Affection
: 21 lip 2021, 19:43
Jedyne co mógł uczynić w tej sytuacji, to ignorancja słów, które padały z jej ust. Nazbyt gadatliwa jawiła mu się, jako przeciwieństwo osoby, jaką poznał kilka dni temu, a może wówczas to strach odbierał jej tę śmiałość i rezolutność? Sprawiając, że nie ujrzał w pełni jej oblicza, to wiele tłumaczyło, chociaż mógł i obarczał winą za to wszystko nierozwagę oraz wypity alkohol, to sprawiało, że kobieta, była naprawdę… właśnie jaka? Musiał to przyznać, choć ukrywał, że tak nie jest, to podobała mu się, ta gadatliwość, te pyskówki, a przede wszystkim uśmiechy i sygnały, jakie ku niemu wysyłała.
Pospiesznie zapakował ją, do samochodu uważając, aby przypadkiem nie uderzyła się, przy wsiadaniu. Wprawdzie był kabrioletem, ale Raine zaskakiwała go swym, niestety pechowym magnesem do różnych nieszczęśliwych sytuacji. Gdy siedziała wygodnie, zapiął jej pasy i położył torebkę oraz butelkę z alkoholem na kolanach, a szpilki nieco niżej, bynajmniej nie rzucił, a ostrożnie ułożył na dywaniku obok bosych stóp, kiedy się wreszcie wyprostował z przyjemnością, powitał lekki powiew chłodnego wiatru, co ostudził myśli.
Dołączył do niej po chwili, wpierw patrząc uważnie na plażę, czy aby niczego na niej nie zostawili. Posłał jej spojrzenie wyrażające dezaprobatę i wątpliwość, co jego losu i przekręcił kluczyk. Silnik zamruczał, cichutko, a auto po chwili sunęło czarną jezdnią wprost do domu. Nie zganił jej za włączenie radia wprawdzie byli w jego prywatnym samochodzie, o który dbał jak o nic innego na świecie, ale nie widział większych przeszkód, by muzyka umiliła im drogę, bo ta chociaż krótka, to przynajmniej zleciała przyjemnie. Sen został zepchnięty na dalszy plan, a przynajmniej na jakiś czas, więc nie obawiał się, iż przyśnie. Zresztą zapłakałby się chyba, gdyby przez taką głupotę robiłby wóz, o który tak dbał.
Zaparkował na podjeździe i wyłączył radio. Dopiero teraz przypominając sobie, że brat jest w domu. Grymas niezadowolenia przemknął przez jego twarz niczym cień. Praktycznie nigdy nie sprowadzał tu kobiet, a zwłaszcza takich, które ledwie znał. To nie tak, że wstydził się, czy miał obiekcje względem nich, ale dom był miejscem tylko ich. A więzy rodzinne dla niego były niezwykle istotne i jak nie miał nic przeciwko, aby Duncan sprowadzał swoje towarzystwo, tak on raczej się pilnował z tym kogo i dlaczego tutaj gościł. Raine była wyjątkiem od reguły, po prostu uchodziła w jego oczach za kogoś nad kim należało roztoczyć płaszcz ochronny i przygarnąć, bo pozostawiona sama na pastwę losu gotowa wpaść w kolejne tarapaty, a tego pragnął jej oszczędzić. Wprawdzie, był zły na jej lekkomyślność i spożyty w nadmiernych ilościach alkohol, lecz nie miał serca, aby dziewczynie teraz odmówić pomocy. – Nie mieszkam sam. – Zapowiedział, gdy otwierał jej drzwi od samochodu i podawał dłoń, aby się wsparła. – Staraj się być cicho – upomniał ją, już w progu drzwi frontowych. Trzymając pod ramię, prowadził przez elegancko i z klasą urządzony dom. Jego wnętrze łączyło w sobie nowoczesność z przeszłością, co wyjątkowo mu odpowiadało, bo lubił ten styl. – Napijesz się czegoś? – Spojrzał, gdy na linii wzroku zamajaczyła kuchnia. Ich królestwo, marmurowe blaty, dwa piekarniki, lodówka zdolna pomieścić znacznie więcej, niżby im było potrzebne oraz kolekcje noży, kilka kompletów tych naprawdę cennych trzymał jednak w walizce, w którejś z szuflad i wyciągał je na wyjątkowe okazje. – Prześpisz się na górze w sypialni dla gości, ale jak już stoimy na progu kuchni, to może jesteś głodna? – Przygotowanie szybkiej przekąski nie stanowiło dla niego większego problemu, a gdyby gwarancją była cisza i potulność dziewczyny, to ukochałby ją.
Raine Barlowe
Pospiesznie zapakował ją, do samochodu uważając, aby przypadkiem nie uderzyła się, przy wsiadaniu. Wprawdzie był kabrioletem, ale Raine zaskakiwała go swym, niestety pechowym magnesem do różnych nieszczęśliwych sytuacji. Gdy siedziała wygodnie, zapiął jej pasy i położył torebkę oraz butelkę z alkoholem na kolanach, a szpilki nieco niżej, bynajmniej nie rzucił, a ostrożnie ułożył na dywaniku obok bosych stóp, kiedy się wreszcie wyprostował z przyjemnością, powitał lekki powiew chłodnego wiatru, co ostudził myśli.
Dołączył do niej po chwili, wpierw patrząc uważnie na plażę, czy aby niczego na niej nie zostawili. Posłał jej spojrzenie wyrażające dezaprobatę i wątpliwość, co jego losu i przekręcił kluczyk. Silnik zamruczał, cichutko, a auto po chwili sunęło czarną jezdnią wprost do domu. Nie zganił jej za włączenie radia wprawdzie byli w jego prywatnym samochodzie, o który dbał jak o nic innego na świecie, ale nie widział większych przeszkód, by muzyka umiliła im drogę, bo ta chociaż krótka, to przynajmniej zleciała przyjemnie. Sen został zepchnięty na dalszy plan, a przynajmniej na jakiś czas, więc nie obawiał się, iż przyśnie. Zresztą zapłakałby się chyba, gdyby przez taką głupotę robiłby wóz, o który tak dbał.
Zaparkował na podjeździe i wyłączył radio. Dopiero teraz przypominając sobie, że brat jest w domu. Grymas niezadowolenia przemknął przez jego twarz niczym cień. Praktycznie nigdy nie sprowadzał tu kobiet, a zwłaszcza takich, które ledwie znał. To nie tak, że wstydził się, czy miał obiekcje względem nich, ale dom był miejscem tylko ich. A więzy rodzinne dla niego były niezwykle istotne i jak nie miał nic przeciwko, aby Duncan sprowadzał swoje towarzystwo, tak on raczej się pilnował z tym kogo i dlaczego tutaj gościł. Raine była wyjątkiem od reguły, po prostu uchodziła w jego oczach za kogoś nad kim należało roztoczyć płaszcz ochronny i przygarnąć, bo pozostawiona sama na pastwę losu gotowa wpaść w kolejne tarapaty, a tego pragnął jej oszczędzić. Wprawdzie, był zły na jej lekkomyślność i spożyty w nadmiernych ilościach alkohol, lecz nie miał serca, aby dziewczynie teraz odmówić pomocy. – Nie mieszkam sam. – Zapowiedział, gdy otwierał jej drzwi od samochodu i podawał dłoń, aby się wsparła. – Staraj się być cicho – upomniał ją, już w progu drzwi frontowych. Trzymając pod ramię, prowadził przez elegancko i z klasą urządzony dom. Jego wnętrze łączyło w sobie nowoczesność z przeszłością, co wyjątkowo mu odpowiadało, bo lubił ten styl. – Napijesz się czegoś? – Spojrzał, gdy na linii wzroku zamajaczyła kuchnia. Ich królestwo, marmurowe blaty, dwa piekarniki, lodówka zdolna pomieścić znacznie więcej, niżby im było potrzebne oraz kolekcje noży, kilka kompletów tych naprawdę cennych trzymał jednak w walizce, w którejś z szuflad i wyciągał je na wyjątkowe okazje. – Prześpisz się na górze w sypialni dla gości, ale jak już stoimy na progu kuchni, to może jesteś głodna? – Przygotowanie szybkiej przekąski nie stanowiło dla niego większego problemu, a gdyby gwarancją była cisza i potulność dziewczyny, to ukochałby ją.
Raine Barlowe