lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
WYLOSOWANO KARTĘ ZADANIA
walka Niech każde z was napisze posta, w którym wasze postacie w dowolny sposób ochraniają żółwia lub żółwie jaja.

Ilość wylosowanych kart: 3
Zebrane żółwie: 2
Karta ochrony: brak
Łączny licznik postów: 3
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
lorne bay — lorne bay
17 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
loading...
Łatwo się domyślić, że Happy raczej niewiele czasu spędził w swoim życiu na świeżym powietrzu wśród dzikiej przyrody… Pomijając ostatnie bliższe spotkanie z fauną czy florą, które miał podczas incydentu z kaczkami, gdy Sad próbowała wyleczyć go z jednej z jego traum; dziką naturę miał okazję eksplorować we wczesnym dzieciństwie, jednak te doświadczenia były tylko krótkimi epizodami w morzu technologicznej rewolucji, która zdominowała jego życie. W szkole przedmioty przyrodnicze nigdy nie była dla niego priorytetem. Lekcje o roślinach, zwierzętach i ekosystemach były dla niego nudne, nieciekawe i przeważnie na nie nie chodził.
Wielkie, pulsujące miasto, gdzie tłumy anonimowych ludzi sunący ulicami niczym strumienie, a neonowe światła oświetlały chodniki do późnych godzin nocnych - to właśnie tam, w otoczeniu betonowych dżungli i wieżowców, Happy spędzał większość swojego życia, nie licząc wszystkich tych zamkniętych pokoi, często bez klamek.
Dla niego życie toczyło się w cyfrowym labiryncie, gdzie świat rzeczywistości wirtualnej był bardziej atrakcyjny i ekscytujący niż rzeczywistość ulic. Od najmłodszych lat Happy był zafascynowany technologią. Komputery, konsole do gier, nowoczesne gadżety - to były rzeczy, które go pociągały. Spędzał godziny przed ekranem, eksplorując wirtualne światy, rozwiązując zagadki i walcząc z przeciwnikami. Tam, w wirtualnej rzeczywistości, czuł się silny i pewny siebie. Tam mógł być kimkolwiek chciał, bez ograniczeń rzeczywistości.
Nie można było więc oczekiwać od niego znajomości rzeczywistych gatunków roślin i zwierząt, skoro nigdy w realu nie widział ani żółwia, ani chrabąszcza. Dla niego chrabąszcz w grze mógł wyglądać tak samo jak rzeczywisty żółw - różnica między nimi była dla niego jakby nieistotna, choć gdyby Viper dowiedziała się o tym wcześniej, raczej nie zawracałaby sobie głowy by się z nim widywać.
Znał jej pociąg do insektów, do wypychania zwierzątek i innych tego typu dziwnych rzeczy. Szczerze mówiąc, nawet mu to imponowało i czasem słuchał tych wszystkich opowieści o aparatach gębowych szerszeni czy tam innych karaluchów. To, że ostatnimi czasy nie potrafił się skupić na jej potoku słów, to zupełnie inna sprawa.
- To jest żółw. – powtórzył, przyglądając się zwierzęciu w swojej ręce – Mogę go zatrzymać? – położył gada na swojej dłoni, był taki… obślizgły… co trochę go wzdrygało, ale powstrzymał się od tego by wytrzeć skórę o materiał spodni, chociaż bardzo chciał.
Nazwiemy go Michelangelo. – powiedział równocześnie z Monroe. Po czym zmierzył ją spojrzeniem, gdy wybrała dla zwierzaka imię kolejnego demona.
- Dobra, niech będzie Baltazar, ale kolejny ma być żółwiem ninja. – zażądał, głaskając palcem po skorupie i jakby na jego słowa, zaraz w polu ich widzenia znalazła się kolejna zielonoskóra istotka. Odłożył więc Baltazara obok, aby nie czuły się samotne czy coś.
- Ten wygląda jak Donatello! – tym razem nie zamierzał ustąpić w kwestii imienia – Może jest tu ich więcej… – kucnął i rękoma zaczął przeczesywać zarośla, w których znaleźli świeżo wyklute żółwiki i wrzasnął nagle, czując ukłucie, co wytrąciło jego ciało z równowagi i wylądował tyłkiem na ziemi.
-Kurwa. – syknął, przyciskając kciuk do bolącego miejsca i aż rozszerzyły mu się źrenice z wrażenia.
- Ej Viper… To chyba twój krewny… – wskazał drżącym palcem przed siebie, wprost na kolejnego zwierzaczka, którego dane im było spotkać w tym jakże cudownym świecie australijskiej fauny i flory. Jego ciało było smukłe i giętkie, jak wstążka wywijająca się między gałązkami. Skóra, pokryta łuskami o delikatnej fakturze, lśniła w promieniach słońca, odbijając tęczowe barwy, które zdawały się tańczyć na powierzchni jego ciała. Każda łuska miała inny odcień zielonego, brązu lub żółci, tworząc misterny wzór, który rozbrzmiewał z niemal magiczną harmonią. Głowa węża tęczowego, smukła i proporcjonalna, była ozdobiona niezwykłymi szczegółami. Oczy, otoczone czarnymi pierścieniami, świeciły się jak dwie brylantowe perły, emanujące ciekawością i pewnością siebie. Czerwone i złote plamy podkreślały charakterystyczny kształt głowy, której kontury wydawały się stworzone do wyrażania tajemniczej inteligencji.
- Baltazar! Donatello! – wrzasnął, choć zdecydowanie nie powinien był tego robić i złapał jednego z gadów, by zaraz schować go w dłoniach.
Nie dziś niebezpieczny wężu rzeczny!

viper monroe
we'll play love games
hepi
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
WYLOSOWANO KARTĘ ZADANIA
żywioły Niech jedno z was uda się do tematu "rzut kością" i wykona losowanie 1d40. W zależności od wyniku:
1-10 = woda
11 - 20 = ogień
21 - 30 = powietrze
31 - 40 = ziemia
napiszcie (oboje) w jednym poście w dowolny sposób o wylosowanym żywiole - możecie wspomnieć o nim dosłownie, metaforycznie, poetycko, żartobliwie - jak tylko chcecie! Słowo/odniesienie należy podkreślić.

Ilość wylosowanych kart: 4
Zebrane żółwie: 2
Karta ochrony: brak
Łączny licznik postów: 4
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
uczennica / taksydermistka — liceum / szopa za domem
17 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
undeniably frightening and undeniably cool
Jasne, Viper doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Happy żył głównie w świecie wirtualnym - bo byłaby idiotką, gdyby nie doszła do tego wniosku po koczowaniu u niego w domu w wymiarze czasu: znacznym, kiedy każde z nich zajęte było głównie swoimi pierdołami, a te Brighta zawsze koncentrowały się wokół komputera - ale chyba nie miała śmiałości przypuszczać, że z tym typem było aż tak źle. Gdyby pomylił chrabąszcza z żukiem, to jeszcze byłaby w stanie mu to wybaczyć, ale... z żółwiem? Normalnie musiała przyjrzeć mu się uważnie, żeby sprawdzić czy przypadkiem się nie zgrywał, bo to zupełnie nie mieściło jej się w głowie. Z drugiej strony, po tylu latach wychowywania się w jednym domu z Isaakiem być może nie powinna być taka zdziwiona? Jeśli czegoś nauczyło ją posiadanie takich pokaźnych sum rodzeństwa, to tego, że głupota ludzka nie znała granic. Najwidoczniej potrafiła też pomylić chrabąszcza z żółwiem, bo przecież czemu nie.
Obcowanie z Isaakiem najwyraźniej porządnie ją zahartowało, skoro nie wydała w tej jednej sekundzie na Brighta wyroku egzekucji. I może swoją rolę odgrywała też w tym ta nieśmiała sympatia, która była ostatnią rzeczą potrzebną jej do życia, a mimo to Monroe nie potrafiła się jej pozbyć, a wręcz przeciwnie - stopniowo chyba się z nią oswajała, a wręcz pozwalała jej na wywoływanie gdzieś pomiędzy żołądkiem a przełykiem tego dziwnego uczucia delikatnego drżenia za każdym razem, kiedy Happy pojawiał się w pobliżu. Co za skończony idiotyzm! Nigdy w życiu nie miała zamiaru się przyznać, że Bright sprawiał, że czuła się właśnie w taki sposób - zwłaszcza, że zaproponował przechrzczenie Baltazara na Michała Anioła i jeszcze śmiał stawiać jej jakieś warunki.
- Żółwie Ninja? Co ty masz dziesięć... - lat, chciała dokończyć, ale w tym momencie jej spojrzenie odbiło się od twarzy Happy’ego i poczuła jak jej skorupa mięknie i kruszy się jak ta żółwia po wrzuceniu do piecyka w piwnicy. - Dobra, niech będzie - zgodziła się więc, poprzedzając ten akt łaski głośnym westchnieniem, połączonym z przewróceniem oczami. Już wtedy dostrzegła drugiego żółwia i chyba odezwał się w niej jakiś pierwiastek dobroci, skoro zdecydowała się pozwolić Brigthowi go nazwać. Już miała zabłysnąć jakąś ciekawostką o oryginalnym Donatello (nie żółwiu), ale w tym momencie Happy zaklął ostro, a ona dopiero po chwili zorientowała się, co się stało.
To było całkiem proste do przewidzenia, że jezioro rzeczne było niebezpieczne, a czuwający w nim wąż rzeczny również był niebezpieczny.
Kiedy tylko zorientowała się, że jej chłopak (?!?!?!) został ukąszony, natychmiast złapała go za poturbowaną rękę, chcąc przyjrzeć się z bliska temu dziabnięciu. To był tak naprawdę zupełnie zbędny w tej całej akcji ratunkowej odruch, bo zaraz przeniosła spojrzenie na winowajcę takiego obrotu spraw i krótki skurcz adrenaliny, który przed momentem przeskoczył przez jej ciało, ustąpił miejsca uldze.
- Nie jest jadowity, spokojnie - powiedziała szybko , choć tak naprawdę nie była pewna czy uspokajała właśnie jego czy siebie. Zaraz do jej uszu dotarł ten komplement (bo jak inaczej odebrać porównanie węża do jakiegoś jej krewnego?) i musiała powstrzymać cisnący się na usta uśmiech, bo trzeba było przyznać, że Happy czasem naprawdę potrafił być u r o c z y . Nie miała jednak zbyt dużo czasu na to rozpływanie się nad porównaniem do gada przebrzydłego, obślizgłego, przerażającego, okropnego, paskudnego, bo Bright zaraz pochwycił w dłonie jednego z żółwi. To jednak nie odwróciło uwagi węża od drugiego z ich podopiecznych, więc Viper - oddając kontrolę impulsowi - zrobiła natychmiast to, co podpowiedział jej instynkt przetrwania. Albo właśnie ten inny instynkt, zupełnie jemu przeciwny...?
Tak czy inaczej, po prostu złapała gada (tego długiego, nie żółwia) za mordę, zatrzaskując mu tę rozdziawioną paszczę w uścisku swojej dłoni i podniosła go do góry, szamoczącego się w popłochu, i wyginającego jak woda tańcząca w strumieniu rzeki.
- Na tym bagnie jest miejsce tylko dla jednej żmii - zapowiedziała, a w następnej chwili zamachnęła się i posłała wężowego gościa daleko w odległe krzaki.

Happy Bright
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
WYLOSOWANO KARTĘ akcji
ochrona Ta karta jednorazowo uchroni wasze żółwie przed możliwą stratą lub kradzieżą.

Ilość wylosowanych kart: 5
Zebrane żółwie: 2
Karta ochrony: aktywna
Łączny licznik postów: 5
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
OTRZYMANO KARTĘ REAKCJI
wymianaPosiadany przez was licznik żółwi zostaje wymieniony z licznikiem pary z pola przed wami.

Zastosowano kartę ochrony.

Karta ochrony: aktywowano = brak
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
OTRZYMANO KARTĘ REAKCJI
wymianaPosiadany przez was licznik żółwi zostaje wymieniony z licznikiem pary z pola przed wami.

Para posiada kartę "ochrona", licznik żółwi pozostaje bez zmian
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
lorne bay — lorne bay
17 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
loading...
Happy siedział tam nieruchomo, z oczami utkwionymi w wężu, który pojawił się niespodziewanie przed nimi. Jego ciało było wyczuwalnie napięte, ale to, co dominowało w jego wnętrzu, to nie było przerażenie - jak można by przypuszczać - ale głęboka fascynacja. Jego umysł był w całkowitym zachwycie. Patrzył na węża niczym na arcydzieło natury, które ożyło przed jego oczami. Każdy jego ruch, każde skręcenie, każdy powolny wygięty ruch ciała sprawiał, że Happy czuł się jak uwięziony w wodnym tańcu natury. Było to niczym patrzenie na dzieło sztuki, które przyciągało jego uwagę w niezwykły sposób.
Co było jeszcze bardziej zaskakujące, Happy nie czuł strachu. Nie czuł tego instynktownego impulsu ucieczki, który normalnie towarzyszyłby spotkaniu z takim niebezpiecznym zwierzęciem. To było zupełnie nowe uczucie, jakby jego umysł wyłączył reakcję strachu. Być może to była kolejna manifestacja jego schorzeń psychicznych, co sprawiało, że reagował na rzeczywistość w zupełnie odmienny sposób.
Miejsce ukąszenia nie bolało tak mocno, dla masochistycznego Happego, tak w skali od skaleczenia papierem po rozcięte żyły, można było to przypasować gdzieś na granicy wbicia szkła w stopę. W dodatku, skoro Viper uznała, że nie jest to jadowity okaz, to po tych wszystkich rysunkach, ciekawostkach, które często udawał, że nie słucha i pasji z jaką mówiła; mógł mieć jakieś dziewięćdziesiąt procent pewności. A jeśli nie, to był to niezgorszy sposób na śmierć. Gdyby mógł, zmieniłby co prawda parę szczegółów tego kultowego wydarzenia, ale cóż… jak się nie ma co się lubi to coś tam.
Happy zaśmiał się głośno, wybuchając radością w momencie, gdy Viper pokazała się z takim bohaterstwem. Jego śmiech był pełen entuzjazmu i ekscytacji, dźwięk, który dotąd nie dość, że nie był znany dla Viper, to jeszcze wydawał się nierealny.
- ZWYCIĘŻA VIPER MONROE! Proszę Państwa, co za emocje! – śmiał się co raz bardziej, aż w kącikach oczu pojawiły się niekontrolowane łzy. Nie pamiętał, kiedy cokolwiek wywołało w nim tak pozytywne emocje.
Przetarł twarz, podniósł się z ziemi i otrzepał cztery litery, które się trochę zakurzyły od tego całego przebywania na łonie natury. Zaimponowała mu, co w zasadzie było całkiem sporym osiągnięciem, bo co jak co, to nie spodziewał się walki żmij.
- Moja bohaterka! – rzucił w stronę Viper, starając się zachować powagę, ale nie mogąc powstrzymać szczerze zaskoczonego uśmiechu na twarzy. To, co właśnie się wydarzyło, było tak absurdalne, że Happy nie mógł przestać się śmiać z samego siebie i całej sytuacji. Podszedł bliżej zwyciężczyni dzisiejszej walki, nie mogąc oderwać wzroku od niej, stojącej tam z dumą i pewnością siebie. To sprawiało, że Happy czuł dziwną mieszankę podziwu, zachwytu i... coś więcej. Coś, co nieuchronnie wpędziło go w wir emocji, o których nie mógłby nawet pomyśleć, gdyby nie ta nagła sytuacja z wężem.
- To jest ten moment, w którym się całujemy? – wyrzucił z siebie, bez żadnego zastanowienia, żadna czerwona lampka nie zatrzymała go przed wypowiedzeniem całkowicie nieprzemyślanych słów. Stali na wyciągnięcie dłoni od siebie i zdecydowanie była to jedna z tych chwil, kiedy impulsywność wzięła górę nad rozsądkiem, a zdolność do przewidywania konsekwencji została na chwilę odłożona na bok.

viper monroe
we'll play love games
hepi
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
WYLOSOWANO KARTĘ zadania
żywioły Niech jedno z was uda się do tematu "rzut kością" i wykona losowanie 1d40. W zależności od wyniku:
1-10 = woda
11 - 20 = ogień
21 - 30 = powietrze
31 - 40 = ziemia
napiszcie (oboje) w jednym poście w dowolny sposób o wylosowanym żywiole - możecie wspomnieć o nim dosłownie, metaforycznie, poetycko, żartobliwie - jak tylko chcecie! Słowo/odniesienie należy podkreślić.

Ilość wylosowanych kart: 6
Zebrane żółwie: 2
Karta ochrony: brak
Łączny licznik postów: 6
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
uczennica / taksydermistka — liceum / szopa za domem
17 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
undeniably frightening and undeniably cool
Z Happym działo się coś niezwykle podejrzanego i nie chodziło wcale o to, że zamykał się w domu, siedział na komputerze całymi godzinami czy pokazywał jej gore filmiki z darkwebu. Właściwie to... było wręcz przeciwnie, zupełnie jakby ktoś wstrzyknął mu w tyłek adderall albo jakiś inny stymulant i ten teraz utrzymywał się w jego organizmie przez długie godziny. A może tu nie chodziło o żadne wstrzykiwanie - może Bright po prostu latał przy niej, w tym momencie, totalnie nafurany? To wszystko, o co potrafiła go podejrzewać, kiedy stał tak przy niej - znieruchomiałej wciąż w pozie jak po oddaniu strzału z procy, choć w istocie strzelała tylko wężem - i zanosił się ś m i e c h e m.
Prawdę mówiąc, Viper nie sądziła wcześniej, że Happy w ogóle był zdolny do czegoś takiego. Nic dziwnego, że teraz wpatrywała się w niego jak w skończonego idiotę, kiedy ten uznał, że wydrze się na całe gardło z jej personaliami. Coś było nie tak, a ona nie rozumiała zupełnie co - i to był gwóźdź do trumny, bo przecież kto jak kto, ale ona akurat wprost nienawidziła, kiedy działo się coś, o czym nie miała pojęcia. Dlatego też, zamiast jakkolwiek zaaprobować albo zbesztać jego zachowanie, zmarszczyła tylko brwi, posyłając mu spojrzenie z gatunku tych, którymi obdarowywała zwykle Adama albo Samuela, kiedy któryś z nich powiedział coś takiego, że poziom cringe’u wybijał u niej ponad normę.
Bohaterka? Czy on właśnie się z niej nabijał? Wpatrywała się w niego z rozchylonymi ustami i dość oczywistym zaskoczeniem wymalowanym na twarzy, bo takiego popisu anty-happiowatości absolutnie się tego dnia nie spodziewała. Gdzie się podział Edward Cullen? Mogłaby poprzysiąc, że gdyby teraz wyciągnęła Brighta na słońce, to zupełnie by się nie błyszczał. Wampirsona (skoro istniały fursony, to wampirsony pewnie też?) Happy’ego zdawała się ulotnić gdzieś, może na jakieś wczasy w miejsce zacienione i spokojne i teraz miała przed sobą jakiegoś niedopieszczonego golden retrievera, także zupełnie nie miała pojęcia, jak w ogóle się względem niego zachowywać. Nie wzięła żadnych kocich smaczków ze sobą, a szkoda - może by podziałały? Brakowało tylko, żeby zaczął jej tu jeszcze machać ogonkiem.
- Ty się na pewno dobrze czujesz? Nie masz udaru? - wtrąciła z powątpiewaniem, zbliżając się do niego na tyle, żeby móc przytknąć wierzch dłoni do jego czoła, ale nie zaobserwowała niczego podejrzanego, więc tylko się skrzywiła. Zdążyła wycofać się ledwie na pół kroku, kiedy Happy wypalił z tekstem o całowaniu, a ona gdyby tylko miała ze sobą jakieś picie, z pewnością wciągnęłaby teraz łyk tylko po to, żeby wypluć je na ziemię. Albo na niego - nie miała czasu, żeby dokładnie się nad tym zastanowić.
To przez to, że posłała tamtego węża w powietrze? W Happym się przebudziły jakieś dziwne, nastoletnie fantazje czy co? Do tej pory, jak chciała go pocałować, to za każdym razem miała wrażenie, że zaraz się na nią zerzyga - zresztą, nie do końca ufała mu, że myje zęby odpowiednio często po tych wszystkich wyżerających szkliwo energetykach, więc jakoś specjalnie jej ten brak czułości nie przeszkadzał. Zawsze więc wycofywała się w ostatniej chwili i wracała do wpatrywania w ekran (bo przecież zawsze mieli jakiś ekran odpalony), próbując skupić się ponownie na krwi i flakach i przestać myśleć o jakichś rzeczach zbereźnych. Ostatnio Bright pokazał jej anime, w którym wyrzynało się tytanów i chociaż na co dzień nabijała się z niego za oglądanie chińskich bajek, to to jej się nawet spodobało i ostatnio na Aliexpress zamówiła sobie nawet plakat z Mikasą, która ciągle ratowała wszystkim dupy (dokładnie jak ona).
A Happy zachowywał się jak Eren z delulu, o czym powiedziałaby mu wprost, ale nie chciała wyjść na mangozjeba.
- C a ł u j e m y ? - powtórzyła więc za nim, chyba tylko po to, żeby odwlec decyzję o tym, co teraz zrobić, w czasie. W końcu pokręciła głową, prychając cicho. - Nakręcasz się, jak posyłam gady do innej galaktyki? To może jak następnego puszczę w krzaki Donatello, to włożysz mi rękę pod koszulkę? - zabrzmiało to nieco bardziej ofensywnie niż zamierzała, ale miała zamiar udawać, że dokładnie taki był plan, więc skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej i spojrzała na niego twardo z góry (z dołu). - Nie wiem, co się z tobą odpierdala, kiedyś byłeś bardziej... romantyczny.
Całkiem możliwe, że akurat tego słowa w stosunku do Happy’ego użyłaby tylko i wyłącznie Viper Monroe.

Happy Bright
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
WYLOSOWANO KARTĘ akcji
ochrona Ta karta jednorazowo uchroni wasze żółwie przed możliwą stratą lub kradzieżą.

Ilość wylosowanych kart: 7
Zebrane żółwie: 2
Karta ochrony: aktywna
Łączny licznik postów: 7
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
lorne bay — lorne bay
17 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
loading...
Happy odczuwał niewyobrażalną euforię, która przepływała przez jego ciało jak błyskawica. Jego serce biło tak mocno, że mógł je usłyszeć w swoich uszach, a energia pulsowała przez jego żyły, sprawiając, że czuł się jakby mógł przejść przez ścianę. Był jak wulkan gotujący się pod powierzchnią, gotowy by wybuchnąć energią i entuzjazmem.
- Wręcz wspaniale! – wykrzyczał, robiąc obrót niczym pijana prima balerina, tracąc równowagę wykańczając nieporadny piruet. Odczucie nieopisanej euforii było jak oddech świeżego powietrza po długim okresie ciemności. Happy czuł, jakby był wreszcie na właściwym miejscu, jakby wszystkie jego dotychczasowe kłopoty były tylko mglistym wspomnieniem. Wszystkie obawy, które wcześniej go gnębiły, wydawały się teraz tak nieważne, tak małe wobec tego niewyobrażalnego uczucia spełnienia.
Wspomnienie rozharatanych żył i tego nieodpartego braku sensu istnienia, wydawało się być rozmyte i chociaż było to zaledwie kilka tygodni temu, wydawało się być przeszłością. Był teraz wolny od tych ciężarów, które wcześniej go dręczyły. Nawet jeśli nie był świadomy całej tej zmiany w swoim zachowaniu, to wiedział, że teraz jest wreszcie szczęśliwy, że jest na szczycie świata, gotowy na podbicie każdego kolejnego.
- Sprawdźmy tę teorię… – zaproponował. Bez zastanowienia, ale z nieco drwiącym uśmiechem, unosząc dłoń. Trzymał ją teraz na wysokości klatki piersiowej Viper, a drugą, w której dalej spoczywało przerażone żółwiątko wysunął w jej kierunku, nie odrywając od niej spojrzenia. Był gotowy na każdy możliwy scenariusz, ale w tym momencie najbardziej interesowała go reakcja Viper. Czuł, jak adrenalina rozpala jego zmysły, czyniąc go bardziej skoncentrowanym na tym, co się wydarzy. Jego oczy błyszczały niepohamowanym zainteresowaniem, czekając na to, co dziewczyna zrobi lub powie.
Po kilku milisekundach, nim Viper zdążyła faktycznie zareagować, Happy ponownie zaśmiał się, odsuwając się o krok od dziewczyny. Z lekkim uśmiechem odłożył żółwiątko na ziemię, jednocześnie podnosząc się do pionu. Jego ruch był jednak zbyt gwałtowny, zbyt niespodziewany nawet dla jego własnego ciała. Gdy wstał, zrobił to zdecydowanie za szybko, co sprawiło, że świat zawirował mu przed oczami.
- Mogę cię zmacać jak wrócimy do mnie i będziemy oglądać anime. - cóż za wrodzony romantyzmAlbo poszukajmy więcej żółwi czy tam chrząszczy… – spękał nagle, gdy jakiś nagły wewnętrzny szept napalonego nastolatka, o którym istnieniu nie miał pojęcia, doszedł do głosu przed rozsądkiem, rozumem czy co tam miał Happy – pewnie żadnym z wymienionych.
- Chyba mam uczulenie na świeże powietrze… – tłumaczył się dalej, dociskając dłoń do wcześniejszego ukąszenia, czując jak zaczyna puchnąć – Wracajmy już…
we'll play love games
hepi
ODPOWIEDZ