: 27 gru 2021, 13:52
Lecz choćby oczy jej były na niebie, a owe gwiazdy w oprawie jej oczu, Blask jej oblicza zawstydziłby gwiazdy.
Nie przestawaj, zapragnął cicho. I chociaż nie miał pojęcia, z jakiego fragmentu książki to było, czy też kto wypowiedział owe słowa, Dash z jakiegoś niewyjaśnionego powodu aż za bardzo napawał się tonem głosu nieznajomego. Był w nim spokój oraz pewność siebie, a delikatna chrypa dodawała niesamowitego kolorytu. Wypowiadał wszystko powoli, jednak wciąż zdecydowanie za krótko, by ten mógł w pełni pochłonąć chwilę.
Wiele razy, obserwując go pokątnie znad twardych okładek poniszczonych ksiąg, wyobrażał sobie głos nieznajomego. I choć w jego głowie był on bardziej ciepły, wyższy, tak rzeczywisty wcale go nie zawiódł. Można by nawet rzec, że przerósł te jakże żałośnie niskie oczekiwania.
Nie odpowiedział.
Nic w jego wewnętrznym słowniku nie wydawało się odpowiednie. Co to za fragment? Głupie pytanie, biorąc pod uwagę co właśnie trzymał w dłoni. Nie znam. Jeszcze gorzej, szczyt durnoty. Tak naprawdę wcale ich nie czytam, po prostu w nich bazgram. Przyznanie się do niszczenia książek oraz braku oczytania. Błąd. Cisza. Jedyna poprawna odpowiedź. Odpowiedź pozostawiająca tajemnicę, wolną przestrzeń na własne uzupełnienie zdania, miejsce dla wyobraźni, mniejszy zawód. W końcu nie trzeba było być geniuszem, by nazwać nieznajomego miłośnikiem książek, człowiekiem oczytanym. Mało prawdopodobnym było, że sam brał tytuły, by następnie niszczyć je gdzieś pod chłodną ścianą. Akurat ten przywilej bycia popierdolonym należał się Brooksowi. Bez dwóch zdań.
Nie lubię ryzykować.
Głos nieznajomego ponownie dotarł do jego uszy, wywołując u Dasha delikatne, ledwie słyszalne prychnięcie. Wyprostował się nieco, opierając głowę o czubek parapetu i minimalnie przekręcając w bok. Tak dla poszerzenia perspektywy, lepszego widoku. Przymknął powoli książkę, chowając w środku niewielki kawałek węgla, wzrok natomiast pozwolił sobie wbić prosto w jasne spojrzenie nieznajomego. Światło z okna odbijało się w zielonych tęczówkach, dodając im złoto-pomarańczowych prześwitów. Ładnie, pomyślał szybko, nawet na moment nie dając po sobie poznać, że w głowie ruszyła już szalona gonitwa myśli. Nie lubił ryzykować? Interesujące.
— To musi być strasznie nudne — skwitował cicho, mrużąc oczy i analizując go jeszcze bardziej — ..taki brak ryzyka w życiu — mówił spokojnie, w pełnie opanowanie, przeciągając słowa, zupełnie jakby bał się, że rozmowa już za moment dobiegnie końca i desperacko chciał ją w ten sposób przedłużyć. W przeciwieństwie do nieznajomego Dash uwielbiał ryzykować. Całe jego życie składało się z nagłych, przypadkowo podjętych decyzji, które w mniejszym lub większym stopniu zmieniały bieg historii. Nie lubił nudy, nie przepadał za tym co znane. Lubił się zaskakiwać. Lubił czuć. A nic nie tak pobudzało gamy emocji jak nowe doświadczenia i odczucia.
— I chcesz mi powiedzieć, że takie ciągłe powracanie do tego co znane i sprawdzone może być ciekawe? — lewa brew powędrowała wysoko do góry, a na twarzy wymalowało się szczere zaintrygowanie. Nie rozumiał tego. Nie rozumiał jak można wiecznie wracać do suchej monotonni. Tym bardziej w przypadku książek. W końcu gdzie cały fun z czytania, skoro wiadomo jak sprawy się potoczą kto zginie, a kto będzie żył długo i szczęśliwie — Przez powracanie do tego samego, odbierasz sobie element zaskoczenia — stwierdził, ani na moment nie odwracając wzroku od chłopaka. Zaciągając się mocno powietrzem, odłożył książę delikatnie na podłogę, po czym jednym zwinnym ruchem poniósł się do pionu. Leniwym krokiem ruszył w kierunku nieznajomego, by finalnie oprzeć się tuż obok o wysoki regał, krzyżując ręce na klatce piersiowej — A przecież wiadomo, że element zaskoczenia to najlepsza część zabawy — podsumował bezczelnie, wręcz wyzywająco, odwzajemniając wzrok chłopaka, samemu zjeżdżając spojrzeniem na jego usta. I kto powiedział, że przesiadywanie w bibliotece to sama nuda..
Casper Ellison
Nie przestawaj, zapragnął cicho. I chociaż nie miał pojęcia, z jakiego fragmentu książki to było, czy też kto wypowiedział owe słowa, Dash z jakiegoś niewyjaśnionego powodu aż za bardzo napawał się tonem głosu nieznajomego. Był w nim spokój oraz pewność siebie, a delikatna chrypa dodawała niesamowitego kolorytu. Wypowiadał wszystko powoli, jednak wciąż zdecydowanie za krótko, by ten mógł w pełni pochłonąć chwilę.
Wiele razy, obserwując go pokątnie znad twardych okładek poniszczonych ksiąg, wyobrażał sobie głos nieznajomego. I choć w jego głowie był on bardziej ciepły, wyższy, tak rzeczywisty wcale go nie zawiódł. Można by nawet rzec, że przerósł te jakże żałośnie niskie oczekiwania.
Nie odpowiedział.
Nic w jego wewnętrznym słowniku nie wydawało się odpowiednie. Co to za fragment? Głupie pytanie, biorąc pod uwagę co właśnie trzymał w dłoni. Nie znam. Jeszcze gorzej, szczyt durnoty. Tak naprawdę wcale ich nie czytam, po prostu w nich bazgram. Przyznanie się do niszczenia książek oraz braku oczytania. Błąd. Cisza. Jedyna poprawna odpowiedź. Odpowiedź pozostawiająca tajemnicę, wolną przestrzeń na własne uzupełnienie zdania, miejsce dla wyobraźni, mniejszy zawód. W końcu nie trzeba było być geniuszem, by nazwać nieznajomego miłośnikiem książek, człowiekiem oczytanym. Mało prawdopodobnym było, że sam brał tytuły, by następnie niszczyć je gdzieś pod chłodną ścianą. Akurat ten przywilej bycia popierdolonym należał się Brooksowi. Bez dwóch zdań.
Nie lubię ryzykować.
Głos nieznajomego ponownie dotarł do jego uszy, wywołując u Dasha delikatne, ledwie słyszalne prychnięcie. Wyprostował się nieco, opierając głowę o czubek parapetu i minimalnie przekręcając w bok. Tak dla poszerzenia perspektywy, lepszego widoku. Przymknął powoli książkę, chowając w środku niewielki kawałek węgla, wzrok natomiast pozwolił sobie wbić prosto w jasne spojrzenie nieznajomego. Światło z okna odbijało się w zielonych tęczówkach, dodając im złoto-pomarańczowych prześwitów. Ładnie, pomyślał szybko, nawet na moment nie dając po sobie poznać, że w głowie ruszyła już szalona gonitwa myśli. Nie lubił ryzykować? Interesujące.
— To musi być strasznie nudne — skwitował cicho, mrużąc oczy i analizując go jeszcze bardziej — ..taki brak ryzyka w życiu — mówił spokojnie, w pełnie opanowanie, przeciągając słowa, zupełnie jakby bał się, że rozmowa już za moment dobiegnie końca i desperacko chciał ją w ten sposób przedłużyć. W przeciwieństwie do nieznajomego Dash uwielbiał ryzykować. Całe jego życie składało się z nagłych, przypadkowo podjętych decyzji, które w mniejszym lub większym stopniu zmieniały bieg historii. Nie lubił nudy, nie przepadał za tym co znane. Lubił się zaskakiwać. Lubił czuć. A nic nie tak pobudzało gamy emocji jak nowe doświadczenia i odczucia.
— I chcesz mi powiedzieć, że takie ciągłe powracanie do tego co znane i sprawdzone może być ciekawe? — lewa brew powędrowała wysoko do góry, a na twarzy wymalowało się szczere zaintrygowanie. Nie rozumiał tego. Nie rozumiał jak można wiecznie wracać do suchej monotonni. Tym bardziej w przypadku książek. W końcu gdzie cały fun z czytania, skoro wiadomo jak sprawy się potoczą kto zginie, a kto będzie żył długo i szczęśliwie — Przez powracanie do tego samego, odbierasz sobie element zaskoczenia — stwierdził, ani na moment nie odwracając wzroku od chłopaka. Zaciągając się mocno powietrzem, odłożył książę delikatnie na podłogę, po czym jednym zwinnym ruchem poniósł się do pionu. Leniwym krokiem ruszył w kierunku nieznajomego, by finalnie oprzeć się tuż obok o wysoki regał, krzyżując ręce na klatce piersiowej — A przecież wiadomo, że element zaskoczenia to najlepsza część zabawy — podsumował bezczelnie, wręcz wyzywająco, odwzajemniając wzrok chłopaka, samemu zjeżdżając spojrzeniem na jego usta. I kto powiedział, że przesiadywanie w bibliotece to sama nuda..
Casper Ellison