: 12 wrz 2022, 19:54
006.
Obecny stan rzeczy zdecydowanie jej odpowiadał. A nawet więcej — z czystym sumieniem mogła stwierdzić, że jest szczęśliwa. Wręcz naiwnie. Jakby nie brała pod uwagę, że cokolwiek może się zepsuć; przynajmniej nie w najbliższym czasie. Od kiedy pogodziła się z Dionem, miała wrażenie, że wszystko między nimi zmierza stale w dobrym kierunku. Rozwijali swój związek, jednocześnie dając sobie tyle przestrzeni, ile tylko potrzebowali — nie nakładając na siebie niepotrzebnej presji, a idąc w tempie odpowiadającym im obojgu. Strach przed zaufaniem nie zniknął w magiczny sposób, ale stał się bardziej znośny; w końcu wiedzieli już, że ich relacja jest czymś, o co warto walczyć. Dee miała również wrażenie, że na jej obecność dobrze reaguje Patrick — co, jakby nie patrzeć, było kolejnym powodem do radości. Nie czuła się w ich domu obco i nie musiała przemykać po kątach. Chłopiec zazwyczaj witał ją radośnie, gdy przychodziła i z wielkim entuzjazmem proponował wspólne zabawy; bywały dni, gdy poświęcała mu zdecydowanie więcej czasu, niż Dionowi. Cóż — niekiedy musiała dzielić pomiędzy nich swoją uwagę, skoro występowali jedynie w pakiecie. Gdy, na przykład, korzystając z wolnego dnia wybierali się na wspólne spacery. Tego dnia obrali sobie za cel Sapphire River. — Hej, nie tak szybko! — rzuciła w kierunku chłopca, który niecierpliwie pognał przodem. Chyba niekoniecznie pasowało mu tempo, jakie narzucili dorośli. — Chyba nigdy tutaj nie byłam, wiesz? Mam wrażenie, że przed przeprowadzką nie zobaczyłam nawet połowy Lorne Bay, chociaż marna z niego metropolia — westchnęła. Ograniczenia, które nakładała na nią rodzina, mocno utrudniały poznawanie nowych miejsc; przebywała praktycznie w jednej, maksymalnie dwóch dzielnicach i nie wychylała nosa za ich granice.
Dion A. Winslow
Obecny stan rzeczy zdecydowanie jej odpowiadał. A nawet więcej — z czystym sumieniem mogła stwierdzić, że jest szczęśliwa. Wręcz naiwnie. Jakby nie brała pod uwagę, że cokolwiek może się zepsuć; przynajmniej nie w najbliższym czasie. Od kiedy pogodziła się z Dionem, miała wrażenie, że wszystko między nimi zmierza stale w dobrym kierunku. Rozwijali swój związek, jednocześnie dając sobie tyle przestrzeni, ile tylko potrzebowali — nie nakładając na siebie niepotrzebnej presji, a idąc w tempie odpowiadającym im obojgu. Strach przed zaufaniem nie zniknął w magiczny sposób, ale stał się bardziej znośny; w końcu wiedzieli już, że ich relacja jest czymś, o co warto walczyć. Dee miała również wrażenie, że na jej obecność dobrze reaguje Patrick — co, jakby nie patrzeć, było kolejnym powodem do radości. Nie czuła się w ich domu obco i nie musiała przemykać po kątach. Chłopiec zazwyczaj witał ją radośnie, gdy przychodziła i z wielkim entuzjazmem proponował wspólne zabawy; bywały dni, gdy poświęcała mu zdecydowanie więcej czasu, niż Dionowi. Cóż — niekiedy musiała dzielić pomiędzy nich swoją uwagę, skoro występowali jedynie w pakiecie. Gdy, na przykład, korzystając z wolnego dnia wybierali się na wspólne spacery. Tego dnia obrali sobie za cel Sapphire River. — Hej, nie tak szybko! — rzuciła w kierunku chłopca, który niecierpliwie pognał przodem. Chyba niekoniecznie pasowało mu tempo, jakie narzucili dorośli. — Chyba nigdy tutaj nie byłam, wiesz? Mam wrażenie, że przed przeprowadzką nie zobaczyłam nawet połowy Lorne Bay, chociaż marna z niego metropolia — westchnęła. Ograniczenia, które nakładała na nią rodzina, mocno utrudniały poznawanie nowych miejsc; przebywała praktycznie w jednej, maksymalnie dwóch dzielnicach i nie wychylała nosa za ich granice.
Dion A. Winslow