Dłuższe życie każdej pralki...
: 25 lip 2021, 13:54
2
Ilekroć Chandra kończyła zmianę w lodziarni, mogła śmiało powiedzieć, że wyglądała jak obraz nędzy i rozpaczy; nie było dnia, by nie poplamiła ubrania albo nie nabawiła się rozczochrania, gdy zdejmowała czapkę, która miała chronić klientów od poczęstowania się jej włosami. Koszuli i sukieneczki dziewczyny mieniły się już plamami po każdym smaku deserów serwowanych w The Little Ice Cream Shop, co bynajmniej nie dodawało im uroku. Zapas ubrań, który przywiozła ze sobą z Kalifornii, powoli więc się kurczył, a że większość rzeczy była dla niej szyta na miarę (albo kosztowała fortunę), to ciężko byłoby znaleźć ich odpowiednik w jakiejś najzwyklejszej australijskiej sieciówce. Ginsberg zmuszona była wyruszyć na poszukiwanie pralni.
Choć przekładała to wyjście ile się dało, bo zwyczajnie w świecie jej się nie chciało paradować z brudami przez pół Lorne Bay i najchętniej zamówiłaby jakiegoś kuriera, który odebrałby jej rzeczy (najlepiej jeszcze wyprał i wyprasował, a następnie pachnące odstawił pod drzwi), ale wszystko za długo by trwało, a ona potrzebowała tego na już! Szczególnie, że podczas ostatniej podwózki z kwiaciarzem, musiała niechcący dotknąć jakiejś brudzącej rośliny i teraz jej przedostatnie wyjściowe ubranie posiadało ślady spotkania z barwiącym pyłkiem, który Chandra tak nieumiejętnie próbowała z siebie strzepać, że spowodowała tylko większe szkody.
Gdy dotarła pod pralnię, nie była pewna, czy ta jest jeszcze otwarta, bowiem w środku panowała zupełna pustka. Drzwi jednak ustąpiły, więc Ginsberg już od progu postanowiła dać znać o swojej obecności.
- Hop, hop! Jest tu kto? - zaczęła nawoływać, jakby znalazła się w opuszczonej chatce, a nie publicznej pralni.
W końcu dostrzegając jakiś ruch, niemal od razu (bo pierw zlustrowała od stóp do głów panienkę, która się pojawiła) przeszła do rzeczy.
- Ej, ty! Zrób mi pranie. Tylko szybko, bo się spieszę - oświadczyła ponaglająco, wykładając… a właściwie wysypując z torby swoje rzeczy. Nie wiedząc, gdzie powinna je umieścić, rzuciła ubrania na podłogę, czekając, aż pracownica pralni odpowiednio się nimi zajmie. Bo to przecież należało do jej obowiązków? Przynajmniej w mniemaniu Chandry, która nie widziała dla dziewczyny innej roli w tym biznesie.
Marlee Doherty