: 08 sie 2023, 21:56
Gdyby tylko Gwen wiedziała, że za chwilkę faktycznie rozpęta się tu afera, sama oddałaby szkatułkę w ręce Molly lub każdego innego klienta. Zdecydowanie nie uśmiechało jej się tłumaczenie jakiemuś idiocie, że nie jest wielbłądem. Niby gdzie ona miałaby wsadzić sobie ten bibelot? Może i mogłaby wrzucić go do torebki, tylko po co, skoro finalnie i tak nie zamierzała jej kupić, jaki byłby w tym sens? Szkoda tylko, że najwyraźniej zamierzał doszukiwać się go sprzedawca, a przynajmniej robił to do momentu, aż do ich uroczej pogawędki wtrąciła się kobieta z tłumu.
- Nie, to nie... - mężczyzna zaczął już swój monolog, ale przyjrzał się szkatule i jednak... Trochę głupio przyznać się do tego, że jednak nie ma się racji, ale jego mina wyraźnie wskazywała na to, że realne zdarzenia niekoniecznie miały chyba przełożenie na to, co pan sobie uroił.
- Na pewno chcemy iść w tym kierunku? - dopytała jeszcze Gwen. Ona chętnie w to wejdzie, chętnie pogra w tę grę, bo jej okoliczności zmieniły się nagle o sto osiemdziesiąt stopni, oczywiście na jej korzyść. Zresztą, nawet gdyby nie znalazł sie żaden świadek, to i tak dość szybko okazałoby się, że Fitzgerald nie zabrała niczego ze straganu. Oczywiście nie pokazałaby sprzedawcy zawartości swojej torebki bez interwencji policji, bo owszem, zadzwoniłaby po nią, by to ona dokonała oficjalnego przeszukania, ale na szczęcie nie było to konieczne.
- Agrh, bo to (niezrozumiały bełkot) - i pan poszedł sobie gdzies dalej. Chyba wyczuł, że nic mu z tego nie wyjdzie, że nie wkręci blondynki w kradzież. A szkoda! Znaczy... Według niego, bo w pewnym sensie nie można było ju się dziwić. A bo to mało turystów go oszukało? Mało osób go okradło? Nie przewidział chyba tylko tego, że kobieta, którą posądzi o złodziejstwo, będzie miejscowa i w dodatku będzie adwokatem. Zdecydowanie wybroniłaby samą siebie, ale z pomocą Adams...
- Dzięki. Przecież to kretyn. Bez ciebie musiałaym dzonić po policję, a jednak liczę się z tym, że gliny maą nieco ważniejsze sprawy, niż jakieś CSI na targu - przyznała i podeszła bliżej kobiety. - Myślisz, że on wróci?
Oby nie, bo wtedy facet przegra, a jednak Gwen i tak będzie musiała się tam stawić. Niezbyt jej się to podobało.
Molly Adams
- Nie, to nie... - mężczyzna zaczął już swój monolog, ale przyjrzał się szkatule i jednak... Trochę głupio przyznać się do tego, że jednak nie ma się racji, ale jego mina wyraźnie wskazywała na to, że realne zdarzenia niekoniecznie miały chyba przełożenie na to, co pan sobie uroił.
- Na pewno chcemy iść w tym kierunku? - dopytała jeszcze Gwen. Ona chętnie w to wejdzie, chętnie pogra w tę grę, bo jej okoliczności zmieniły się nagle o sto osiemdziesiąt stopni, oczywiście na jej korzyść. Zresztą, nawet gdyby nie znalazł sie żaden świadek, to i tak dość szybko okazałoby się, że Fitzgerald nie zabrała niczego ze straganu. Oczywiście nie pokazałaby sprzedawcy zawartości swojej torebki bez interwencji policji, bo owszem, zadzwoniłaby po nią, by to ona dokonała oficjalnego przeszukania, ale na szczęcie nie było to konieczne.
- Agrh, bo to (niezrozumiały bełkot) - i pan poszedł sobie gdzies dalej. Chyba wyczuł, że nic mu z tego nie wyjdzie, że nie wkręci blondynki w kradzież. A szkoda! Znaczy... Według niego, bo w pewnym sensie nie można było ju się dziwić. A bo to mało turystów go oszukało? Mało osób go okradło? Nie przewidział chyba tylko tego, że kobieta, którą posądzi o złodziejstwo, będzie miejscowa i w dodatku będzie adwokatem. Zdecydowanie wybroniłaby samą siebie, ale z pomocą Adams...
- Dzięki. Przecież to kretyn. Bez ciebie musiałaym dzonić po policję, a jednak liczę się z tym, że gliny maą nieco ważniejsze sprawy, niż jakieś CSI na targu - przyznała i podeszła bliżej kobiety. - Myślisz, że on wróci?
Oby nie, bo wtedy facet przegra, a jednak Gwen i tak będzie musiała się tam stawić. Niezbyt jej się to podobało.
Molly Adams