harper często była tą z milionem pomysłów na minutę co do ulepszeń.
- To... jak było? - wydusiła z siebie w końcu, zerkając pytająco na siostrę.
scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Scarlet za to pewnie mogłabym godzinami gadać o swoich wyjazdach i o oczekiwaniach z nimi związanymi. Bo jednak miała ich całkiem sporo, a już po tym pierwszym wyjeździe mogła szczerze powiedzieć, że na wykopaliskach czuła się jak ryba w wodzie. Prawdopodobnie ciężko byłoby jej się zamknąć w tym temacie. Ale jednocześnie wiedziała, że nie każdy chciał tego słuchać. Mało tego – domyślała się, że pewnie Harper wcale nie chciała słuchać tego, jak jej siostra jara się wyjazdami, kiedy ona musi tkwić w Lorne Bay. Już nie wspominając o tym, że Scarlet prawdopodobnie będzie miewała różne wyjazdy i może jej czasem nawet nie być przez parę miesięcy. W zależności oczywiście od rodzaju wyjazdu.
Zaśmiała się z tej nieświadomości siostrzyczki i tylko poklepała ją po ramieniu. — Jaka spłoszona, ojejku — zadrwiła z Harper i lekko ją szturchnęła. Nie miała przecież bladego pojęcia o wydarzeniach z Nico, ale mimo to przecież nie mogłaby się uważać za dobrą siostrę, gdyby się z nią trochę nie podroczyła, prawda? Zwłaszcza, że nadal bawiło ją, jak łatwo Harper się płoszy.
Szklarnia to naprawdę dobry pomysł i… — Chciała powiedzieć, że może Colton mógłby jej nawet pomysł, ale szybko ugryzła się w język i wycofała z tego pomysłu. Nawet nie wiedziała, co ją napadło, by akurat o nim pomyśleć, bo przecież nigdy nie zakrawał jej na budowlańca. Poza tym przecież Harper na pewno miała od groma kolegów chętnych jej do pomocy przy budowaniu szklarni. — Myślę, że na pewno będą chciały pomóc, jak tylko im powiesz. Ja też ci pomogę, o ile będę wtedy w Lorne — obiecała i posłała siostrze uśmiech. Zahaczyła tylko delikatnie o temat wyjazdów, ale gdy padło już bezpośrednio pytanie ze strony Harper, Scarlet uśmiechnęła się promiennie. — Świetnie — powiedziała krótko i wzruszyła ramionami, zerkając przelotnie na Harper. — Naprawdę chcesz wiedzieć? — spytała ze zmarszczeniem czoła i przeszła do kolejnego straganu, znów skupiając się na oglądaniu owocków.
Harper Callaway
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
Racja, Harperce ciężko słuchałoby się pewnie tego, jak Scarlet z entuzjazmem opowiada o swoich wyprawach. Nie z powodu jakiejś chorej zawiści, ale takie historie potrafią jednak uświadomić człowiekowi, że stoi w miejscu. Co prawda Harps pozostawała w Lorne Bay całkiem świadomie, ale wiedziała przecież bardzo dobrze, że poza rodzinnym miastem czekało na nią o wiele więcej możliwości i perspektyw. Może powinna potraktować wyjazd Scar jako impuls do zmian w swoim życiu? Nie wiedziała tego w tym momencie, a też trochę obawiała się, co by jej wyszło z tego typu rozmyśleń.
- Wiesz jak to jest, jak u człowieka posucha totalna - wywróciła oczami. Scar pewnie nie wiedziała jak to jest, bo jednak z perspetywy młodszej siostry starsza Callaway zawsze miała ogromne powidzenie.
Harper spojrzała na siostrę podejrzliwie, kiedy ta tak nagle ucięła temat szklarni. Sama nie pomyślała o Coltonie, mimo że ten był przecież wprawioną złotą rączką i nawet naprawił jej już kiedyś szafki kuchenne.
- No to ja nie wiem, czy uda nam się zgrać grafikami w takim razie - odparła uśmiechając się słabo. Temat nieobecności Scar zbliżał się wielkimi krokami, więc Harps skrzyżowała ręce na wysokości klatki piersiowej, tak jakby chciała obronić się przed nadmiarem zachwytów ze strony siostry.
- Tak. Nie. Nie wiem - wypuściła głośno powietrze z ust. - Wiesz, ja naprawdę bardzo Ci kibicuję i chcę, żebyś była spełniona i szczęśliwa... Ale brakuje mi Ciebie tu, na miejscu - dodała, a na jej twarzy zagościł lekki smutek. - To głupie, dziecinne i egoistyczne, wiem, ale wolałabym mieć Cię na miejscu - dodała, przyglądając się awokado, tym razem już bez większego entuzjazmu. - Masz w ogóle tam czas na pisanie? - spytała, zerkając ponownie na Scarlet. Wyobrażała sobie, że praca przy wykopaliskach to ostry zapierdziel w terenie od rana do wieczora i po powrocie do kwatery człowiek ostatnie, na co ma ochotę, to wzięcie się za kolejną pracę.
scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Scarlet pewnie bardzo szybko próbowałaby jej wyperswadować, że przecież poza Lorne Bay istnieje multum możliwości i szans. Zwłaszcza przecież w branży, jaką parała się Harper. Akurat w zawodzie dziennikarza odnalazłaby się znacznie lepiej w jakimś większym mieście i pewnie łatwiej by miała z pracą. Nawet w takim Sydney. Nie zamierzała jej jednak namawiać, gdy nie widziała ku temu powodów. Gdyby Harper zagaiła podobny temat, to pewnie Scar by go kontynuowała, ale w obecnej sytuacji nie widziała żadnego powodu.
Wiem, jak to jest. Prawie jak zeszłoroczne zbiory. Jedne z najsłabszych w przeciągu minionej dekady. Czy tak się właśnie czuje człowiek jak ma posuchę? Jak klęska nieurodzaju? — żartowała sobie ironicznie Scarlet. — Dobra, ale bez żartów. To było jednak trochę straszne, pamiętasz? Gorzej niż w tym roku. Pola okryły się wysokim poziomem wody. Rolnictwo poniosło ogromne straty. Brak funduszy miejskich na cokolwiek, protesty pod ratuszem… Mam nadzieję, że w tym roku do tego nie dojdzie — oznajmiła Scarlet. To nie tak, że przecież zawsze miała powodzenie. Przecież po rozstaniu z Joelem naprawdę długo się z nikim nie spotykała i nawet nie miała ochoty na randki czy niezobowiązujący seks. A porównanie do ubiegłorocznej klęski urodzaju jakoś tak samo się jej nawinęło.
Okej… — mruknęła nieco podejrzliwie, unosząc jedną brew i spoglądając na siostrę. Nie sądziła, że tak szybko Harper zgasi jej chęci pomocy. — Och, Harps — westchnęła głośno Scarlet i objęła siostrę ramieniem, przytulając brodę do jej ramienia. — Siostra, zawsze możesz mi spamować wiadomościami i głosówkami i czym tylko chcesz — powiedziała z rozbawieniem. Wiedziała, że to nie to samo, ale mimo wszystko chciała jakoś rozładować ponury nastrój. I nagle nieco zastygła w ruchu. — Mam… O dziwo, ale naprawdę mam — przyznała Scar i uśmiechnęła się lekko. Można by powiedzieć, że jej wena twórcza nawet odżyła dzięki wyjazdom, więc wszystko zmierzało ku dobremu. Owszem, czasem Scarlet musiała wypić ekstra espresso, ale mimo to pisało jej się lepiej.
Harper Callaway
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
Chyba właśnie dlatego Harper nie chciała podejmować póki co tego tematu ze Scarlet - czuła, że siostra przedstawiłaby jej szereg argumentów "za", z którymi Harps nie mogłaby dyskutować. Zapobiegawczo wolała więc poczekać na lepszy moment - na taki, kiedy to sama będzie gotowa na ewentualne duże zmiany w swoim życiu. Póki co musiała jednak przygotować się do nich psychicznie.
Parsknęła śmiechem słysząc słowa Scarlet. - Tak, mniej więcej tak. I zero perspektywy na jakiś porządny opad... - westchnęła z niego rozmarzoną miną, po czym spoważniała i przytaknęła siostrze. - Tak, pamiętam. Najbardziej szkoda mi było taty, przecież uprawa winorośli to całe jego życie... A do tego ta nerwowa atmosfera, przez którą sama miałam ciągle doła - potwierdziła słowa Scar. Choć sama z rodzinnym biznesem nie miała za wiele wspólnego, to jednak widok ponurego papy Callaway działał na nią tak, jakby sama doświadczyła tego wszystkiego.
Bez wahania odwzajemniła mocnego przytulasa siostry. Trochę ją kosztowało to wyznanie - nie dlatego, że nie umiała rozmawiać o swoich uczuciach z rodziną, ale dlatego, że nie chciała wyjść przed Scarlet na malutką Harper, która nie przetworzyła sobie jeszcze w swojej dziecięcej główce, że każdy z rodzeństwa ma już swoje życie i wyfrunięcie z domu jest naturalną koleją rzeczy.
- Niby wiem... Ale no, ty masz tam na pewno dużo zajęć, jesteś zajęta od rana do nocy, nawiązujesz nowe znajomości, bo co ja ci będę jeszcze spamowała swoimi dramami - westchnęła, odrywając się na moment od siostry i posyłając jej słaby uśmiech. Uniosła z zainteresowaniem brew, kiedy Scar odpowiedziała na jej kolejne pytanie. - Czyli co, kryzys zażegnany? Czy jeszcze za wcześnie na takie tezy? - spytała. - No to Colton musi skakać z radości, że wena ci dopisuje - dodała przyglądając się Scar z zainteresowaniem.
scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Scarlet ciężko westchnęła. Rozumiała doskonale jak to jest być zależnym od pogody i nie móc zupełnie nic zrobić w obliczu klęski żywiołowej. Bezradność była irytująca. Tak samo irytująca była w sprawach niemocy zebrania się we własnym życiu, prawda? Poniekąd dlatego Scarlet musiała coś zrobić ze swoim życiem i przekierować ster na kierunek, który miał sprawić, że wreszcie poczuje się dobrze. Skinęła więc głową na słowa Harper i tylko czułym, siostrzanym gestem objęła ją na kilka sekund ramieniem. — To minie — powiedziała z przekonaniem i posłała jej uśmiech. Miała na myśli ową nerwową atmosferę i obecną sytuację pogodową, ale i doła siostry. Zaraz zresztą się przytulały, więc Scarlet tylko delikatnie poklepała Harper po głowie. Ona też za nią maksymalnie tęskniła i w głębi serca wiedziała, że wiadomości i głosówki to naprawdę niewiele naprzeciw ciągłego spotykania się na żywo i choćby samej świadomości tego, że w każdej chwili można rzucić wszystko, co się robi i po prostu podjechać do drzwi siostry. Ale nie miała na to żadnej innej rady na ten moment. I szczerze wierzyła w to, że to tylko kwestia przyzwyczajenia i nawyk, który w obliczu nowej sytuacji muszą zmienić i wypracować nowy.
No to odsłucham je i odczytam w wolnej chwili i zaleję cię spamem później. To się uda — oznajmiła z promiennym uśmiechem. Nadal pełna wiary, że przecież to zadziała. — Nie wiem czy zażegnany, ale na pewno jest lepiej. Trochę odżyłam i wydaje mi się, że głowa mi się odświeżyła — oznajmiła ostrożnie i tylko wzruszyła ramionami. Natomiast tematu Coltona nie chciała podejmować. Z różnych przyczyn, ale poniekąd dlatego, że podczas ich pożegnania, Scarlet odczuła jakby mu coś wyjątkowo ciążyło, a ona nie potrafiła tego rozgryźć. I nie był to temat, który chciałaby na ten moment poruszać z Harper, gdyż pewnie tylko niepotrzebnie rozgrzebałaby jakiś niewygodny wątek. — O, a zobaczmy tam. — Wskazała następny stragan, zręcznie ucinając temat, do którego już podczas tego spacerku po targu nie wróciły.
Harper Callaway

/zt x2 <3
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
024.
I'm so lonely, I get so scared
That the connections in between us will wear thin and start to tear
{outfit}

-Za tobą. - Wyszeptał jej do ucha stając bezpośrednio za nią. Uśmiechnął się widząc, że nieco się go przestraszyła. W sumie to był głupi. Nie powinien tak robić. Luna dosłownie miała za sobą atak, gdzie ktoś próbował ją zabić, a Joel postanowił zrobić coś tak obrzydliwego. Niby nie miał poczucia humoru, ale jednak je miał. Czasami jednak nie potrafił znaleźć jakiegoś złotego środka pomiędzy i wychodziło mu właśnie coś takiego.
Przeszedł dwa kroki i stanął sobie obok niej. Podniósł jakąś papaję i zaczął ją wąchać. -Dawno się nie widzieliśmy. - Skomentował nie spuszczając wzroku z owocu. Nie widzieli się dawno, bo owszem, jego szef postanowił dać Joelowi trochę lżejszych zleceń. Żeby mógł sobie nieco odpocząć po ciężkim urlopie, który nawet koło urlopu nie wstał. Poza tym jednak Joel zastanawiał się czy to naprawdę była prawda i czy to jedyny powód, dla którego dostawał wszystkie zlecenie tylko nie te związane z Luną. Rozumiał, że była strzelanina, że nieco się posypało, ale ostatecznie... ich ochrona zadziałała, tak? Luna nie została ranna. Wszyscy przeżyli. A przynajmniej ci, którzy byli chronieni i ci którzy chronili. Po drugiej stronie były straty w ludziach, ale tak naprawdę nikt się tym jakoś specjalnie nie przejął.
-Zmieniłem Kapitana. - Wyjaśnił. Ochroniarz, który do teraz zajmował się Luną miał taką ksywkę. Głównie dlatego, że był rudy i nieco kulał. Wyglądał jak jakiś Kapitan Morgan czy coś. No, ale nieważne. Joel postanowił to wyjaśnić, bo nie miał na sobie garnituru. Był ubrany po cywilnemu. Kapitan zresztą też był tak ubrany. Po ostatniej akcji z panną Dashwood postawili na nieco inne rozwiązanie. Wiedzieli, że przeciwnicy Dashwooda nie byli głupi i wiedzieli, że nie odpuściliby sobie ochrony Luny po takiej akcji. Postanowili jednak bardziej zlać się z otoczeniem. W garniturach rzucali się w oczy i łatwiej było ich wyeliminować. Teraz byli nieco bezpieczniejsi. No i Luna była też przez to bezpieczniejsza. A jednak ryzyko kolejnego ataku wzrastało w każdej chwili. Zakładali, że rzucą się do kolejnej akcji dosyć szybko. Nic jednak się nie działo. No i mogło być tak, że nieudany skok rzeczywiście ich zdemotywował i niczego nie będzie. Była jednak druga strona monety i na tej stronie było to, że szykują się po prostu do czegoś silniejszego. Tak samo myślał papa Dashwood, który w tajemnicy przed Luną spotykał się z firmą i próbował ogarnąć dla niej jakiś safe house. Joel o tym wiedział, ale nie mógł jej powiedzieć.
-Jak się czujesz? - Zapytał i wyjął z portfela pieniądze, żeby zapłacić za papaję, którą i tak już wymacał. Wręczył pieniądze sprzedawcy i przeniósł wzrok na Lunę. Zastanawiał się trochę czy była odpowiedzialna za to, że nie pracował przy niej przez ostatnie kilka dni. Może była zażenowana? Może przemyślała wszystko i okazało się, że cokolwiek się między nimi wydarzyło było okropne i nie powinno się wydarzyć? Może chrapał przez sen mimo, że myślał, że nie spał całą noc, a dla niej to było jedno, wielkie red flag i uznała, że koniec nawet z patrzeniem na jego twarz?
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
005.
Mine is the choice of Luthien
and as she has chosen, both the sweet and the bitter.
{outfit}
- Lubisz nektarynki? - Zapytała swojego ochroniarza jadąc z nim autem. - Wolisz brzoskwinie? - Kolejne pytanie, na które nie otrzymała odpowiedzi. - Wolisz jeść dzieci? - Zastanawiała się czy była jakaś zmowa milczenia wśród jej ochroniarzy, bo mało który się do niej ostatnio odzywał. Wkurwiało ją to. - Wiedziałam... nie będziemy przejeżdżać koło przedszkola... żeby Cię nie kusiło - gadała już bzdury, bo chciała u niego wymusić jakąkolwiek reakcje! Nic. Okej, byli w pracy, a to nie było Luna Dashwood best friends, co nie zmieniało faktu, że skoro już byli na siebie skazani to fajnie by było czasem sobie pogadać. Każdego dnia coraz bardziej tęskniła za Joelem. Nie tylko dlatego, że z nim mogła sobie porozmawiać, ale tak po prostu. Brakowało go. Nie wiedziała czemu tak nagle przestał mieć zmiany u niej. Oczywiście w swojej głowie miała same okropne scenariusze, a najgorszym z możliwych był ten, że sam poprosił o przeniesienie żeby się z nią nigdy więcej nie zobaczyć. Głupie, ale łamało jej to serce, chociaż zupełnie nie powinno.
Chodziła po targu bez większego planu. Chciała kupić dla siebie jakieś eco jedzenie, bo postanowiła, że będzie wspierać lokalnych przedsiębiorców jak tylko mogła, a wiedziała, że tu wszystko jest bardziej świeże i mniej przetworzone niż w dużych marketach. Gdyby teraz żyła w jakiejś wspaniałej bajce, to chodziłaby między straganami śpiewając piosenkę i rozmawiając ze zwierzakami, ale że niestety była to smutna rzeczywistość, to mogła sobie ją urozmaicić tylko nudząc jakieś melodie. Pewnie były to jakieś rapsy, które puszczała jej Gaia. Zatrzymała się przy straganie i wybierała jakieś owoce, gdy prawie dostała zawału. Obróciła się od razu z lekkim przerażeniem na twarzy, które jednak zniknęło, gdy zobaczyła, kto za nią stoi. - Grabisz sobie Dewitt - powiedziała po chwili mierząc w niego palcem, ale był to oczywisty żart. Natomiast całkowicie poważny był jej szeroki uśmiech, nad którym nie mogła zapanować. Cieszyła się, że go widzi i jakiś dziwny kamień spadł jej z serca. - Owszem - przytaknęła przyglądając mu się przez chwilę, a później odwróciła się, by dalej wybierać swoje owoce. - Unikałeś mnie? - Zapytała zerkając na niego z ukosa, gdy sięgnęła po limonkę, która była troszkę dalej i Dashwood musiała się nieco wychylić, by ją dorwać w swoje dłonie.
- I dobrze - wyprostowała się. - Czy on potrafi mówić? - Może Joel będzie w stanie wytłumaczyć jej to dziwne zachowanie rudego. - Jestem bardzo dobra w zagadywaniu niezręcznej ciszy, ale on zupełnie nie chciał ze mną współpracować. Pytam się go o coś, a on mnie ignoruje... coś z nim nie tak? Jest muzułmaninem i nie może rozmawiać z kobieta jak jest z nią sam na sam? - Nie wiedziała, czy jest taka zasada w islamie, ale tam byli pojebani ci ekstremiści więc całkiem możliwe. Chciałaby mu powiedzieć, że naprawdę bardzo się cieszy, że tu jest i to nie tylko dlatego, że będzie miała z kim pogadać, ale też dlatego, że się za nim stęskniła. Brakowało jej tego jego wszędobylskiego profesjonalizmu.
Przestała wybierać owoce tylko stanęła i przyglądała się mu, gdy płacił za tą papaje. Wyglądał lepiej niż ostatnio, może jednak praca dla kogoś innego bardziej mu służy. - Teraz już lepiej - była pewna, że spodziewał się odpowiedzi w stylu "w porządku", więc w sumie prawie ją dostał. - Zostaniesz już tutaj, czy znowu Cię zabiorą do jakiejś innej damy w opresji, którą będziesz musiał ochraniać? - Zapytała, bo chciałaby usłyszeć, żeby powiedział, że tak, że zostanie, ale ona też wiedziała czego może się spodziewać i obstawiała w najlepszym wypadku "nie wiem". Ona natomiast wiedziała, że wybrała już wszystko co chciała i wyciągała już portfel żeby zapłacić, ale wtedy właściciel straganu stwierdził, że panienka Dashwood nie musi płacić, że to na koszt firmy i, żeby pozdrowiła tatusia. Luna już mogła się domyślić, że pan od owoców nie jest święty. Kiwnęła wiec tylko głową i odeszła od stoiska, a Joel był zmuszony iść razem z nią, bo taką miał pracę. - W sumie to się idealnie składa, bo miałam dzisiaj ochotę zrobić większą kolację, a sama tego nie zjem - to, że zaczęła to planować właśnie w tej chwili, już nie było takie ważne. - Musimy tylko kupić jeszcze kilka rzeczy. Włóż tą papaje tu - powiedziała i otworzyła swoją materiałową torbę, w której miała już owoce. Widać, że Joel nie był przygotowany do zakupów na targu. - Możesz ponosić, dzięki. - Dodała podając mu torbę i posłała mu uśmiech. Naprawdę cieszyła sie, ze go widzi.
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Uśmiechnął się szeroko w reakcji na to jak ona zareagowała na jego podejście. Dopiero po chwili dotarło do niego jak nie na miejscu to było. Dziewczyna naprawdę mogła mieć traumę. Dopiero co ktoś próbował ją zamordować, a on sobie do niej podbił i stroił żarciki. Ale przynajmniej miał pewność, że jak najbardziej jest jej potrzebna ochrona skoro tak łatwo dała się podejść. A on nawet jak do niej podchodził to nie skradał się przy tym jakoś specjalnie. Zachowywał się dosyć normalnie. A wiadomo, że jak ktoś będzie chciał ją porwać, zaatakować albo zamordować to raczej nie będzie się przy tym skradał. Chociaż kto wie. Nie wiadomo czy naślą na nią kogoś ze skillem Inej czy raczej ze skillem Sameen. W dzisiejszych czasach wszystko było możliwe.
-Ja ciebie? – Zaśmiał się. –Dlaczego miałbym cię unikać? – Nie widział tutaj żadnej logiki. W sensie, żeby nie było, wiedział dlaczego mógłby jej unikać, ale jednocześnie Joel nie był też nastolatkiem, który nie wiedziałby co robić. –Zakładałem raczej, że to ty unikasz mnie. Do tego stopnia, że poprosiłaś, żebym z tobą nie pracował. – Nie widział powodu, żeby ją okłamywać, więc otwarcie przyznał się do tego, że ostatnio dostawał inne przydziały. Oczywiście miało to też związek z tym, że jego szef chciał mu dać nieco lżejsze zlecenia, ale nie miało to sensu jeśli patrzymy przez pryzmat tego, że pan Dashwood miał zaufanych ludzi pracujących przy jego sprawie. A ktoś jednak tego Joela musiał zastąpić, co nie?
-Po prostu wykonuje swoją pracę. – Wytłumaczył zachowanie swojego kolegi. On początkowo też przecież z Luną nie rozmawiał. Dopiero po jakimś czasie dał się złamać i wciągnąć w rozmowy. Chciałam napisać, że pewnie tutaj też na korzyść działała mniejsza różnica jeśli chodzi o wiek, ale to byłoby obrzydliwe kłamstwo.
-To dobrze. – Cieszył się, że u niej już lepiej i nawet nie przeszło mu przez myśl, że to „teraz” mogłoby oznaczać fakt, że po prostu on się pojawił i dlatego było lepiej. Założył, że po prostu czas zrobił swoje i Luna coraz lepiej czuła się po tamtej nocy. –Nie mam pojęcia. – Zaśmiał się, bo ostatnią rzeczą jaką robił było ratowanie dam z opresji. Postanowił jednak nie chwalić się tym, że głównie woził stare panie po okolicy, żeby mogły podziwiać widoki. Jednym z widoków był on sam. –Myślę, że zostanę skoro już tu jestem, ale nie chcę niczego obiecywać. – Może już uzgodnili z Dashwoodem, że sytuacja uspokoiła się na tyle, że kolejny atak jest coraz mniej prawdopodobny. Albo po prostu przełożony Joela uznał, że nie ma co go rozpieszczać i po prostu czas się wziąć do roboty.
-Nie będę mógł zjeść z tobą kolacji. – Powrót do profesjonalizmu i relacji, która nie powinna być zbyt zażyła. Chciał powiedzieć, że mógłby popatrzeć jak ona je, ale to byłoby za bardzo w stylu 50 Twarzy Greya, albo Zmierzchu. Nie wiem, którego, ale skoro pierwsze było inspirowane drugim to można uznać, że w stylu obu tych rzeczy. Schował swoją papaję do kieszeni, bo to była jego kolacja i nie chciał, żeby mu to zakosiła. Wziął od niej torbę, bo nie takie rzeczy nosił dla innych klientów. Papierowa torba była miłą odmianą.
-Planujesz jakieś wyjazdy niedługo? – Zapytał z dupy. Chciał się zorientować czy ona wie coś na temat tego, że jej tata planuje ją gdzieś wywieźć poza Lorne. A nie mógł tego zrobić wprost, bo wtedy naturalnie złamałby jakieś punkty kontraktu.
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
Luna po prostu się go tu nie spodziewała. Przez to, że tak dawno go nie było w jej otoczeniu, to pomyślała, że sam zrezygnował z takiej niesfornej klientki jaką zdecydowanie była. Czuła, że trochę przekroczyła granicę chowając się w jego mieszkaniu i chociaż bardzo chciałaby żeby obudziło się w niej jakieś poczucie winy, to absolutnie nie miała czegoś takiego. Nie żałowała, że tam poszła, tak samo jak tego w jaki sposób potoczyły się sprawy.
- Hmm to ciekawe - mruknęła zaciskając nieco usta w wąską linię - ja założyłam, że Ty postanowiłeś zmienić klientkę po tym jak bezpardonowo wtargnęłam do Twojego mieszkania - celowo pominęła całą resztę. Nie chciała o tym rozmawiać, a już na bank nie po środku targu. Nigdy nie wiadomo kto słuchał. Nauczyła się dyskrecji będąc w takiej, a nie innej rodzinie. - Powinieneś już wiedzieć, że nie poprosiłabym o cos tak durnego - wywróciła oczami, bo gdyby miała cały czas być ochraniania przez takich gburów, jak ten, z którym była tu do tej pory to, by sie chyba zaczęła ciąć z rozpaczy.
Spojrzała na niego z lekko uniesioną brwią. - A rozmowa ze mną, by mu w wykonywaniu swojej pracy jakoś bardzo mocno przeszkadzała? - Zapytała, chociaż nie oczekiwała od niego odpowiedzi. Wiedziała, że pewnie zacznie gadać cos o profesjonalizmie i jakiś innych bzdurach. Luna uważała, że powinna sie chociaż trochę lepiej poznać z osobami, z którymi spędzała aż tyle czasu. Ze swoją ochroną widywała się częściej niż z bratem czy ojcem, nie mówiąc już o przyjaciołach. Miała nadzieję, że już rzeczywiście nie będzie miała wśród swoich ochroniarzy zbyt wielu zmian. Jeżeli miała się czuć komfortowo w towarzystwie ochrony, to zdecydowanie potrzebowała, by były to osoby, które znała.
- Dlaczego nie? - Zapytała zatrzymując się. - Nie otruje Cię, nie musisz sie aż tak martwić - chociaż podejrzewała, że nie koniecznie mu może o to chodzić. - To w ramach podziękowania za to, że mi pomogłeś. Chociaż nie musiałeś. Nie byłeś wtedy w pracy. - Nie wiedziała czy dostał za to jakieś extra wynagrodzenie czy cokolwiek, oprócz najwyraźniej tego, że go rzucili do pracy z mniej ekstremalnych warunkach.
- Nie, nie planuje niczego. Mam sporo pracy. - Machnęła ręką i znów zaczęła spokojnie iść przed siebie. - A co potrzebujesz jakiegoś wyjazdu w egzotyczne rejony? - Zapytała unosząc brew z lekkim rozbawieniem wymalowanym na twarzy. Jakby gdzieś wyjechała to ktoś musiałby jechać z nią. Może byłby to on? - Myślę, że na razie będę siedzieć w Lorne. Mam pomysł, żeby wprowadzić się do Gai, ale przed tym czeka mnie poważna rozmowa z ojcem. - Wyjawiła i po chwili spojrzała na niego. - Myślisz, że jest to do zrobienia? - On wiedział coś na temat zabezpieczeń i takiej strony technicznej tego wszystkiego. Ona musiała tylko dostać zielone światło od starego, co łatwe nie będzie.

joel dewitt
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
ODPOWIEDZ