farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
#8

Augustus Sinclair

Centrum Lorne Bay znacząco się różniło od okolicznych farm nie tylko stanem dróg, ale i również stanem umysłu i pobożnością ludzi tam mieszkających. Ludzie mieszkający w centrum po śmierci byli albo skremowani, albo w dzień pogrzebu byli wystawieni w kościele, po czym trumna była zamykana i wsadzana do głęboko wykopanego grobu. Ludzie na farmach wierzyli zaś w powrót duszy zmarłego do domu i żeby nie było do czego wracać to karawan przywoził zmarłego na farmę, a mieszkańcy jej wynosili na zewnątrz krzesła i je łamali. Warunkiem było to że krzesła były drewniane, a bagażnik karawanu był otwarty tak że trumna była skierowana w stronę drzwi swojego dawnego domu. Zmarły tak miał zrozumieć że nie ma już do czego wracać i jego dusza musi przejść do właściwego jej świata, a nie tkwić tutaj na ziemi. Cherry wiedziała doskonale że tak należy zrobić gdy przyjdzie jej pochować rodziców, ale póki co wolała nie myśleć o tym, że miałaby stracić którekolwiek z nich. Tata, chociaż w łóżku i na wózku inwalidzkim dzięki rehabilitacji, to jednak zawsze podpowiedział jej co zrobić z problemem pojawiającym się na farmie, mama zaś zawsze pomagała w domu, to obiad ugotowała, choć coraz to częściej zapominała o tym, że zupa została na gazie i zalała kuchenkę, którą trzeba było potem myć. Dobrze że nie spaliła dotychczas farmy! Tymczasem Cherry miała reprezentować swoich rodziców, którzy to byli dobrze zaznajomieni z Thompsonami na pogrzebie mężczyzny, dlatego to szła w czarnej sukience, czarnych butach i z ciemną chustką na głowie, którą zamierzała schować do torebki przed kościołem i z wieńcem, małym, bo na wielki nie byłoby jej nawet stać, z czerwonymi skrzydłokwiatami. Najchętniej pojechałaby konno na pogrzeb, ale gdzie pod kościołem zaparkuje, wróć, przywiąże konia? Jeszcze ten zje kwiatki z czyjegoś grobu, bo mu zasmakują, a on nie był miastowym koniem, więc no trochę nie wychowanym że się kwiatków nagrobnych nie je. I tak to kobieta szła na pieszo poboczem drogi, aż napotkała na swojej drodze karawan, gdzie na pierwszy rzut oka widać było że złapał on gumę.
- Widzę że pan Thompson spóźni się nawet na własny pogrzeb. Pomóc wam, co? - zapytała mężczyzny w czerni, palącego właśnie papierosa i opartego o ten smutny, czarny samochód. Już nie wspominała że pan Jordan wszędzie zawsze był spóźniony, a do kościoła nigdy nie było mu po drodze, z czego był słynny na całej wsi.
happy halloween
nick
kierowca karawany — The Last Goodbye
32 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Jak się nie ma co się lubi, to się kradnie co popadnie.
Augustus i ze wsią i z kościołem miał dokładnie tyle samo wspólnego co leżący w karawanie Jordan z życiem - czyli absolutnie nic. W okolice farm zapuszczał się tylko, jeśli zmuszała go do tego praca albo kiedy jechał zawracać dupę przyjaciółce; kościoły też odwiedzał wyłącznie w związku z pracą, najczęściej i tak stojąc na zewnątrz i zaśmiecając kościelne tereny petami. Aż dziwne, że jeszcze nikt nigdy go za to nie zjebał, na co niewątpliwie zasługiwał, bo w pewnych sytuacjach nie posiadał taktu ani empatii nawet za grosz, więc może za którymś razem coś wreszcie by do niego dotarło. Ta, na pewno.
Jordan był naprawdę okropnie bezużyteczny - co wcale Augustusa nie dziwiło, bo absolutnie nie wierzył w cuda i pewnie trochę by się przestarszył, gdyby nieboszczyk nagle mu teraz odpowiedział. Frustrowało go jednak okropnie, że teraz wszystko mu się przeciągnie, że pewnie nie dotrze tam na czas i może jeszcze, że ktoś z jakiegoś powodu uzna, że to wszystko jego wina. A to przecież nie on, tylko ta pieprzona, zawalona kamieniami droga! Naprawdę, był pełen podziwu i jednocześnie współczucia dla ludzi zamieszkujących w okolicy, bo jak tak w ogóle można było funkcjonować! No kpina jakaś przeokrutna - jak zresztą cała ta sytuacja, która może go kosztować pracę, jeśli zaraz czegoś nie wymyśli. Wypalił jednego papierosa i zaraz sięgnął po kolejnego, wciąż niezmiennie wierząc w ich cudowne działanie, kiedy nagle na horyzoncie zamajaczyła mu odziana w czerń postać. Miała ze sobą wiązankę kwiatów, więc nietrudno było wydedukować, że wybiera się na pogrzeb Jordana, który w najlepszym razie będzie miał lekki poślizg. W najgorszym nie odbędzie się w ogóle, bo i taki scenariusz zaczął w myślach rozważać.
- Jordanowi chyba za bardzo nie spieszy się do grobu - parsknął w odpowiedzi, i nawet przez sekundę nie przeszło mu przez myśl, że ten tekst mógł być trochę nie na miejscu, zwłaszcza, jeśli kobieta znała Thompsona. - Ale mi spieszy się do domu, więc pomocą bym nie pogardził. - Bardzo się starał, żeby jego wyraz twarzy nie mówił niczego w stylu ciekawe jak niby chcesz tu pomóc? Czy wyszło mu to dobrze, pozostawało zapewne kwestią sporną, ale nie jego wina, że mimo obecności kobiety nie potrafił wyobrazić sobie żadnego wyjścia z tej sytuacji. No chyba, że mieszkała gdzieś w pobliżu i miała tam namiastkę cywilizacji w postaci zasięgu, albo jeszcze lepiej, była w stanie pożyczyć mu coś, co od biedy nadałoby się na zaimprowizowany karawan. Oddałby jej, kiedy tylko dostarczy Jordana tam, gdzie jego miejsce! - Daleko stąd do kościoła? - Może głupie pytanie, ale po pierwsze, w tym konkretnym kościele był zaledwie kilka razy a po drugie, nie miał bladego pojęcia gdzie się właśnie znajdował. Trudno się dziwić, biorąc pod uwagę, że od dłuższego czasu otaczały go same pola, wyglądające niemal identycznie.

Cherry Whitehouse
niesamowity odkrywca
Brysia
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Augustus Sinclair

Z jednej strony to dobrze, że zmarły mu nie powiedział nic, bo to jednak mogłoby być bardziej przerażające, zmartwychwstanie jest cudem, ale co jeśli za tym stoi jakaś czarna siła nieczysta? Nikt nie powinien się dziwić zatem towarzyszącemu strachowi. Z drugiej strony gdyby Jordan przemówił to powiedziałby Augustowi, żeby ten nie przyjmował pomocy od Cherry, zwłaszcza tej, którą chciała zaoferować, bo ona jest fatalną traktorzystką i Jordan w tej kwestii nigdy by jej nie zaufał że farmerka dowiezie ich całych i zdrowych, no może jednego z nich trochę sztywnego i zimnego, do celu jakim był kościół.
- Nie dziwię się mu zanadto, mi też by się nie spieszyło. Przecież tam musi być zimno, ciemno, brakuje powietrza... - nie żeby miała doświadczenie z przebywania w grobie, ale tak sobie wyobrażała, bo przecież to głęboka dziura w ziemi, jaka tam może panować atmosfera? Na pewno niezbyt przyjemna, już o przytulnej nie ma co wspominać. Na pewno nikt nie poczułby się tam jak w domu.
- W takim razie chodź ze mną, odholuję was ciągnikiem. Jechałeś kiedyś traktorem czy to będzie twój pierwszy raz? - zapytała i machnęła wolną ręką w stronę z której panowie przyjechali, by grabarz wybrał się wraz z nią. Po chwili zatrzymała się i spojrzała na wieniec, który trzymała w ręku, a który zresztą ciężki był, po co miała go dźwigać zatem w obie strony?
- Mogę gdzieś rzucić te kwiaty do karawanu by nie nosić ich w tę i z powrotem? - zapytała Sinclaira, bo to on był tutaj bardziej rozgarnięty i będzie wiedział, gdzie może te kwiatki zostawić. Może od razu na trumnie? To pan Jordan miałby prezent od niej pierwszej, na pewno by się ucieszył.
- Spory kawałek niestety, ale ksiądz zamiast swojskie, wiejskie klimaty, postanowił urzędować w centrum Lorne Bay. - odpowiedziała na jego pytanie, krzywiąc się nieznacznie, bo odkąd pamiętała to miała daleką drogę do kościoła i niezbyt się jej to podobało zarówno wtedy jak była dzieckiem, jak i obecnie, gdy musiała taki spory kawał drogi dźwigać wieniec pogrzebowy. A nie wypadało zajechać tam konno. Dobrze zatem że nie kupowała takiego wieńca, co byłby większy od niej samej, bo nigdy by go nie dodźwigała do miasta, no chyba że jechałby ktoś pick upem i by się z nimi zabrała, kładąc wieniec na pace. Nie na jeden pogrzeb już tak jechała. A teraz będzie znów w centrum uwagi, skoro odholuje karawan traktorem. Oby tylko nie wjechała wraz z bramą kościoła, bo w jej przypadku wszystko było możliwe.
happy halloween
nick
kierowca karawany — The Last Goodbye
32 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Jak się nie ma co się lubi, to się kradnie co popadnie.
W cuda nie wierzył, słyszał za to o przypadkach błędnego stwierdzenia zgonu, kiedy to ludzie budzili się w kostnicach czy trumnach, bo mylnie zostali uznani za zmarłych. Spodziewałby się prędzej tego aniżeli jakiegoś bliżej nieuzasadnionego zjawiska z udziałem sił wyższych, chociaż w tym konkretnym przypadku wydawało mu się niemal na równi abstrakcyjne, bo z tego co słyszał, to organizm Jordana był tak przeżarty przez raka, że nie miał już prawa mieć nic wspólnego z byciem żywym.
- Myślę, że jak już przyjdzie na ciebie czas to i tak będzie ci wszystko jedno. - Gdyby nie fakt, że przez tą cholerną oponę był trochę w czarnej dupie i wciąż był z tego powodu zły, z całą pewnością roześmiałby się, słysząc spekulacje o tym, jak to jest leżeć w grobie. Zamiast tego jednak rzucił kolejną uwagą, którą zdecydowanie mógłby sobie darować, ale nie jego wina, że przy takiej pracy siłą rzeczy nabierało się dystansu do śmierci, pogrzebów i tego wszystkiego, co dla wielu wciąż było tematem tabu... rzecz jasna jeśli w grę wchodziła śmierć lub pogrzeb kogoś, kto nie był Evanem. Po Evanie Augustus nadal nie był w stanie się pozbierać a każdego, kto ośmieliłby się z tego żartować, Sinclair bez najmniejszego zawahania posłałby na oddział intensywnej terapii. Well, podwójne standardy i hipokryzja miały się u niego świetnie.
- Nie zdarzyło się. - Raczej trzymał się miejskich klimatów jak tylko mógł, więc wożenie się traktorem nie było atrakcją, której kiedykolwiek miał okazję uświadczyć. - Daleko masz ten traktor? - No nic nie mógł poradzić na to, że zaczynał trochę czuć presję czasu. Zwykle nie przejmował się żadnymi spóźnieniami i umówionymi godzinami, ale praca była wyjątkiem, bo zwyczajnie nie mógł sobie pozwolić, żeby ją stracić. - Śmiało, rzuć gdziekolwiek - powiedział i niedbale machnął ręką w stronę karawanu, a dopiero po tym przypomniał sobie, że ma tam przecież okropny pierdolnik, którego nikt nie powinien oglądać. Zabrał więc nieznajomej kwiaty z ręki, nawet się nie pytając czy może, i sam wrzucił je do samochodu. Nikt nie będzie oglądał jego śmieci, trzeba się było szanować!
- Tym to się zawsze w dupach przewraca - skomentował, znów bez zastanowienia. Nie krył się z tym, że za księżmi zbytnio nie przepadał, zresztą pewnie z wzajemnością, bo Augustus zwykle dość otwarcie prezentował sobą zupełnie inne wartości niż te, które głosili duchowni. Byle tylko kobieta od traktora nie okazała się zagorzałą wierzącą, a jeśli nawet, to żeby za bardzo nie brała sobie jego słów do siebie, bo jeszcze czasem zrezygnuje z pomagania mu, i będzie musiał sam się zastanawiać, jak obejść problem.

Cherry Whitehouse
niesamowity odkrywca
Brysia
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Augustus Sinclair

Właściwie to ona również słyszała o takich przypadkach, ale dla niej były one wręcz nierealne, nierzeczywiste i lekarz który ogłosił zgon musiał być konowałem, a nie lekarzem. W ogóle nie chciała sobie wyobrażać jak by to było obudzić się w kostnicy lub w grobie, gdyby się zorientowała gdzie jest to by zapewne na zawał zeszła i tyle z jej chwilowego życia po domniemanej śmierci. A co do Jordana, to w jego przypadku na pewno nie było mowy o fałszywym oświadczeniu zgonu, bo mężczyzna ten długo walczył z rakiem, aż się w końcu poddał w tej nierównej walce. Ciężko jest wygrać z kimś, kto zjada cię od środka, ot co.
- A jednak przykład Jordana wskazuje na to, że nawet po śmierci nie spieszy nam się do grobu. On też mógł mieć marzenia żeby go skremować i rozsypać z samolotu nad oceanem, ale nikt nie go nie słuchał gdy było trzeba i skończył w trumnie... dębowa to czy sosnowa? - była gotowa nawet podejść i zapukać, bo podobno po odgłosie drewna można rozpoznać jego rodzaj, ale pukanie do trumny jest raczej nie na miejscu, no nie wypada zakłócać spokoju zmarłego, to co.
- Niedaleko, ze trzy przecznice stąd. - a licząc przecznice na wsi to by wyszło kilka kilometrów, przepraszam, mil, zatem czeka ich długi spacer na jej farmę. I już miała wrzucić ten wieniec do samochodu, ale jednak ten dżentelmen postanowił czynić honory, więc oddała mu co miała i obtrzepała sukienkę z piasku, bo się trochę przybrudziła. Nie dość że droga kamienista, to jeszcze piaskowa i pyląca, więc po każdym przejściu nią człowiek był jakby zakurzony.
- Skończeni hipokryci nie uważasz? Najpierw mówią o tym, że żyją skromnie, postnie, wręcz są biedakami, ale na wsi mieszkać nie będą bo się zakurzą ich drogie auta. - skomentowała bo choć ludzie na wsi byli bardzo wierzący i bogobojni to Cherry miała również dostęp do źródeł, które krytykowały kleryków i potrafiła sobie wyrobić na ich temat zdanie poprzez obserwacje, głupia nie była przecież. Ruszyli zatem w drogę do jej farmy i pewnie pokazała z daleka który to budynek, ten nieopodal którego pasło się spore stadko owiec.
- Mogę zapytać skąd w ogóle wybór takiego zawodu? - zapytała, coby nie szli w ciszy, poza tym interesowało ją to, co w byciu grabarzem było takiego pociągającego, że ludzie wybierali ten zawód?
happy halloween
nick
kierowca karawany — The Last Goodbye
32 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Jak się nie ma co się lubi, to się kradnie co popadnie.
Augustus był skłonny stwierdzić raczej, że trupy głosu nie mają i za życia to sobie mogli gadać a teraz już tak trochę whatever, bo i tak już niczego nie czują, ale tym razem wspaniałomyślnie ugryzł się w język i nie podzielił się tymi jakże empatycznymi przemyśleniami na głos. Wygłosił już dziś wystarczająco swoich cennych życiowych mądrości, limit wyczerpany.
- Dębowa. Najlepsza jakość. Nie podejrzewałbym, że stać ich na taki wydatek. - Okej, jednak bezpośredniości i szczerości ciąg dalszy. Nie mógł jednak nic poradzić na to, że taki komentarz sam cisnął się na usta, bo rozwalająca się chata Thompsonów biła potworną biedą na kilometr.
Nie oczekiwał, że jego krytyka księży spotka się z aprobatą, ale kobieta okazała się pozytywnie go zaskoczyć, przyznając mu rację.
- Prawda. A ludzie cały czas dają im się robić w chuja i tak chętnie rzucają im na tacę co niedzielę. - Ci to się potrafili ustawić, nie ma co. Czemu on właściwie nie został księdzem? Miałby pieniądze praktycznie za nic, nikt nie posądziłby go o żadne kradzieże, no żyć nie umierać. Kwestię odmiennych wartości i światopoglądów na pewno dałoby się jakoś obejść.
- To nie tak, że miałem tu jakiś wybór. - Szczerze mówiąc nie był specjalnie zaskoczony tym pytaniem. Ludzie często pytali go o takie rzeczy, bo praca z nieboszczykami z jakiegoś powodu wciąż uchodziła za coś przerażającego i dziwnego. - Straciłem poprzednią pracę i zostałem trochę na lodzie, więc brałem co dawali. - Gdyby akurat był pijany to pewnie nie omieszkałby opowiedzieć przy tej okazji o swojej rzekomo niesłusznej odsiadce (wspominałam, że czasami sam już prawie zaczynał wierzyć w tą swoją domniemaną niewinność?), bo to właśnie był powód, przez który jego kariera w policji została permanentnie przekreślona a on, dzięki pomocy Ally, skończył wożąc trupy. Ot, cała historia. - Nie żebym narzekał. To dobra praca, pasażerowie zawsze bezproblemowi, nigdy na nic nie narzekają. To o wiele mniej uciążliwe niż praca z żywymi. - Przewożenie zmarłych nie było żadnym jego życiowym powołaniem, bo jak już zostało wspomniane, zaczął zajmować się tym zupełnie z przypadku, jednak jak tak się nad tym zastanawiał to zawsze dochodził do identycznych wniosków, mianowicie, że w zasadzie nie mógł trafić lepiej. W końcu, czy istniało coś bardziej irytującego niż użeranie się z wiecznie niezadowolonymi ludźmi?


Cherry Whitehouse
niesamowity odkrywca
Brysia
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Augustus Sinclair

W ogóle wydaje mi się że temat pochówku jest zwykle tematem tabu. Gdy się jest żywym, żwawym, czującym się młodo i zdrowo człowiekiem to nie w głowie mu umieranie, zatem brak zastanawiania się nad tym jak chciałoby się zostać pochowanym. Gdy się już jest starym to może w pewnym momencie takie myśli nas nachodzą, ale zawsze młodzi wtedy mówią "jeszcze pożyjesz z nami wiele lat, nie ma co myśleć czy rozmawiać o śmierci". A co gdy się jest chorym na raka, tak jak był właśnie Jordan Thompson? Niby wtedy rodzina może się przygotować i poruszyć ten temat, ale zwykle go nie porusza, powtarzając choremu że wygra walkę z chorobą, w końcu tak wielu wygrało walkę z rakiem.
- Strzelam że albo wydali na to wszystkie oszczędności, jakie mieli, albo to prezent od tej wyrodnej córki z Ameryki, która wyszła za osobę o innej karnacji niż my wszyscy tutaj i rodzice ją z tego powodu wydziedziczyli i kazali jej nie wracać nigdy na farmę. Jestem pewna że na pogrzeb ojca i tak przyleciała, bo jak to tak nie przylecieć i może to ona kupiła tę trumnę dobrej jakości. - Cherry nawet nie będzie stać na to by kupić drogą, dobrej jakości trumnę dla swoich rodziców, w razie czego oczywiście, bo póki co nie potrzebowała takowej i oby było tak jak najdłużej.
- Powiem ci na przykładzie wielu moich sąsiadów, a także moich rodziców, oni byli wychowywani w takim myśleniu, że ksiądz to przecież powiernik Boga na ziemi i że należy słuchać jego kazań, on miał prawo na ambonie powiedzieć kto jest zły i ta osoba stawała się wrogiem publicznym numer jeden w całej wsi. Zatem żeby nie narazić się księdzu i tym samym temu na górze to trzeba było żyć w zgodzie z klechą i przywozić mu jajka od kur, wełnę od owiec, owoce i warzywa z pól i sadów, a on był osobą bez skazy. - potwierdziła tym samym jego słowa, że często wierni byli robieni w bambuko, ale przez to że po pierwsze nie chcieli zostać wykluczeni ze społeczności wiejskiej, a po drugie w pewnym sensie obawiali się księdza, nie chcąc sprowadzać na siebie gniewu Bożego to tym samym zgadzali się na to, jak wyglądał rządzony przez księdza świat. I tak idąc w stronę jej farmy dowiedziała się, że to nie był świadomy wybór, ani powołanie, a praca potrzebna od zaraz po utracie poprzedniej.
- Rozumiem, nawet nie wiesz jak bardzo. Czym się wcześniej zajmowałeś, jeśli mogę zapytać? - i tak zadała już to pytanie, ale decyzję pozostawiła jemu, czy zechce na nie odpowiedzieć, czy zmieni temat. A że szli całkiem dobrym krokiem to już było widać jej farmę.
- W sumie robisz za pewnego rodzaju taksówkarza, tylko twój pasażer nie ględzi ci przez całą drogę o swoim życiu. - stwierdziła zaraz po jego słowach, uznając gdzieś tam w swojej głowie, że na pewno jej towarzysz był wcześniej taksówkarzem. A potem powiedziała coś, że są już niedaleko i że mogą trochę przyspieszyć kroku.
happy halloween
nick
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Temat zarezerwowany przez Mistrza Gry na rzecz zabawy fabularnej Spacer Po Mieście do 30 kwietnia 2023 r. <3
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
ODPOWIEDZ