Close your eyes, give me your hand, darlin'
: 04 sie 2021, 15:47
7.
Ciepłe promienie popołudniowego słońca raziły Rydera w zmrużone oczy, kiedy usiłował nie widzieć tych cieni w po zamknięciu powiek, ale mijane drzewa nieustannie przesłaniały samochód cieniem, na powrót wystawiając na światło. Żałował nawet przez chwilę, że tak spontanicznie wyciągnął Kasa na wycieczkę, a ten bez najmniejszego zająknięcia się zgodził, bo oznaczało to, że nie miał czasu się przygotować, przez chociażby zgarnięcie okularów.
Po drodze wstąpili jeszcze na stację paliw, gdzie zdecydowanie przepłacili za batony i chrupki, które mogły być potem zbawieniem, a Rydera literalnie ścisnęło w żołądku jak zobaczył kwotę do zapłaty na terminalu. - Ej, dobra, otwieram już te, bo nie mogę - rzucił do przyjaciela, który siedział za kierownicą i sięgnął po po paczkę chipsów z tylnego siedzenia, żeby zagłuszyć burczenie w brzuchu. - Daleko jeszcze? - zapytał, przyglądając się nawigacji w telefonie chłopaka, ale właściwie to nic ona mu nie powiedziała, bo zbyt szybko odwrócił wzrok, opierając się znów na swoim przednim siedzeniu.
Bo chociaż Kas miał jakieś dupy (tak, Ingę i Max, doskonale znał ich imiona), shotgun to było jego miejsce, nie? Najlepszy dostęp do radia i najlepsze widoki. - Wiesz, że niedawno ściągałem z Gemmą jej gacie z drzewa? Chyba ci nie mowiłem - rzucił, znów wpatrując się w drogę za przednią szybką, chociaż tak naprawdę najbardziej ściskało go w żołądku to, co Raja napisała mu w smsie. Że Kas chce zerwać z Max.
Kiedy już zaparkowali, pakując do plecaków prowiant i ruszyli tą mniej turystyczną i malowniczą ścieżką, w końcu nie wytrzymał i odwrócił się twarzą do kumpla. - Zerwałeś już Hammond? - wyrzucił z siebie szybko i i tak należała mu się pochwała, że wytrzymał tak długo, nie wspominając o wymianie wiadomości z Bisharą nikomu, nawet tak bez imion i nazwisk!
Kasper Guillebeaux
Ciepłe promienie popołudniowego słońca raziły Rydera w zmrużone oczy, kiedy usiłował nie widzieć tych cieni w po zamknięciu powiek, ale mijane drzewa nieustannie przesłaniały samochód cieniem, na powrót wystawiając na światło. Żałował nawet przez chwilę, że tak spontanicznie wyciągnął Kasa na wycieczkę, a ten bez najmniejszego zająknięcia się zgodził, bo oznaczało to, że nie miał czasu się przygotować, przez chociażby zgarnięcie okularów.
Po drodze wstąpili jeszcze na stację paliw, gdzie zdecydowanie przepłacili za batony i chrupki, które mogły być potem zbawieniem, a Rydera literalnie ścisnęło w żołądku jak zobaczył kwotę do zapłaty na terminalu. - Ej, dobra, otwieram już te, bo nie mogę - rzucił do przyjaciela, który siedział za kierownicą i sięgnął po po paczkę chipsów z tylnego siedzenia, żeby zagłuszyć burczenie w brzuchu. - Daleko jeszcze? - zapytał, przyglądając się nawigacji w telefonie chłopaka, ale właściwie to nic ona mu nie powiedziała, bo zbyt szybko odwrócił wzrok, opierając się znów na swoim przednim siedzeniu.
Bo chociaż Kas miał jakieś dupy (tak, Ingę i Max, doskonale znał ich imiona), shotgun to było jego miejsce, nie? Najlepszy dostęp do radia i najlepsze widoki. - Wiesz, że niedawno ściągałem z Gemmą jej gacie z drzewa? Chyba ci nie mowiłem - rzucił, znów wpatrując się w drogę za przednią szybką, chociaż tak naprawdę najbardziej ściskało go w żołądku to, co Raja napisała mu w smsie. Że Kas chce zerwać z Max.
Kiedy już zaparkowali, pakując do plecaków prowiant i ruszyli tą mniej turystyczną i malowniczą ścieżką, w końcu nie wytrzymał i odwrócił się twarzą do kumpla. - Zerwałeś już Hammond? - wyrzucił z siebie szybko i i tak należała mu się pochwała, że wytrzymał tak długo, nie wspominając o wymianie wiadomości z Bisharą nikomu, nawet tak bez imion i nazwisk!
Kasper Guillebeaux