22 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
'Cause I haven't bought you and I haven't sold me, but the people are dying to get on TV
Nie powinien był tyle pić.
Bolała go głowa, a świat wokół zdawał się kręcić jak szalony, jakby unosił się na obijających się o wybrzeże falach. Ich szum był stałą częścią jego życia, tak głęboko w nim zakorzenioną, że słyszał ten jednostajny dźwięk nawet w najbardziej głuchej ciszy. Niebo było jeszcze granatowe, wieczór powoli zmierzał ku północy, a Valentin coraz bardziej pragnął zapomnieć, iż powinien wrócić do domu i rano iść do pracy.
Jego kroki tłumił udeptany piasek plaży, a słony wiatr targał już i tak pozostające w nieładzie włosy. Potarł policzek rękawem wyblakłej już, czarnej bluzy i naciągnął na głowę kaptur. Odgłosy imprezy śledziły go kolejny kilometr aż w końcu umilkły, pozostawiając go samego z falami, jego oddechem i kilkoma głosami majaczącymi gdzieniegdzie, tam gdzie grupki rozbawionych nastolatków zbierały się do domów, nim rodzice zauważą ich nieobecność. Wiedział, że jeżeli wróci do domu rano i z kacem, siostra będzie zła - gorzej, będzie rozczarowana. Nic nie powie, jedynie patrzeć będzie na niego tymi wielkimi oczami i postawi szklankę wody przy jego łóżku. Już dawno powinien wynająć sobie własny pokój bliżej centrum, ale nadal bał się ich zostawiać samych. Może kiedy matka umrze, może kiedy zapije się na śmierć - ta myśl przyprawiła go o dreszcze i falę mdłości.
Nie zamierzał jednak wymiotować, zamiast tego zapragnął rzucić się na ziemię i przyglądać niebu tak długo, aż zaśnie. Zapalić - mógłby zapalić. Papieros przywróciłby mu może nieco lepszy humor. Nadal był pijany i nietrzeźwy umysł bez przerwy produkował nowe pragnienia. Zapalić, wypić jeszcze kolejkę, przespać się z kimś, zasnąć pod gołym niebem, zjeść lody.
- Nie masz może papierosa? - rzucił bez zastanowienia, podchodząc do ukrytej pod drzewem sylwetki. Przechylił lekko głowę, przyglądając się obcej twarzy zbyt nachalnie być może, Val nie był jednak nigdy człowiekiem dobrych manier, a na pewno nie po pijaku. Widział go już gdzieś, wyglądał jak ktoś z lepszej części miasteczka. - Albo tequili? - Na piegowatej twarzy Valentina pojawił się jeden z tych słodko uroczych uśmiechów łobuza, które zazwyczaj zwiastowały huragan.

Duncan Winchester
powitalny kokos
józek
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Przesiadywanie na plaży zawsze było jedną z ulubionych aktywności Duncana. Czasami, gdy nie planował niczego konkretnego, siedział na pisaku aż do zachodu słońca albo nawet dłużej. Pogoda dopisywała, więc piasek był rozgrzany, dzięki czemu było ciepło długo po tym, jak słońce znalazło się już pod linią horyzontu. Chłopak lubił wpatrywać się w tę powolną wędrówkę ciała niebieskiego, czasami wyczekując pojawienia się tego legendarnego zielonego światła, które miało spełniać życzenia, nawet jeśli młody Winchester żadnych nie posiadał. Z resztą nawet jeśli jakieś miał, to wiedział doskonale, że nie istniało nic, co spełniłoby jego pragnienia i na wszystko musiał pracować sam. Nie był osobą wierzącą w coś innego niż siebie.
   Obecnie podpierał pień, jednego z drzew. Kończył palić swojego skręta, którego przetrzymywał w kieszeni swojej bluzy stosunkowo długo. Dzięki temu czuł się odprężony i spokojny. Powoli zaczynał też myśleć o swoim powrocie do domu, bo w końcu nie robił niczego ciekawego, więc równie dobrze mógł po prostu położyć się spać. Obserwował jednak okolicę. Nie szukał niczego konkretnego, po prostu spoglądał na to, co działo się dookoła niego. Jego uwagę przykuła błądząca po piasku sylwetka, na której na chwilę skupił swój wzrok. Szybo się jednak znudził i wrócił do myślenia o sobie i swoim powrocie do domu, że nawet nie zauważył, że ktoś do niego podszedł.
   – A czy ja wyglądam na monopolowy? – zapytał. Cóż, miał skręta w ręce, ale papierosów nie palił, a alkoholu nie posiadał aktualnie przy sobie. Z resztą chłopak był już pod wpływem czegoś, a Duncan nie chciał się dorzucać do jego nieszczęścia. – Mogę zadzwonić ci po taksówkę – zaproponował, bo nie chciał jednak, żeby chłopakowi coś się stało. Miałby go wtedy na sumieniu. Poza tym był miłym człowiekiem.
Valentin Jardinier
przyjazna koala
Duncan Winchester
ODPOWIEDZ