barman — shadow
30 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
chłopiec o smutnym spojrzeniu, który miał zostać słynnym astrofizykiem, a w zamian tego barmanuje w Shadow, po tym jak wrócił ze swoich wielkich podróży
Skrzywił się lekko, bo no skoro nie była w stanie nic zachachmęcić to robiło się nieciekawie. Był wkurwiony na siebie, że nie jets wystarczająco zajebistym rycerzem, by móc się wykazac nadludzką sprawnością i złapać tego złodziejaszka. Wyszedł na frajera i trochę go to zabolało, chociaż pewnie nie az tak bardzo jak Mati bolał brak pieniędzy. Chciał jej jakoś pomóc, skoro nie był w stanie dogonić tego typa, to może chociaż mógłby w jakis sposób znuetralizować straty, które Mati przez niego miała. Oczywiście bardziej mu było szkoda tych wrapów, bo na bank były dobre... takie rozmoknięte, po cały dniu leżenia w sklepie. Mniam. Jednak darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby i Joshua, by w życiu nie marudził, że coś z darmowym jedzeniem jest nie tak. - Hmm może to on wynajął tego kolesia, żeby Ci podjebać te wrapy... - Joshua już tu snuł teorie spiskowe, ale no miało to sens nie!? Kłocili się o nie, a typ na wózku nie byłby w stanie przed nimi uciec. Gratulacje. Mati i Josh byliby w stanie dogonić niepełnosprawnego. To nie świadczy o nich najlepiej.
Mati miała rację, policja pewnie miałaby ich w dupie, a jakby zobaczyła takich dwóch obdartusów jak oni, to jesczze zrobiłaby im jakiś nalot na chaty, a wtedy mogliby tam znaleźć nielegalne substancje i dopiero, by była awantura. Joshowi wcale nie było do tego śpieszno. Nie żeby w Shadow mógłby za to wylecieć, bo tam to akurat nielegalne rzeczy były na porządku rzeczy, ale nie chciałby siedzieć w areszcie z jakimiś nieciekawymi typami. On był dleikatnym chłopcem... - Pracujesz w wielobranżowym... pożyczysz wędki i przynęte. Oddamy jak złapiemy - na bank, by się nikt nie zorientował, w końcu ile osób kupuje wędki w Coles!? Oczywiście łatwiej byłoby gdyby "pożyczyła" jakies jedzenie, ale no nie oszukujmy się, w tym nie było ani grama przygody, a w wędkowaniu juz tak. - Chodź, idziemy zjeść coś ciepłego - powiedział i objął ją ramieniem kierują się w stronę samochodu. - Możemy kupić pizzerki i podgrzać je na na samochodzie - wystarczył kawałek blachy i można na silniku zagrzac jedzenie. Co prawda mogli zagrzać cokolwiek w domu, ale ponownie... gdzie tu przygoda. - Oj przestań. Nie przesadzaj, nie mam resztek jedzenia - wywrócił oczami. - Wypnę klatę w Shadow to może dostanę więcej napiwków. Nie po to wróciłem do miasta, żeby Ci dac głodować - dodał i gdy już byli przy samochodzie to otworzył dla niej drzwi. - Kładź tam poślady i jedziemy - wpadł tez na mały, zgrabny pomysł. - Wiesz co, zaszalejemy dzisiaj... zjemy porządną, wystawną kolację - stwierdził, gdy już usiadł na miejscu kierowcy i odpalił auto. - Zapnij pasy maleńka, bo będzie ostro - rzucił puszczając jej oczko i włączył radio, żeby jakas fajna muza im leciała z głośników, pózniej sam zapiął pasy i ruszył z piskiem opon zostawiając ten okropny parking za nimi.

mathilda brubaker
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - zoey - bruno - ellasandra - cece - eric - caritriona - judith - benedict - owen
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
Mathilda wcale nie miała pretensji do Josha. Rzucił się za złodziejem, więc podjął jakąś tam próbę. To, że się nie udało to już inna sprawa. Złodziejem nie zostawał przecież ktoś z chujową kondycją. Złodziej wiedział, że musi potrafić szybko biegać. W sumie nawet jakby Flint nie zaczął biec za złodziejem, to Mati nie miałaby do niego pretensji. Co jeżeli złodziej byłby uzbrojony? Co jeżeli mialby pistolet albo nóż i raniłby Josha dlatego, że jednak byłby to złodziej, który nie potrafi szybko biegać? Lepiej nie ryzykować. Z takimi rzeczami nie ma żartów. Mathilda miała szkolenia z pierwszej pomocy, ale czy potrafiła cokolwiek zrobić? Absolutnie nie. –Nie zdziwiłabym się. Ma vibe kogoś kto kręci się wśród szemranych ludzi. – Wózek inwalidzki nie powstrzymałby Garretta przed byciem złym. Wiedziała, że gdyby mógł to byłby wrogiem Batmana, który jeździ na wózku inwalidzkim. Pewnie skombinowałby sobie taki latający wózek jak Profesor X. Już ona znała tych komiksowych zjebów.
-Miałoby to sens. – Odparła, a sama właśnie zdążyła już rozkminiać, że może w takim razie sama powinna zostać złodziejką? Może się to opłacało. Nie musiałaby tracić hajsu na jedzenie, bo okradałaby takich ludzi jakimi sama była. Może to było jej origin story? Może w tym momencie Mati powinna zejść na ciemną stronę mocy? Z drugiej strony nie chciała tego. Wiedziała, że szybko zostanie złapana. Bardziej sensowne byłoby tylko powiedzenie ludziom w pracy prawdy. Była pewna, że się nad nią zlitują i pozwolą jej zabierać więcej resztek, albo będą się dzielić posiłkami. Może ktoś mądry zorganizuje zbiórkę i Mati zainkasuje dziesięć tysięcy dolarów? Nigdy nie wiadomo.
-Okej. Tylko nie kupujmy ich tutaj. – Kiwnęła głową w stronę Coles. Nie mogłaby w tym stanie wrócić teraz do sklepu i udawać, że wszystko jest w porządku. Pytaliby czemu kupuje żarcie skoro wyszła właśnie z torbą pełną żarcia. Przytuliła się do Josha, bo czuła się teraz smutna i bezbronna, a jego ramię nieco niwelowało te uczucia.
-Jak chcesz to mogę ci pożyczyć jeden z lepszych staników jakie mam. Może jak kogoś to kręci to w ogóle zbijesz fortunę. – Zaproponowała nieco smutno, ale w sumie to już jej się humor poprawiał. To nie koniec świata. Dawała sobie radę w gorszych sytuacjach. Plusem tego wszystkiego było to, że miała znowu Josha. Znowu był obok i znowu mogła spędzać z nim czas. Jebać to, że umierałaby wtedy z głodu. Przynajmniej będzie to robić w dobrym towarzystwie.
-Poważnie? – Zapytała i aż ją zamurowało. Do tego stopnia, że nie potrafiła wejść do środka. Ostatecznie to zrobiła, ale była w szoku. –Nie wiem czy jestem odpowiednio ubrana na porządną kolację. – Nie wiedziała czy wpuszczą ją do McDonald’sa w czymś takim. Nie wiedziała jakie mają standardy. Zapięła posłusznie pasy i zaczęła się szeroko uśmiechać. Znowu była szczęśliwa. Znowu czuła się jak kilka miesięcy temu kiedy miała Josha przy sobie i nawet bieda nie była jej straszna.
-Naprawdę za tobą tęskniłam. – Powiedziała, bo nadal miała wyrzuty sumienia w związku z tym, że ostatnio nie należała do najmilszych. Wiedziała, że zasługiwał na jej reakcje, ale wyrzuty sumienia były spore.
barman — shadow
30 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
chłopiec o smutnym spojrzeniu, który miał zostać słynnym astrofizykiem, a w zamian tego barmanuje w Shadow, po tym jak wrócił ze swoich wielkich podróży
Spojrzał na nią z lekko uniesioną brwią. - Dobra, dobra... już sie możesz przyznać, że chcesz po prostu zobaczyć mnie w swojej bieliźnie - wywrócił oczami, bo nie oszukujmy sie to był Joshua, on nie miałby problemu z tym, żeby się ubrać w damskie ciuszki, bo co za różnica? To był spoko facet. Jak już był na miejscu. Trochę się uśmiechnął półgębkiem, gdy się do niego przytuliła i przez chwilę miał taki odruch żeby ją cmoknąć w czubek głowy, ale się całe szczęście pohamował. Nie chciał wyjść na jakiegoś pojeba, bo w końcu byli przyjaciółmi i nie wiedział, czy mógłby się tak zachować. Chyba znów, by wyjechał, gdyby okazało się, że przez jego durne zachowanie pojawiła się jakaś dziwna i nieprzyjemna atmosfera.
- Myślisz, że nas nie wpuszczą w takich ciuchach? - Zapytał i spojrzał teraz na siebie. W sumie nigdy nie był w jakiejś fancy restauracji... w Maku był, ale może już się zmieniły wytyczne i teraz trzeba było lepiej wyglądać? Chuj wie. - Hmm... no dobra, to podjedziemy do lumpa i zobaczymy czy mają tam lepsze stroje - zaproponował, bo może tam akurat znajdą coś dla siebie, albo przynajmniej jakieś płaszcze, które mogliby zarzucić na siebie na czas, w którym będą zamawiać mcwrapa. No brzmiało to jak całkiem niezły pomysł nie? No właśnie.
Zerknął na nią odrywając wzrok od drogi, ale tylko na chwilę! Nie chciał spowodować wypadku. Jednakże poczuł się trochę dziwnie słysząc takie słowa z jej ust. W sensie, poczuł się dobrze i byłoby miło, a jednocześnie czuł się strasznie, że sprawił, by czuła tęsknotę za nim, gdy po prostu tak sobie uciekł w siną dal. - Ja za Tobą też, naprawdę mocno - powiedział ponownie zerkając na jej twarz. - Nawet nie spodziewałem się, że aż tak - dodał i całe szczęście miał akurat zielone światło więc mógł to powiedzieć patrząc przed siebie. - Z tego co pamiętam to gdzieś tu niedaleko był taki lump otwarty 24/7 - na bank gdzieś są takie sklepy okej!? Na bank.

mathilda brubaker
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - zoey - bruno - ellasandra - cece - eric - caritriona - judith - benedict - owen
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
Przez chwilę myślała nad sensem jego słów. Właściwie to nie nad sensem, bo zrozumiała o co mu chodzi. Zastanawiała się tylko czy chciałaby coś takiego zobaczyć. Nigdy nie widziała mężczyzny w damskiej bieliźnie. –Nie miałabym nic przeciwko temu. – Odparła całkiem poważnie. Była ciekawa jak on by się czuł nosząc kobiece majtki. No i stanik, który jednak nie byłby w tym przypadku wypełniony. Nie, żeby w jej przypadku był jakiś pełen. –Nie wiem czy chciałabym, żeby to była konkretnie moja bielizna, ale tak ogólnie to… nie widzę żadnych przeciwwskazań. – Jakby chciała Josha oglądać w bieliźnie to pewnie chciałaby na niego patrzeć w jakimś kontekście seksualnym. Chociaż też niekoniecznie chciała tak o nim myśleć. W końcu się przyjaźnili, prawda? A nie była pewna co do tego czy to co czuła to było złamane serce przez to, że była w nim zakochana czy po prostu dlatego, że została zostawiona sama w sobie. –Myślę, że w ogóle chciałabym zobaczyć ciebie w bieliźnie. Albo może nawet bez niej. – Postanowiła, że postawi wszystko na jedną kartę. Najwyżej się ośmieszy, albo zdąży wszystko obrócić w jakiś naprawdę nieśmieszny żart. Przecież to tez nie tak, że mu wyznawała tutaj miłość, co nie? Chodziło tylko i wyłącznie o podziwianie ciała drugiej osoby. Całkiem normalna sprawa jak jesteś osobą dorosłą i masz przyjaciela przed, którym możesz się otworzyć w każdej kwestii.
-Myślę, że wpuszczą. Nie wiem czy w okolicy, w Lorne czy Cairns są takie restauracje, gdzie musisz przyjść odjebany jak szczur na otwarcie kanału. – Okej, w Lorne było dosyć sporo gwiazd filmowych, sportowców i bogatych osobowości, ale jednocześnie Mati nigdy nie słyszała o żadnej miejscówce, która nie wpuszczałaby do środka jakiejś wybranej grupy ludzi. No, ale może po prostu o tym nie słyszała, bo była tak biedna, że plotki ze świata ludzi wyższej klasy nie dochodziły do jej biednych uszu. –No dobra, ale to trochę będzie ryzykowane. Wydasz hajsy na lumpa, ale nie zmieni to tego, że będziemy tym lumpem śmierdzieć. – Uprzejmie pamiętała o tym, że to on będzie wydawał hajsy. Ona nie miała co wydawać. Będzie musiała w pracy ludziom fajki podkradać, żeby wytrwać do końca tygodnia.
Uśmiechnęła się na jego słowa. Miło było usłyszeć, że ktoś za nią tęsknił. Przez chwilkę jeszcze mu się przyglądała, ale zaraz przeniosła wzrok na drogę przed sobą. Uśmiech nadal nie schodził jej z twarzy, ale zapanowała nad nim na tyle, żeby chociaż nieco go zmniejszyć. Nie chciała, żeby sobie łechtał ego tym jak zadziałały na nią jego słowa. –Ja też się tego nie spodziewałam. Chociaż spodziewałam się, bo naprawdę umierałam z tęsknoty jak wyjechałeś. Po prostu nie wiedziałam, że się tych uczuć nie pozbyłam. Tak naprawdę były gdzieś tam w środku. Po prostu się wyciszyły. – Poklepała się nawet pięścią lekko po klatce piersiowej, żeby mu pokazać, że jej uczucia pochodziły prosto z wnętrza jej klatki piersiowej.
-Nie wiem niestety. Ja moje ciuchy dostaje od sióstr zakonnych w Lorne. Jak mają coś w miarę modnego to do mnie dzwonią. – Czasami też Mathila potrafi sobie zaszaleć i wydaje pieniążek na jakiś ciuch sklepowy. Albo po prostu kupuje przecenione towary z Coles. Wie jak się ustawić, żeby mimo wszystko wyglądać modnie i stylowo. Jedyne z czego zrezygnowała to z usług fryzjerskich u Diny. Dina ścina włosy sekatorem tłumacząc się, że taka robota trwa krócej i wszyscy są zadowoleni. Tak naprawdę to nikt nie był, ale wiadomo jak to z Diną jest. Gadasz jak ze ścianą.
barman — shadow
30 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
chłopiec o smutnym spojrzeniu, który miał zostać słynnym astrofizykiem, a w zamian tego barmanuje w Shadow, po tym jak wrócił ze swoich wielkich podróży
To już wiedział w co specjalnie dla Mati przebierze się na halloween. - Dobrze, da się to zrobić - Joshua miał ogromny dystans do samego siebie więc mógł się przebrać nawet za króliczka playboya. Nie miał problemu ze swoim ciałem, dziewczyny, z którymi się widywał od czasu do czasu, też raczej nie narzekały więc nie powinien mieć zbyt wielu obaw przed takim kostiumem. Na pewno jego ogonek będzie ładnie wyglądał, Mati nie będzie mogła oderwać wzroku. To było jak w banku. - Idziemy w tym roku na Halloween? - Zapytał, bo w sumie on nie miał planów, ale może się wprosić w plany swojej szanownej koleżanki. Chyba nikt sobie nie był w stanie wyobrazić zdziwienia Josha, gdy usłyszał, że Mati chciałaby go zobaczyć w bieliźnie lub bez... za to on i jego współpasażerka mogli to odczuć, bo jego noga chyba zrobiła się cięższa i gwałtowanie zahamował, aż opony zaczęły piszczeć i dało sie poczuć zapach spalonej gumy. - Kot wybiegł - powiedział żeby jakoś się wytłumaczyć. - Myślę, że możesz do mnie wpaść w niedzielę albo w środę, wtedy prezentuje swoje wdzięki światu. W poniedziałki chodzę w swetrach, wtorki biała żonobijka, środa sama bielizna, czwartek koszula, piątek tshirt, w sobotę nie chodzę bo mam kaca, a w niedzielę już paraduje jak mnie matka natura stworzyła - przedstawił jej swój zmyślony harmonogram bez zająknięcia, jakby rzeczywiście tak właśnie robił. Prawda była jednak taka, że nie za bardzo wiedział jak zareagować na ten tekst. Kiedyś pewnie, by z nią zaczął typowa gadkę o tym, że powinni się zaruchać, ale kiedyś to było kiedyś. Wtedy nie zależało mu na niej aż tak i mógłby ją potraktować jak typową przygodę. Z czasem to się jednak zmieniło i stawała się dla niego coraz istotniejszą osobą, nie chciałby zachować się względem niej tak źle. Nie umiał sobie z tymi uczuciami radzić, więc wyjechał za co dostał zresztą w pysk. Dlatego nie wiedział jak się powinien względem niej zachowywać, żeby znów nie popełnić jakiejś głupoty, która mogłaby ją zranić, a jego nabawić o podbicie drugiego oka.
- Wolę nie ryzykować, benzyna też jest droga żeby tak jeździć w tą i z powrotem - lepiej było się zabezpieczyć wcześniej. - Hmmm... kupimy dezodorant - albo pójdą do toalety na stację i się spryskają tym odświeżaczem powietrza. Coś się da wymyślić! Joshua wierzył, ze sobie poradzą. Poza tym, nie jebaliby lumpem aż tak. Uśmiechnął się słysząc jej kolejne słowa i tym razem juz się nie mógł powstrzymać przed komentarzem. - Mathilda Brubaker ma uczucia w środku... niemożliwe. Może mi jeszcze powiesz, że to tak prosto z serca!? - Zapytał zerkając na nią z uśmiechem wypisanym na ustach. - No chyba, że to z wątroby, bo też by się zgadzało - dodał jeszcze żartobliwie, a później zajechał na parking i zatrzymał samochód.
- Modne? Chyba Cię oszukują - nie mógł być dla niej za miły. - Ale nawet w worku na śmieci byś wyglądała dobrze więc to w sumie nie ma znaczenia - dodał i otworzył drzwi żeby swoje szanowne cztery litery wypakować na zewnątrz. - Dobra, mamy po 15 dolców żeby się odjebać. - Powiedział patrząc na to ile miał w portfelu, bo obstawiał, że kartą tu nie można było płacić. - Jak nam się uda to powinniśmy ogarnąć jakiś swój program w tv "Lumpiarze" czy coś takiego - chodziliby po lumpach i ogarniali zajebiste stylówki za grosze. Poczekał aż Mati się wygramoli z auta, które później zamknął i mogli pójść do sklepu. Powitała ich tam starsza pani, która oglądała tureckie telenowele i nie była nimi za bardzo zainteresowana. Co może i było dobre, bo Josh nie za bardzo wiedział od czego powinni zacząć poszukiwania. - Myślę, że to jest dla nas idealne - stwierdził biorąc do ręki kapelusz cowboya, ktory założył sobie na głowę. - Chcesz się maleńka przegalopować na moim rumaku? - Napisałabym, że czarnym arabie, ale cóż. Nie pasowałoby.

mathilda brubaker
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - zoey - bruno - ellasandra - cece - eric - caritriona - judith - benedict - owen
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
-Jasne. – Odparła bez zastanowienia. W sumie to nie zdążyła nawet pomyśleć o tym czy jest coś co mogłaby na Halloween robić. Wydawało się to być odległym planem, a jednak wszyscy wiemy, że Mathilda nie była fanką jakiegokolwiek planowania. Najzwyczajniej na świecie bała się, że nie dożyje. Może nawet nie bała. Była pewna tego, że z tym trybem życia i marnymi zarobkami daleko nie zajedzie. –W zeszłym roku bawiliśmy się świetnie. – Ona co prawda dosyć mocno żałowała wyboru stroju, bo sukienka była skomplikowana i uniemożliwiała jej poruszanie się i jak raz usiadła to później nie mogła wstać. Mogło to mieć też związek z alkoholem i narkotykami, ale nie pamiętała. Wiedziała tylko, że była z Joshem i bawiła się świetnie. A później złamał jej serce. Ale już nie będzie mu tego wypominać. Nie była taka. –Masz już jakiś pomysł na strój? – W sumie to przypomniało jej się, że pewnie w pracy będzie musiała się za coś przebrać, żeby było zabawnie dla klientów. Nie miała jednak problemów z ogarnięciem dwóch kostiumów. Normalny dla ludzi, slutty dla Josha. Chyba. Oby jej się nie pomyliło.
-Zawsze miałeś taki harmonogram czy to jakaś nowość? – Była pod wrażeniem. Jednocześnie nie była pewna czy wcześniej była ślepa na to jak się Joshua ubierał i nie widziała, że jest jakiś schemat. No chyba, że podróż po Ameryce tak go zmienił, że teraz miał takie szaleństwa.
Zaśmiała się. To rzeczywiście nieprawdopodobne, żeby miała jakieś uczucia. Od dawna starała się jakichkolwiek wyzbyć. Myślała, że tak będzie łatwiej. Oczywiście nie było. Życie bez uczuć było tragiczne, a udawanie, że się żadnych nie ma było cholernie ciężkie. –Oczywiście, że prosto z serca. A skąd miałyby płynąć? Przecież nie z głowy. Nigdy nie należałam do rozsądnych ludzi. – Gdyby była rozsądna to pewnie nie popełniłaby tylu błędów i może teraz miałaby normalne życie u boku rodziców, z którymi rozmawia. No i nie chciałaby nazwać dziecka Balboa.
-No jakbym miała tak na sto procent podążać za modą to rzeczywiście chodziłabym w workach na śmieci. – Moda przecież była taka dupna, że nikt nie chciałby się w tym pokazywać prywatnie. Wiadomo, że to co gwiazdy nosiły na wybiegach niekoniecznie wyglądało fajnie w randomowym biurowcu. Podążyła za nim do sklepu i od razu zaczęła się rozglądać szukając czegoś ładnego i w miarę eleganckiego. –Po piętnaście na osobę? – Zapytała, bo to przecież całkiem sporo jak na lumpa. Na cenniku było napisane, że to nawet nie dzień dostawy, więc na bank wszystko najtańsze.
-Nie przywiozłeś sobie takiego z Ameryki? I tego takiego cienkiego, sznurkowego krawata, który noszą ludzie w Teksasie? – Nie chciała mu nic mówić, że Teksas to taka patola, może wiedział skoro pewnie tam był. –Ja może dla siebie bym wzięła coś takiego? – Zapytała podnosząc fioletowy, mały kapelusik, który świetnie nadałby się na królewski ślub. Szkoda, że nie znała jakiegoś niemieckiego księcia.
barman — shadow
30 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
chłopiec o smutnym spojrzeniu, który miał zostać słynnym astrofizykiem, a w zamian tego barmanuje w Shadow, po tym jak wrócił ze swoich wielkich podróży
Tak bawili się zajebiście w zeszłym roku do czasu aż wziął i spierdolił następnego ranka. Cóż, teraz wiedział, że coś takiego się nie wydarzy, nie miał w planach wyjeżdżać, zresztą obiecal, że jej nie zostawi i planował tej obietnicy dotrzymać. - Nie - pokręcił głową. - Nie mam nawet za bardzo rzeczy żeby z czegoś powybierać - wyjebał pewnie większość starych ciuchów, gdy postanowił wyjechać w kolejna podróż. - Może przebiorę się za Ciebie, a Ty za mnie - zaproponował, bo to był idealny plan. Dzieki temu mieliby oboje gotowe przebrania na Halloween i jeszcze mógłby spełnić fantazję Mati żeby go zobaczyła w kobiecej bieliźnie. Idealnie. Był pewien, że jeżeli byliby na tej imprezie znajomi Mati z Coles to na bank, by się zaśmiali! Joshua niestety nie miał znajomych więc to mu trochę ograniczało możliwości.
- Zawsze, dziwne, że wcześniej się na to nie załapałaś. Prawie jakbyśmy się wcale nie znali - pokręcił głową i niby byl to trochę żart, ale w sumie to nie do końca, bo nie wiedzieli o sobie za wiele. To było dziwne, bo spędzali ze sobą kiedyś naprawdę dużo czasu i nigdy nie rozmawiali tak naprawdę "o sobie". Skupiali sie na pierdołach zamiast się lepiej poznać. Może teraz będą mieć na to więcej czasu i możliwości. - Z tym bym się nie zgodził, jesteś bardzo mądrą dziewczyną. - A miał do czynienia z różnymi kobietami w swoim życiu i nigdy nie powiedziałby, że Mati jest głupia. Zawsze uważał ją za inteligentną tylko po prostu nie potrzebowała liczyć delty pracując w sklepie. Chociaż może nie powinien być dla niej taki miły? - Byłem bardzo zaskoczony jak to odkryłem. Kobieta i to nie głupia, wybitnie osiągnięcie - dodał rzucając jakimś szowinistycznym tekstem w ramach żartu ofkors bo Joshua nie z tych. Daleko mu było do ojca Jamesa.
- Kupię Ci reklamówkę z Tesco i wmówimy wszystkim, że to Balenciaga - pewnie, by ją wtedy wyjebali z pracy, że nosi "ciuchy" z konkurencji. Może to więc nie był najlepszy z możliwych pomysłów. Już i tak miała przejebane. - Nie chciałabyś w ogóle pracować ze mna w Shadow? Pewnie zarobiłabyś więcej niż w tym sklepie. - On na przykład nie zarabiał źle, a do tego wpadały jeszcze napiwki. Oczywiście nie było to najlepsze miejsce pracy, bo w otoczeniu roiło się od brzydkich striptizerów, ale przynajmniej można było coś tam zarobić. - Fajnie by było jakbyśmy pracowali razem, można by się było najebać już w robocie, to duża oszczędność czasu - no i byliby razem częściej, a to też całkiem niezła rzecz. - Tak, na osobę. Poczuj się jak burżuj przez chwilę - za taki hajs to będą mogli trzy różne outfity sobie wybrać. Bogacze. - Nie, absolutnie nie. Nigdy mnie nie zobaczysz w czymś takim, a jak zobaczysz to znaczy, że to nie jestem ja tylko mój zły brat bliźniak - mógł takiego mieć i nawet o tym nie wiedzieć. Niektórzy wiedzieli i ich tolerowali, nawet taka nieznajoma, którą kojarzył... jakas Gaia. - Szykowny - kiwnął głową, bo co on się tam znał na modzie. Tyle co nic. - Po jedzeniu będziesz mogła go zawsze ze sobą wziąć i postawić na ulicy żeby ludzie Ci jakieś datki wrzucali wiec dwa w jednym - dodał posyłając jej uśmiech. - Idę zobaczyć co tam mają na męskim dziale - powiedział i rzeczywiście poszedł przeszukiwać wieszaki. Po jakimś czasie znalazł coś co postanowił przymierzyć i w końcu wyszedł do Mati w takim stroju. Próbował zrobić jakiś krok modela, ale nie wyszło mu za bardzo. - Myślisz, że wyglądam jak Harry Styles? - Zapytał przeczesując rękoma włosy i przeglądając się w lustrze.

mathilda brubaker
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - zoey - bruno - ellasandra - cece - eric - caritriona - judith - benedict - owen
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
Spojrzała na niego lekko skonfundowana i szukająca jakiegoś zapewnienia, że nie robił sobie z niej teraz jaj. Po chwili wybuchła śmiechem. –To brzmi jak idealny pomysł. – Już wiedziała co ubierze. Żonobijkę. Wiedziała, że Joshua w takich gustował. No chyba, że impreza halloweenowa wypadnie w inny dzień tygodnia niż wtorek. Nie mogła przebrać się za Joshua nie znając jego harmonogramu. –W sumie nawet na lepsze nam to wyjdzie. Nie będziemy musieli kupować żadnych strojów tylko po prostu ty wybierzesz sobie coś ode mnie, a ja od ciebie. – Niski budżet, ale zajebiste kostiumy. I taki inside joke, który zrozumieją tylko oni. Ale Mati to nie przeszkadzało. Nie potrzebowała nikogo innego do rozumienia ich żartów.
-Nie miało to w sumie dla mnie żadnego znaczenia. Co z tego co miałeś na sobie? Ważne, że zawsze się z tobą dobrze bawiłam. – Nawet nie miała z nim żadnego złego wspomnienia. Jej najgorsze wspomnienie z Joshem to to kiedy ją po prostu zostawił. A ciężko to jednak nazwać wspomnieniem z nim, bo jednak nie było go przy tym. Był powodem tego wspomnienia, ale w nim nie uczestniczył. Śmiesznie. No, ale przynajmniej jak wrócił to było zabawne wspomnienie, bo mogła wspominać jak mu przywaliła.
-Mam się czuć wyjątkowo z powodu tego osiągnięcia? – Oczywiście potraktowała to jako żart, bo raczej by się nie trzymała z typem, który jednak traktowałby kobiety tragicznie. Mati może była specjalna, ale nikt nie był na tyle specjalny, żeby ignorować szowinistyczne zachowanie. Jeżeli myliła się co do Josha to… Bruno jeszcze jest singlem. Żartuje. Hehe.
-Nie musisz nawet kupować. Po prostu to zajebiemy. Wiem jak to zrobić. – Trochę tricków z pracy w Coles wyniosła. Wiedziała jak wynieść niepozornie kilka kilogramów jednorazówek. Nikt jej dotąd nie złapał, więc nadal sobie żyła na krawędzi i przynosiła do domu jednorazówki. Miała teraz pełno rolek, z którymi nie wiedziała co robić.
-W Shadow? – Zapytała nieco podejrzliwie. Wiedziała, że to szemrane miejsce. Ale nie wiedziała z jakich powodów. Bo narkotyki, alkohol i seks niekoniecznie ją odstraszały. Wręcz przeciwnie. Były to rzeczy, które by ją tam przyciągnęły. –Pewnie na striptizerkę, nie? – No bo jakie inne zajęcie mogłaby mieć w takim klubie. Przecież nie byłaby ochroniarzem. Wpuszczałaby do klubu każdego, bo nie szukałaby z nikim zaczepki. A jakby były jakieś bójki to ona magicznie akurat miałaby rozwolnienie w kiblu. Unikałaby pracy jak ognia. Co robi w Coles i jej nawet wychodzi. –Rzeczywiście byłoby fajnie pić razem w pracy. – Ciężko się nie zgodzić. Teraz, w obecnej pracy paliła często z Brunem i było spoko. O Bruno. Dawno o nim nie myślała. Ciekawe co tam u niego. Później może napisze.
-Myślę, że ludzie jakby widzieli taki fikuśny kapelusik na pieniążki to chętniej by mi do niego rzucali. Litowaliby się nad bezdomną dziewczyną bez gustu. – Wiedziała, że to nieprawda. Nie dostałaby żadnego hajsu, bo ten kapelusik wyglądał tak tragicznie, że ludzie na bank by uznali, że to jakieś Chanel. Albo Balenciaga, bo nie wypada w sumie tyrać Chanel.
-Wyglądasz lepiej niż Harry Styles! – Nie wiedizała kto to jest więc zakładała, że wygląda lepiej. Chociaż w sumie to i tak był przystojny, więc jest szansa, że wyglądałby lepiej od wielu ludzi. –To ja też pójdę czegoś poszukać. Żeby dopełnić outfit. – No i rzeczywiście zniknęła w damskich ciuszkach, zgarnęła kilka wieszaków do przymierzalni i tam zaczęła się ubierać.
-Co myślisz? – Zapytała wychodząc i prezentując się tak. Rozłożyła ramiona i zaczęła się obracać, żeby mógł obejrzeć dokładnie jej modny strój.
barman — shadow
30 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
chłopiec o smutnym spojrzeniu, który miał zostać słynnym astrofizykiem, a w zamian tego barmanuje w Shadow, po tym jak wrócił ze swoich wielkich podróży
Joshua cieszył się, że jego pomysł spotkał się z aprobatą Mati i był pewien, że będą mieć najlepsze przebrania na imprezie. Oni się będą w nich na bank zajebiście czuc, a co sobie reszta pomyśli to już go nie obchodziło. Ważne, że będzie się doskonale bawił w towarzystwie Mati. Co mu więcej było potrzebne do szcześcia? Nic. Kiedyś myślał pewnie, że jakieś plany na kolejną długą podróż, ale teraz jego system wartości nieco uległ zmianie i każdą swoją podróż zamieniłby na kilka dni w towarzystwie Mati. To było szalone, ale Josh nigdy nie uważał się za człowieka, który jest w stu procentach normalny, w końcu pochodził z rodziny wiedźmy!
- Oczywiście, zawsze powinnaś sie czuć wyjątkowo, ze względu na wiele rzeczy - na przykład na to jaka była zaradna, mądra i wytrzymała. Umiała sobie poradzić w wyjątkowo ciężkich sytuacjach i Josh naprawdę był pełen podziwu, że dawała sobie radę zupełnie sama. Życie nie było wcale takie łatwe, szczególnie, gdy nie miało się grosza przy duszy, a przy Mati wszystko było jakieś takie prostsze. - Musisz mnie nauczyć, może mi się przydadzą kiedyś takie umiejetności - na przykład jak go wyjebią z Shadow i będzie biedniejszy niż jest to wtedy kto wie, może też będzie zmuszony do wynoszenia rzeczy ze sklepów.
- W Shadow - przytaknął, a później pokręcił głową. - W życiu bym Ci nie zaproponował pracy jako striptizerka - nie chciałby żeby jakieś oblechy się ślinły na jej widok. Prędzej by umarł. Nie mógł jej jednak tego w ten sposób argumentować. - Pewnie byś sobie połamała nogi na rurze i musiałbym Cię doglądać - wybrnął z tego ładnie, aż był sam z siebie dumny. - Mogłabyś pracować ze mną na barze, nie płacą tam źle, a masz dobry tyłek więc pewnie byś dostawała dużo napiwków - no i mogliby też spędzać wspólnie więcej czasu. - Pomyśl nad tym, byloby fajnie - najebaliby się pierwszego dnia i Nathaniel, by ich wyjebał na zbity pysk. Ale byłoby warto!
- Albo wręcz przeciwnie, uważaliby, że takaś nierozsądna, że wszystko przejebałaś na fikuśny kapelusik, który wyszedł z mody w 1967 - strzelał z datami, nie był obeznany w historii mody, bo miał to w dupie. On lubił nosić po prostu dżinsy i tshirt. Najlepsze są proste rozwiązania.
- Brak mi słów - powiedział patrząc na nią, gdy wyszła w tym jakże ciekawym stroju. - Ale myślę, że trzeba jakoś dopełnić ten cały outfit - dodał i wyciągnął z wieszaka to. - Ortalion dodaje stylu - absolutnie nie wiedział o czym mówi i aż sprzedawczyni się na niego dziwnie spojrzała.

mathilda brubaker
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - zoey - bruno - ellasandra - cece - eric - caritriona - judith - benedict - owen
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
Mati na chwilę obecną nie potrzebowała niczego innego. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego jak puste było jej życie dopóki Joshua nie wrócił. Odnosiła też wrażenie, że pustkę po jego stracie próbowała zapełnić imprezami, alkoholem i narkotykami. Może nawet nie tyle chciała ją zapełnić. Po prostu te trzy rzeczy pozwalały jej ukoić ból jaki pozostawił po sobie. Teraz jednak wszystko było tak jak powinno być. Halloween w zeszłym roku spędziła z nim. Tegoroczne też spędzi u jego boku. I będą mieli kostiumy, które zrozumieją tylko oni. Nie potrzebowała niczego innego.
-Myślisz? – Zapytała, bo nigdy tak o sobie nie pomyślała. Myślała raczej, że jest porażką, która nie miała prawa istnieć. Nie była w stanie nawet skończyć studiów. Nie była nawet w stanie przyznać się rodzicom do tego, że studia rzuciła. Wolała uciec i żyć bez konsekwencji i zmartwień. A przynajmniej tak sobie wmawiała, że tych zmartwień nie było. –Oczywiście, że cię tego nauczę. – No to była przydatna sprawa. A jak kogoś miała nauczyć to na bank tym kimś był Joshua. Jemu jedynemu mogła zdradzić swoje sekrety, które utrzymywały ją przy życiu przez ostatnie miesiące.
-To dobrze. Bo naprawdę bym tego nie chciała. Kiedyś myślałam, że jestem zajebistą tancerką, ale Chayenne nagrała mnie jak zjarana tańczyłam na imprezie. Obejrzałam to i od tamtego momentu unikam tańca jak pojebana. – To tylko jeden z dowodów na to, że po narkotykach świat rzeczywiście jest przyjemniejszy i ładniejszy. –Dobra. To przemyślę to. Może to odpowiedni moment na zmianę pracy. – Nie była w stanie dostać nagrody pracownika miesiąca, więc może Coles nie było odpowiednim miejscem dla niej? Może lubiła tam chodzić ze względu na ludzi, ale tak naprawdę to się nie rozwijała i nie miała możliwości rozwoju? Nie chciała przecież chyba pracować tam całe życie.
Z przyjemnością założyła ortalion, który podał jej Joshua. Nawet przez sekundę pomyślała o tym, że może taka kurtka podobałaby się też Brunowi? Szybko jednak porzuciła tą myśl. –Jestem gotowa. Możemy iść. – Skinęła głową i złapała Josha za rękę. I rzeczywiście wyszli. Najgłupsze w tym wszystkim było to, że wyszli tak naturalnie, że zapomnieli zapłacić za to wszystko. A sprzedawczyni była tak zażenowana ich zachowaniem oraz syfem, który zrobili w sklepie, że nawet nie próbowała ich ścigać.

/ztx2
asystentka uzdrowiciela Clearwatera — wszędzie
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Większość życia spędziła w stolicy. Po aferze korupcyjnej z udziałem swojego wpływowego ojca musiała na nowo rozpocząć swoje życie. W Lorne Bay mieszka na stałe od prawie dwóch lat, z przerwami na turnee po kraju razem ze znanym uzdrowicielem, z którym oszukuje starszych ludzi, aż miło
Grudzień nie należał do ulubionych miesięcy Deb. Zazwyczaj mijał on pod znakiem przygotowań do wspólnego świętowania Bożego Narodzenia, w trakcie którego można było spotkać się z całą rodziną, usiąść wspólnie do suto zastawionego stołu w ogrodzie i powymieniać się prezentami. U Deborah wszystkie te kwestie zdezaktualizowały się już lata temu, po śmierci matki, a idea wspólnego świętowania kompletnie umarła po tym, jak jej ojciec trafił do paki. Deb co prawda rok w rok wysyłała mu świąteczne paczki, ale wiadomo, wolałaby móc obżerać się razem z nim przy świątecznym stole. Obecnie zapowiadało się na to, że święta spędzi po prostu z dziadkami, którzy byli na miejscu. Nie miała serca zostawiać wszystkiego na barkach babci (dziadek był mężczyzną starej daty i oczywiście był zdania, że to kobiety powinny przygotowywać wszystko do świąt, a on jedynie łaskawie zje to, co tam panie przygotowały), dlatego w pierwszej kolejności zadeklarowała, że zrobi porządne zakupy, a potem ze wszystkim jej pomoże.
W tym celu wybrała się do Coles w Cairns, bo ten market miał zdecydowanie lepszy asortyment niż te małe sklepiki w samym Lorne Bay. Pchając przed sobą wielki wózek gratulowała sobie w duchu, że jest tak sprytna, że robi zakupy już teraz, a nie czeka na ostatni moment, kiedy nie będzie dało się przejść między alejkami, a do kasy będzie się czekało dwie godziny. Przystanęła na chwilę przy półce z majonezami i musztardami, rozglądając się za najtańszym wyborem, kiedy nagle kątem oka dostrzegła znajomą twarz. W pierwszej chwili odłożyła pospiesznie trzymane towary, tak że omal nie rozwaliła całego ułożenia słoików, schyliła się i zaczęła manewr cofania swoim wielkim wózkiem, ale nie do końca oszacowała odległość od przeciwległej póki i zahaczyła wózkiem o karton z koncentratami pomidorowymi, robiąc wokół siebie trochę zamieszania. Przykucnęła, żeby je pozbierać, a wstając natknęła się na nikogo innego jak Bruno Zimmermana Jr.
– Bruno! – niemalże pisnęła z przesadzonym entuzjazmem. Cieszyła się, że widzi starego kumpla, ale chyba wolałaby być na to spotkanie bardziej przygotowania mentalnie. – O rety, co za spotkanie, lata się nie widzieliśmy, co? – dodała i dopiero teraz oblukała go z góry na dół, uświadamiając sobie, że jakiś służbowy uniform (koszulkę, czy coś podobnego) i plakietkę ze swoim imieniem. Podniosła wzrok ponownie na jego twarz i uniosła lekko brwi. – O nie. Dostałeś zawiasy i obowiązek pracy społecznej? Za co cię dojechali? – spytała obniżając konspiracyjnie ton głosu, zakładając, że Bruno pracował tutaj na mocy sądowego wyroku.
Bruno Zimmerman Jr
kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
017.
{outfit}
To był pierwszy świąteczny okres, w którym Bruno pracował w Coles. Wiedział, że będzie więcej pracy, ale nie spodziewał sie, że aż tak. Prawie nie miał kiedy iść sobie zapalić skręta ze swoim kumplem Garethem, który jeździł na wózku i absolutnie nie pretendował do miana pracownika miesiąca. Zupełnie jak Bruno. Niby był tu kierownikiem i powinien dawać dobry przykład reszcie ekipy, ale wiedział, że o wiele lepiej będzie pracować jak sobie z przyjacielem zrobi krótką przerwę na blanta. Kiedyś pewnie wyciągnąłby tu jeszcze Mati, ale odkąd przyprowadziła swojego biednego "kolegę" na Halloweenową imprezę to Bruno nie za bardzo miał ochotę się z nią widywać. Złamała mu serce, chociaż może o tym nie wiedziała, bo Zimmerman nigdy nie przyznał się do tego, że miał wobec niej jakiekolwiek uczucia. Wolał to zatrzymać w swoim serduszku, które teraz płakało po niemiecku, czyli pewnie wydawało jakieś straszne dźwięki. Jakby poszedł do kardiologa, to tym by sie zdziwił, że tam serce bije w rytm niemieckiego hymnu. Fur Deutchland. Bruno był dumny z bycia Niemcem, nigdy się nie wstydził swoich korzeni, czego nie zawsze można było powiedzieć o jego siostrze Gai. Ona nie była aż tak zadowolona z tego faktu, bo ciągle bała się, że ktoś się dowie o tym, ze ich dziadek był nazistą. Jak większość Niemców w jego wieku. Bruno się tym nie martwił, komu by się chciało sprawdzać historie ich rodziny? Tylko wariatowi.
Takich mogło co prawda w Lorne Bay i okolicach nie brakować, ale nie przesadzajmy. Zimmerman trzymał rękę na pulsie i gdy sobie już zjarał blanta to wrócił do pracy. Humor miał o wiele lepszy, nie spodziewał się żadnych problemów i wesoło przechadzał się między alejkami spisując coś na kartce i sprawdzał czy jest wystarczająco dużo węgla drzewnego, bo wiadomo, że teraz to każdy robił grilla. Gdy tak sobie chodził i nagle wpadł na znajomą twarz, to przez chwilę musiał sie zastanowić czy to przypadkiem nie są skutki uboczne trawy, którą zjarał, ale gdy dziewczyna się odezwała to doszedł do wniosku, że chyba jest prawdziwa. - Hej - powiedział wesoło, ale też rozejrzał się dookoła czy przypadkiem nikt ich nie zauważył. - Rzeczywiście, chyba sporo czasu minęło, ale nie masz żadnych zmarszczek wiec musisz używać dobrego kremu - czyli pewnie takiego, którego nie kupi w Coles. Tu nie było produktów wysokiej jakości i Bruno najlepiej o tym wiedział. - CIIII... - mruknął i złapał ją za nadgarstek prowadząc w najbardziej ustronne miejsce na sklepie. Pewnie były to męskie artykuły higieniczne. Tu nigdy prawie nikogo nie było. - Pracuje tu - wyjaśnił, gdy już znaleźli się w spokojnym miejscu. - Ale nikt o tym nie wie... w sensie oni wiedzą, że tu pracuje, ale moi rodzice na przykład nie - wyjaśnił żeby nie było, że jest na tyle dziwny, że łazi sobie po sklepie i udaje pracownika. - A Ty co tutaj robisz? Myślałem, że gdzieś jesteś w świecie. - nie widzieli się dawno, wątpił w to, że wróciła do rodzinnego miasta, ale widać wszystkie drogi prowadzą do Lorne Bay.

Deborah Hill
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
ODPOWIEDZ