Uśmiechnął się lekko, widząc się z kolczykiem w nosie. Wyglądałby niepoważnie, chociaż nie tak znów tragicznie. Miał jednak wrażenie, że takie modyfikacje ciała, chociaż bardzo mu się podobały, to nie do końca były w jego stylu. No może przekuje sobie kiedyś ucho, bo w sumie czemu nie. No ale to sobie jeszcze potrzyma na swojej
to do list, na której już kilka rzeczy się uzbierało. Pytanie tylko, kiedy zdecyduje się na to, by to wszystko spełnić.
–
Nie byłbym dobrym blondynem, myślę że lepiej mi w ciemnych włosach – stwierdził, znów łapiąc się na tym, że wszystko sobie analizował, ale przecież nie było to nic złego. W końcu lepiej było unikać błędów, niż robić je pod wpływem chęci bycia spontanicznym. Chyba nigdy nie pozbędzie się tego swojego analizowania. No nic…
–
Jadę sam, brat wyjechał do ameryki po coś – stwierdził. Lorcan wyjechał. Oczywiście mówił mu, że chodzi o jakieś szkolenia, które ma odebrać w USA w ramach jakiejś wymiany czy współpracy między rządem Australii a Stanów Zjednoczonych, niemniej jednak nie wtajemniczał go w szczegóły. Albo też wtajemniczał, ale Duncan nie słuchał o tym. Wychodził z założenia, że im mniej wie o pracy swojego brata tym lepiej. Nie musiał się bowiem stresować wszystkimi niebezpieczeństwami, które mogły go spotkać. No ale przez to z wyjazdem do Wielkiej Brytanii musiał poradzić sobie sam. Było to dla niego całkiem niezłym wyzwaniem, więc nie narzekał. –
Możesz ze mną lecieć, będę spać u cioci – powiedział. Uznał, że miło było zaproponować taki lot, ale w sumie nie wiedział, czy Ryder będzie chciał wybrać się w taką podróż. Wszystko oczywiście brzmiało super przyjemnie, ale takie wycieczki wiązały się z przygotowaniami, którymi trzeba było się zająć. On sam nie miał problemów z przylotem do UK, bo posiadał odpowiedni paszport oraz obywatelstwo kraju, w końcu się tam urodził.
–
Wiesz, no nie zawsze. Na biologii nauczycielka mówiła coś o jakichś roślinach, których nasiona muszą być zjedzone i przejść przez układ pokarmowy jakichś zwierząt, żeby mogło coś z nich wykiełkować – powiedział. Nie lubił uczyć się o roślinach, ale to akurat zapamiętał, bo wydawało mu się to szalenie ciekawe, że niektóre rośliny kiełkowały po tym, jak jakieś zwierzę je wydaliło. Coś tam było też o jakiejś drogiej kawie, której ziarna zbierało się z odchodów zwierząt. Nie pamiętał jak się ona nazywała, ale w sumie może warto było to ogarnąć, żeby tego przypadkiem nie wypić.
–
Wiesz, czasem trzeba się skupić bardziej – uśmiechnął się. Oczywiście chłopak nie musiał się zmieniać. W końcu żył on i bar również stał, więc jego styl życia wychodził mu całkiem nieźle.
Ryder Fitzgerald