: 07 wrz 2021, 18:49
Tak właśnie widziała go Emily: jako chłopaka, którego nie można usidlić, bo ten woli skakać z kwiatka na kwiatek. Oczywiście w ich wieku niechęć do ustatkowania się nie była jakaś przesadnie szokująca, raczej normalna. Ona również nie miała potrzeby przeżywania wielkiej, nastoletniej miłości, ale z drugiej strony, nie była również entuzjastką przygód. To, co wydarzyło się między nią a Damienem, było jedynie wyjątkiem potwierdzającym regułę. Nawet, jeśli przeszło jej parę razy przez myśl, że mogłaby to powtórzyć, to zdecydowanie nie zgodziłaby się na podobne ekscesy z kimś innym.
Czy im się to podobało, czy nie, zdecydowanie coś ich połączyło. Nie mogli temu zaprzeczyć i musieli z tym żyć, ale obrali wygodną drogę i zgrabnie omijali ten temat. Nie wracali do swojej chwili słabości i niespecjalnie rozmawiali o przyczynach poprawy ich relacji, po prostu starali się dostosować do nowej rzeczywistości. Szło im to różnie — dzisiaj na przykład całkiem nieźle. Gdyby nadal kłócili się przy każdej okazji, dzisiejsza współpraca nie byłaby taka owocna.
No niezupełnie umiała nie przejmować się kolegą. Nadal nie wiedziała, co mu się stało i czy był bezpieczny. Jedno było pewne: zapamięta tę noc na długo i chyba niechętnie wybierze się na kolejną imprezę. W każdym razie, wcale nie czuła się ważniejsza od sprawcy zamieszania, nawet ze swoją niezidentyfikowaną kontuzją barku. Nie zamierzała jednak protestować, bo Damien na pewno nie dałby za wygraną, więc wolała już po prostu współpracować. Oczywiście nie chciała z siebie robić ofiary losu, więc po prostu ruszyła przed siebie. Dobrze, że byli na parterze, bo z piętra uciekałoby się raczej nieco trudniej. Zaczekała, aż Damien wyjdzie, po czym wydostała się z domu z jego pomocą. Rozejrzała się pospiesznie i nie zwlekając już dłużej, ruszyła szybko przed siebie, chwytając znowu Blanca za rękę.
— Mam nadzieję, że w rozmowie z policją nikt nie przypomni sobie nagle, że tam byliśmy i niespodziewanie, magicznie zniknęliśmy — powiedziała, gdy oddalili się od farmy na bezpieczną odległość. Szli w niemal całkowitych ciemnościach, więc trzymała się blisko Damiena i nie była taka przemądrzała, jak zazwyczaj. Nie, żeby jakoś bała się ciemności, ale dzisiejszy wieczór mocno podniósł jej poziom adrenaliny i wciąż była lekko wystraszona. Jednak trzeba było mocniej znieczulić się alkoholem, to może rano w ogóle nie pamiętałaby tych scen rodem z horroru.
Droga do jej domu minęła im na jakichś zupełnie luźnych rozmowach. Przez chwilę nawet rozważała zaproszenie go na ich kontynuację, jednak ostatecznie uznała, że to kiepski pomysł. A kiepskich pomysłów musiała wreszcie zacząć się wystrzegać. Pożegnali się więc przed furtką, a Emily uraczyła go buziakiem, tym razem w policzek. Po wejściu do domu upewniła się, że wszystkie drzwi są zamknięte na cztery spusty, poszła pod prysznic, no a zanim zasnęła, to napisała jeszcze do Damiena na Messengerze czy innym Discordzie, żeby mieć pewność, że i on dotarł do domu — bezpiecznie, cały i zdrów!
/ zt. x2
Damien Blanc
Czy im się to podobało, czy nie, zdecydowanie coś ich połączyło. Nie mogli temu zaprzeczyć i musieli z tym żyć, ale obrali wygodną drogę i zgrabnie omijali ten temat. Nie wracali do swojej chwili słabości i niespecjalnie rozmawiali o przyczynach poprawy ich relacji, po prostu starali się dostosować do nowej rzeczywistości. Szło im to różnie — dzisiaj na przykład całkiem nieźle. Gdyby nadal kłócili się przy każdej okazji, dzisiejsza współpraca nie byłaby taka owocna.
No niezupełnie umiała nie przejmować się kolegą. Nadal nie wiedziała, co mu się stało i czy był bezpieczny. Jedno było pewne: zapamięta tę noc na długo i chyba niechętnie wybierze się na kolejną imprezę. W każdym razie, wcale nie czuła się ważniejsza od sprawcy zamieszania, nawet ze swoją niezidentyfikowaną kontuzją barku. Nie zamierzała jednak protestować, bo Damien na pewno nie dałby za wygraną, więc wolała już po prostu współpracować. Oczywiście nie chciała z siebie robić ofiary losu, więc po prostu ruszyła przed siebie. Dobrze, że byli na parterze, bo z piętra uciekałoby się raczej nieco trudniej. Zaczekała, aż Damien wyjdzie, po czym wydostała się z domu z jego pomocą. Rozejrzała się pospiesznie i nie zwlekając już dłużej, ruszyła szybko przed siebie, chwytając znowu Blanca za rękę.
— Mam nadzieję, że w rozmowie z policją nikt nie przypomni sobie nagle, że tam byliśmy i niespodziewanie, magicznie zniknęliśmy — powiedziała, gdy oddalili się od farmy na bezpieczną odległość. Szli w niemal całkowitych ciemnościach, więc trzymała się blisko Damiena i nie była taka przemądrzała, jak zazwyczaj. Nie, żeby jakoś bała się ciemności, ale dzisiejszy wieczór mocno podniósł jej poziom adrenaliny i wciąż była lekko wystraszona. Jednak trzeba było mocniej znieczulić się alkoholem, to może rano w ogóle nie pamiętałaby tych scen rodem z horroru.
Droga do jej domu minęła im na jakichś zupełnie luźnych rozmowach. Przez chwilę nawet rozważała zaproszenie go na ich kontynuację, jednak ostatecznie uznała, że to kiepski pomysł. A kiepskich pomysłów musiała wreszcie zacząć się wystrzegać. Pożegnali się więc przed furtką, a Emily uraczyła go buziakiem, tym razem w policzek. Po wejściu do domu upewniła się, że wszystkie drzwi są zamknięte na cztery spusty, poszła pod prysznic, no a zanim zasnęła, to napisała jeszcze do Damiena na Messengerze czy innym Discordzie, żeby mieć pewność, że i on dotarł do domu — bezpiecznie, cały i zdrów!
/ zt. x2
Damien Blanc