Koszykarz — W Cairns
27 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Niebieskie oczy, kształtny nos I kwiatek przy czapce to
Prawdziwe piękno podziwiam więc
To przecież ja w lusterku jestem tym więc śpiewam tak
Od czasu kiedy wrócił do miasta i zaczął ponownie odnawiać stare znajomości to przy okazji poznał również nowe twarze. Kiedy sezon był zawieszony to spędzał większość czasu na farmie próbując odpocząć przy okazji poznać trochę tego fachu dzięki któremu rodziców było stać na utrzymanie jego i siostry. Czasami nawet miał wyrzuty sumienia, że nie potrafił się aż tak bardzo w to wszystko zaangażować i olewał temat na rzecz koszykówki. Tylko ciągle mu powtarzano, że ma robić to co kocha i walczyć o marzenia. Tak też robił.
Pewnego właśnie takiego słonecznego dnia kiedy walczył z krowami usłyszał z innej farmy krzyk rozpaczy. Od razu odwrócił się w tamtą stronę i zobaczył, że kilka nieznanych mu krów uciekło i przechadza się po okolicznych polach. Nie wiedział dokładnie kto tam mieszka, ale reakcja Masona mogła być jedna. Rzucił swoje obowiązki żeby pomóc zagonić tamto bydło tam gdzie być powinno. I tak oto poznał Cobie i zachował się jak nie prawdziwy Clark. Nie podrywał, nie próbował zaprosić na randki ani nie rzucał żadnymi głupimi żartami. Traktował ją jak znajomą, a po czasie zwykłe koleżeństwo zmieniło się w przyjaźń. I to w tak szybkim tempie, że nawet nie zdążył zauważyć kiedy to porzucał obowiązki na swojej farmie, by pomóc kobiecie z jej niepokornym bydłem.
W międzyczasie odnaleźli wspólne tematy jak na przykład motocykle. Gdyby tylko było więcej czasu to pewnie jeździli by razem po mieście od rana do wieczora.
Mason nie pytał o jej przeszłość. Raz lub dwa wspomniała jedynie o tym, że miała kiedyś męża, ale teraz jest wdową. Zadawanie pytań nie miało sensu. Jeśli Cobie będzie chciała to sama mu o sobie opowie nieco więcej. Jemu wystarczało to, że mógł z nią spędzać praktycznie każdy wieczór. Wystarczało mu siedzenie na kocyku i oglądanie gwiazd. Wystarczało mu po prostu towarzystwo kobiety. Nic więcej do szczęścia nie potrzebował. Przynajmniej w tym momencie.
Kupił wino, zrobił lasagne własnej roboty i przyniósł kwiaty. Te ostatnie tylko dlatego, że ostatnio dostał w sklepie z antykami cudny wazon i musiał go zakupić dla przyjaciółki. A potem stwierdził, że sam wazon wygląda tandetnie i dokupił kwiaty. Teraz te dwa aspekty będą idealnie się komponować.
Nie musiał dzwonić. Od dawna otwierał drzwi jakby wchodził sam do siebie. Czasami bywały zamknięte, ale kiedy Cobie wiedziała, że Mason wpadnie to zostawiała otwarty zamek. Nie inaczej było tym razem. Wszedł do środka i ściągnął buty. Na twarzy oczywiście widniał szeroki, zalotny uśmiech.
- Dobry wieczór! - Krzyknął z radością przechodząc do pomieszczenia obok. - Pięknie wyglądasz. - Rzucił krótko widząc przyjaciółkę, która była odwrócona do niego tyłem.

Cobie Finnigan-Hayes
ambitny krab
Mason Clark
Farmer — Rodzinna farma
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Życie podsuwa Ci rozwiązania, których się nie spodziewasz...
To był rzeczywiście trudny czas dla Cobie, zważywszy na to, że nie miała zbyt wielu pomocników. Oczywiście jej rodzina była gotowa pomagać, ale mieli swoje obowiązki, a Rae była zawsze dumną dziewczyną, więc póki dawała radę sama nie prosiła o pomoc. Na pracowników nie było jej stać, bowiem ponad pół roku zaniedbania farmy sprawiło, że budżet był naprawdę napięty. Tym trudniejsze było to, że ostatecznie Mason musiał jej pomagać w zapakowaniu stada do ciężarówek i sprzedania ich innym farmerom. No po prostu jakoś trzeba było ratować tę ziemię, a łatwiej jest zająć się uprawą, jeśli ma się maszyny, niż hodowlą. Z resztą i tak nie miała pieniędzy na paszę, a w Australii wystarczyło kilka tygodni suszy, żeby trawa to było za mało.
Tak czy siak temat stada został szczęśliwie zamknięty, pieniędzy było na tyle, że nie musiała się martwić przynajmniej do następnych zbiorów, też sporą część prac już zrobiła. Chociaż ostatnie tygodnie właściwie całymi dniami siedziała w ciągniku i pracowała na polu. To może się wydawać śmieszne, bo z wyglądu właściwie nie pasowała do bycia rolnikiem, ale odnajdywała się w tym świetnie, a po studiach była w tym naprawdę dobra. Więc miejmy nadzieję, że poradzi sobie z nowymi wyzwaniami i nową wersją swojego życia, w której to ona musi podjąć wszystkie decyzje, a nie, jak było do tej pory jej mąż.
Dzisiaj również od bladego świtu była na nogach, pracując w polu, dopiero wieczorem odetchnęła - najwyraźniej zapomniała o wizycie Masona, albo nie byli umówieni - wypiwszy wielgachną szklankę lemoniady, której zrobienia nie odmawiała sobie nawet jeśli jej harmonogram był napięty, wskoczyła pod długi i gorący, rozluźniający mięśnie i zmywający kurz prysznic. Właściwie zdążyła tylko wysuszyć włosy i zarzucić coś na siebie, kiedy jej przyjaciel - chyba tak już można go nazwać - pojawił się niedaleko jej drzwi.
Zeszła na dół puściła muzykę, ostatnio słuchała rocka w najlepsze, starając się omijać ulubione kawałki, których słuchali z mężem. I właśnie zaczęła się zastanawiać nad tym co zrobi sobie na kolację, kiedy usłyszała kroki i głos.
- Chryste! Ale mnie przestraszyłeś! - odpowiedziała, odwracając się gwałtownie, co spowodowało, że w powietrzu rozniósł się zapach jej ulubionej mgiełki waniliowej. - Nie zakradaj się tak!
Zażądała, chociaż jasnym było, że się nie zakradł. Drzwi Cobie zwyczajowo były otwarte. Może teraz, kiedy w domu była tylko sama nie było to najbezpieczniejsze na świecie, ale jakby co też się dobrze posługiwała karabinem.
Na komplement spaliła cegłę momentalnie i uciekła spojrzeniem, odruchowo też obciągając sweter niżej, tak by zakryć bieliznę i chociaż fragment ud, oraz pośladki.
- Nie spodziewałam się gości, przepraszam... Zaraz założę spodnie.
W takich strojach właściwie widywał ją tylko Max, od kiedy wyprowadziła się z domu. Były zarezerwowane tylko dla niego.

Mason Clark
sumienny żółwik
Cobie
Koszykarz — W Cairns
27 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Niebieskie oczy, kształtny nos I kwiatek przy czapce to
Prawdziwe piękno podziwiam więc
To przecież ja w lusterku jestem tym więc śpiewam tak
Mason był facetem bezpośrednim i szczerym. Jeśli coś mu się nie podobało to mówił o tym na głos tak samo i w drugą stronę. Gdy był czymś zachwycony potrafił okazywać radość bardziej niż było to wskazane. Niestety z tą jego bezpośredniością bywało też trochę tak jak właśnie dzisiaj. Wbił do Cobie na wycieraczkę bez zbędnego uprzedzenia nie myśląc o tym czy kobieta ma jakiekolwiek plany lub gości. Sam również podskoczył kiedy ją wystraszył, bo zdał sobie sprawę, że niespodzianka nie wyszła tak jak ją zaplanował.
Nie byli umówieni chociaż Clark wspominał coś o ewentualnym wpadnięciu na kolacje i oglądaniu filmów do rana. Najwidoczniej przyjaciółka zapomniała o jego wcześniejszej zapowiedzi. Nie miał jej tego za złe, bo miała wiele na głowie, a ogarnięcie tego wszystkiego wiązało się z wieloma obowiązkami. Mógł mieć jedynie pretensje do siebie i tak też było. Nie chciał w żaden sposób wystraszyć Cobie, a tym bardziej nakryć ją w odzieniu, które mogło ją nieco krępować. Odwrócił więc wzrok skupiając się na wazonie do którego od razu wrzucił kwiatki. Wodę doleje się później jak już ustabilizują obecną sytuację.
- Wybacz! Nie chciałem Cię wystraszyć. Mogłem chociaż zapukać czy coś. - Podrapał się po głowie szukając jakiegokolwiek sprzyjającego argumentu, ale w głowie sama pustka. Cobie była ważna dla Masona, a z racji tego, że przeszła w przeszłości wiele próbował raczej umilić jej czas aniżeli go zepsuć.
- Nie przepraszaj. Chciałem zadzwonić, ale sądziłem, że pamiętasz o mojej zapowiedzi. Wiem, że nie była ona w stu procentach pewna, ale.. - Czuł się głupio. Nie dlatego, że wpadł jak do siebie jednocześnie czując się jak u siebie. Było mu wstyd, że nakrył przyjaciółkę w takiej niezręcznej sytuacji. Nadal wpatrzony w wazon szukał wyjścia z sytuacji, ale stwierdził, że uratowanie tej niezręczności graniczy z cudem.
- To ja pójdę do salonu. - Powiedział kiwając głową jednocześnie przechodząc do drugiego pokoju żeby tam poczekać na Cobie. Lasagne jak i wino odłożył na stolik, a sam rozsiadł się na kanapie. I od razu zaczął rozmyślać.
Kiedy wszedł do środka, a przestraszona przyjaciółka podskoczyła wokół niej rozszedł się cudowny zapach. Tylko szybko rzucił okiem na to jak wygląda i gdyby mógł to nie oderwałby od niej oczu. Musiał się jednak hamować. Tak jak to robił wielokrotnie do dnia dzisiejszego. Byli tylko i wyłącznie przyjaciółmi. Nie mógł stracić Cobie na rzecz jego durnych myśli.
Kiedy kobieta wróciła do Masona ten wstał z kanapy, ale nie wypowiedział już żadnego komplementu. Podniósł jedynie produkty, które przyniósł.
- Można gdzieś to odgrzać? - Spytał pokazując na lasagne. - I potrzebujemy dwa kieliszki. - Stwierdził wyciągając ku kobiecie wino. Bo przecież ten wieczór można było jeszcze uratować.

Cobie Finnigan-Hayes
ambitny krab
Mason Clark
Farmer — Rodzinna farma
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Życie podsuwa Ci rozwiązania, których się nie spodziewasz...
- Sweetie... To moja wina. - powiedziała dobitnie, tym samym przecinając dalszą dyskusję. - Wybacz, cały dzień byłam w polu i po prostu zapomniałam, to nie tak, że nie chciałam się z Tobą zobaczyć.
Chcąc uciąć dalsze przepraszanie się i ściąganie winy na siebie zapomniała nawet o tym, że jest trochę rozgogolona. Z resztą, to przecież przyjaciel, prawda? No i miło było usłyszeć takie słowa, nawet jeśli była ubrana niestosownie na wizytę. Nie słyszała czegoś takiego od ponad pół roku. Ech... Nie ważne.
Jego bezpośredniość i pewność siebie podobała się Cobie. Z resztą od zawsze wolała prostolinijność chłopaków. Jako mała chłopczyca włóczyła się głównie z paczką braci, najpierw im przeszkadzając, ale z czasem przecież przylgnęła do nich jako oczywisty element ich grupy. Tym większe było zaskoczenie kiedy ten mniejszy i słabszy kumpel przyszedł na spotkanie w sukience. Zabawne wspomnienia.
Tak czy siak bezpośredniość Masona jej odpowiadała. Tylko kiedy w grę wchodził komplement, a do tego strój, w jakim była, nawet jeśli nie był seksowny, po prostu nieco ją speszył.
- Daj mi chwilkę, zaraz wracam. - powiedziała wreszcie, bo krótkiej walce z myślami.
Zdecydowanie bardziej przyjacielsko będzie, jeśli założy dresy. I po kilku minutach wróciła prezentując się w najmniej apetycznym stroju ever. Luźne dresy, luźny sweter, za to gołe stopy, co oznaczało, że zrezygnowała nawet z zakolanówek.
- Jasne. Już się za to biorę. - odpowiedziała uśmiechając się szeroko na widok lasagne.
Tym uśmiechem zamaskowała trochę to, że znów trafił w delikatny punkt. Cobie niedawno zdecydowała ograniczać ilość spożywanego mięsa. Głównie dlatego, że mocno przeżyła sprzedaż stada, które w większości właśnie pojechało do rzeźni. No masakra jakich mało, tak się strasznie po wszystkim spłakała. Ale nie zdążyła jeszcze o swoich decyzjach nikogo poinformować, więc zdecydowała się to przemilczeć tym razem. Mason tak bardzo się postarał, ona była głodna jak wilk po całym dniu pracy, grzechem byłoby odmówić, a jednocześnie sprawić mu przykrość. Powiedzmy, że jest od dzisiaj fleksitarianką. Tak, czemu nie, kawałek mięsa od czasu do czasu nie zaszkodzi.
- Piękne kwiaty? To jakaś szczególna okazja, czy kupiłeś je dla mamy? - zapytała marszcząc brwi, bowiem wazonu też nie rozpoznawała.

Mason Clark
sumienny żółwik
Cobie
Koszykarz — W Cairns
27 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Niebieskie oczy, kształtny nos I kwiatek przy czapce to
Prawdziwe piękno podziwiam więc
To przecież ja w lusterku jestem tym więc śpiewam tak
Miała rację. Nie warto było stać na przeciwko siebie i wzajemnie przepraszać. Przecież to ludzka rzecz o czymś zapomnieć, a Mason zawsze mógł zadzwonić i spytać czy spotkanie jest nadal aktualne. Przytaknął więc jedynie na słowa Cobie i z cierpliwością poczekał, aż się przebierze nie mówiąc już nic więcej na temat jej wyglądu. Tak naprawdę mógłby powiedzieć wiele rzeczy, ale przyjaźń czasami polegała również na przemilczeniu, a nie mówieniu wszystkiego co ślina przyniesie na język.
Bezpośredniość Clarka została więc lekko stłamszona, ale za to miał więcej czasu żeby się zastanowić co tak naprawdę tutaj robi. To spotkanie od początku nie przybrało korzystnej atmosfery, a jedynie sprawiło, że w jego głowie kłębiło się wiele pytań bez odpowiedzi. Jednak obiecał sobie iż poczeka. Cierpliwie poczeka.
Czuł, że oddaje lasagne w dobre ręce, ale miał nieodparte wrażenie, że Cobie przy jej odbieraniu wcale nie miała zadowolonej miny. Może jednak jej w czymś przeszkodził, a ona boi się go teraz zbyć? Ale jeśli tak to znając przyjaciółkę już by go o tym poinformowała, więc wyrzucił z głowy durne myśli. Co się z nim dzisiaj działo? Był jakiś rozkojarzony.
- Wystarczy jej jakieś piętnaście minut w piekarniku i będzie gotowa. Moje popisowe danie! - Powiedział zadowolony, bo jakby mogło być inaczej. Poderwał na ten makaron wiele kobiet, które jakimś dziwnym trafem nigdy potem się niż nie odezwały. Pewnie smak potrawy był tak cudowny, że zwalił je z nóg. A tak serio to po prostu te jednorazowe spotkania nie miały żadnej przyszłości.
- Dla mamy? - Spytał zdezorientowany, bo przecież mówił jakiś czas temu Cobie, że rodzice wyjechali i nie będzie ich jakiś miesiąc. Jednak rzucił tym faktem w czasie ważniejszej rozmowy i być może ten fakt uciekł kobiece.
- Nie. Kupiłem Ci ten wazon na targu staroci jakiś czas temu. Postawiłem go tutaj i w sumie nawet nie wiem czy Cię o tym poinformowałem. - Podrapał się po głowie, bo ostatnio niektóre fakty szybko uciekały mu z głowy i coś co powinno być oczywiste stało się czymś nieoczywistym.
- A kwiaty są dla Ciebie. - Dodał, bo już sam nie wiedział o co konkretnie pyta Cobie. Czy o wazon, o kwiaty czy może o okazję, bo dla niektórych podarowanie bukietu bez okazji jest podejrzane.

Cobie Finnigan-Hayes
ambitny krab
Mason Clark
Farmer — Rodzinna farma
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Życie podsuwa Ci rozwiązania, których się nie spodziewasz...
- Naprawdę? - zapytała z niemałym zaskoczeniem, na moment zapominając, że w rękach trzymała pojemnik z lasagne.
Jak mogłam nie zauważyć nowego wazonu? Naprawdę jestem chujową panią domu... Pokręciła głową z zażenowaniem w stosunku do samej siebie i ruszyła do kuchni. Przynajmniej w odgrzewaniu powinna być dobra. Nowa umiejętność, którą musiała nabyć, bo bez przygotowywanych przez rodzinę swoją i Maxa potraw umarłaby pewnie z głodu. Z resztą Mason już mógł zauważyć pierwsze objawy wytężonej pracy fizycznej i spędzania czasu na powietrzu. Schudła, opaliła się, wyszły jej nawet drobne piegi. Tym bardziej tonęła w ubraniach bo z jej kształtów to chyba został tylko tyłek, a i on uszczuplony.
- Paręnaście minut w piekarniku! - powtórzyła jego zalecenia z kuchni tak, żeby usłyszał i chwilę potem urządzenie się już nagrzewało, a pojemnik lądował w zmywarce, kiedy Cobie przeniosła żarcie do naczynia żaroodpornego.
Dopiero w tej chwili dotarło do niej co powiedział.
- Jak to dla mnie?
Tak, tak... Chodziło o kwiaty. Najwyraźniej Rae była dzisiaj tak roztrzepana jak to tylko możliwe i naprawdę nie docierały do niej pewne, oczywiste rzeczy. Swoją drogą kwiatów w życiu dostawała mało. Może dlatego nie dotarło do niej, że były dla niej.
- Kupiłeś dla mnie kwiaty? - zapytała stając w progu salonu, oparłszy się o framugę podwójnych, przeszklonych drzwi. - To bardzo miłe! To jakaś szczególna okazja?
Zapytała, po czym szybko dodała.
- Och jestem beznadziejną przyjaciółką. Zapominam o Twojej wizycie, podejrzewam jakiś podstęp, kiedy dajesz mi kwiaty. A Ty jeszcze dajesz mi kwiaty! - podkreśliła ostatnie zdanie dobitną emfazą. - Jesteś kochany.
Dodała podchodząc do niego, by ucałować jego policzek.
- Co chciałbyś dzisiaj obejrzeć? - zapytała wracając powoli do kuchni. - Nalać Ci czegoś do picia?

Mason Clark
sumienny żółwik
Cobie
Koszykarz — W Cairns
27 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Niebieskie oczy, kształtny nos I kwiatek przy czapce to
Prawdziwe piękno podziwiam więc
To przecież ja w lusterku jestem tym więc śpiewam tak
Został na chwilę sam w salonie gdzie mógł przemyśleć na spokojnie zachowanie przyjaciółki. Wydawała się bardzo rozkojarzona i Mason mógłby to zrzucić na ciężką pracę i zmęczenie, ale przecież widywali się już wcześniej i nie zauważył u Cobie cech jakie dzisiaj przejawiała. Być może jednak przerwał jej coś ważnego, a swoim wejściem do domu kobiety zaburzył cały cykl na dalszą resztę wieczoru jaki miała zaplanowany. Nie chciał być wścibski, ale martwił się o nią tak czysto po przyjacielsku. Już sam fakt, że nie zauważyła wazonu, który stał w przedpokoju już od jakiegoś czasu było czymś zaskakującym. Pokręcił jedynie głową zły sam na siebie, że snuje w środku teorie bez pokrycia. Może rzeczywiście to tylko jakieś przesilenie?
Przez chwilę nasłuchiwał odgłosów z kuchni wierząc z całego serca, że Cobie poradzi sobie z lasagnie. Obecny stan w jakim się znajdowała nie wróżył niestety niczego dobrego i zapewne wypowiedziałby to na głos gdyby tylko przyjaciółka stała obok. Bo Mason nie owijał w bawełnę tylko walił prosto z mostu. I już kiedy poczuł się w miarę pewnie podskoczył nagle, gdy kobieta stanęła w progu. Oglądał właśnie zdjęcia, które stały na regale obok telewizora. Mała dziewczynka bawiła się z psem, a obok w ramce jakaś para ślubna sprzed trzydziestu lat machała do obiektywu. Odwrócił się w stronę Cobie z przerażeniem w oczach, bo myśli miał zupełnie gdzie indziej i kompletnie zapomniał, że jest w gościach.
- Nie strasz kobieto. - Powiedział radośnie odkładając zdjęcia na swoje miejsce, a potem podszedł bliżej żeby przypadkiem nie zostać uznany za zbyt ciekawskiego. - Tak. Kupiłem Ci kwiaty i to bez okazji. Ostatnio masz dużo na głowie, zostałaś ze wszystkim praktycznie sama i nawet nie prosisz o pomoc choć wiesz, że jestem tuż obok. Chciałem żebyś poczuła się miło. - Wzruszył ramionami jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Przyjaciele dający kwiaty przyjaciółce. Chciał dodać coś jeszcze i nawet otwierał usta, ale w tym samym momencie na policzku poczuł przyjemnego całusa, więc zamilkł. I najwidoczniej była to idealna pora na zahamowanie słowotoku, bo Cobie właśnie powoli wychodziła z powrotem do kuchni.
- Co chcę oglądać? Wszystko mi jedno! Wiesz, że nie mam jakiś specjalnych wymagań co do gatunku. - Dodał z uśmiechem i już miał się rzucać na kanapę czekając na talerze z kolacją, ale jakaś dziwna wewnętrzna siła zmusiła go żeby towarzyszył kobiecie w drodze do kuchni. A kiedy tam doszedł podskoczył siadając na blacie jednocześnie z podejrzliwością spoglądając na przyjaciółkę. - Może być w woda z cytryną. Niedługo zaczyna się sezon i trzeba być w dobrej formie. - Powiedział wzruszające ramionami zdając sobie również sprawę, że wakacje wkrótce się skończą. - Powiedz mi Cobie czy jest coś o czym powinnaś mi powiedzieć? - Spytał z troską w głosie. Nie chciał być wścibski. Po prostu się martwił.


Cobie Finnigan-Hayes
ambitny krab
Mason Clark
Farmer — Rodzinna farma
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Życie podsuwa Ci rozwiązania, których się nie spodziewasz...
Tak, ten okres, był dla Cobie bardzo wymagający, pracowała od bladego świtu, do późnego wieczora, żeby nadrobić zaległości związane z obsianiem pól. Rzeczy, które wszyscy inni farmerzy robili dużo wcześniej, ona musiała zrobić teraz, licząc na to, że uprawy wzejdą i wszystko się uda, pomimo opóźnień. No, jak się potem okazało wyszło naprawdę nieźle, ale fakt, że będąc sama, bez pracowników i pomocy innych miała naprawdę obie ręce pełne roboty. Dlatego zazwyczaj wracała wykończona. Z resztą Mason chyba się już przyzwyczaił do tego, że potrafiła zasnąć w trakcie ich spotkania, kiedy godzina niebezpiecznie zbliżała się do północy.
A teraz było jej jeszcze głupio, bo zapomniała o jego odwiedzinach, do tego dostała kwiaty... Dla niej kwiaty nigdy nie były czymś zwyczajnym. Więc pewnie na tym poziomie brakło dogadania. Nie mniej poczuła się naprawdę... Dopieszczona? Tak, to dobre słowo! Dopieszczona. Jedzenie, kwiaty. Przystojny chłopak, który się o nią troszczy. Zupełnie jak...
- Poczułam się bardzo miło! Nie wiem w jaki sposób mogłabym się Ci odwdzięczyć. - uśmiechnęła się pod nosem i po raz kolejny poczuła, że robi się jej gorąco, a na buzię muszę wypełzać wypieki.
Rety, najpierw zaprezentowała mu się prawie z gołym tyłkiem, teraz robiło jej się przy nim gorąco. A do tego wszystkiego nawet się nie umalowała i miała w planach przy nim robić sobie paznokcie u nóg. Mogłam jednak zostać w tamtym stroju... Pomyślała sobie frywolnie, z lekkim zażenowaniem łapiąc się na tym, że chyba chciałaby by spoglądał na nią pożądliwie. Miśka... Odwala Ci, ogarnij się.
- Mam lemoniadę! - zaproponowała podchodząc do lodówki, żeby wyciągnąć z niej dwie karafki, w jednej była rzeczywiście lemoniada, a w drugiej woda.
Każdy kto chociaż raz był u Cobie i trochę ją znał wiedział, że miała fioła na punkcie napoju z cytrusów, ale do spółki z burgerami, które robiła i frytkami ta lemoniada była naprawdę super. Może minęła się z powołaniem i zamiast farmera powinna otworzyć jadłodajnię?
Spojrzała na niego z zaskoczeniem i lekkim przestrachem. Przecież nie mógł czytać w jej myślach, ale poczuła się nagle jakby nakrył ją na czymś... Nieprzyzwoitym? Spłonęła jeszcze większym rumieńcem, po czym odpowiedziała.
- Nie... Dlaczego pytasz? - na szczęście z opresji wybawił ją timer, który obwieścił, że czas wyciągać smakołyk z pieca, czym pospiesznie się zajęła, niechcący parząc się delikatnie w przedramię.

Mason Clark
wybacz wolne odpisy, ostatnio ledwie siadam do kompa :)
sumienny żółwik
Cobie
Koszykarz — W Cairns
27 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Niebieskie oczy, kształtny nos I kwiatek przy czapce to
Prawdziwe piękno podziwiam więc
To przecież ja w lusterku jestem tym więc śpiewam tak
Chciał jej pomóc na farmie. Nawet swego czasu często oferował swoje dwie silne dłonie i umięśnione nogi, ale Cobie tylko kiwała przecząco głową, a potem już więcej o tym nie wspominał. Nie chciał się narzucać i wyjść na kogoś zaborczego kto wchodzi z buciorami w czyjeś życie. Tyle, że Mason łapał się ostatnio coraz częściej na myśli, że chętnie by jednak w tym życiu kobiety trochę namieszał. Byli przyjaciółmi i to fakt niezaprzeczalny, ale Clark był również mężczyzną, który nie spoglądam na Cobie jedynie jak na znajomą z którą może karmić bydło. Wiedział, że farma to część jej życia, że ma ona coś wspólnego z mężem i że odejście z niej zapewne uznałaby za zdradę. Czy była gotowa na to żeby wejść w jakąś poważniejszą relacje? Nigdy nie pytał i chyba aktualnie wolałby pozostać w nieświadomości. Rozczarowanie boli i choć Mason zazwyczaj takowego na swojej skórze nie poczuł to jednak obawa przed tym pierwszym razem była silniejsza.
Kwiatki miały być jedynie początkiem zalotów Clarka wobec przyjaciółki. Uważał to za miły gest, ale widząc reakcje kobiety stwierdził, że powinien utrzymać dystans. Tyle, że to było cholernie trudne. Najpierw stała przed nim w ciuchach, które na każdego faceta działałyby pobudzająco, a potem jeszcze ten cudny zapach jej ciała. Musiał się naprawdę opamiętać.
- Nie musisz mi się odwdzięczać. To przecież nic takiego. - Wzruszył ramionami próbując grać obojętnego, ale tak naprawdę w jego głowie krążyło wiele myśli, których powinien się natychmiast pozbyć, bo inaczej będzie musiał się tłumaczyć ze spojrzeń rzucanych w kierunku Cobie.
- Lemoniada? Uwielbiam. Przyda się na ochłodzenie. - Powiedział nie kontrolując słów jakie wypowiadał na głos. Powinien był się ugryźć w język, ale niestety Mason to Mason. A ten prawdziwy mówi to co myśli. I właśnie oto mamy tego skutki. - Znaczy.. Lemoniada będzie w porządku. - Kiwnął głową z uśmiechem próbując szukać czegoś ciekawego za oknem, ale stwierdziwszy, że wygląda to jeszcze bardziej podejrzanie wzrok skierował z powrotem na Cobie.
- Nie oszukuj mnie. Przecież widzę, że.. - I przerwał, bo kobieta akurat wyciągała danie z piekarnika, a przy okazji zrobiła sobie krzywdę. Clark nie czekając sekundy zszedł z blatu i pośpiesznie podszedł do przyjaciółki podnosząc rękę. - Wszystko dobrze? Boli? - Spytał podnosząc głowę żeby spojrzeć jej w oczy. Była tak blisko, że Masonowi prawie nogi się ugięły. Była za blisko. Za blisko.

Cobie Finnigan-Hayes
ambitny krab
Mason Clark
Farmer — Rodzinna farma
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Życie podsuwa Ci rozwiązania, których się nie spodziewasz...
Mason miał swoją farmę i swoje obowiązki. Cobie nie chciała mu zaprzątać głowy swoimi rzeczami, z którymi i tak musiała sobie ostatecznie poradzić sama. Pomoc rodziny i przyjaciół jest nieoceniona i wspaniała, ale to nie będzie tak, że zawsze będą mieli dla niej czas. Lepiej zachować takie rzeczy na chwilę, w której naprawdę, ale to naprawdę będzie potrzebowała pomocy. A póki co wystarczała jej świadomość, że Mason w razie czego stawi się na wezwanie.
Może było za tym trochę jej wrodzonej dumy. Została z farmą sama i sama musiała sobie poradzić, też pewnie po to by udowodnić samej sobie, że będzie w stanie nią zarządzać, nawet jeśli będzie miała do pomocy pracowników i przyjaciół. Nie ma nic gorszego niż przywództwo, które jest siebie i swoich decyzji nie pewne... No może głód dzieci i choroby, to zdecydowanie jest gorsze, ale ta hiperbola miała tylko pokazać jak bardzo ważne było, by Cobie zdobyła pewność siebie. Bez tego przekonania, że wie co robi i podejmuje właściwe decyzje, ani farma ani ona nie przetrwają w świecie, w którym już nie ma Maxa, który by się nią opiekował.
- Sweetie, wszystko gra, jestem tylko zmęczona! - syknęła, odstawiając naczynie z brzękiem na kamienny blat.
Nie zdążyła nawet zająć się swoją chwalebną, bo zdobytą przy zdobywaniu jedzenia, raną, bo Clark zajął się jej przedramieniem jako pierwszy.
- To tylko oparzenie. Zimna woda i lód wystarczą. Nie pierwszy raz oparzyłam się o piekarnik. - uśmiechnęła się pod nosem, powolnie dając się zaprowadzić do zlewozmywaka, żeby jej przyjaciel mógł się nią zaopiekować.
- Mam jakąś piankę łagodzącą na oparzenia od słońca i takie. - dodała, ruchem głowy wskazując szafkę, w której miała domową apteczkę.
A zimna woda zdecydowanie pomogła złagodzić odniesione obrażenia.
Po dłuższej chwili krzątania się, Cobie zrezygnowała nawet z opatrunku. Oparzenie nie było wielkie i nie było głębokie, ot taka zwykła, kuchenna przygoda. Za to jedzenie nie mogło wystygnąć, więc chwilę potem zabrała się za rozdzielanie go na porcje.
- Weź karafkę z lodówki i dwie szklanki - poprosiła niosąc talerze do jadalni.
Nie ma nic lepszego niż lemoniada z lodówki. Taka świeża i prawdziwa.

Mason Clark
sumienny żółwik
Cobie
Koszykarz — W Cairns
27 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Niebieskie oczy, kształtny nos I kwiatek przy czapce to
Prawdziwe piękno podziwiam więc
To przecież ja w lusterku jestem tym więc śpiewam tak
Czuł, że bierze go na dystans. Nie wiedział tylko jaki jest tego powód, bo przecież nigdy się tak nie zachowywała. Wolał to jednak przemilczeć niż wdawać w dyskusję i jakiś kolejny konflikt, który nie miałby prawa bytu. Tak będzie lepiej. Odsunął się na bezpieczną odległość pozwalając Cobie na to żeby sama zajęła się swoim oparzeniem. On w tym czasie przeklinał samego siebie w duchu. Bo co też sobie myślał? Że wparuje z kwiatami, obiadem i uśmiechem, a ona na ten widok rzuci się na niego z radością? Przecież wiele w życiu przeszła i kolejne kłopoty są jej do niczego niepotrzebne. Byli wyłącznie przyjaciółmi i tak powinno pozostać, a bieganie wokół niej nie zmieni niczego.
Powinien był zrozumieć za pierwszym razem, że radzi sobie sama prawie wyśmienicie i za nic w świecie nie potrzebuje jego pomocy. Tylko ta jego upartość i dążenie do jakiś celów potrafiła doprowadzić do właśnie takich sytuacji. Przełknął ślinę, a potem delikatnie uśmiechnął. Nie chciał przepraszać. Chciał dać otuchę i pokazać, że jest obok niej mimo wszystko. Nadal jako najlepszy kumpel i przyjaciel.
- Nie ma sprawy! - Odpowiedział radośnie biorąc do ręki naczynie z substancją płynnymi jaką była najlepsza lemoniada na świecie. A przynajmniej Clark tak uważał.
Skierował za nią swoje ciężkie kroki ku jadalni odkładając już po chwili karafkę na stół wraz z dwoma szklankami. Przestał się intensywnie przyglądać przyjaciółce skupiając bardziej na tym żeby coś zjeść i zapełnić pusty żołądek. Może wtedy przestanie gadać głupoty.
- Mam nadzieję, że Ci posmakuje. Bo jeśli popisowe danie mi nie wyszło to zacznę wątpić w swoje zdolności kulinarne. - Wzruszył ramionami zabierając widelec w dłonie i czekając na to, aż Cobie zacznie jeść jako pierwsza. W międzyczasie nalał im do szklanek lemoniady żeby zabić jakoś czas i udawać, że niespodziewane milczenie między nimi było jednak zamierzone.
- Myślałaś o tym żeby wyrwać się gdzieś na weekend? Wiem, że na farmie jest dużo pracy, ale może przyda Ci się trochę odpoczynku? - Spytał bez żadnych emocji w głosie choć wcześniejszy jego plan zakładał zaproszenie kobiety na wycieczkę po okolicznych małych miasteczkach i poznaniu tamtejszych ciekawych zakamarków. Wolał jednak nie wychylać się za bardzo z takimi propozycjami. Już wystarczająco dzisiaj namieszał, a najwidoczniej ona nie potrzebowała w Masonie ratownika.

Cobie Finnigan-Hayes
ambitny krab
Mason Clark
Farmer — Rodzinna farma
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Życie podsuwa Ci rozwiązania, których się nie spodziewasz...
Cobie była większość życia chłopczycą. Nie miała za wiele styczności z romantycznymi zachowaniami, o ile dostanie kwiatów można w ten sposób nazwać. Bardzo lubiła to, że Mason do niej wpadał, że mogła się do niego czasem przytulić, ale musimy też pamiętać, że każda bliskość z jakimkolwiek facetem powodowała u niej bolesne wspomnienia o tym jedynym, którego już przytulić nie mogła. I nigdy nie będzie mogła. Czy traktowała go dzisiaj inaczej niż zwykle? Może po prostu odruchowo broniła się przed skróceniem dystansu, który wcześniej między nimi był? Może nie wiedziała jak odbierać te zachowania, a może właśnie powodowały za dużo wspomnień? Na pewno Mason nie powinien tego wszystkiego tak mocno analizować. Cobie, chociaż była dziewczyną, naprawdę nie była kłębkiem nieprzeniknionych emocji i dziwactw i w swojej ocenie zachowywała się jak zwykle. Po przyjacielsku. Fakt, była zmordowana, bo praca na farmie w pojedynkę jest naprawdę wyczerpująca. Fakt była zaskoczona, bo na śmierć zapomniała, że byli umówieni i z tego powodu było jej naprawdę głupio, bo Mason zasługiwał na więcej. Zasługiwał na to, żeby pamiętać o spotkaniach z nim. Żeby skakać z radości, kiedy pojawiał się w drzwiach i rzucać mu się na szyję, kiedy wracał do domu. Zasługiwał na to, by bez skrępowania pokazywać mu się w bieliźnie, a może nawet zachowywać kusząco... No dobra Mała... Może jednak jesteś nieprzeniknionym kłębkiem szalonych emocji.
Uśmiechnęła się do niego promiennie, kiedy tak chętnie sięgną po jej lemoniadę. Było kilka rzeczy, z których naprawdę była dumna, między innymi była to lemoniada i wędliny, które sama przygotowywała i wędziła. Śmiesznie, zważywszy na to, że zdecydowała się ograniczać mięso... Tak jak to teraz piszę, to w sumie Clark miał prawo mieć mętlik w głowie, jak ona sama była pełna sprzeczności.
- Wow, Sweetie, duża presja! Ale jestem pewna, że będzie wspaniałe. Nie bez powodu najlepszymi kucharzami są mężczyźni. Przyznam Ci się, że sama nauczyłam się gotować, dla braci... Potem dla Maxa, ale jakoś nigdy chyba nie miałam do tego smykałki. Grillowanie, wędzenie... No i wypieki. Piec lubię. - zmarszczyła brwi. - Chryste od roku nic nie upiekłam...
Spojrzała na niego zaskoczona zastanawiając się przez chwilę, czy to propozycja czy sugestia, że powinna gdzieś wyskoczyć.
- A wiesz, że to świetny pomysł? - pokiwała głową kończąc przygotowywanie stołu.
Oparzenie, pokryte specjalną pianką nieco piekło, ale już było zabezpieczone. Sztućce wraz z talerzami i serwetkami na stole, na którym poprawiła kwiaty w wazonie, uśmiechając się przy tym tajemniczo. Wreszcie mogli usiąść w spokoju, więc to zrobiła, szukając spojrzeniem Masona, by ten też usiadł.
- Wieki nie byłam na żaglach. Jak tylko uporam się z siewem moglibyśmy popływać, hmmm? Możemy nawet w większym gronie. Albo we dwójkę...
Dodała nieco się przy tym rumieniąc, ale tylko wprawne oko obserwatora zwróciłoby na to uwagę.

Mason Clark
sumienny żółwik
Cobie
ODPOWIEDZ