Cherry znała tę kobietę jedynie z opowieści ludzi. Nawiedzona, czarownica, dziwaczka, różnie o niej mówiono, ale gdyby taka Whitehouse miała powiedzieć jak wygląda Divina Norwood to wyobrażałaby sobie przerysowaną wręcz bajkową babę jagę, ewentualnie Crurellę Demone. Ta kobieta wydawała się jej niewinna, miała bardzo ładne rysy twarzy, co prawda zimny głos, ale mogłaby być co najwyżej Królową Śniegu, a ta była zjawiskową pięknością. Może Elsa z Krainy lodu?
- Doceniam to, naprawdę. - odparła, odetchnąwszy szczerze mówiąc z ulgą. A jednak to nie była Królowa Śniegu, kobieta miała serce i ją rozumiała, na pewno wiedziała jak to jest zrobić prezent mamie i zobaczyć uśmiech na jej twarzy, nawet jeśli ta cierpiała już na starczą demencję i czasami zapominała nawet ciebie, żyjąc przeszłością.
- Dziękuję, mi również jest przykro. Chociaż nie, nie jest mi przykro, jestem wściekła. Wiesz dlaczego? Bo gdyby istniał ten ktoś na górze, o kim tak cudownie ksiądz mówi to nigdy by mój brat nie umarł z powodu choroby, ani mój ojciec nie uległby wypadkowi, a mama... ona by nie zapominała nas, zawsze by mnie poznawała, a nie pytała się kim jestem gdy ma gorsze dni. - dla niej to były już puste frazesy. Co z tego że komuś było przykro? Pomyślał o niej tylko przez chwilę, a gdy się miną to już o niej zapomni, przestanie być mu czy tam jej przykro. Cherry nosiła w sobie ogromny ból i żal, przemęczenie również dawało się jej we znaki, dlatego zrywając jabłka poczuła tę narastającą złość na stwórcę. Ciekawe że natchnęło ją to przy jabłoni, która była tym drzewem, przy którym wąż skusił Ewę w raju. Nie chciała zatem litości, otworzyła się i powiedziała co czuje. Nie wiedziała czy jej towarzyszka jest wierząca czy nie, ale sama Cherry potrzebowała czasami się wykrzyczeć w samotności na zły los, mimo że obecnie nawet nie miała podniesionego głosu.
- Nie mogę tego zrobić, bo ja i moja rodzina zostalibyśmy pośmiewiskiem całej okolicy. Wiesz że mój ojciec miał największą i najlepiej prosperującą farmę w Lorne Bay? - tyle że to już należało do przeszłości, bo jego córka kompletnie nie radziła sobie z tak dużym natłokiem obowiązków oraz tak małą ilością dochodów w przeciwieństwie do wydatków.
- Słyszałaś o pożarze na jednej z farm? Właściciele postanowili jej nie naprawiać i oddają wszystko co mieli za bezcen. Na pewno mieli dobry piekarnik, mogę dać ci na nich namiary. - stwierdziła że skoro kobieta jest dla niej dobra i jej nie wydała póki co przed nikim, to i ona jest jej coś winna. Może nowy piekarnik pomógłby kobiecie w jej wydawałoby się tak samo smutnym jak i Cherry życiu?
- Ja nigdy nie robiłam dżemów, czy to czasochłonne? - nigdy jej nie ciągnęło zanadto do kuchni, ona była artystką, wolała malować, chciała zaznać smaku wielkiego miasta, a teraz utknęła tutaj, kradnąc jabłka na szarlotkę. Jak nisko można jeszcze upaść?