zagubiona przesyłka
: 15 sie 2021, 22:09
#1
coś dla okaLorne Bay. Zadupie jakich wiele. Miejsce, gdzie można zapomnieć o pozornej anonimowości, a jednak da się zgubić przed oczyskami wścibskich. Trzeba tylko dobrze sprzedać swoją historię i mieć odrobinę szczęścia, by nie trafić na wielkomiejskich łowców nagród. Zdziwiłaby się jak wiele postaci z tak zwanego półświatka wybrało akurat to miejsce, by przyczaić się na lepszą okazję. Być może było tu coś, co przyciągało czarne charaktery. A może każde małe miasteczko naszpikowane było szemranym towarzystwem, które ku wspólnemu dobru podtrzymywało własne legendy? Anubis nie miała czasu na takie rozmyślania. Co innego zajmowało jej głowę, ale gdyby przez chwilę się nad tym wszystkim zastanowiła i wiedziała to samo, co o tym miejscu wie narrator... Z całą pewnością doszłaby do podobnych wniosków. Lorne Bay ściągało szumowiny z całego anglojęzycznego świata i nawet kilku krajów więcej.
Od jej przyjazdu minęły zaledwie dwa albo trzy tygodnie. Nie zdążyła jeszcze przyzwyczaić się do tej ciszy, która wbijała się w uszy po zmroku, gdy miasteczko zasypiało. Puszczała sobie przed snem wielkomiejskie odgłosy ścigających się motocykli, dźwięk klaksonów rozbrzmiewający popołudniami na najbardziej zatłoczonych arteriach Newcastle i rozwydrzonych rowerzystów, którzy krzyczeli "z drogi" na nieopatrznych piechurów zabłąkanych na ich ścieżkach. Nie minęło więcej jak trzy tygodnie, a ona już zdążyła wpakować się w kolejną aferkę, która tak naprawdę mogłaby jej nie dotyczyć, gdyby nie ten koleś poznany w barze kilka nocy temu...
Jack, John czy jak mu tam było? Nie istotne. Zapomniałaby o nim tak jak o kilku poprzednich, gdyby nie to, że przyszedł do niej o nieprzyzwoicie wczesnej porze, jakieś dwa dni temu. Przyniósł jej niewielkie pudełko i mamrotał coś niedorzecznego. Była zaspana i wyrzuciła go z domu trzaskając drzwiami. Pudełko pierdolnęła gdzieś w kąt i poszła dalej spać obiecując sobie, że już nie przyprowadzi do domu żadnego typa poznanego w barze. Wieczorem, w pracy posłuchała kilku plotek, połączyła kilka kropek i przypomniała sobie co mówił denat kilkanaście godzin wcześniej. Dźwięczące w jej głowie Zebediah Fowler Długo zastanawiała się gdzie już słyszała to nazwisko poświęcając mu kilkadziesiąt minut intensywnego rozmyślania.
Zebediah Fowler. Tak, już wiem! . Bohater skandalicznych opowieści na granicy obyczajowości. Znalezienie takiego człowieka nie powinno być trudne. Czy chciała go znaleźć? Nie koniecznie, ale wolała to zrobić zanim Fowler sam dowie się, że jest w posiadaniu przesyłki, która z całą pewnością nie stanowi jej własności i się o nią upomni. Przez myśl jej nawet przeszło, żeby pozbyć się "gorącego kartofla", ale jak przypomniała sobie te mrożące krew w żyłach opowieści o tym jak wyglądały zwłoki mężczyzny z wytatuowanym wężem uznała to za kiepski pomysł. Skoro tak obeszli się z kimś wrogowie pana Fowlera, to wolała nie wyobrażać sobie co on zrobi jej, gdy się dowie, że pozbyła się jego przesyłki. Tym bardziej, że coś z tego porannego zajścia zaczynało jej się przypominać.
Wykonała dokładnie cały rytuał, którego się dopuszczała przed wyjściem do klubu. Ubrała czarną, opiętą sukienkę przed kolano, fikuśne szpilki w deseń kwadratów żywcem ściągniętych z lat 70 i wykonała staranny makijaż podkreślający jej fioletowe dziś oczy. Całość dzieła zakończyła przez nałożenie soczystego odcieniu błyszczącego burgundu podkreślając tym samym wydatne usta. Palcami przeczesała jeszcze wilgotne nieco włosy, które lekko falowały wijąc się po jej ramionach. Zabrała niewielką torebkę, w której bez trudu schowała niewielki pakunek, który przekazał jej wraz z instrukcjami John, Jack, czy jak mu tam było, przydupas Fowlera. Z tego co mówił, obaj jeszcze nie mieli okazji się spotkać, ale czy ze sobą rozmawiali? Nie miała pojęcia. Przypomniała sobie tylko, że ma być dziś w klubie Shadow i tam też skierowała soje kroki.
Było dość wcześnie, gdy zajęła miejsce przy barze i zmówiła swojego drinka. Sączyła swój napój przez słomkę rozglądając się rozbieganymi oczkami po sali, aż zauważyła kogoś, kto przypominał wyglądem Fowlera. Dała sobie jeszcze chwilę, by upewnić się, że to na pewno był on, chociaż zbyt dużych wątpliwości nie miała. Sprawa była dość delikatna. Miejsce dość publiczne, a Anubis zdecydowanie gorzej radziła sobie w tego typu podchodach. Jej ściśle zaplanowana strategia stawała pod znakiem zapytania, gdy go zobaczyła na żywo. Nagle jeden drink na odwagę wydawał się stanowić zbyt małą ilość alkoholu. Chyba, że barman na tyle już zdążył ją poznać, że jeszcze bardziej rozcieńczał jej drinki.