don't tell your friends about the two of us
: 30 sie 2021, 20:52
W szklistej tafli oddzielającej świat zewnętrzny od czyjegoś prywatnego uniwersum utonął przed momentem ostatni snop światła, wprowadzając niemałe zamieszanie w rozległej sypialni umiejscowionej w lewym skrzydle budynku. Z początku oddech wiatru jedynie pokąsał pogrążonego w śnie mężczyznę swoim chłodem, próbując jakby wybadać jego reakcję, a potem, nie skradając się już dłużej, wdarł się do środka pomieszczenia z takim hukiem, że — Walter mógłby dać słowo — zdołałby postawić na nogi także kilku nieboszczyków. Unosząc powieki ujrzał kropelki deszczu lawirujące wokół łóżka, szafek i jakichś niepotrzebnych bibelotów, a także naprzemiennie otwierające się i zamykające drzwi balkonowe, będące lustrzanym odbiciem zachmurzonego nieba. Przekręcił się niechętnie na sprężynach kanapy, ignorując naprzykrzającą się pogodę i chcąc jakby zapaść w dalszy, głęboki sen, ale docierający do uszu brzęk domofonu ostatecznie zmusił go do zerwania się na równe nogi i pomaszerowania najpierw w kierunku okna, do którego zamknięcia musiał użyć więcej siły, niż podejrzewał, a potem w stronę niewielkiego ekraniku zawieszonego na ścianie, na którym nieprzytomnie wcisnął największy guzik, otwierający furtkę prowadzącą do wnętrza obszernej posesji. Na ten moment nie interesowało go nawet, kto przyszedł — w obecnie toczonej walce z niesfornie zamykającymi się powiekami nie miało to najmniejszego znaczenia. Przed opuszczeniem pokoju wyprostował się jeszcze, napiął i przyciągnął do siebie zesztywniałe ramiona a potem nałożył na klatkę piersiową pierwszy lepszy t-shirt wyjęty z szafy, by nie paradować tak przed przybyłym intruzem w samych dresowych szortach. Gdy już dotarł do drzwi wejściowych, mijając pogrążone w półmroku popielatych chmur pomieszczenia, przed otwarciem ich przejechał jeszcze dłonią po zaspanej twarzy, a dostrzegając za nimi blondyna, przywdział pytające spojrzenie zwieńczone zmarszczeniem czoła. Utrzymał je przez krótką chwilę, układając sobie wszystko w głowie, a potem uniósł dość szelmowsko kącik ust i zrobił trzy kroki do tyłu, wpuszczając tym samym mężczyznę do środka domu. — Musisz za każdym razem przynosić ze sobą deszcz? — zapytał całkiem poważnie, gdy przesiąknięte ulewą powietrze natarło na niego po raz drugi, ze zdwojoną siłą.
benjamin hargrove
benjamin hargrove