Place zabaw miały swój urok. Szczerze mówiąc, Amy nie czuła się na tyle staro, by nie posiedzieć na huśtawce, nie odmówiłaby sobie również zjazdu po zjeżdżalni. Lubiła place zabaw, od zawsze spotkania towarzyskie, w kręgu jej znajomych odbywały się w takich miejscach. Siedząc tutaj, myślami wracała do deszczowej Szkocji, która na zawsze pozostanie w jej sercu, nawet jeśli nie wróci do domu.
Rozhuśtała się lekko, odstawiając przed tym kubek na kawałek ziemi, w który wbite były słupy zrobione z twardego, mosiężnego drewna. Musiały utrzymać nie tylko dzieci, ale również nastolatków, którzy wagowo bywali ciężsi od Amalyn. Otoczyła palcami łańcuszek trzymający lewą stronę huśtawki i oparła się o niego ramieniem na którym podparła głowę. Wpatrywała się w Belly uważnym ciepłym spojrzeniem, które nie kryło iskierek ciekawości. To nie było małe wydarzenie, właściwie, powiedziałaby, że ta zmiana, która dotknęła Lewis, w pewnym stopniu wpłynęła również na Amalyn. Cieszyła się szczęściem przyjaciółki, nawet trochę jej zazdrościła. Chciałaby znaleźć osobę, z którą będzie dzielić swoje troski i chwile radości, związki przynosiły szczęście, zapewniały kalejdoskop emocji, których nie dało się doświadczyć, będąc singlem. Nie nakręcała się jednak zbytnio, zdawała sobie sprawę z tego, że znalezienie tej osoby nie było takie proste, a szukać na siłę również nie zamierzała, choć ostatnio chodziły jej po głowie randki w ciemno.
Rozszerzyła z niedowierzaniem oczy i rozchyliła usta, gdy Bell wspomniała o ciąży. Uniosła ku górze brew i pokręciła głową, śmiejąc się cicho. Przyłożyła dłoń do skroni, zerkając na Lewis z niekrytym rozbawieniem.
— Przeprasza bardzo, ale czy tutaj chodzi o wiek? Cholera, nie wszyscy zaręczają się ze względu na dziecko. To, że nasze matki w taki sposób się zaręczały i brały ślub, nie oznacza, że my również.. — Westchnęła. Mentalność osób starszych, a co najgorsze... Tak na dobrą sprawę niewiele starszych, była przezabawna. Była w stanie zrozumieć to, że dawniej patrzyło się na takie rzeczy, a według wiary chrześcijańskiej, dziecko bez ślubu było grzechem. Nie wspominając już o tym doskonale każdemu znanym stwierdzeniu;
co powiedzą ludzie?.
— Cóż, w końcu wziął się do roboty. Kolejne pięć lat będziesz czekać na ślub, czy będziesz chciała wziąć go wcześniej? — Zapytała zaintrygowana. Chciała poznać opinię przyjaciółki na ten temat, jej spojrzenie na zawieranie małżeństw. Narzeczeństwo było pierwszym krokiem do wzięcia ślubu, w ten sposób było jasne, że kobieta miała mężczyznę z którym chce związać się na stałe.
Skłamałaby, gdyby nie powiedziała, że nigdy nie zastanawiała się nad tym, co będzie, gdy znajdzie
tego jedynego. Podobała jej się wizja całonocnego przyjęcia, piękna ślubna suknia, bukiet i wianek we włosach. Wiedziała w jaki sposób chciałaby ten dzień świętować, lecz z drugiej strony nie bardzo wyobrażała sobie siebie przed ołtarzem. Nie chciała przysięgać przed
bogiem i wiernymi miłości na całe życie, bo skąd mogła wiedzieć, że po ślubie kościelnym nic się nie zmieni? Że będzie tak samo, jak wcześniej?
— Kurde, nie wiem. Trudne zadałaś mi pytanie. Jeśli się przypałęta, to będzie. Wiesz, ja zawsze marzyłam o chłopaku z blond włosami, z nienaganną manierą. Na pewno nie chciałabym romantyka, bo bym się zanudziła, ale... Wiesz o co chodzi. Nie wiem, czy kiedykolwiek kogoś takiego znajdę — Odparła z uśmiechem. Miała marzenia, miała ambicje, miała ideały niełatwe do spełnienia, a także wysokie wymagania. Chciała mieć faceta, z którym będzie mogła spędzać wolny czas w wyjątkowy, aktywny sposób. Nie lubiła siedzieć w miejscu, nie chciała tego robić. Starała się rozwijać, wychodzić z domu i spędzać czas tak, by później go nie żałować.
Belly Lewis