Duma Diviny już dawno została zmiażdżona, więc nie dbała całkowicie o to, co ludzie o niej myślą, bo przecież jak sięgała pamięcią, zwykle nie były to zbyt pozytywne oceny. Poza tym poza kościołem nie miała ani nic, ani nikogo, więc dlaczego miałaby udawać kogoś, kim nie jest? Przynajmniej dzięki szczerości miała dostęp do jabłek, które od czasu do czasu zbierała tak, jak teraz. Chociaż sama nie zdobyłaby się na kradzież, nie była też nigdy kapusiem. Tym bardziej nie miałaby serca tego zrobić, kiedy już dowiedziała się, co kierowało nieznajomą. Sama nie miała matki, więc takimi zagraniami bardzo łatwo było do niej dotrzeć, może była zbyt naiwna, ale nigdy nie zakładała, że ktoś mógłby próbować ją okłamać.
- Nie zamierzam na ciebie donosić - przyznała zgodnie z prawdą, nadal nie wiedząc, co powinna teraz zrobić. Odejść, czy może zostać? Stała więc bez ruchu, w dłoniach miętosząc uchwyt plecionej siatki, w której znajdowało się już parę jabłek. Nie spodziewała się też takiej otwartości po dziewczynie, którą widziała pierwszy raz na oczy, ale skłamałaby mówiąc, że nie zrobiło jej się żal tej osoby. Jej sytuacja rodzinna musiała być ciężka, a chociaż sama nie była w najlepszej, o wiele łatwiej przychodziło jej zadręczać się cudzym losem, niż własnym.
- Bardzo mi przykro - w jej głosie mogły nie pobrzmiewać zbyt podniosłe emocje, bo zwykle mówiła i wyglądała tak, jakby była z nich wyprana, ale naprawdę się przejmowała.
- Gdybyś poprosiła, pewnie właściciele też pozwoliliby ci zbierać jabłka - dodała, nie chcąc się narzucać ze swoimi mądrościami, ale skoro już rozmawiały, czuła, że może podzielić się tą uwagą. Naturalnie nie chciała nikogo do tego zmuszać, ale wydawało jej się, że to większy komfort - zbierać owoce bez obaw i strachu przed tym, że zostanie się za to ukaranym. Jako, że z Diviną nikt nie rozmawiał, a ludzie jej unikali, małe były szanse, że miałaby komuś rozpowiadać o cudzej sytuacji życiowej, ale nawet nie wpadła na to, by podobnymi zapewnieniami swoją rozmówczynię uraczyć.
- Raczej nie - zerknęła w dół.
- Mój piekarnik nie piecze już za dobrze... myślałam o jakiś dżemach - przyznała zgodnie z prawdą, dziwnie się czując z tym, że w ogóle o tym rozmawiała. Może nawet urządzenie dałoby radę, ale z kim miałaby się podzielić takim ciastem? Chociaż odruchowo w jej głowie pojawił się i Geordan i Nathaniel, to pierwszy nie chciał jej widzieć, a drugi pewnie zakpiłby z ciasta... konfitury były więc jedynym rozsądnym wyborem.
Cherry Whitehouse