Is this really you?
: 19 lip 2021, 12:26
#1
Dzień jak co dzień, a może nie do końca? Zaczęło się jak każdego innego dnia: wstał o 6, wyszedł na szybki jogging z psem, potem zestaw ćwiczeń, kilka pompek, trochę przysiadów i tak dalej, śniadanie i do roboty. Tam, jak zawsze - głównie grzebanie w papierach, przekopywanie baz danych i kilka wyjść na rozmowy ze świadkami drobnej kradzieży, która miała ostatnio miejsce w centrum. To nie tak, że nie lubił tej roboty, bo w sumie to miał realny wpływ na pomoc zwykłym ludziom, ale tęsknił za grubszymi sprawami. Z jakiegoś powodu nie chcieli go do nich dopuścić. No, ciekawe czemu, przecież na pewno nie dlatego, że ostatnim razem emocje wzięły górę i mało się nie pożegnał z własnym życiem… skąd w ogóle taki pomysł, że to mogło być punktem decydującym o odsunięciu go od grubszych spraw. W każdym razie dzień się skończył, trzeba było wracać do domu i zająć się swoim futrzastym dzieckiem. Zwykle po pracy zabierał Foxa na długi, kilkugodzinny spacer i tak też zrobił dzisiaj. Wyszli z mieszkania i skierowali swoje kroki w stronę plaży. Psiak zazwyczaj chodził na smyczy, grzecznie przy nodze swojego właściciela i tak też było dzisiaj, póki nie zobaczył jakiejś dziewczyny z długimi blond włosami. Bóg jeden wie, co Fox sobie pomyślał, ale zerwał się nagle i cały ucieszony ciągnął Viggo w stronę nieznajomej, wyrywając się i ciesząc. Może pies ją znał? W końcu Viggo adoptował go ze schroniska, nie wiedział jaką ma przeszłość. A może po prostu stwierdził, że będzie się do niej cieszyć i tyle. - Fox, nie skacz, uspokój się! - zawołał, starając się go uspokoić i spojrzał na dziewczynę. Nieznajoma? Chyba nie do końca. Tą twarz rozpoznałby wszędzie, ale czy było w ogóle możliwe, że Liz wróciła? Po chwili się zorientował, że właściwie to się gapi i powinien chyba coś powiedzieć, chociaż nie do końca wiedział co… - Lizzie…? - wykrztusił w końcu, bo co innego miał powiedzieć? Z jednej strony naprawdę miał nadzieję, że się nie mylił i to była ona. Z drugiej strony chyba nie do końca chciał, by to była ona. Jeśli wróciła i zdecydowała się nie odzywać, to pewnie by go odrzuciła. Minęło kilka lat i kto wie czy nie uznała całej tej relacji za błąd młodości. W dodatku sam nie był pewien czy chciałaby wracać do typa, który sam sobie tak spaprał życie. Milion myśli gnało przez jego głowę i trochę chciał się zapaść pod ziemię, trochę chciał uciekać, a trochę miał nadzieję, że uda się zaprosić ją na kawę i chociaż porozmawiać o tym, co się działo przez te ostatnie lata.