Na jej twarzy trudno było dostrzec uśmiech, ale to raczej nie powinno budzić żadnych podejrzeń, bo Lisbeth zwyczajnie była takim mrukiem, co to źle się czuje z jakąkolwiek pozytywną mimiką. Jedynie skinęła lekko głową, gdy wręczył jej miętówkę i po chwili wahania odpakowała ją z papierka, by włożyć do ust cukierek, chociaż skłamałaby mówiąc, że przyszło jej to z łatwością. Starała się unikać cukru... w zasadzie całe jej życie to były głównie uniki, bo podejrzanych rozmów w środku nocy, gdzieś za miastem też wolałaby unikać jakby ktoś miał jej zapytać. Oczywiście przez jej myśl przeszło, że Austin już wie, o Remigiusem. Głównie dlatego, że miała coś w sobie z paranoika i generalnie za każdym razem, gdy go widziała, była pewna, że
już wie. Kiedy zaś zaczął coś mówić o jakiejś górce, która była w rozmiarze faceta akurat w
średnim wieku, jej paranoja wzięła nad nią górę, a zimny dreszcze przeszedł jej po plecach.
- Daj spokój, nic tam nie ma - mruknęła, ale czy miała pewność? W ogóle nie miała. Czuła się jak dzieciak uwalony czekoladą, ale twardo udający, że jej wcale nie zjadł. To była kwestia czasu. Co ona miała w głowie? Nie powinna z nim była w ogóle wsiadać na ten jego cały motor. Mogła powiedzieć, że źle się czuje, przecież wymówki to był jej chleb powszedni.
- Hoho, dowcipniś ci się uruchamia - niby rzuciła to sceptycznie, ale ulżyło jej, gdy Austin sam przyznał, że to tylko takie żarty. Z resztą... może to wszystko to tylko zbieg okoliczności, nic więcej. Takie przypadki zdarzały się cały czas, prawda?
- W życiu - odpowiedziała, rozglądając się dookoła, jakby chciała się upewnić, ale nic jej to miejsce nie mówiło. W dodatku znów poczuła, że musi trzymać się na baczności. Czy cały wszechświat był po prostu przeciwko niej? Padało tu tak wiele aluzji, że była naprawdę bliska wykrzyczenia całej prawdy, bądź puszczenia się biegiem przed siebie... raczej to drugie, bo jednak była tchórzem.
- Zawsze chodzę do łóżka o dwudziestej drugiej, nic się w tym nie zmieniło - burknęła, chowając dłonie w kieszeniach bluzy, bo musiała je sobie zacisnąć. Oczywiście Remy był u niej poprzedniej nocy, ale przecież nie mogła powiedzieć o tym bratu. Już czuła, że robi jej się gorąco, a przy tym nieco niezręcznie. Miała dwadzieścia jeden lat, w życiu nie miała chłopaka i nie była nawet na prawdziwej randce, więc teraz... jak miałaby powiedzieć bratu prawdę? Mogła wyobrazić sobie tylko, jak zostałoby to odebrane... po śmierci Margot załamana wyniosła się od rodziców, odmawiając pomocy, a potem... potem związała się ze starszym bratem zmarłej przyjaciółki. No nie brzmiało to najlepiej, a już wystarczyło jej, że ojciec był niezadowolony z tego względu.
- Austin, coś się stało? Dziwnie się zachowujesz - postanowiła sama wyjść z pytaniem, marszcząc nieco czoło.
- Bo czuję się tak, jakbyś chciał mnie o coś zapytać - o coś, na co Lisa wcale nie chciała odpowiadać, więc trochę liczyła, że zaprzeczy i cóż, pogadają o jakiś głupotach. Może o widokach, albo jego pracy, czy tam jej treningach. Cokolwiek, byleby nie temat jej życia uczuciowego, które jeszcze nie tak dawno po prostu nie istniało.
austin hayworth