Na pewno zaburzyłoby to wiele spraw — szczególnie między tą dwójką. Nie kłamała, mówiąc z pełnym przekonaniem, że gdyby tylko lubiła mężczyzn, to lubiłaby z pewnością Darcy’ego. Kiedy jednak deklarowała takie rzeczy, była pewna, że jest to sprawa czysto teoretyczna. Gdyby była mężczyzną, to może zostałaby hydraulikiem… Niby nie stanowiło to wcale żadnego spełnienia jej marzeń, ale wydawało się długo wystarczająco podobne, by wybrzmiewało w głowie Solange koło siebie. A potem jednego dnia się obudziła i zaczęła myśleć o nim w kategoriach, w jakich nigdy nie myślała. Nagle, niespodziewanie i zupełnie dziwnie.
— Nie chodzę, to prawda. Ale jak kiedyś postanowię, to porzucę generała — dała mu słowo niby żartobliwie, ale jakoś mimowolnie przemyciła tę informację o tym, że to coraz częściej w jej głowie się pojawia. Robiła to jednak wystarczająco rozbawionym tonem, by domyślała się, że nie potraktuje jej słów poważnie. Może chciałaby mu powiedzieć o tym, z jakimś większym przekonaniem, gdyby był na to odpowiedni czas. Ale nie było sensu rozdrabniać się nad tym, co to do końca znaczyło, bo Solange wiedziała o swoim życiu aktualnie żałośnie niewiele.
— W mojej głowie łamanie ci serduszko byłoby na równi z kopaniem szczeniaka. A nie kopałabym nigdy szczeniaka — przypomniała mu stosunkowo poważnie, bo nie był to temat, na który Solange zamierzała żartować. Na chwilę na jej twarzy pojawiło się pełne skupienie — zasygnalizowane nawet pogłębiającą się zmarszczką, powstałą pomiędzy jej brwiami. Przez kilka długich sekund dumała nad czymś, żeby później westchnąć ciężko i zakończyć tę swój wywód słowami:
— Tak naprawdę jesteś najfajniejszy ogólnie, ostatnio kłamałam. I to nawet nie tylko przez twoje włosy — przyznała. Była przecież złośliwa odrobinę, bo ona jakoś mniej komplementów mu wygadywała, ale mógł tym bardziej jej zaufać, gdy już ubierała słowa w jakieś milsze uwagi, posyłane pod jego adresem.
— Ja też nie wiem, ale tu jest dużo zakamarków i może nawet dziur? — zapytała, ale nie potrzebowała, by szukał na to odpowiedzi. Chciała jedynie, by dowiedział się, czy mieli je tutaj zostawić, czy może wręcz przeciwnie — należało się nimi jednak jakoś odpowiednio zająć. Pamiętała z filmów, że czasami ktoś angażował się w pomoc żółwiom, ale nie wiedziała, czy było to niezbędne, czy może stanowiło miły dodatek i przyjemną dla oka scenę. Westchnęła ciężko, gdy usłyszała jego odpowiedź, oburzona trochę faktem, że te internetowe porady były zupełnie nieprzydatne. Solange wydawało się jednak, że nie były one wcale jakoś bezpieczne — przynajmniej ona by się na ich miejscu tutaj tak nie czuła. A wiedziała przecież jak to było, gdy cię ktoś po narodzinach porzuca…
— To piękne Darcy, wykorzystam to — dała mu słowo. Wiedziała, że ta wyprawa zaowocuje w inspirujące momenty, które będzie mogła później przełożyć na strony swojej powieści. Gdyby nie fakt, że bała się aktualnie ruszać, w obawie, że zdepcze jakiegoś żółwia, którego nie dojrzała, to może nawet skusiłaby się na przybicie mu piątki.
— Mogę dopisać, ale musisz wymyślić, jak się nazwiesz jako autor. Działamy incognito — przypomniała mu. Łatwo byłoby połączyć jej osobę z książką, gdyby drugim autorem był Darcy G. Mortensen.