fryzjerka — ds hair & makeup
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
roztrzepana, wesoła fryzjerka, z wiecznie pustym portfelem, fatalnym gustem w kwestii facetów i pięcioma kotami o bajecznych imionach
006.
reed & yosef
what's on your mind, little turtle?
[outfit]
Mairead McInerney była ogromną, bezapelacyjną i niezaprzeczalną gadułą. Niejednokrotnie słyszała, że mogłaby śmiało poprowadzić one woman show — a chociaż stwierdzenie w założeniu było niekoniecznie pozytywne, doszła do wniosku, że pomysł jet r e w e l a c y j n y.
Sztukę prezentowania zawiłych opowieści szlifowała w zakładzie fryzjerskim — co niejednokrotnie oznaczało dla gości tego miejsca niemalże dwukrotny czas wykonywania fryzury. Na całe szczęście, nie miała w mieście zbyt dużej konkurencji, więc podobne trzpiotostwo nie kosztowało jej pracy. I n c s p i r a c j e czerpała od swoich klientek, a kolorowe historyjki ubarwiała, przy każdym, kolejnym opowiedzeniu.
I byłoby to może mniej absurdalne, gdyby rzeczywiście, kiedykolwiek, miała w planie wystąpić na scenie — ale nie, takie rzeczy niesamowicie ją przerażały. Jedyne, co mogła zaoferować, to monolog skierowany do przyjaciela, który poprosił o jej towarzystwo, podczas …. — O, a w zasadzie, po co dokładnie tu jesteśmy? — zapytała, zapewne dziesięć minut po tym, jak usłyszała sto pierwsze wyjaśnienie sytuacji. Skoro jednak zakończyła już składnie raportu dotyczącego stanu zdrowotnego jej kotów — Pumba, chwilę przed wyjściem mamy, schował się w pralce — wypadało dojść do ładu z tematem projektu. — I piasek? Jak przykleimy piasek? — zapytała, najwyraźniej też niekoniecznie zdolna do wyjścia z inicjatywą, ani wyobrażenia sobie jego pomysłów — he he — na papierze.
Gdy przeszli kilka kolejnych kroków, Reed zatrzymała się nagle, głośno wciągnęła powietrze w płuca i złapała Yosefa za ramię. — Czekaj, stój — powiedziała, bardzo podekscytowanym tonem, prawie przy tym piszcząc. Schyliła się, by z bliska zerknąć na cudowne zjawisko rozgrywające się przez jej oczami. Ż ó ł w. Prawdziwy, żywy żółw, wykluwał się właśnie na ich oczach. — Widzisz, widzisz, widzisz? Wiiiiiiidzisz? — przeciągnęła ostatnie słowa, po czym posłała mu szeroki uśmiech. — To będzie Brosef, okej? Bo ostatnio poznałam drzewo Brosefa i bardzo sę martwię. Ale wszystkie zwierzęta i drzewa, i ludzie są braćmi, prawda? I on jest taki malutkim, w tym wielkim świecie … Również martwi cię los żółwia Brosefa? — zapytała, a w tonie jej głosu kryła się wyraźna troska. W kwestii natury — i każdej innej — Reed była bardzo wrażliwa.
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
WYLOSOWANO KARTĘ ZADANIA
podróż w czasie Niech każde z was uda się do ostatniego posta, którego dodaliście w grze innej niż w walecznych żółwiach. Skopiujcie z niego dialog posiadający minimum 4 słowa* i wklejcie w treści nowego, eventowego posta w niezmienionej formie, dodając do niego słowo: żółw.
* jeśli nie posiadasz w tym poście dialogów bądź są za krótkie, cofnij się do takiego, który spełnia wymagania

Przyklad: gracz A posiada grę w centrum Cairns w którym dodał post z dialogiem: "musimy uważać na mojego szefa, szuka pretekstu, żeby mnie zwolnić".
Gracz A musi skopiować cały ten dialog i wkleić go także jako dialog w najnowszym poście gry eventowej, np "musimy uważać na mojego żółwiego szefa, szuka pretekstu, żeby mnie zwolnić".
To samo, relatywnie, wykonuje osoba B.

Jeśli wylosujecie tę kartkę kilkakrotnie, musicie podać kilka różnych dialogów.


Ilość wylosowanych kart: 2
Zebrane żółwie: 1
Karta ochrony: brak
Łączny licznik postów: 2
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
sprzedawca — angel's wings / stacja benzynowa
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
jedno życie, tylko tyle i aż tyle, tyle dano każdej istocie, a jego życie było całkowitą porażką
No cóż, Reed była... specyficzna. Nie, że w jakimś złym znaczeniu - po prostu przebywanie z nią (zwłaszcza regularne albo długie) wymagało od człowieka pewnych pokładów cierpliwości, którymi nie każdy mógł się poszczycić. Yosef mógł - nic dziwnego, skoro wychowywał od dziesięciu lat trójkę (a od niespełna roku w sumie nawet czwórkę) młodocianego rodzeństwa o różnym stopniu przepalenia zwojów mózgowych. Może dlatego nauczył się jakoś nie frustrować na tę nieogarniętą dziewczynę, nawet jeśli z pewnością nie miała pojęcia choćby o części zła i brzydoty, która szlajała się na tym świecie tuż pod jej nosem; tuż przy stopach samego Sadlera. Czasem wprawdzie obawiał się trochę, że może swoim surowym podejściem nieco ostudzić jej zapał, ale zaraz przypominał sobie, że przecież Reed jakoś przeżyła te dwadzieścia... parę (no bo przecież nigdy nie spytał) lat na tym ziemskim padole, nie zatracając swojej infantylności i wręcz przesadnego optymizmu.
Słysząc, jak ta wariatka po raz kolejny pyta go, co oni tutaj właściwie robią, westchnął tylko ciężko, bo nie miał zamiaru znowu tłumaczyć, że dziewięcioletni Misha nie umie sam zrobić projektu na biologię ani nawet powiedzieć mu o nim odpowiednio wcześnie. Zresztą - szczera odpowiedź, której do tej pory unikał, brzmiałaby pewnie tak, że on sam za chuja nie miał pojęcia, jak to ma wyglądać, bo za jego czasów nauczyciele nie wymyślali takich pierdół, angażujących całą rodzinę i sąsiadów.
- No... na klej, nie? - odparł za to na pytanie o piasek. Do tej pory był przekonany, że to jest absolutnie możliwe, ale z pytaniem dziewczyny zaczął w to wątpić. Aha, a co jak piasku wcale nie dało się przykleić na klej? - Albo taśmą - wzruszył zaraz ramionami, bo coś mu się nie chciało wierzyć w to, że zwykły, brudny piach z nadjeziornej plaży byłby aż tak odporny na wszystkie próby przymocowania do kartki.
Był na tę eskapadę wybitnie przygotowany, bo wziął na ten piasek nawet plastikowe wiaderko dla dzieciaków do zabawy w piaskownicy, no i - stanowiącą komplet do niego - łopatkę, a poza tym kilka foliowych woreczków, na inne znaleziska. Pewnie wyglądali jak jedna z tych nieudolnych par młodych rodziców, którzy właśnie zgubili na plaży swojego nadpobudliwego dwulatka, ale Yosef niespecjalnie się tym przejmował. Rozglądał się raczej wszędzie, tylko nie pod własne nogi, więc całe szczęście, że Reed zachowała czujność, bo gdyby nie chwyciła go za ramię, ten cud narodzin, który za chwilę im się objawił, zginąłby zmiażdżony pod jego butem.
Wytrzeszczał oczy - to na Reeed, to na żółwia, który spierdalał właśnie ze skorupy jak oparzony - kiedy dziewczyna zaczęła mu opowiadać o jakimś bukszpanie, któremu nadała imię i potem jeszcze inne farmazony o braterstwie ludzi i zwierząt (i drzew, itp.).
- Brosef? - powtórzył za nią powoli, bo tak naprawdę zatrzymał się właśnie na tym. - Czy ty sobie właśnie żarty robisz z mojego imienia? - spytał, lekko oburzony, ale zaraz zapomniał o tym niemal zupełnie, na powrót koncentrując się na gadzie, który właśnie szamotał się przed nimi w piasku. - Czy mnie martwi... no nie wiem, a powinien? - zapytał głupio, znowu zezując od przyjaciółki na Brosefa i z powrotem. Zaraz jednak spojrzał na Reed z uznaniem.. - Wiesz co, kiedy ochłoniesz, będziesz z siebie dumna w chuj, że pomyślałaś o tym żółwiu w takich emocjach - oznajmił, drapiąc się po karku. - Czyli w tym całym syfie udała się chociaż jedna żółwia rzecz, tak? - dodał jeszcze, wciąż niepewny jak powinien zachowywać się w obliczu narodzin tego zwierza na ich oczach. - Ej, a myślisz, że jego by się dało przykleić klejem do kartki?

mairead mcinerney
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
WYLOSOWANO KARTĘ ZADANIA
diabeł Od momentu otrzymania tej karty, każde z was musi napisać minimum jeden post w toczonej grze w przeciągu 24h - inaczej wasz licznik żółwi zostanie wyzerowany.

Ilość wylosowanych kart: 3
Zebrane żółwie: 1
Karta ochrony: brak
Łączny licznik postów: 3
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
fryzjerka — ds hair & makeup
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
roztrzepana, wesoła fryzjerka, z wiecznie pustym portfelem, fatalnym gustem w kwestii facetów i pięcioma kotami o bajecznych imionach
Specyficzna, niespecyficzna; dziwna, męcząca, otwarta, wygadana, oderwana od rzeczywistości — opisując jej osobę można by użyć wielu określeń, aczkolwiek najważniejsze wydawało się to, że Mairead zawsze, w każdej sytuacji, pozostawała a u t e n t y c z n a. Nigdy nikogo nie grała i nie udawała; nie próbowała się dostosowywać nawet w momentach, gdy wszystkich ludzi dookoła doprowadzała do szewskiej pasji. Niespecjalnie obchodziło ją, jak jest odbierana — ba, w większości przypadków nawet nie zauważała, gdy coś było nie tak. Stanowiła zupełnie niezależną jednostkę i była z tego dumna. Wszyscy dookoła mogli to jedynie zaakceptować, bądź dać sobie — i jej — spokój.
Na szczęście miała obok na przykład takiego Yosefa, który — jakimś cudem! — dawał sobie z nią radę. Śmiało mogła go więc nazywać swoim p r z y j a c i e l e m.
Wpadła w zadumę, rozważając przedstawione przez niego opcje. Taśma? To nie mogło wyglądać dobrze. Klej prędzej, ale czy da sobie radę? — Najłatwiej będzie chyba pozbierać różne rzeczy i po prostu popróbować. Coś się przyklei, jestem pewna — stwierdziła, popisując się względną pomysłowością.
Później jednak popisała się bardziej: uważnością i refleksem — czyli dwiema rzeczami k o m p l e t n i e do niej niepasującymi. Najwyraźniej zarówno oni, jak i żółw, mieli cholerne szczęście. W momencie, gdy Yosef postawił względem niej zarzut, wytrzeszczyła oczy i spojrzała na niego z nieco smutnym wyrazem twarzy. — Oj nie, przestań. To po prostu był, no wiesz, bro … Końcówka sama przyszła. Poza tym masz piękne imię — stwierdziła, posyłając mu szeroki uśmiech. Nie kłamała, absolutnie!
Ej, ale może nie przeklinaj, okej? Bo zaraz przestraszysz naszego żółwia i tyle z tego będzie. Dopiero się urodził, Yosef. Dopiero teraz. Jest jeszcze dzieckiem i nie powinien słuchać takich rzecz — stwierdziła, posługując się bardzo poważnym tonem. Potem, natomiast, popatrzyła to na żółwia, przy którym aktualnie kucała, to na przyjaciela i … — No chyba sobie żartujesz! — wybuchła ostatecznie, Naprawdę chciał go przykleić do kartki? — Nie słuchaj go, Brosef. On nie ma pojęcia, o czym mówi. Możemy pośpiewać, co? Chętnie bym z tobą coś żółwiu coś zaśpiewała — stwierdziła, nie przejmując się, że pomysł był co najmniej d z i w n y. Taki Kolorowy Wiatr, na przykład, pasował jako podkład cudownego wydarzenia, odbywającego się na ich oczach.
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
WYLOSOWANO KARTĘ ZADANIA
diabeł Od momentu otrzymania tej karty, każde z was musi napisać minimum jeden post w toczonej grze w przeciągu 24h - inaczej wasz licznik żółwi zostanie wyzerowany.

Ilość wylosowanych kart: 4
Zebrane żółwie: 1
Karta ochrony: brak
Łączny licznik postów: 4
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
sprzedawca — angel's wings / stacja benzynowa
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
jedno życie, tylko tyle i aż tyle, tyle dano każdej istocie, a jego życie było całkowitą porażką
No tak, Reed - o dziwo - miała rację: nie zaszkodziłoby im na pewno, gdyby zdecydowali, że pakują do wora wszystko, co nawinie im się pod ręce. Potem tylko pojawi się rozważanie logistyczne pod tytułem co zrobić z rzeczami, których nie użyliśmy?, a tych z jego szczęściem na pewno będzie na tyle dużo, że będzie się jeszcze na tę plażę wracał, żeby wysypywać piasek tam, skąd go zabrał. Bo to chyba było nie do końca legalne, żeby sobie tak przychodzić nad bajoro i rozkradać, co popadło? Yosef miał serdecznie dosyć kłopotów z policją, która co chwilę czepiała się go o jakieś gówno; brakowało jeszcze tylko, żeby zaczęli go spisywać za wynoszenie z plaży piachu w ilościach hurtowych. Ciekawe czy ktoś uwierzyłby mu w to, że to na projekt z biologii młodszego brata? Pewnie zaraz oskarżyliby go o jakieś przemytnictwo.
- Ta, piękne - mruknął w odpowiedzi na jej komplement, bo raz, że zupełnie nie potrafił ich przyjmować, a dwa, że imię akurat kojarzyło mu się tylko i wyłącznie z nieobecną matką, która próbowała im wszystkim przez pół życia wmówić, że jest Żydówką, w co Yosef szczerze powątpiewał, znając jej tendencję do kłamania. Nic dziwnego chyba, że czuł się trochę tak, jakby zawłaszczał w jakiś sposób dziedzictwo kulturowe, które wcale nie należało do niego, przy okazji - w ramach upierdliwego dodatku - musząc na co dzień mierzyć się z licznymi wykrzaczeniami jego imienia. Joseph? Jozef? Yousef? Kiedy był jeszcze gówniarzem, któregoś razu jeden z nauczycieli przekreślił jego podpis na klasówce, uznając, że zrobił błąd we własnym imieniu. Nigdy nie był przesadnie rozgarniętym dzieciakiem, no ale bez przesady.
Pokręcił głową z cichym westchnieniem, kiedy Reed zabroniła mu przeklinać przy młodocianym żółwiu, a potem oburzyła się na - przecież żartobliwą! - propozycję przyklejenia Brosefa do kartki i oddania na zaliczenie projektu Mishy. Chociaż... to naprawdę nie byłby aż taki zły pomysł - przynajmniej kreatywny! Żaden inny dzieciak nie przyniósłby do budy żółwia. Sadler przyjrzał się na nowo świeżo wyklutej istocie i zaraz jednak porzucił ten pomysł, bo o ile o wynoszenie piachu raczej w praktyce nikt by się nie przyczepił, o tyle ruszanie takiego gada z miejsca już prawie na pewno było jakoś karalne.
- Myślę, że Brosef w swoim długim, żółwim życiu nasłucha się jeszcze gorszych przekleństw. Wiesz, ile lat żyją te skurwysyny? Typ jeszcze zatańczy na naszych grobach - usprawiedliwił się, starając się zagadać Reed, żeby nie wprawiła czasem swojego pomysłu w życie i nie zaczęła zaraz śpiewać ze znajdą disneyowskich piosenek. Yosef miał ich serdecznie dosyć przez młodszą siostrę, która w dzieciństwie łapała fiksację na każdą księżniczkę po kolei i zmuszała go do śpiewania idiotycznych duetów, a potem jeszcze wściekała się, że nie wychodziło mu to ani trochę czysto.
- Dobra, ale Brosef Brosefem - my mamy zadanie do wykonania, tak? Ej, a myślisz że... może te skorupki podpierdzielimy? - z trudem zmienił brzydsze słowo na odrobinę mniej brzydki eufemizm. - No bo on już ich chyba nie potrzebuje, nie? Tak? Potrzebujesz? - I spojrzał wprost na tego żółwia, jakby co najmniej liczył na to, że ten zdecyduje się mu odpowiedzieć i rozjaśnić trochę tę sytuację.


mairead mcinerney
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
WYLOSOWANO KARTĘ AKCJI
ochrona Ta karta jednorazowo uchroni wasze żółwie przed możliwą stratą lub kradzieżą.

Ilość wylosowanych kart: 5
Zebrane żółwie: 1
Karta ochrony: aktywna
Łączny licznik postów: 5
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
fryzjerka — ds hair & makeup
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
roztrzepana, wesoła fryzjerka, z wiecznie pustym portfelem, fatalnym gustem w kwestii facetów i pięcioma kotami o bajecznych imionach
Nie spodziewała się, że w tak niewinny sposób, mogliby zrobić coś nieodpowiedniego. W końcu chodziło o zadanie z biologii, prawda? A nauczycielka na pewno nie miała złych intencji, gdy je zadawała. Więc tak: piasek zdecydowanie nie stanowił problemu. Gorzej, gdyby chodziło o przyklejenie do kartki żółwia — co Yosef zasugerował, a Reed szybko odmówiła. Idiotyczny pomysł.
No a nie? Mógłbyś na przykład nazywać się … nie wiem, Buford. Albo Norbert — stwierdziła, wzruszając ramionami. Dobrze rozumiała jak to jest, gdy twoje imię zostaje regularnie mylone — z Mairead też bywało ciężko. Jej problem wyglądał jednak ciut inaczej, niż Yosefa: nie wkurzała się, że inni sugerują literówki, a rzeczywiście je robiła. Własne nazwisko uczyła się natomiast pisać do … dziesiątego roku życia, bodajże? Nie było łatwo.
Reed nie słuchała zbyt uważnie swojego przyjaciela, niesamowicie zajęta obserwowaniem poczynań żółwia, które nie były właściwie zbyt ciekawe. Jednakże, jak często zdarza się spotkać na swojej drodze świeżo-wyklutego gada? Zjawisko samo w sobie było absolutnie n i e s a m o w i t e, więc zaintrygowana blondynka nawet na sekundę nie oderwała od niego oczu. — Ile żyją lat? — zapytała, bo naprawdę, nie posiadała podobnych informacji. Miałby zatańczyć na ich grobach? Tu na pewno kłamał, bo po pierwsze, nie spodziała się, by Brosef w ogóle potrafił (i był w stanie) tańczyć, po drugie, byli prawie jego rodzicami, a po trzecie … serio aż tyle lat? Ona zamierzała trzymać się do późnej starości, by kiedyś móc grać w bingo w sanatorium.
Jednakże niezależnie od tego, jakie ciekawostki jej sprzedawał, nie mógł powstrzymać tego, co zdarzyło się później: syreniego śpiewu (lub raczej wycia — jak w piosence), który sprawił, że kilka głów odwróciło się w ich stronę, ale Reed, standardowo, nie poczuła ani krzty zażenowania.
Nie uważasz, że Brosef jest ważniejszy od jakiegoś … zadania? — ostatnie słowo wypowiedziała wręcz z obrzydzeniem i skrzywiła się na myśl, że mieliby teraz zabrać się za cokolwiek innego. Nie była na to gotowa. — Mówi chyba, że nie potrzebuje — stwierdziła z przekonaniem, chociaż, jak można się domyślić, żółw nie dał jej jasnego potwierdzenia. — Bierz sobie te skorupki, tylko jego nie ruszaj, okej? — zaznaczyła. Nie chciała przecież, by wrócił do tego swojego — UGH — pomysłu.
sprzedawca — angel's wings / stacja benzynowa
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
jedno życie, tylko tyle i aż tyle, tyle dano każdej istocie, a jego życie było całkowitą porażką
Faktycznie - jak już Reed wspomniała o tym Bufordzie, to zrobiło mu się na duszy odrobinę lżej. Chyba jednak mogło być gorzej, chociaż Norbert całkiem mu się podobało. Może mógłby zmienić imię na Norbert? Ale do tego potrzebne były chyba jakieś rzeczy, tak? Papiery, zgody? Kurwa, nie miał pojęcia, bo nigdy nie interesował takimi sprawami, ale jak widać towarzystwo przyjaciółki pobudzało do pracy zastane neurony i zacieśniało zwoje mózgowe. A jej nazwiska, to on sam nie znał do tej pory i w tym momencie chyba już głupio byłoby zapytać, bo był pewien, że Reed mu je już zdradzała. Niby mógłby spróbować poszperać za nim w social mediach, ale zawsze jakoś wylatywało mu to z głowy, bo miał do zrobienia jakieś ważniejsze rzeczy. Zresztą - jeszcze okazałoby się, że on też nie umie tego napisać i doszłaby mu tylko kolejna zagwozdka do długiej listy rzeczy, których nie potrafił objąć swoim umysłem.
Słysząc jej pytanie, ile żółwie żyją, zmieszał się trochę, bo tak szczerze, to wiedział tylko, że długo.
- Tysiące lat - wypalił wreszcie, uznając, że Reed i tak przecież tego w żaden sposób nie skontroluje. - To dlatego wyglądają jak dinozaury. Bo one pamiętają je jeszcze, niektóre - dodał, jakże inteligentnie, nawet jeśli byt dinozaurów na Ziemi należałoby datować bliżej na setki tysięcy, a nie tysiące, lat. Dobra, nieważne - co on był, encyklopedia? Jakby Reed naprawdę zależało na rzetelnej wiedzy, to by go przecież nie pytała, tylko sama to jakoś sprawdziła! Yosefowi wystarczyło już, że musiał regularnie wymyślać odpowiedzi na coraz to dziwniejsze pytania Mishy, przy których czasem nawet Google waliło głupa.
Niestety, jego sesja sprzedawania dziewczynie wyssanych z palca ciekawostek nie uchroniła ich przed tragicznym finałem w postaci iście wyciętego z bajki momentu, w którym Reed zdecydowała, że cała plaża musi usłyszeć jej anielski głos. Sadler trochę wystraszył się tych pierwszych kilku tonów, toteż odsunął się nieznacznie (wcale nie dlatego, że było mu wstyd i nie chciał, żeby ktoś go powiązał z przyjaciółką, to totalnie nie tak!), w zmieszaniu oglądając fałdy piasku otaczające jego stopy. Kilka razy odchrząknął głośno, jakby chciał dać Reed do zrozumienia, że może jednak już tego wystarczy, ale ona zdawała się zupełnie zobojętniała na wysyłane sobie sygnały z nieba i ziemi.
Pozostało więc jedynie to przeczekać, co na szczęście się udało i zaraz powrócili do znienawidzonego tematu zadania. Yosef pokiwał głową, słysząc, że żółw jest ważniejszy niż projekt Mishy - no tak, pewnie w jakimś ogólnym moralnym rozrachunku owszem, ale los Brosefa nie przepchnie jego brata do następnej klasy, nie? Słysząc jednak jej pozwolenie na zebranie skorupek, przykucnął przy wyklutych jajach i otwarł zabrany ze sobą woreczek, żeby zacząć przekładać łupiny do środka. Nie miał zamiaru wnikać w to, jak Reed dowiedziała się, że Brosef już ich nie potrzebuje - przebywając z nią tak często nauczył się, że najlepiej niektórych jej słów nie podważać, żeby nie narazić się na zasyp kolejnej tony mądrości, które potem będą mu krążyć po głowie, prowokując jakże filozoficzne rozważania nad tym, które z nich dwojga było głupsze.
- A on nie powinien iść do wody? Czemu tak siedzi głupio? - zagadnął zamiast tego, bo faktycznie coś ten im Brosef był nieco niemrawy i najwyraźniej do wody zupełnie mu się nie spieszyło. A może to był żółw lądowy? Yosef przyjrzał mu się uważniej, zupełnie jakby naprawdę wierzył w to, że potrafiłby rozpoznać różnicę.

mairead mcinerney
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
WYLOSOWANO KARTĘ ZADANIA
diabeł Od momentu otrzymania tej karty, każde z was musi napisać minimum jeden post w toczonej grze w przeciągu 24h - inaczej wasz licznik żółwi zostanie wyzerowany.

Ilość wylosowanych kart: 6
Zebrane żółwie: 1
Karta ochrony: aktywna
Łączny licznik postów: 7
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
fryzjerka — ds hair & makeup
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
roztrzepana, wesoła fryzjerka, z wiecznie pustym portfelem, fatalnym gustem w kwestii facetów i pięcioma kotami o bajecznych imionach
Całkiem zabawne, że Reed, która myślała bardzo niewiele, potrafiła uruchomić ten proces u przyjaciela i pobudzić do pracy jego komórki mózgowe. Jednakże rzucanie pytań, na które odpowiedzi nie były do końca jasne i klarowne, stanowiło poniekąd jej domenę. Wszystko przez to, że rozważania, z którymi wychodziła, niejednokrotnie nie miały większego sensu i u sporej części społeczeństwa zamykały się w szufladzie z opisem nieistotne.
Gdy odpowiedział, kilkukrotnie otworzyła i zamknęła usta, chcąc sformułować myśli. Tysiące lat? Przecież to było s z a l o n e … a ona, tak czy inaczej, była skłonna w to uwierzyć. Ł a t w o w i e r n o ś ć stanowiła jej drugie imię. Nie trzeba było nawet specjalnie się wysilać, by wcisnąć jej abstrakcyjne teorie — jak na przykład o żółwiach, pamiętających dinozaury (chociaż czy aby na pewno wierzyła w to drugie … temat ewolucji pozostawał dla niej niejasny).
Podobnie była przekonana również o tym, że kiedy śpiewa, brzmi d o b r z e — mając całkowicie zakrzywiony obraz rzeczywistości. Nie pojmowała więc, dlaczego ktoś mógłby się wstydzić i nie spodziewała się tego po Yosefie; nie odbierając jego zachowania za dziwne, nawet w najmniejszym stopniu. Wystarczyło jej, na szczęście zaledwie kilka linijek, po których zamilkła. To było bez sensu, skoro Brosef nie wydawał z siebie dźwięków (nie żeby się tego spodziewała, ale miała MINIMALNĄ nadzieję, że będzie jak w bajkach Disneya).
Gdy Yosef zbierał skorupki, Mairead przyglądała się żółwiowi z wyraźnie zarysowaną na twarzy troską. Pytanie, które padło, było bardzo rozsądne: dlaczego nie szedł do wody? — Może on myśli, co ma robić? — zapytała, przekrzywiając głowę. — Bro, zastanawiasz się, co masz robić? — zapytała. Fakty były takie, że dopiero co się wykluł. Skąd miał wiedzieć, jak to wygląda? Musiał chyba najpierw rozejrzeć się po świecie, zdobyć jakieś informacje, wyklarować swoją ścieżkę i tak dalej, prawda? A że robił to w ż ó ł w i m tempie, to już inna sprawa.
ODPOWIEDZ