barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
nineteen



Znacie ten ból czterech liter pod kością ogonową, kiedy pewnego pięknego skacowanego poranka macie ochotę na jajecznicę, otwieracie zaspani lodówkę, rzucając przy tym pogardliwe spojrzenie na mleko, które zdołało chlupnąć do kubka pełnego kawy i rozlać się smętną plamą po blacie, a tu lodówka świeci pustkami? Przeglądacie wszystkie szafki po kolei w poszukiwaniu choćby kawałka czekolady, by dostać przypływu endorfin, ale zastajecie jedynie zgniecione sreberka? I kto, OCH KTO, miałby ruszyć się o tej godzinie do supermarketu, kiedy sobotnie popołudnie było porą najgorszą z możliwych na zakupy w Walmarcie? 

Odpowiedź była jedna.
— DEAN! — woła najstarszy Vanderberg, łapiąc za puste opakowanie po płatkach śniadaniowych, byle tylko rzucić nim w śpiącą paszczę kumpla. Udało się, bo przynajmniej udało mu się usłyszeć głośny jęk i stertę przekleństw, nawet i jedno ślipie otworzył! Obaj nie należeli do porannych ptaszków — ślęcząc nocami po barach, ciężko było przestawić się na tryb dzienny jak normalny człowiek. Różnica pomiędzy nimi była tylko taka, że Miles robił to z obowiązku, natomiast Dean ograniczał się do samych przyjemności.
— Była Twoja kolej na zakupy w tym tygodniu, ubieraj się — powiedział tylko, po czym sam zniknął w drzwiach swojej sypialni, by ogarnąć się do wyjścia. Pół godziny potem zajeżdżają na parking olbrzymiego supermarketu, a Miles z rozbiegu łapie za wózek i zaczyna lawirować pomiędzy niemrawymi staruszkami i wyprzedażami letniego sezonu. Tak jakby nowa wiertarka miała odwrócić jego uwagę od problemów życia codziennego! Konkretniej — wciąż nie powiedział Washingtonowi o powrocie Swan. Odczuwał dziwny dyskomfort poruszając przy nim jej temat, bowiem wiedział, że ona również podoba się przyjacielowi. Przecież ostatnio sam obił mu twarz, by bronić jej honoru; jak się potem okazało niepotrzebnie. Nie czuł się dobrze wiedząc, że i pomiędzy nimi również utworzyła się jakaś więź i nie cierpiał siebie za to, bo co on mógł jej zaoferować? Bezgraniczną przyjaźń z zazdrością równą psu ogrodnika? Szczeniackie zauroczenie z daleka i słanie maślanych oczu i bezczelnych komentarzy?
— To jest naprawdę ładna wiertarka — powiedział sam do siebie, oglądając pudełko z każdej strony, by nieco poczytać o urządzeniu. Myślami jednak był znacznie dalej niż instrukcja obsługi i niedoszły planowany remont.

Dean Washington
przyjazna koala
naleśnik puchaty
Fotograf — BEAST DAYLIGHT PHOTO STUDIO
30 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Manipulant i hazardzista
Stara się nie wtrącać w życie innych
Bo z łatwością potrafi je spieprzyć
003



Bolała go głowa, kurewsko mocno bolała go głowa.
Dawno nie odczuwał takich nieprzyjemności po całonocnej imprezie w barze. Trudno było powiedzieć, ile tej nocy wypił, jeszcze trudniej było powiedzieć, jak wrócił nad ranem do domu, a co najgorsza, nawet nie pamiętał jak zrzygał się pod blokiem, po wymieszaniu ekstazy z alkoholem. Zabawa była przednia, dopóki nie urwał mu się film. Utkwiło mu w pamięci wyjście z baru, odzyskał świadomość, gdy wchodził do mieszkania dość głośno kurwiąc pod nosem i narzekając na taksówkę, która nie przyjechała.
Później był szybki prysznic, pod który nie wiedział, jak wszedł, a na samym końcu nieopisana słowami błogość, gdy przytulił głowę do poduszki i zasnął, nie przyrzucając się nawet cienką kołdrą.
Przespał kilka godzin, może pięć, może sześć — właściwie chuj w to, bo i tak się nie wyspał. Nie wyspał się, bo dostał w głowę pustym opakowaniem po płatkach śniadaniowych.
— Spierdalaj — Odparł krótko, bardziej wymamrotał, przekręcając się na drugi bok. Wymacał dłonią opakowanie po płatkach, które odrzucił w kierunku — jak mu się wydawało — Milesa. Nie było opcji, że miałby wstać, choć z drugiej strony... Nawet półprzytomny zdawał sobie sprawę z tego, że Miles potrafił być bardziej upierdliwy od rodzonej matki i będzie truł mu dupę, dopóki nie podniesie się z łóżka, jednym słowem; dramat.
Słysząc dźwięk przymykanych drzwi, przyłożył dodatkową poduszkę do głowy, starając się rozchylić piekące z niewyspania oczy. Odnosił wrażenie, że miał w nich drobinki piachu, dodatkowo istniało duże prawdopodobieństwo, że wyglądał jak w delirce. Podkrążone oczy, niewyspany, przekrwione białka i nudności, które odczuwał po nocnym maratonie. Obraz nędzy i rozpaczy, stan w którym nie powinna go oglądać żadna kobieta. Miles widywał go w gorszym stanie.
Dobrze, że Miles prowadził, Dean czuł się tragicznie. Siedział przymulony, patrząc przez okno samochodu i czuł, jak żołądek podchodzi mu do gardła z każdym mniejszym, bądź większym wgłębieniem w drodze. Wysiadając z samochodu, zaczerpnął świeżego powietrza, próbując się choć trochę opanować.
— Stary, zakupy o tak wczesnej porze? Wolałbym się wyspać... — Jęknął z niezadowoleniem, biorąc pierwszy lepszy, mniejszy koszyk stojący przy sklepie. Rozdzielili się na kilka minut, gdy Miles poszedł oglądać wiertarki, a Dean, jak przystało na perfekcyjnego pana domu, podszedł do lodówek z mrożonym jedzeniem. Wyciągnął z niej cztery pizze i dwie mrożone paczki frytek, które idealnie nadawały się na obiad, gdy dorzucił do tego zestawu garmażeryjne mięso mielone, a do tego surówkę w pojemniku.
Przechodząc obok pół z alkoholem, odwrócił wzrok, gdy pomyślał o wódce, którą w nocy się rozkoszował. Dramat.
Namierzył nieobecnym spojrzeniem Milesa do którego podszedł i oparł się rękoma o kosz, który miał przed sobą.
— No piękna ta wiertarka. Właśnie mi się przypomniało, że trzeba naprawić szafkę w kuchni, bo zawiasy się zjebały — Przypomniał sobie, drapiąc się palcem po głowie.
— Dzisiaj na obiad pizza italiana z mrożonymi frytkami, promocja. Dwie w cenie jednej, więc mam cztery — Rzucił z zadowoleniem.

Miles Vanderberg
sumienny żółwik
blueberry
barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
Spierdalaj — Miles cenił sobie szczerość w ich przyjaźni. Tym bardziej, że widok na wpół zmordowanego po całonocnej libacji alkoholowej przyjaciela, był jak miód na jego zaspane serduszko. Nagle ogarnęła go przemożna ochota do rzucenia w niego czymś większym niż puste pudełko po płatkach śniadaniowych — na przykład takim żelazkiem, tak dla zasady. Zamiast tego poklepał tylko futrynę dłonią, rzucił coś o pięciu minutach, jak matka znęcająca się nad dzieckiem w szkolny poranek i wyszedł z jego pokoju, dając mu odrobinę prywatności i czasu, by mógł się podnieść.
— Wyżarłeś większość to masz za swoje — odpowiada, uśmiechając się na widok jego niezadowolenia. Może i wychodziła z niego teraz natura złośnika, nie zamierzał zaprzeczać, ale Washington sam ściągnął nową współlokatorkę do mieszkania, więc pozbawianie również jej zapasów nie wchodziło w rachubę. Miles od dawna nie gotował ani nie jadał u siebie w mieszkaniu, wszelkimi sprawunkami zajmowała się jego ukochana i to ona zazwyczaj, dawała się namówić na Uber Eats albo kolację przy świecach u niej w domu. Do niego nie zaglądali; starał się unikać potrójnych randek, włącznie z Deanem, który często lubił siedzieć w ich towarzystwie i psuć im chwile sam na sam. Dlatego, kiedy jego dziewczyna zaproponowała kupno zwierzaka, Miles zaprotestował, bo poniekąd czuł się jak właściciel wyjątkowo upartego psa. Na dodatek takiego, który odżywiał się w naganny sposób.
— Serio, kolejne mrożonki? — pyta, ignorując na chwilę jego wzmiankę o zawiasach — Wiem, zajmę się tym w najbliższy weekend — tak jakby Washington też nie był facetem i nie mógł tego zrobić. Daruje sobie jednak docinek, odrzuca pudełko z wiertarką do koszyka i wskazuje na połowę wózka pełnego śmieciowego żarcia.
— Wiesz, że bez siłowni i przy takim żarciu, szybko kaloryfer zamieni się w bojler? — pyta, pchając dalej wózek. Jego akurat wszelki tłuszcz się nie imał — zapadnięte kości policzkowe, nocne zmiany i wieczna depresja nie były okolicznościami sprzyjającymi do nadmiaru wagi. Ponadto ból pojawiający się przy porannych ćwiczeniach stawał się uzależniający, napędzał go do dalszego działania.
Podchodząc do półek z puszkami dla psa, które stały na dziale promocji, rzucił jedną w dłonie przyjaciela, licząc na jego refleks.
— Patrz, coś dla Ciebie — i wcale nie chodziło mu tutaj o jego byłą posadę, co nie? Żarciki jednak musiały przejść na bok, bo mimo, że dobry humor zdawał się go nie opuszczać, tak w środku cały czas męczył się powrotem Violet. Postanawia więc zagrać z brunetem w otwarte karty.
— Violet wróciła — mówi, i niby ukradkiem, zerka w jego stronę, by wyczytać jego reakcję. Szok? Niedowierzanie? A może smutek, świadczący o tym, że i jemu było przykro, kiedy wyjechała?

Dean Washington
przyjazna koala
naleśnik puchaty
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
8.

O Jezu jak bardzo Mati nienawidziła spóźniać się do pracy. Inna kwestia, że robiła to notorycznie. Prawda była taka, że w jej życiu, więcej rzeczy jej nie wychodziło niż wychodziło. Ona sama zdążyła się do tego przyzwyczaić I niespecjalnie planowała coś z tym zrobić. Po prostu zakładała, że ma naturalnego pecha, którego się wyzbędzie dopiero jak zazna pocałunku Prawdziwej Miłości. To, że każdy facet, z którym się spotykała był jej prawdziwą miłością, to już inna sprawa. Nawet ten, który ją tak dotkliwie pobił kiedyś był rycerzem w lśniącej zbroi. Nie jej wina, że rycerz miał problemy z agresją, nie? No tak czy siak dzisiaj wyjątkowo zaspała, bo do późna grała w Simsy. Kupiła sobie nowy dodatek, bo wypłata przyszła wcześniej I postanowiła to spożytkować na coś konkretnego. Normalnie poszłaby kupić skręty, ale miała ochotę poczilować w domu. Zjarała się tym co miała I grała w najświeższy dla niej dodatek. Laptopa wyłączyła o 4 rano wierząc, że jest dopiero 22. Wszyscy jednak wiemy, że czas przy Simsach płynie inaczej I niczego nieświadoma Mati poszła spać. Obudziła się grubo po swoim czasie. Ubierała się w panice I biegła na autobus. Jej auto znowu postanowiło jej nie odpalić. W międzyczasie dzwoniła do pracy próbując się jakoś wytłumaczyć, ale nikt nie odbierał. Miało to sens, inni ludzie, w porównaniu do niej, pilnie wykonywali swoją pracę. Po godzinnej tułaczce międzymiastowym autobusem, w końcu dotarła do Cairns, a piętnaście minut później do marketu. Wbiegła do sklepu krzycząc głośno powitanie do wszystkich, a jednoczesnie do nikogo. Biegła tak szybko, że nie wiedziała czy mija znajomych współpracowników czy klientów. Nie miało to znaczenia.
Czuła się zestresowana swoim spóźnieniem, ale jednoczesnie wiedziała, że nie będzie miała aż tak przejebane. Jej kiero był jej uciążliwym sąsiadokolegą. Nie ma opacji, żeby się na nią gniewał. W szatni szybko się przebrała w pracowniczy strój, zapytała kogoś gdzie jest kierownik I błyskawicznie ruszyła na poszukiwanie go. Mogłaby zacząć od pracy, ale udawała, że nie widziała rozpiski swoich dzisiejszych obowiązków, a jak już ktoś ma wiedzieć co ona ma dzisiaj robić, to na pewno wiedział to on. Zerknęła I stał właśnie przy dziale z kosmetykami i notował coś na kartce przypiętej do podkładki, która musiała być chyba jego ulubionym akcesorium w tej pracy.
-Jak chcesz to mogę ci później nasmarować poślady kremem do oczu, żeby ocenić działanie. - Wiedziała, że to jej przełożony, ale że był też jej kumplem to nie miała problemu z rzuceniem czegoś takiego. Gorszym doświadczeniem było to, że za nim stała starsza kobieta, której Bruno przed chwilą doradzał. -O cholera. Przepraszam. Ale przypał. Przepraszam. Miałam oczywiście na myśli wora. Wory! Wory pod oczami! - Wyjaśniła szybko, ale obrzydzenie na twarzy kobiety mówiło samo za siebie. Stracili właśnie nic nieznaczącą klientke.
-Wow. To było niezręczne, co? - Szturchnęła go łokciem jak już kobieta zniknęła za regałem mrucząc coś pod nosem. -Mogę się z tobą zabrać do domu? Auto mi się zepsuło. - Typowy człowiek kariera. Zaczyna pracę spóźniona I już chce iść do domu. Nic tylko szanować.
kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
1

Praca w sklepie o dziwo szła mu jakoś nie najgorzej. Nie, żeby się jakoś wybitnie starał. Był na czas, robił swoje i tyle. Nie wybiegał poza absolutnie niezbędne minimum. Ktoś mogłby stwierdzić, że chłopak marnuje swój biznesowy talent, ale nie Bruno. Głównie dlatego, że wcale nie uważał, by jakis talent miał. Studia skończył, ale co z tego? Nie umiał nawet za bardzo dysponować pieniędzmi, bo nigdy nie musiał się nimi martwić więc rozpieprzał je na prawo i lewo kupując rzeczy, których nie potrzebował, za hajs, który sam nie zarobił. Dlatego po kupnie łodzi i swojego starego samochodu postanowił, przynajmniej na jakiś czas, zrezygnować z wydawania rodzinnych funduszy i spróbować żyć na własną rękę nie chwaląc się tym ile rzeczywiście ma na koncie. Tak właśnie skończył w tym markecie, który nie był jakimś najgorszym miejscem pracy, jakie mógł sobie wyobrazić. Przynajmniej było śmiesznie.
Bruno nie był najbardziej punktualną osobą, ale o dziwo do pracy zawsze był na czas. Nawet został za to pochwalony przez swojego szefa, jakby to było jakieś wybitne osiągnięcie. Lubił dostawać pochwały więc nie narzekał z tego powodu. Ktoś posmyrał jego ego. Chodził właśnie po różnych działa nadzorując czy wszyscy są na swoich stanowiskach pracy lub potrzebują jakiejś pomocy, gdy podeszła do niego jakaś kobieta i poprosiła o pomoc. Oczywiście był zbyt dobrze wychowany, by odmówić i tak spędził z nią jakieś pół godziny, po których miał ochotę palnąć sobie, albo jej, w łeb. Całe szczęście nadeszło wybawienie, chociaż może w nie taki sposób, jak sobie tego Bruno życzył. Nie miał zamiaru jednak narzekać, bo przynajmniej podziałało, a oburzona kobieta oddaliła się od nich. Wtedy on mógł spojrzeć na swojego rycerza na białym koniu i pokręcił lekko głową niby z dezaprobatą, ale i tak wiadomo, że w głębi siebie musiał się mocno powstrzymywać, by nie walnąć śmiechem. - Klasa... naprawdę Mati - powiedział przyglądając się dziewczynie. - Dziwię się, że wpadłaś na coś takiego, przecież mogłabyś się domyślić, że moje pośladki są we wspaniałej formie i nie potrzebują takich okropnych kremów - miał tyłek jak pupcia niemowlęcia. - Z worem też wszystko w porządku, dzięki za troskę - dodał i tym razem się już uśmiechnął głupkowato opierając się o najbliższy regał. - Tradycyjnie, a gdzie jakieś "Cześć Bruno, dobrze wyglądasz, chyba ćwiczysz...", tylko od razu wymagania - nawet na tak mało nie zasłużył!? - Możesz i tak jestem pod wrażeniem, że wytrzymało tak długo. - Było chyba starsze niż jego stare auto, chociaż dla niego stare to pewnie takie sprzed pięciu lat, więc może to trochę pojęcie względne. - Dopiero przyszłaś? - Zapytał mrużąc lekko oczy. - Sorry, pytanie retoryczne - no bo niczego innego się nie spodziewał. - Idziemy na szluga? - On się już napracował, potrzebował się przewietrzyć po rozmowie z tą pruderyjną klientką, a Mati się pewnie zmęczyła szukaniem go po sklepie. Należała im się przerwa.

mathilda brubaker
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
Mathilda jeszcze wzrokiem odprowadzała starszą kobietę. Nie czekała oczywiście aż kobieta zniknie za rogiem, żeby ponownie się odezwać. Skoro już I tak była przy niej niegrzeczna to niespecjalnie mogłaby zrobić coś, żeby poprawić sytuację. Poza tym nie chciała też tego robić. Tym bardziej, że jej przełożony, który był przy całym wydarzeniu, w ogóle tego od niej nie wymagała. Istniała też szansa, że nawet jakby wymagała, to by tego nie zrobiła. Mati żyła według swoich zasad. Jakby musiał ją zwolnić, albo ukarać za to zachowanie, to po prostu przyjęłaby to na klatę. A może nawet I nie na klatę. Po prostu by została ukarana albo zwolniona I żyłaby dalej. Pracę by znalazła inną. Jakoś zawsze sobie radziła. A słyszała, że podobno w Lorne Bay też jest sklep Cole’s, więc zatrudni się tam. Będzie miała bliżej domu. No chyba, że roześlą wszędzie informację o tym, żeby jej nie zatrudniać, bo nad typiarą nie da się zapanować.
-Ej! Ja tylko reklamowałam produkt. Nie moja wina, że ona tak to zinterpretowała. – Mathilda nie miała sobie nic do zarzucenia. Ona kupowałaby produkty, wiedząc, że pracownicy sklepu chętnie je testują. Przynajmniej wierzą w produkt, który sprzedają. –No wiesz… mogę się domyślać, ale równie dobrze mógłbyś je kiedyś pokazać skoro tak je zachwalasz. Jestem dziewczyną, która lubi coś zobaczyć zanim w to uwierzy. – Rozłożyła bezradnie ramiona. Gdyby wierzyła we wszystko co mówią ludzie to daleko by nie zaszła. Już miała za sobą okres beznadziejnego wierzenia ludziom. –Nie wymagania. To było pytanie. Prośba. Nie, zdecydowanie pytanie. Powinieneś chociaż to docenić. – Bruno nie był w błędzie. Mati rzadko kiedy owijała coś w bawełnę, zawsze z grubej rury. Nie było czasu do stracenia na wyjaśnianie I uprzejmości.
-To auto dużo przeszło. Trochę szacunku. – To auto nie miało prawa istnieć, ale Mati nie mogła sobie pozwolić na nic nowego, więc niestety kochała to auto z całego serca wierząc, że miłość naprawi ten biedny samochód. Czasami działało. Ale częściej nie. –No co ty. Od dawna jestem. Układałam kobiece waciki do demakijażu. – Wymyśliła patrząc na pierwszą rzecz, która rzuciła jej się w oczy. Nie dość, że waciki były niepukładane to w dodatku były obok nich, więc naturalne było to, że Mati ich nie układała. –Dawaj. Przyda mi się przerwa. – Powiedziała kobieta, która przyszła do pracy z prawie dwugodzinnym opóźnieniem I która tą pracę zaczęła dosłownie dziesięć minut temu.
-Jakie plany na dzisiaj? Zapowiada się spokojny dzień, co? – Już kierując się w stronę palarni wyjęła z kieszeni paczkę papierosów, wyjęła sobie jednego I nawet poczęstowała go. Nie czekała aż wejdą na zaplecze. Co jak ludzie zobaczą, że typiara ze sklepu pali? Zabiją ją? Nie sądzę. Jak tylko znaleźli się na zewnątrz to od razu odpaliła swojego papierosa I wypuszczając dym patrzyła na Zimmermana. –Pasuje ci ten kolor koszulki. Wyglądasz tak poważnie. – Uniosła kącik ust w uśmiechu I nie spuszczała z niego wzroku.

Bruno Zimmerman Jr
kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
Bruno tylko wzruszył ramionami, bo akurat ta kobieta była kroplą w morzu niezadowolonych klientów więc co go to obchodziło. - No reklama dźwignią handlu... w sumie dziwne, że sama nie zaproponowała, że mi wysmaruje pośladki, kobiety zazwyczaj od razu przechodzą ze mną do takich rzeczy - skrzywił się, bo czyżby tracił swój urok osobisty!? Być może coś było na rzeczy, aż się biedny teraz zestresował i nieco nerwowo rozejrzał się na boki. Całe szczęście dość szybko doszedł do siebie, bo zrozumiał, że ta baba po prostu nie miała gustu. Zdarzało się to najlepszym. - Powiedz tylko gdzie i kiedy, wiesz że mam nawet pieprzyk na lewym pośladku? - Oczywiście, że nie wiedziała, ale teraz już byli ze sobą bliżej i znała jego mały sekrecik. No i oczywiście, z racji tego, że pieprzyk był po lewej stronie to wyznaczał też poglądy polityczne Bruna... aż się bał, co by było gdyby był po prawej! Czy to, by oznaczało, że musiałby zostać człowiekiem Donalda Trumpa i przenieść się do Stanów! Tragedia. - Chociaż... już ja znam takie numery, najpierw tak mówisz i mnie tu naciągasz na tyłek, a później byś pierwsza leciała do HRów, że szef Ci dupę pokazuje, nie nabiorę się na to Mathildo - nie z nim takie numery! On był za mądry, żeby się dać wciągnąć w takie gierki.
- Nie pytanie, tylko prośba... to była prośba Mati - on już się będzie trzymał tej wersji. - Poprosiłaś mnie o coś, a ja się zgodziłem, tak to było - będzie teraz mówił znajomym w pracy, że jest jedyną osobą, którą Mati o coś poprosiła. Przykro mi, ale tego się już nie dało odkręcić. - To auto pewnie podkładało głos Złomkowi w tej bajce o autach - Bruno oglądał tą bajkę jak był mały i to z niemiecki dubbingiem i wszystko tam brzmiało jakby te auta miały być stworzone do tego, by przewozić ludzi do obozów koncentracyjnych.
- Yhym, a są gdzieś męskie waciki do demakijażu? - No, bo może go coś ominęło i nie wiedział, że takie produkty istnieją, a teraz Mati go czegoś nowego nauczy! Wywrócił jednak oczami, bo na tyle ją lubił, że miał w dupie to, że się spóźniła. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz. Cieszył się jednak, że mogli sobie pójść na przerwę, bo pewnie oboje byli równie mocno zmęczeni.
Cieszył się, że Mati go poczęstowała szlugiem, bo mu został dosłownie ostatni, a tak to będzie mógł odwlec w czasie kupienie kolejnej paczki. Mistrz biznesu. - Przyszła dostawa owoców, trzeba będzie je przejrzeć i wypakować więc możesz się tym zająć, w sumie to mogę Ci pomóc, bo nie chce mi się stać na sklepie - powiedział odpalając papierosa i od razu sie zaciągnął. Nie chciało mu się gadać z klientami więc wolał siedzieć na zapleczu przebierając owoce, te brzydsze można było ukradkiem zjeść więc jeszcze mógł na tym zyskać. - Tak mówisz? Podoba Ci się? Pasuje mi do oczu? - Nie pasowało mu do oczu, bo te miał ciemne, a koszulka była niebieska, ale no trudno. - W sumie też powinnaś taką mieć, dlaczego nie mas uniformu? - Zapytał przyglądając jej się, bo teraz dopiero zauważył, że nie była ubrana na niebiesko tak jak on. - Wiesz, że w Lorne też jest Coles? - Musiał się dowiedzieć czy tylko on był upośledzony i sobie do tej pory nie zdawał z tego sprawy, czy nie był w tym osamotniony.

mathilda brubaker
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
-No total. – Prychnęła. –Powinna się domyślić, że skoro jakiś randomowy pracownik jak ja może to powiedzieć kierownikowi, to tym bardziej stara baba jak ona może to powiedzieć młodemu typowi. – Znowu powinna. Te stare baby to jednak były jedyne w swoim rodzaju i Mati po prostu za nimi nie nadążała. Miała nadzieję, że nigdy nie będzie musiała dożyć takiego wieku. A jak dożyje starości to chce być taką fajną ziomką jaką była na przykład Betty White albo Carrie Fisher. Naturalnie najbardziej chciałaby być kobietą bezdzietną i pełną gracji jak Helen Mirren, ale do niej to po prostu nie pasowało. I było to przykre, ale jednocześnie Mati nie była tym załamana. Nie pozwalała na to, żeby życie ją tak dopadało. Radziła sobie ze wszystkim.
-Dobrze wiesz, że ja to HRów to bym leciała tylko wtedy jakby szef mi tego tyłka pokazywać nie chciał. Więc lepiej uważaj. – Tutaj wycelowała w niego palec i nawet brzmiała całkiem poważnie. Możliwe, że mówiła całkiem poważnie. Przekonamy się niedługo, albo wcale.
-No to dostanę tą podwózkę czy nie? – Bo już się zgubiła. –Zapytałabym Dinę, ale ona ostatnio dziwnie na mnie patrzy. Boję się jej. – Pewnie Dina jest lekko zazdrosna o to, że Bruno spędza więcej czasu z Mati niż z Diną. Nie wiedziała o co chodzi, bo przecież gadali totalnie tylko i wyłącznie o pracy. –Pewnie tak. Może. Nie wiem. – Nie wiedziała o jakiej bajce mówi, bo ona to tylko oglądała te bajki, które wyszły zanim ona skończyła szesnaście lat. Później już nie było okazji, bo szybko dorosła. Czasami tylko ogląda Shreka. Pierwszą część, bo nawet nie wie, że wyszły inne.
-YYyyy. A co za różnica czy mordę wycierasz damskim czy męskim? Skład ten sam. – Miała nadzieję, że jakoś wybrnęła z tego pytania. Stresowała się, że Bruno jej zaraz zrobi jakiś quiz z produktów. Chuja o czymkolwiek wiedziała. Niby tam znała swoje obowiązki i wiedziała jak je wykonywać, ale to, że jej się nie chciało było inną sprawą.
-Ooo. Spoko. Wezmę to, bo mam pryszcza na karku i nie chcę, żeby ktoś zobaczył. – Każda wymówka była dobra. A żeby udowodnić, że tym razem nie kłamała to nawet pokazała mu tak minimalistyczną kropkę na karku, że nikt by jej nawet nie zauważył, gdyby nie szukał. No, ale to Mati. Musiała powymyślać. –I możesz pomóc. Banany potrafią być ciężkie, a może uda nam się w końcu trafić na partię z pająkiem, albo kilogramem kokainy. – Szukała za każdym razem, ale jeszcze nigdy nie znalazła. Szkoda. Chciałaby mieć fajną przygodę.
-No ostatnio gadałam z laskami w kuchni, że dobrze ci w każdym kolorze co jest podejrzane. Dina powiedziała też, że jesteś w chuj zbyt przystojny, żeby być kierownikiem randomowego marketu, więc zrobiła sobie misję, że pozna prawdę na twój temat. – Nie wiedziała czy Dina mówiła prawdę czy nie, ale laska jak się czasami na coś nastawi to ciężko jest ją od tego pomysłu odsunąć. –Zgłosiłam komuś w zeszłym tygodniu, że potrzebuje nowych koszulek i nadal ich nie dostałam. – To mogła być prawda, ale nie musiała. Równie dobrze Mati mogła mieć sen, że to zrobiła. Ale potrzebowała nowych totalnie. –Mam tylko kamizelkę, ale ta mnie dzisiaj trochę drażni w pryszcza. – Wskazała na kark dumna siebie, że jedną wymówkę pięknie połączyła z drugą. Nawet się uśmiechnęła dumnie sama do siebie, ale ogarnęła, że Bruno jest obok, więc szybko spoważniała. –W sensie… nasze Coles? – Zapytała i aż opuściła rękę z papierosem. –Chyba sobie żartujesz. – Nikt jej do paliwa i do biletów nie dopłacał, a miała sklep pod nosem? Żenada.

Bruno Zimmerman Jr
kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
- No szkoda, że tego nie zrobiła. Mógłbym ją później podać do sądu o molestowanie i dostać jakieś odszkodowanie... - już miał na to cały plan wymyślony w swojej głupiej glówce. - Ciebie, bym nie podał, bo wiem, że Cię nie stać na odszkodowanie więc bez sensu - machnął tylko ręką i pokręcił głową. Nie było co tutaj kombinować niestety. Od Mati to co najwyżej dostałby zużytą gumę do żucia, a za takie rarytasy to wolałby podziękować. Zmarszczył nieco czoło i spojrzał na nią lekko podejrzliwie. - Chciałbym widzieć jak idziesz ze skargą na mnie do HRów, że nie chce Ci tyłka pokazać, myślę, że to by mi zrobiło humor na przynajmniej kilka godzin - był w stanie to zobaczyć oczyma wyobraźni i przez to się aż lekko uśmiechnął sam do siebie. Po prostu doskonale sobie wyobrażał minę Karen z HRów, gdy Mati przychodzi z taką sprawą do niej. Swoją drogą był święcie przekonany, że Karen to sama, by chciała jego tyłek zobaczyć... no, bo kto, by nie chciał? Każdy i każda. Normalnie całe szczęście, że Bruno mieszkał na łódce to mógł uciec na środek morza, gdy już te wszystkie laski i typowie dobijający się do jego drzwi, mu przeszkadzali i potrzebował odrobiny samotności.
- Dostaniesz, niech stracę - westchnął, ale aż dostał gęsiej skórki, gdy wspomniała Dine. - Nooo coś jest z nią nie tak, strasznie dziwne rzeczy mi mówi, czasem to myślę, że jej się podobam... - nawet nie czasem, bo jak już wiemy Bruno myślał, że się każdemu podobał. - Tobie też się podobam, ale nie zachowujesz się z tego powodu dziwnie. - No, bo informacja o nacieraniu jego tyłka kremem wcale nie była dziwna!
- A chuj wie, może w jedne są nasączone testosteronem, a drugie estrogenem? - On tam się nie znał! - W sumie to brzmi jak pomysł na biznes... - może powinni coś takiego zrobić? Płatki nie różniłyby sie praktycznie wcale, ale to tak jak z maszynkami do golenia, byłyby po prostu różowe i niebieskie i wiadomo, że te różowe byłyby w chuj droższe.
- Ughh... nie chciałe tego słyszeć, teraz się muszę zastanowić czy Cię wpuszczę do auta, bo co jak Ci pęknie i zalejesz mi ropą samochód? - Skrzywił się na samą myśl o tym. To na bank było możliwe, na sto procent gdzieś był o tym filmik na youtubie. Tam wszystko jest. - Ja bym chciał trafić na partię z nielegalnym przemytem klocków lego - mógłby sie wtedy pochwalić siostrze, która przekazałaby swojej zapominalskiej przyjaciółce, że takie rzeczy się dzieją.
- Prawdę? - Trochę się teraz zestresował, bo nie chciał żeby ktokolwiek z jego znajomych poznawał cokolwiek na jego temat bez jego wiedzy. - Niech ona się lepiej sobą zajmie i pójdzie w końcu na dietę - oburzył się - albo do psychologa - a najlepiej to i tu i tu. Nie lubił jak ktoś wtryniał nos w nie swoje sprawy, a szczególnie jeżeli te sprawy były jego. Nie daj boże ktoś się dowie kim jest jego matka i, że taki Bruno ma więcej hajsu niż ziarenek piasku na Saharze. Później każdy, by go inaczej traktował.
- Dobra, nie noś tej kamizelki, bo nikt ropy nie będzie sprzątał - to już lepiej jak będzie bez! W sumie Bruno nie miałby nic przeciwko, gdyby sklep wprowadził jakaś zasadę naked friday, czy coś w ty stylu. Co prawda nie wszystkich chciałby nago zobaczyć, ale zawsze mógłby zamknąć oczy jakby spotkał osobę, której widziec, by nie chcial.
- No właśnie nie żartuje... też to ostatni odkryłem - aż się musiał zaciągnąć, bo się zestresował na samą myśl o tym, że jest takim debilem by dojeżdżać do Cairns każdego dnia. - Mógłbym z buta chodzić, a Ty byś mogła w końcu wyjebać tego grata, którego nazywasz samochodem - w sumie i tak mogła to zrobić i pewnie byłoby to dla niej bezpieczniejsze. - Niestety nie mają tam etatów, bo już sprawdzałem i mega się wkurwiłem. - Pewnie nawet powiedział "kurde" na głos, przy Glenie, a ten zawsze miał problem z tym jak ktoś przeklinał. - Pozostaje nam tylko czekać aż ktoś wyleci, albo spróbować pisać anonimowe skargi na pracowników i może kogoś zwolnią szybciej niż nam się wydaje - był to pomysł godny takiego mistrza zła jakim był kochany Bruno.

mathilda brubaker
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
-Uważaj. – Pomachała mu palcem. –W dzisiejszych czasach to nie taki łatwy temat. Jeszcze byś sobie zaprzepaścił całą karierę. – A bogowie wiedzieli, że Mati chyba nie przeżyłaby tego gdyby się okazało, że nie będzie mogła pracować już z Brunem. Może jak ją ktoś zapyta to się do tego nie przyzna, ale był jedynym powodem, dla którego ta praca stawała się znośna. Nawe to, że często zabierała sobie do domu darmowe żarcie nie było tak ważne jak fakt, że mogła sobie poczilować bombę z nim. –No dlatego myślę, że bez sensu mieć pieniądze. Tylko więcej z nimi problemów. – Pewnie wolałaby mieszkać w ładniejszym domku, ale w sumie to wolała żyć tak jak żyje niż właśnie się stresować, że ktoś ją pozwie, albo będzie chciał ją okraść. Ona jest tak biedna, że jakby ktoś się do niej włamał to zostawiłby jej prezenty i jedzenie. –Tobie tak. Ja to bym robot straciła. – Parsknęła cicho. W sumie no miało to sens. Nie byłaby to zbyt normalna prośba do HR.
-No nie zdziwiłabym się. – To było akurat oczywiste i Mati o tym wiedziała, ale nie mogła zdradzić dziewczyńskiego kodeksu. Nawet jak był to kodeks z Diną, która niespecjalnie Mati lubiła. –Słucham? – Zapowietrzyła się tak intensywnie, że aż wciągnęła końcówki swoich włosów. Powyciągała je w bardzo niezdarny sposób i spojrzała na niego. –Skąd pomysł, że mi się podobasz? – Uniosła brwi i zaczęła ustawiać śmietnik, bo wydawało jej się, że krzywo stoi.
-Nie przesadzaj. Przyłożę sobie do szyi tampon, albo ten męski wacik do demakijażu. – No naturalnie zaczęła wierzyć w to, że istnieją męskie waciki do demakijażu. Mimo, że dopiero co sama temu zaprzeczała. Później będzie musiała przejrzeć system, albo poprosi kogoś, żeby zrobił to za nią. –Kto by w ogóle przemycał klocki Lego. – Parsknęła nie wierząc w tą niedorzeczność, ale prawda jest taka, że ona chciałaby przemycać, bo wiedziała, że klocki są drogie. Raz przechodziła obok sklepu Lego, zerknęła i zobaczyła, że Brzeszczot z Gwiezdnych Wojen kosztuje więcej niż jej chata z całą zawartością. Było jej wtedy nawet troszkę przykro. Ale tylko troszkę. Już o tym zapomniała. Chociaż Bruno oczywiście przypomniał.
-Wow, wow. – Aż jej ręce opadły. –Nie możesz mówić takich rzeczy. To niemiłe. – Przyglądała mu się chwilę, bo zmuszanie kogoś do diety było bardzo nie w stylu Bruna, którego znała. Trzy tygodnie temu wygrał zawody w opierdalaniu czekoladek, którym został tydzień do bycia towarem przeterminowanym. –Powinieneś jeszcze zapalić. Jesteś marudny. – Zaproponowała i wyjęła jeszcze jednego papierosa, którego mu od razu przekazała. Dbała o niego.
-Będziesz pilnował tam dla nas miejsc? – Zapytała i nawet podeszła do niego bliżej. Zaoszczędziłaby trochę hajsu na dojazdach. No i już nawet nie wspomnę o tym, że naprawdę mogłaby sobie na przykład dłużej spać, bo do pracy szłaby w pięć minut. Albo jechałaby rowerem, albo ukradła hulajnogę. No coś by na pewno wykombinowała. –Nie wierzę, że o tym nie wiedziałam. – Odeszła gdzieś na bok i kręciła głową z niedowierzaniem.

Bruno Zimmerman Jr
kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
- Słuchaj, różne rzeczy się przemyca... - nie żeby coś on o tym wiedział, bo jemu nawet się nie udało szarych komórek przemycić od swojej siostry bliźniaczki do siebie, jak już byli w tym jednym łonie. Widać, że on dostał urodę, a Gaia inteligencję. Plus dla Gai był jeszcze taki, że z taką ilością hajsu to urodę mogła sobie poprawić, a on już z tą inteligencją, a raczej jej brakiem, będzie musiał się borykać na zawsze. - To jest nie miłe, a zawieranie jakiś dziwnych obietnic na temat prześwietlania mojej osoby jest miłe? Niech się Dina zajmie sobą. Jak może mi nie wierzyć... - pokręcił głową, bo to było strasznie smutne, poza tym serio nie chciał żeby ktoś dowiedział się o tym, że Bruno nie jest tak biedny za jakiego się podaje. Nie chciał żeby nagle ludzie go polubili nie tylko za jego urodę, ale też i za pieniądze. - Nah... chyba jestem po prostu głodny, wezmę sobie jakieś owoce, jak będziemy je segregować - no przecież nie będzie za to płacił... szanujmy się. Nikt się przecież nie doliczy ile tych jabłek czy bananów było przed tym jak oni tam przyszli.
- Jasne... ale co obietnica na mały paluszek, że albo idziemy tam razem, albo wcale? - On nie chciałby siedzieć w tym sklepie bez Mati, bo wtedy musiałby się niestety użerać ze swoimi innymi współpracownikami zupełnie sam! Miał dość okej kontakt z większością z nich, ale najlepiej się czuł w towarzystwie Brubaker, chyba oboje mieli po prostu w bardzo mocny sposób wyjebane na świat i pracę. - Oj już nie płacz z tego powodu, załatwimy sobie tam miejsce... chociaż może lepiej nie, bo się okaże, że tam nie jest tak fajnie jak tutaj. Możemy tam podjechać i się zapytać o to jak im sie pracuje. - To brzmiało jak całkiem niezły plan. Podyskutowali o tym jeszcze, gdy szli w kierunku magazynu żeby ogarnąć te owoce. Później temat się zmienił i plotkowali na temat życia miłosnego swoich sąsiadów. W ten sposób zleciała im prawie cała zmiana, a wieczorem razem wrócili do Lorne Bay robiąc sobie karaoke.

2xzt

mathilda brubaker
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
10.

Mati miała dzisiaj dobry dzień. Głównie dlatego, że auto jej odpaliło i przyjechała do pracy na czas. Nie, żeby zależało jej na byciu idealnym pracownikiem. Po prostu wieczorem sprawdziła maila i okazało się, że na chwilę obecną pulsuje się na drugim miejscu osób, które mają szanse na zostanie pracownikiem miesiąca. Nie mogła być tak nisko w rankingu. Tym bardziej, że w tym miesiącu do wygrania była naprawdę zajebista latarka. Mati nie była na sto procent pewna, ale na zdjęciu podglądowym wydawało jej się, że jest to zestaw dwóch latarek. Jedna taka fajna duża, a druga mała, kieszonkowa. Miała nawet możliwość przypięcia jej do szlufki spodni. Bóg jeden wiedział, że Mathilda oczywiście przypięłaby sobie tak tą małą latarkę i chodziła pokazując wszystkim, że to ona zgarnęła nagrodę w tym miesiącu. Wyprzedzał ją jednak jej kolega, którego uwielbiała. Mateo. No i Mateo był świetny i Mati naprawdę uwielbiała jak miała z nim zmiany, bo kochała z nim obgadywać ludzi tak samo jak kochała to robić z Bruno. Wiedziała jednak, że Mateo na nagrodę nie zasługuje. A przynajmniej nie w tym miesiącu. I tak, prawda była smutna. Mati wierzyła, że jej kumpel na to nie zasługuje tylko dlatego, że ona chciała zestaw latarek. Jakby nagrodą był znowu powerbank to nawet by mu kibicowała. Drugiego sama nie potrzebowała, więc nie spinałaby się w konkursie. Brubaker często miała jednak problemy z płaceniem rachunków na czas i często ten prąd jej odłączali. Taka latarka byłaby super rozwiązaniem na takie sytuacje, kiedy chodziła po ciemku. Uniknęłaby rozbijania sobie palców o meble w drodze do toalety.
Wyszła z pomieszczenia dla pracowników poprawiając sobie plakietkę z imieniem i poszła na sklep. Lista obowiązków była rozwieszona w pomieszczeniu, z którego wyszła, ale Mati dzisiaj nie miała ochoty się nikogo słuchać. Dzisiaj będzie robiła to co jej się podobało, a co jednocześnie (w jej mniemaniu) mogłoby pomóc w zapewnieniu zwycięstwa w konkursie tego miesiąca. Zebrała jakieś kapcie i dwupak koszulek, które ktoś zostawił w dziale z wędlinami i przy okazji zobaczyła w dziale z nabiałem zagubionego mężczyznę. Nie był brzydki, więc Mati uznała, że to idealna okazja, aby komuś pomóc. Nie był starą i wredną babą, więc to jakiś plus. Trzymając kapcie i dwupak koszulek podeszła do mężczyzny.
-Dzień dobry. Witamy w naszym sklepie tego pięknego dnia. Nazywam się... - Tutaj się zawiesiła i musiała zerknąć na plakietkę z imieniem. Każdego dnia brała cudzą, żeby nie zdradzić swojego prawdziwego imienia. -... Bruno.... - Powiedziała z zażenowaniem. No tak, Bruna dzisiaj nie było to wzięła jego plakietkę. -To po moim dziadku. Był fantastycznym mężczyzną. - Wyjaśniła z uśmiechem. -Czy słyszał pan o naszej dzisiejszej promocji? - Zapytała, ale sama o niej nie słyszała, bo nie przeczytała ogłoszeń na tablicy. -Jak kupi pan kapcie to dostaje pan dwupak koszulek. - Zawodowo wybrnęła z tej sytuacji. Tak profesjonalnie, że ktokolwiek siedzi na kasie będzie miał problemy z wyjaśnieniem tego jak Wren z promocji skorzysta.

Wren Rhodes
ODPOWIEDZ