: 24 sie 2021, 17:07
Szczęście w nieszczęściu, co? Chociaż Albert współczuł jej sytuacji w jakiej się znalazła, nie mógł nic poradzić na to, że cieszyło go, iż okoliczności zmusiły ją do pozostania w Australii i zamieszkania z nim, bo to oznaczało, że on jej nie straci. Było to egoistyczne, wiedział o tym, ale były to myśli, które same zakorzeniły się w jego umyśle. Swoją drogą, podziwiał ją za to jak sobie z tym wszystkim radziła. Nie miał pojęcia jak sam zniósłby utratę dachu nad głową i wszelkich środków do życia. Wizja ta wydawała mu się być przerażająca, dlatego chciał być teraz obok Carlie i wspierać ją w stawaniu na nogi. Chciał, żeby wiedziała, że nie została z tym sama i mogła w każdej chwili we wszystkim na niego liczyć, bo udostępnienie jej dachu nad głową nie było jedyną rzeczą, o którą mogła go poprosić. Chociaż domyślał się, że pewnie o nic więcej nie będzie chciała się do niego zgłosić, ale cóż… To tylko oznaczało, że on będzie musiał bacznie ją obserwować i w razie co wesprzeć, choć wierzył w to, że jakoś upora się z tą sytuacją i zbyt wiele pomocy potrzebować nie będzie. Może wyglądało to w ten sposób tylko w jego oczach, ale Albert postrzegał ją jako zaradną kobietę.
Tej lekcji musiał się jeszcze nauczyć i najwyraźniej dojdzie do tego prędko, bo jeszcze dziś. Faulkner nigdy jeszcze nie raczyła go swoimi wypiekami, jedyne, co zrobiła dla niego dotychczas w kuchni to podanie mu szklanki wody jak zajrzał do niej do motelu, więc nie był nieświadomy zagrożenia, które na niego czekało. Właśnie dlatego mógł ze spokojem gawędzić z nią w kuchni, nie przygotowując się na to, że jego kubki smakowe mogą przejść przez istny koszmar. - Słodko - odparł bez chwili zastanowienia. Nie miał pojęcia czy Carlie już się zorientowała, ale Albert był łasy na łakocie przy każdej możliwej okazji, dlatego w tej sytuacji wybór dla niego był prosty. I był świadomy tego, że jego uwielbienie do słodkiego mogło nie być najzdrowsze, ale i tak nie zamierzał z tym walczyć. Może to krótkowzroczne podejście, ale nie chciał rezygnować z przyjemności. - Lubisz gotować? - zapytał z czystej ciekawości. Może były to tylko pozory, ale Carlie sprawiała teraz wrażenie jakby wiedziała co robi, a to pozwoliło mu uwierzyć, że być może lubiła działać w kuchni i była w tym temacie zorientowana. A to było idealnym dowodem na to, że sam był w tym temacie zielony i najpewniej nie dostrzegał tego, że Faulkner, podobnie jak on, nie najlepiej znała się na kucharzeniu.
Carlie Faulkner
Tej lekcji musiał się jeszcze nauczyć i najwyraźniej dojdzie do tego prędko, bo jeszcze dziś. Faulkner nigdy jeszcze nie raczyła go swoimi wypiekami, jedyne, co zrobiła dla niego dotychczas w kuchni to podanie mu szklanki wody jak zajrzał do niej do motelu, więc nie był nieświadomy zagrożenia, które na niego czekało. Właśnie dlatego mógł ze spokojem gawędzić z nią w kuchni, nie przygotowując się na to, że jego kubki smakowe mogą przejść przez istny koszmar. - Słodko - odparł bez chwili zastanowienia. Nie miał pojęcia czy Carlie już się zorientowała, ale Albert był łasy na łakocie przy każdej możliwej okazji, dlatego w tej sytuacji wybór dla niego był prosty. I był świadomy tego, że jego uwielbienie do słodkiego mogło nie być najzdrowsze, ale i tak nie zamierzał z tym walczyć. Może to krótkowzroczne podejście, ale nie chciał rezygnować z przyjemności. - Lubisz gotować? - zapytał z czystej ciekawości. Może były to tylko pozory, ale Carlie sprawiała teraz wrażenie jakby wiedziała co robi, a to pozwoliło mu uwierzyć, że być może lubiła działać w kuchni i była w tym temacie zorientowana. A to było idealnym dowodem na to, że sam był w tym temacie zielony i najpewniej nie dostrzegał tego, że Faulkner, podobnie jak on, nie najlepiej znała się na kucharzeniu.
Carlie Faulkner