25 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
tu dici 'non ho niente' / ti sembra niente il sole, la vita, l'amore / meraviglioso / il bene di una donna che ama solo te / la luce di un mattino, l'abbraccio di un amico, il viso di un bambino / meraviglioso
#2

Lydia Blythe

Od kiedy wrócił do Lorne, jeśli umawiał się z Blythem, to nie przychodził do niego do domu. Sam nie wiedział, dlaczego..., ale chyba podświadomie chciał uniknąć niezręcznych pytań, które mógł zadawać ojciec przyjaciela — przecież kibicował mu tak, jak spora część rodziny i Nicky miał poczucie, może zupełnie irracjonalne, ale mimo wszystko wypełniające każda komórkę jego ciała, że zawiódł tych wszystkich ludzi i najzwyczajniej wstydził się spojrzeć im w twarz. Poza tym w przypadku przyjaciela i jego rodziny dochodziło jeszcze jedno. Doskonale pamiętał jak traktował jego młodszą siostrę Lydię i co jej mówił. Był chujkiem, który podkopywał jej pewność siebie i poczucie własnej wartości. Pamiętał jak przechwalał się przed dziewczynką, że niedługo oglądać będzie mogła go tylko na ekranie telewizora, bo kiedy zrobi karierę ściągnie jej brata do siebie a ona zostanie z ojcem — „w końcu skoro rzeczywiście jest dziewczyną, powinna zająć się osamotnionym, owdowiałym ojcem”. I pocieszał się jedynie w myślach, że chociaż nigdy nie powiedział czegoś, co słyszał jak powtarzali inni kumple Blythe’a, że to przez Lydię nie żyje jej matka. Gnębił dziewczynkę i nie dawał jej żyć, ale tego jednego nie wyobrażał sobie, żeby mógł powiedzieć i chociaż z trudem znosił jej obecność, kiedy starała się uszczknąć odrobinę uwagi brata, denerwował się słysząc co mówili inni o śmierci jej matki, denerwował się i zdarzyło się, że złapał jednego z kumpli pod grdykę, kiedy ten w tak okrutny sposób żartował sobie z rodzinnej tragedii, jak to sobie wtedy tłumaczył jego najlepszego przyjaciela.
Nie spodziewał się, że wyjście na piwo z przyjacielem z dzieciństwa jeszcze skończy się tak, że ton będzie trzeźwy i odwiezie Blythe’a do domu, w którym nie chciał się pojawiać a tym bardziej w tak żenujących okolicznościach, prowadząc mocno wstawionego już kumpla po podjeździe — myśl, że może będzie musiał skonfrontować się z jego ojcem sprawiała, że było Nicky’emu tak samo niedobrze.
– Ciszej... Obudzisz wszystkich – skarcił przyjaciela i wygrzebawszy klucze z kieszeni jego jeansów w akompaniamencie żenujących, dwuznacznych żartów jak to „niewątpliwie od dawna chciał zmacać Blythe’a” otworzył drzwi i jak najciszej wciągnął do domu, próbując po omacku znaleźć włącznik światła, które rozbłysło niespodziewanie wyrywając z kumpla nieprzyjemny jęk zmieszany z kilkoma przekleństwami. Wyprostowawszy się i odwróciwszy od drzwi, spodziewał się zobaczyć pana Blythe’a, ale nie jego córkę, która — cholera jasna! — wglądała zupełnie inaczej niż jeszcze kilka lat wcześniej. Wpatrując się w nią przez dłuższą chwilę, nie wiedział co powiedzieć i dopiero brat Lydii krótkim „będę rzygać” przerwał tę nieznośną ciszę, w której trzaśnięcie drzwi łazienki wydawało się Nicky’emu hukiem jak wybuch bomby w jakimś pieprzonym wojenny filmie.
Lydia – zaczął błądząc wzrokiem po twarzy dziewczyny, żeby nagle uciec spojrzeniem gdzieś w bok w stronę, gdzie pamiętał, że była kuchnia a potem znów wrócić do jej drobnej sylwetki — kiedyś nie pomyślałby, że mogłaby być taka szczupła a tym bardziej smukła i... – Prawie cię nie poznałem – dodał próbując się uśmiechnąć; kąciki jego ust drżały nerwowo tak samo, jak nerwowo podążały za dziewczyną jego skrzące się, tak bardzo niepasujące do ciemnej karnacji, jasnoniebieskie oczy. Sam nie wiedział co się z nim dzieje, ale to pewnie dopiero teraz zaczynały odzywać się wszystkie wypite w barze procenty..., a przynajmniej tak to sobie tłumaczył.
niesamowity odkrywca
dominicky
17 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Roztrzepana nastolatka, która tak naprawdę umiera, ale stara się każdy dzień witać z uśmiechem na twarzy.
Nie miała pojęcia, że tak naprawdę Nicky znowu pojawił się w Lorne Bay, jakoś Lydia pogodziła się z faktem, że nigdy już go nie zobaczy nawet na tym pieprzonym ekranie którym tak się cholernie chwalił. Pamiętała, że wtedy pokazała mu po prostu środkowy palec i powiedziała, że życzy mu jak najgorzej. Nie miała oczywiście tego na myśli, po prostu była na niego zła, że okazał się być takim dupkiem już od samego początku. Zawsze ją poniżał i bywał czasami dla niej okrutny.
Doskonale wiedział, że dziewczyna zmagała się z myślami, że mogła przyczynić się do śmierci własnej matki, a on tylko dolewał oliwy do ognia. Nic dziwnego, że miała nawet samobójcze myśli, na swoje nieszczęście była zbyt wielkim tchórzem, żeby to zrobić. Co nie oznacza, że nie próbowała, ba nawet była blisko o czym świadczą małe blizny na jej nadgarstkach, na szczęście już praktycznie nie widoczne, po prostu zbladły a nikt w rodzinie nie mówił o tym, że chciała targnąć się na własne życie. W końcu już i tak umierała, po co to przyspieszać? Wiedziała, że jej brata nie ma w domu i za każdym razem gdy wracał pijany cholernie się irytowała, bo w końcu to ona a nie ojciec, który wydawał się po prostu ignorować fakt, że jego pierworodny syn się upijał, to ona musiała zaciągać go do łóżka i siedzieć przy nim nawet przez całą noc. Dobrze, że miał taką opiekuńczą siostrę, czyż nie? Jednak co będzie gdy jej po prostu pewnego dnia zabraknie? Nie chciała o tym myśleć... z zamyślenia wyrwał ją hałas w przedpokoju, była pewna, że to jej brat i już kroczyła w stronę drzwi z zamiarem opieprzenia go z góry do dołu kiedy nagle zatrzymała się jak wryta stając twarzą w twarz z nim. Zmieniła się przez te wszystkie lata, zwłaszcza, że ten nigdy nie widział jej w żadnym innym ubraniu niż jeansy i koszulka i z włosami spiętymi w kok i ukrytymi pod czapką z daszkiem, po prostu kiedyś ubierała się jak chłopak co także nie raz było powodem do śmiechu.. teraz jednak stała przed nim w czarnej halce z koronki w której spała sięgającej jej zaledwie do połowy ud. Niegdyś wiecznie splątane włosy, teraz po prysznicu opadały luźnymi kaskadami na jej blade ramiona, a spod ciemnych rzęs patrzyły z tą dawną zawziętością jej orzechowe oczy. Nie przypominała dawnej siebie.. zdecydowanie nie.
- Nicky.. co Ty tutaj robisz?
Zdołała tylko zadać to pytanie zanim jej brat nie obwieścił, że musi iść rzygać a ona została sam na sam ze swoim oprawcą z dzieciństwa. Zacisnęła tylko mocno usta, mijając go (na pewno poczuł zapach jej szamponu do włosów) i zamknęła drzwi za jego plecami odsuwając się ponownie od niego na bezpieczną odległość. Otoczyła się ramionami bo zdała sobie sprawę, że delikatnie drży na ciele, w końcu wyszła ze swojego pokoju boso z zamiarem opierdolenia swojego brata za wracanie późną nocą. Zastanawiała się przez krótki moment kiedy i przede wszystkim dlaczego wrócił do Lorne Bay.
- Zapomniałeś jak bardzo mi docinałeś z powodu moich piegów, krzywych zębów i burzy rudych włosów? - przechyliła delikatnie głowę na bok mrużąc drapieżnie oczy, może i wyglądała lepiej, ale było widać po jej sińcach pod oczami, że była zmęczona. No i zdecydowanie schudła parę kilo od ich ostatniego spotkania. - Życie w wielkim świecie Cię zmęczyło, że wróciłeś?
A może przyjechałeś tylko w odwiedziny?

nicky nordberg
powitalny kokos
Zła Królowa
25 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
tu dici 'non ho niente' / ti sembra niente il sole, la vita, l'amore / meraviglioso / il bene di una donna che ama solo te / la luce di un mattino, l'abbraccio di un amico, il viso di un bambino / meraviglioso
Lydia Blythe

I może lepiej, że nie wiedziała? Nie chwalił się powrotem, bo to była jego największa porażka — postawił wszystko tak naprawdę na jedną kartę i stracił kogoś na kim mu zależało, zdrowie, pieniądze a przede wszystkim honor, jeśli kiedykolwiek go miał i dumę, którą schował jak najgłębiej, żeby nie dawała o sobie znać za często. I długo, naprawdę długo był jedną, wielką chodzącą porażką, na którą aż żal było patrzeć, ale teraz zaczynał w końcu przypominać siebie takim, jakim był kilka lat wcześniej tylko naznaczony wszystkim, co przeżył — bardziej milczący, spokojniejszy i w pierwszej chwili mogło się wydawać, że zobojętniały na to, co działo się dookoła, ale wystarczyła chwila, żeby zrozumieć, że nie zobojętniał a jedynie pogodził się z losem i chociaż pewnie wielu ludzi spodziewało się po nim, że będzie mieć pretensje do całego świata, przyjmował wszystko i szedł dalej powoli, swoim własnym tempem. Nie obnosił się z niczym a na pewno nie z tymi upchniętymi głęboko bolączkami, którym pozwalał wyleźć bliżej powierzchni, pod cienką, mocno opaloną skórę tylko, kiedy był sam — najczęściej po powrocie od młodszej siostry, żeby przetrawiwszy wszystko obudzić się rano niekoniecznie wyspanym, ale z tym nikłym, może nawet trochę nieśmiałym uśmiechem na pełnych ustach i jedynie wzrok zdradzał jego roztargnienie pozostałe po nocnych rozmyślaniach.
Odprowadzam go, bo... To ja miałem być dzisiaj w takim stanie, nie on – odpowiada starając się obrócić tę cholernie niezręczną sytuację w żart, ale kiedy tylko jego spojrzenie zbiega się z wpatrującą się w niego uparcie ze zmarszczonymi lekko brwiami Lydię, nie potrafi zmusić się nawet do uśmiechu. Zmieniła się tak bardzo..., jedynie oczy miała wciąż te same, chociaż przez moment wydawały się Nicky’emu tak przerażająco zgasłe, jak byłyby martwe. One i jej powaga wręcz go onieśmielały, ale mimo wszystko nie odrywał od twarzy dziewczyny — dziewczynki? — wzroku. Naprawdę długą chwilę przyglądał się Lydii nie zwracając najmniejszej uwagi na jej brata, aż nie poczuł jak robi mu się głupio i zagryzając dolną wargę potrząsnął głową uciekając spojrzeniem od niej, kiedy tylko zostali sam na sam. To prawda..., nigdy nie widział jej w jakiejkolwiek sukience, więc jej widok w cienkiej, nocnej koszulce wykończonej koronką sprawiał, że czuł się co najmniej dziwnie a na pewno nieswojo, tym bardziej w chwili, w której podeszła znajdując się na wyciągnięcie ręki. Poczuł zapach nie tylko jej owocowego, chyba malinowego, szamponu i kremu, ale przede wszystkim zapach jej skóry i pierwsze o czym pomyślał to..., słońce. Odsunął się robiąc miejsce Lydii, żeby mogła zamknąć za nim drzwi i starając się nie przyglądać jej tak, jak moment wcześniej, z niemal niezauważalnym uśmiechem pod nosem, odpowiedział przesuwając się spojrzeniem po wciąż tak samo piegowatej twarzy dziewczyny:
Nie, nie zapomniałem. Potrafiłaś się odgryźć – przyznał wzdragając się na kolejną falę zduszonych jęków, które wydawał z siebie Blythe w zamkniętej łazience w głębi korytarza. – I spełniło się sporo twoich najlepszych życzeń. Powinnaś być zadowolona – dodał zupełnie niespodziewanie zaskakując samego siebie, że pozwolił sobie na taką uwagę, mimo że miał świadomość, że lepiej byłoby, jeśli zachowałby to dla siebie. Nie wiedział, że tak naprawdę nie życzyła mu źle i jedynie odszczekiwała się próbując jakkolwiek bronić przed jego obelżywymi docinkami, którymi ranił ją nie wiedział nawet jak bardzo. Nie odpowiedział i podnosząc spuszczoną na moment głowę, kiedy wyrzucał sobie, że nie powinien się jej odgryźć, bo mówiła jedynie prawdę — przypomniała mu, że wbrew temu, co myślał o sobie, potrafił być podły, popatrzył Lydii w oczy; czy widziała ten niemal nieuchwytny smutek i ukryty głęboko żal? Czy widziała w tych lśniących tęczówkach, że był gotów przeprosić ją i że byłby w tym momencie naprawdę szczery? Nie dał jej wiele czasu, żeby mogła chociaż spróbować dostrzec te wszystkie emocje migoczące w cieniu długich, za długich jak na faceta, ciemnych rzęs i spytał, kiedy najmniej się tego spodziewała:
Ogarnąć go? Pomogę mu się umyć i zaprowadzę go do łóżka – zaproponował, mimo że początkowo nie chciał spędzić w tym domu nawet kilku minut a teraz zastanawiał się co zrobić, żeby zostać.
niesamowity odkrywca
dominicky
17 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Roztrzepana nastolatka, która tak naprawdę umiera, ale stara się każdy dzień witać z uśmiechem na twarzy.
Tak naprawdę to miała nadzieję, że osiągnie to czego pragnął, z jednego prostego powodu, po prostu na to zasługiwał. To nic, że był największym dupkiem jakiego spotkał świat, nadal uważała że Nicky zasługiwał w tym okropnym życiu na coś więcej. A ona? Ona mogła mu tylko dopingować i mieć nadzieję, że jednak coś osiągnie, że jednak nie będzie tak płytki jak jej życie. Co tak naprawdę miała do zaoferowania? Przecież umierała, nawet nie mogła założyć rodziny, nie wiadomo czy jej dziecko urodziłoby się przed jej śmiercią, zresztą Lydia nie chciała nikogo narażać na takie ryzyko. Trzymała wszystkich na dystans, bo było to wygodne na tyle, że nie musiała się martwić o swoje szalenie bijące serce w klatce piersiowej.
Co się z nią działo?
Zawiesiła spojrzenie na jego twarzy przygryzając delikatnie dolną wargę, do jej uszu także dochodziły odgłosy rzygającego brata, nawet wywróciła oczami na ten dźwięk, który ostatnio stał się coraz częściej słyszalny, dobrze że ojciec nie postanowił wstać z łóżka i prawić mu jakichkolwiek morałów.
- Szkoda, że to on jest pijany jak szpadel, ile wypił? - rzuciła sceptyczne spojrzenie w kierunku zamkniętych drzwi toalety, tak naprawdę to nie miała zamiaru się tam pchać ani trochę chociaż zapewne ta noc skończy się tak, że Lydia będzie sprzątała pozostałości po tym co jej brat zmaluje w tamtym pomieszczeniu, aż na samą myśl wzdrygnęła się lekko. Westchnęła delikatnie na jego słowa skupiając spojrzenie na twarzy osoby, którą kiedyś uważała za bliską, jednak czy teraz powinna tak o nim myśleć? W końcu nie raz ją zranił i to chyba najbardziej w tym momencie ją bolało, przygryzla wewnętrzną stronę policzka.
- Nie chciałam tego - mruknęła cicho na jego słowa wzruszając ramionami - to znaczy, nawet mimo wszystkiego życzyłam Ci najlepiej, nie uważaj, że rzuciłam na Ciebie jakąś klątwę czy coś - próbowała chyba w ten sposób rozładować dziwne napięcie, które pojawiło się między nimi, na pewno w tym momencie można by kroić powietrze nożem. Już miała w planach wyproszenie go a raczej delikatne stwierdzenie, że mógłby sobie iść i nawet odwróciła się w kierunku toalety w której zamknął się jej brat z ręką na klamce zamarła słysząc jego pytanie. Modliła się po cichu w duchu, żeby Nicky sobie po prostu poszedł. Czemu nie może tego zrobić?
- A potrafisz zajmować się osobą, która w środku nocy może zacząć CI wymiotować i musisz jej pilnować cały czas? - mruknęła rzucając mu spojrzenie przez ramię. Nawet gdy jej brat nie rzygał przez całą noc to siedziała przy nim, bo tak powinna robić młodsza siostra.. opiekować się. Westchnęła. - I tak potrzebowałabym pomocy, a nie chcę budzić ojca, pomożesz mi go przenieść do jego pokoju? - wyrzekła cicho naciskając na klamkę do toalety, która... była zamknięta.
- No kurwa nie
Warknęła uderzając knykciami w drzwi, ale chyba jej brat zasnął nad pieprzoną muszlą bo nagle dźwięki ucichły.

nicky nordberg
powitalny kokos
Zła Królowa
25 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
tu dici 'non ho niente' / ti sembra niente il sole, la vita, l'amore / meraviglioso / il bene di una donna che ama solo te / la luce di un mattino, l'abbraccio di un amico, il viso di un bambino / meraviglioso
Lydia Blythe

Lepiej, że nie wiedział jak kibicowała mu, mimo że uprzykrzał jej życie i upokarzał ją tak wiele razy właściwie bez żadnego sensownego wytłumaczenia, mimo że podkopywał jej pewność siebie i wiarę, że mogłaby osiągnąć coś więcej jak tylko wyjść za mąż i urodzić dzieci, które później wychowywałaby na farmie w okolicach Carnelian Land a wtedy może byliby sąsiadami, bo czy wiedząc jak bardzo chciała, żeby coś osiągnął, bo uważała, że na to zasługuje, osiągnąłby to? Był kanalią a ona jednak wierzyła w niego — dlatego lepiej, że nie wiedział. Lepiej dla niego i dla niej, bo zaraz zacząłby się zastanawiać czy docierały do niej te wszystkie rewelacje związane z jego osobą i pewnie zacząłby dociekać jak reagowała na każdą z tych nowin — szczególnie tych zdecydowanie mniej radosnych o kolejnych kontuzjach albo kontrowersjach wywoływanych w klubie, kiedy nie zgadzał się grać tak, jak życzył sobie tego zarząd. Dociekałby a potem rozmyślał i trawił każdą informację po kilka razy i Bóg jeden raczy wiedzieć, co zacząłby sobie roić jeszcze, skoro tak gwałtownie w środku reagował na samą jej obecność, jednocześnie starając się nie dać nic po sobie poznać do chwili, kiedy nie wypalił z tymi „życzeniami”. I kiedy tylko zapytała ile jej brat wypił, Nicky chwycił się tego odpowiadając zgodnie z prawdą:
Za dużo, o wiele za dużo – pesząc się, kiedy w połowie drogi do łazienki zatrzymała się i miał wrażenie, że chciała wytłumaczyć a na pewno przekonać go, że „nie przeklęła go przecież”. Wpatrzył się w nią i jeśli nie odwróciła spojrzenia, musiała zauważyć jak na ułamek sekundy uśmiech lekko uniósł kąciki jego ust a spojrzenie złagodniało, spogodniało dopóki, nie odwróciła się znów z powrotem w stronę łazienki, w której jej brat wyrzygiwał chyba rzeczywiście resztki własnego żołądka. Czuł się dziwnie i nie wiedział, dlaczego — jednego był pewien..., speszyła się i miał wrażenie, że wolałaby, żeby już sobie poszedł, ale on z jakiegoś zupełnie niezrozumiałego powodu nie chciał iść. Nie chciał wychodzić i zostawiać jej samej, jednocześnie osamotniając siebie.
Kiedy spytała czy potrafi zająć się kimś, kto naprawdę przesadził z alkoholem, ściągnął usta zagryzając wnętrze policzków i jeśli rzeczywiście był jej chociaż przez chwilę bliski musiała zauważyć to wahanie nie tylko w jego oczach, którymi błądził znów wszędzie dookoła, ale w całej sylwetce, którą skulił na moment, żeby w końcu odpowiedzieć cholernie poważnie tak głębokim i przygaszonym głosem, jakiego nie słyszała u Nicky’ego chyba nigdy:
Potrafię i wiem jak taką osobę umyć i ułożyć w łóżku nad miską, żeby nie zachłysnęła się własnymi rzygami. W jakiej ilości wody rozpuścić trochę soli i dawać do picia co godzinę tak długo, jak długo nie przestanie zwracać. Wiem, że dobrze potem zrobić mocną herbatę z cytryną, ale nieprzesłodzoną, żeby... – przerwał czując kolejny raz, że nie powinien mówić tego wszystkiego; nie przyznawał się nawet jej bratu, że jego ojciec chleje do oporu udając, że Nordberg jest strasznie przemęczony i wystarczy piwo czy dwa, aby ścięło go z nóg. Pocieszał się jednocześnie, że ojciec wolał pić w domu niż wystawiać się na wścibskie spojrzenia mieszkańców Lorne Bay, ale jak długo był w stanie się jeszcze oglądać na reputację rodziny, która wciąż mieszkała przecież w miasteczku? Skinął tylko w odpowiedzi na jej pytanie głową i zaraz za nią podszedł do łazienki, kiedy nie spodziewał się usłyszeć jak zaklęła w chwili, w której drzwi nie otworzyły się — klamka nie puszczała.
Ty klniesz? Myślałem, że tylko odgrażasz się fuckami – zaczął naprawdę zdziwiony i w pewnym stopniu odrobinę rozbawiony, bo nie zakładał, że ten mały, rudy lis znał w ogóle takie słowa — a przynajmniej, kiedy wyjeżdżał Lydia nie chwaliła się znajomością najpopularniejszych wulgaryzmów ograniczając się rzeczywiście do pokazywania środkowego palca. – Miałby nauczkę, gdyby umoczył sobie gębę w wodzie w klozecie, ale nie będziemy tacy..., podli. Zobaczymy jak bardzo australijskie drzwi różnią się od włoskich – dodał i przyjrzał się uważnie zamkowi i klamce, żeby ostatecznie poprosić Lydię o śrubokręt — i pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu opisałby jej to narzędzie dokładnie, wyśmiewając się z niej kolejny raz. Tak było..., kiedyś, ale na pewno nie teraz.
niesamowity odkrywca
dominicky
17 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Roztrzepana nastolatka, która tak naprawdę umiera, ale stara się każdy dzień witać z uśmiechem na twarzy.
Tak naprawdę to chciała dla niego jak najlepiej, no mimo tej otoczki dogryzania sobie dziewczyna miała nadzieję, że ten napuszony jak paw chłopak coś w życiu osiągnie. W końcu był nadzieją dla wszystkich i wszyscy czegoś od niego oczekiwali. Ona po cichu go wspierała i czasami łapała się na tym, że tęskniła za jego obecnością w ich rodzinnym domu i za dogryzaniem sobie nawzajem nawet gdy jej serce czasami krwawiło. Bo co zrobiła nie tak, że zasłużyła. A to żeby być pośmiewiskiem w szkole? Jej brat próbował ją bronić raz czy dwa bo mimo różnicy wieku byli ze sobą cholernie zżyci, ale on także z czasem poszedł za tłumem niczym baran prowadzony na rzeź. Mało wiedziała co dzieje się za zamkniętymi drzwiami domu rodziny Nordberg, jakoś nigdy nie pytała o to ani Nickiego, ani Colina z prostych przyczyn gdyby chciał to sam by jej o tym powiedział, czyż nie? Nie byli ze sobą też tak blisko, bo jedynie Lydia odgrywała rolę tej irytującej siostry jego najlepszego przyjaciela. Teraz jednak będąc z nim twarzą w twarz w jej domu, budziły się wspomnienia a ona pierwszy raz zapomniała języka w gębie.
- Dobrze, przydasz się do pilnowania go, bo skoro pozwoliłeś mu na takie picie to będziesz musiał się nim zająć. - wiedziała, że i tak ona sama będzie obok nawet gdyby miała dotrzymać chłopakowi towarzystwa przez całą cholerną noc. Ostatnio i tak mało sypiała w nocy, częściej robiła sobie drzemki w dzień gdyż jej organizm był wykończony. Powinna mniej pracować a bardziej zwracać uwagę na swoje zdrowie ale nie potrafiła przystopować. Musiała jeszcze zarobić pieniądze, żeby móc spełnić swoje marzenia z listy a w jej domu się nie przelewało. No chyba, że alkohol.. Na ich szczęście mieli ojca, który nawet gdy załamał się po śmierci żony nie sięgnął po butelkę, Lydia widziała go pijanego tylko raz, kiedy miała 5 lat i była to piąta rocznica jej śmierci. Czasami nadal ma wrażenie, że ojciec obwinia ją za to, że swoimi narodzinami zabrała mu ukochana osobę...
Czuła się ciut niezręcznie w jego towarzystwie i jeszcze w takim wydaniu, że jej ubranie zdecydowanie więcej pokazywało niż powinno, jakoś zawsze wstydziła się swojego ciała nawet gdy teraz się diametralnie zmieniła i nie przypominała tamtej dawnej siebie. Nie nabrała jednak tej pewności, że komuś mogłaby się podobać , do miss piękności jej było daleko i to zdecydowanie. Rzucając co jakiś czas ukradkowe spojrzenia w jego kierunku musiała przyznać, że było na czym zawiesić oko.. Zwłaszcza na tych jego jasnych oczach, na linii jego szczęki, która przyciągała jej wzrok czy na szerokich ramionach, aż miała ochotę zapytać czy chodził na siłownię. Nie raz fantazjowała jeśli chodzi o utonięcie w silnych, męskich ramionach dlaczego jednak zastanawiała się w tym momencie jakby to było utonąć w jego i poczuć się przez chwilę bezpiecznie... Drgnęła delikatnie rumieniąc się na policzkach, po prostu zrobiło się jej gorąco, ok?
Parsknęła mimowolnie na jego słowa wywracając oczami. Może chciała w ten sposób odgonić swoje myśli od niego.
- nie mam już dwunastu lat i tak znam parę innych bardziej wulgarnych słów. Teraz nie ograniczam się tylko do pokazywania hawajskiego znaku szczęścia - mruknęła rzucając w jego kierunku krótkie spojrzenie. - jak tak bardzo się stęskniłeś to mogę Ci pokazać - dodała jeszcze i gdyby nie delikatnie drgający kącik ust mógłby przyznać, że mówiła to poważnie. Może powinna zostać aktorką? Podobno nieźle jej to szło.
Miała tyle marzeń, tyle rzeczy do zrobienia a ich lista leżała schowana pod obluzowaną deską w podłodze w jej pokoju. Nikomu jej nie pokazywała oraz nikomu nie mówiła o tym, że zostało jej tak niewiele czasu a tak wiele rzeczy chciałaby spróbować. Chciała by także poczuć się kochana chociaż na to jest już zdecydowanie za późno, bo kogo mogłaby tak skrzywdzić? Zakochał by się i co? Miałby zaraz złamane serce dlatego, że ta odeszłaby z tego cholernego świata? Nie życzyła nikomu tego, dlatego cierpiała po cichu...
- Już myślałam że zaczniesz mi opowiadać co to jest, zaraz wracam - odwróciła się i zniknęła w przedpokoju kierując się do garażu, gdzie jej ojciec składował narzędzia, owszem Lydia wiedziała co to śrubokręt, nie raz nawet miała go w ręce bo często pomagała ojcu gdy w domu coś się zepsuło. Wróciła z narzędziem w ręce i podała go chłopakowi.
- Przysięgam, że jak jeszcze raz zobaczę *Colina w takim stanie to zrobię mu z dupy jesień średniowiecza - warknęła jeszcze pod nosem bardziej do siebie niż do przyjaciela jej brata patrząc na jego poczynania odnośnie sforsowania drzwi.
- Jak tam było?
Rzuciła jeszcze starając się przerwać ciszę podczas której rozlegały się jedynie dźwięki majstrowania. Przygryzła wewnętrzna część policzka oczywiście pytając go o pobyt we Włoszech. Sama Lydia pragnęła wyrwać się z tego kurwidołka i wyjazd do innego kraju było jedną z rzeczy na liście do spełnienia.


*robocze imię brata, szukajki muszę napisać :D
nicky nordberg
powitalny kokos
Zła Królowa
25 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
tu dici 'non ho niente' / ti sembra niente il sole, la vita, l'amore / meraviglioso / il bene di una donna che ama solo te / la luce di un mattino, l'abbraccio di un amico, il viso di un bambino / meraviglioso
Lydia Blythe

Najzabawniejsze, że tak naprawdę jedynie przy niej i Noahu starał się sprawiać wrażenie przesadnie pewnego siebie, pyszniącego się rzeczywiście jak paw, wywyższającego się dupka, ale przecież taki nie był i jej brat czasami dziwił się, kiedy prawdziwa natura Nicky’ego dochodziła do głosu, bo akurat nie próbował za wszelką cenę mu dorównać. I tak samo śmieszne, jak przykre było to, że też przyłapywał się będąc daleko od Lorne Bay, że tęskni nawet za nią, chociaż mieszkając tutaj nie potrafił zachowywać się w stosunku do niej normalnie i jeśli zdarzało się, że nie dogryzał jej kolejny raz oboje patrzyli na siebie zdziwieni i niemal przerażeni, że odezwał się bez zbędnych uszczypliwości czy przechwałek, pod którymi próbował ukryć chociażby to jak bardzo wstydził się za ojca alkoholika. Lydia w przeciwieństwie do brata czy swojego ojca nie pytała o Nordberga i mimo wszystko był jej za to wdzięczny, chociaż nie przyznałby się do tego nigdy kilka lat wcześniej. Ona nie pytała a on? On nie mówił, bo nie było się czym chwalić — co z tego że jego ojciec pracował skoro po robocie wolał iść do pubu, gdzie codziennie starał się namówić jakąś okoliczną kurewkę, żeby zgodziła się pojechać z nim do domu. Co z tego, że nie żyli na skraju nędzy, skoro to Nicky musiał pamiętać o opłaceniu rachunków, zakupach czy drobnych naprawach. Musiał dorosnąć i, nie przyznawał się do tego, ale to też po części sprawiało, że jej beztroska i nieskrępowanie niczym, o czym musiałaby pamiętać tak cholernie drażniło go, że starał się na każdym możliwym kroku udowodnić jej, że życie jest strasznie niesprawiedliwe i o wiele cięższe niż mogłoby się wydawać. Właściwie nie wiedział nawet, dlaczego był takim dupkiem i kiedy o tym myślał tak, jak teraz sprowokowany widokiem Lydii, zaczynał doszukiwać się przede wszystkim w sobie jakiegoś racjonalnego wytłumaczenia tego irracjonalnego zachowania.
To nie moja wina, że ma taką słabą głowę. Nie wypiłem wiele mniej – przyznał wzruszając ramionami, jakby chciał w ten sposób usprawiedliwić zachowanie Blythe’a, ale także swoją obecność tutaj, bo na trzeźwo raczej nie zdecydowałby się przyjechać do przyjaciela, a przynajmniej tak to tłumaczył samemu sobie. Dostrzegał jej skrępowanie, dlatego starał się nie wpatrywać w nią a jedynie zerkać ukradkiem samemu czując się co najmniej niezręcznie, bo tak naprawdę nocna koszulka, którą miała na sobie odsłaniała o wiele więcej niż powinna a on był tylko podpitym, młodym mężczyzną, na którym musiała zrobić wrażenie jej zmiana, skoro nie potrafił oderwać od niej spojrzenia — i nie, nie posunąłby się do niczego, czego nie powinien..., po prostu widział i to wyraźnie, że Lydia nie była już tamtym nieopierzonym pisklęciem, któremu docinał, ale wydoroślała i wyglądała naprawdę ślicznie nawet z tymi wszystkimi piegami. Miał nadzieję, że nie znienawidziła ich z jego powodu. Uśmiechnął się odrobinę śmielej i szerzej słysząc jej rozbawienie i spoglądając na nią, odpowiedział:
Nie? – Wyciągnął w stronę Lydii głowę kołysząc nią lekko, niemal niezauważalnie i wolno jak kobra zaklinana drganiem powietrza. – Co możesz mi pokazać? Co? – Spoważniał także wpatrując się w twarz dziewczyny, do której podszedł zdecydowanie za blisko i uświadamiając sobie jak mogłaby odebrać jego słowa niemal spanikowany, odsunął się od niej i wyszeptał coś, co brzmiało jak „przepraszam”, żeby pospiesznie zmienić temat i skupić cała uwagę na tym zatrzaśniętych drzwiach, przy których zamku od razu zaczął majstrować, kiedy tylko podała mu przyniesiony z garażu śrubokręt. Dłuższą chwilę nie odzywał się nawet, kiedy wygrażała co zrobi bratu — udawał skupionego na tym, co robił, ale w rzeczywistości próbował opanować gonitwę myśli, którą uruchomiło to jedno kompletnie nieprzemyślane zdanie. Nie miał prawa tak sobie pozwalać a tym bardziej nie w stosunku do niej — nie po tym jak zachowywał się w przeszłości i... Nie, po prostu nie! Uważając, żeby nie zarysować ostrym końcem śrubokrętu osłony zamka, kompletnie nie spodziewał się pytania Lydii i na moment przestał zajmować się przy drzwiach. Z ręką znieruchomiałą pod klamką lekko odwrócił się w stronę dziewczyny i odpowiedział pytaniem na pytanie:
We Włoszech? Chujowo. Wcześniej we Francji było o wiele lepiej, ale tylko przez chwilę – przyznał w chwili, w której odkręcił w końcu wszystkie śrubki i odłożywszy je razem z zamkiem, otworzył powoli i ostrożnie drzwi — Noah leżał na podłodze obejmując muszlę klozetową, jakby trzymał w ramionach kochankę. Kręcąc głową wszedł do łazienki pierwszy i szarpiąc się z Blythe’em podniósł go i zaczął cucić, żeby łatwiej było doprowadzić do porządku, kiedy zupełnie niespodziewanie przyjaciel otworzył ciężkie jak ołów powieki i uśmiechnął się, żeby po chwili zwymiotować Nicky’emu na koszulkę.
Kurwa Noah! Ty chuju! Nie, nie wchodź nawet, bo podłoga jest do sprzątnięcia – zawołał w stronę Lydii, którą chwilę przed wejściem do łazienki poprosił o przyniesienie ubrań na zmianę dla brata.
niesamowity odkrywca
dominicky
17 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Roztrzepana nastolatka, która tak naprawdę umiera, ale stara się każdy dzień witać z uśmiechem na twarzy.
Kiedyś miała go po dziurki w nosie, bo tak naprawdę to Nicky nie tylko jej dogryzał, ale irytowała ją ta przesadna pewność siebie i wywyższanie sie ponad innych. Jednak teraz po tych latach kiedy znowu pojawił się w jej domu i nieoczekiwanie w jej głowie musiała przyznać, że stał się nawet znośny. Może ten czas spędzony poza Lorne Bay i te niepowodzenia spowodowały, że zmienił całkowicie nastawienie do całego świata, a może spotkanie z nią spowodowało, że czuł się głupio. W końcu nie przypominała dawnej siebie, pozostał tylko ten błysk w jej oku za każdym razem kiedy zerkała w jego stronę zastanawiając się co tak naprawdę go tutaj sprowadziło. Nie chodziło koniecznie o jej dom, ale o Lorne Bay bo to nie było miejsce do którego każdy by ochoczo wracał, czyż nie? Zaprzątała swoją rudą głowę wieloma myślami i tak naprawdę nie doszła do żadnego rozsądnego wniosku, miała po cichu tylko nadzieję, że Nicky nie postanowi tak po prostu pewnego dnia zniknąć bez słowa.
Nie pytała o jego rodzinę bo nie widziała powodu, nie raz słyszała jakieś plotki, ale skoro nie były potwierdzone to co miała sądzić? W każdej rodzinie dochodziło do zgrzytów czy znajdowała się tak zwana czarna owca, widocznie w rodzinie Blythe nią była właśnie Lydia. Ta łatka została jej przypięta dawno temu i nawet gdy z Colinem byli rodzeństwem z prawdziwego zdarzenia i oboje skoczyliby za sobą w ogień to nie raz ją tak nazywał, oczywiście w żartach. Jednak nawet żarty potrafią czasami ranić, co nie panie Nordberg? Westchnęła delikatnie.
- Nie ważne, prosiłam go żeby nie sięgał po alkohol, ostatnio zdecydowanie przesadza - wyrzekła wywracając teatralnie oczami. W tym momencie chyba byli po prostu młodymi ludźmi, który ukradkiem spoglądali na siebie zaciekawieni nie tylko tego jak się zmienili przez te lata, ale swoim zachowaniem i reakcjami. Lydia starała się robić dobrą minę do złej gry, lecz to on tutaj był aktorem z prawdziwego zdarzenia, a ona tylko biedną dziewczyną, która musiała zająć się pijanym bratem. Co też takiego złego zrobiła w życiu, że los ją tak pokarał? Nie pomyślała nawet o tym, że mogłaby coś na siebie zarzucić, zdecydowanie była zbyt przejęta dostaniem się do łazienki i zaprowadzeniem potem Colina do łóżka, że nawet nie zauważyła że Nicky nachyla się w jej stronę.
Zbyt blisko... zdecydowanie.
Drgnęła delikatnie lokując swoje łanie oczy na jego twarzy, przez krótki moment zapomniała jak się oddycha z dwóch powodów. W pierwszym odruchu chciała po prostu unieść rękę i przywalić mu w twarz, bo tak na pewno zrobiłaby tamta gówniara Lydia. Teraz jednak wydoroślała i potrafiła rozróżnić flirt od zwykłego przekomarzania się. Rozchyliła tylko delikatnie wargi patrząc prosto w jego jasne oczy w których tak nadzwyczaj w świecie mogłaby utonąć. Od zawsze wiedziała jakiego są koloru bo zwracała uwagę na takie rzeczy, ale cholera, chyba nie zapamiętała że były tak intensywne..
- Nic się nie stało - mruknęła na jego ciche przepraszam, które dosłyszała i sama dopiero wteyd zaczerpnęła powietrza czując jak ją palą policzki, wystarczyło jedno spojrzenie w jego oczy, żeby poczuła dreszcz przebiegający po plecach. Było to nawet miłe uczucie, bo jeszcze nikt nie spowodował, że jej ciało reagowało dziwacznie, tak jakby pragnęła... STOP! Nie mogła go przecież pragnąć, nie wiedziała co to za uczucie więc dlaczego tak o nim myślała? Starła się skupić na tym jak operował śrubokrętem bo chyba to jedyne co jej zostało i co sprowadzało ją na ziemię.
- Przez chwilę? - chcąc pociągnąć go trochę za język tym pytaniem, akurat w tym momencie otworzył on drzwi od łazienki i rozległ się widok obejmującego brata muszlę klozetową, Lydia parsknęła tylko delikatnie śmiechem i wycofała się do pokoju brata chwytając w pośpiechu jakąś koszulkę i krótkie spodenki w co będą musieli go ubrać, zatrzymała się akurat w momencie kiedy rozległy się słowa Nordberga i skrzywiła się na roztaczająca przed jej oczami scenę oraz na wymiociny na podłodze, miała tylko nadzieję, że nie obudzili ojca tym hałasem.
- Wsadź go najlepiej pod prysznic i oblej zimną wodą, to powinno na niego zadziałać. Potem przeniesiemy go do pokoju, nie chcę budzić ojca przez jego cholerne wybryki - wyrzekła kładąc zabrane z pokoju Colina rzeczy i położyła je na pralce w kącie pomieszczenia. - Pomóc Ci? - przygryzła delikatnie dolną wargę przestępując z nogi na nogę.

nicky nordberg
powitalny kokos
Zła Królowa
25 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
tu dici 'non ho niente' / ti sembra niente il sole, la vita, l'amore / meraviglioso / il bene di una donna che ama solo te / la luce di un mattino, l'abbraccio di un amico, il viso di un bambino / meraviglioso
Lydia Blythe

W takim wypadku w jego rodzinie były same czarne owce, to znaczy może oprócz młodszej siostry Nicky’ego — a przynajmniej tak mu się wydawało, bo przecież nie wiedział o wszystkim; co robiła a przede wszystkim z kim się spotykała szczególnie wieczorami, bo gdyby wiedział... Sytuacja, ale głównie ich relacje uległyby zmianie i pewnie zdecydowałby się w końcu uszczuplić zasoby z konta, żeby wynająć mieszkanie, w którym zamieszkaliby razem i przytrzymałby jej niepokorny charakter naprawdę twardą ręką — Monica nie znała go od tej strony a Nicky potrafił być stanowczy, uparty i nieprzejednany. Potrafił się zaprzeć i postawić na swoim..., o ile mu zależało a przecież na kim jak na kim, ale na siostrze zależało mu — przynajmniej w tym momencie życia — najbardziej jednak.
Zmieszał się słysząc, co odpowiedziała mu Lydia — nie wiedział, że w ostatnim czasie Blythe przesadzał z alkoholem, bo gdyby wiedział, nie umówiłby się z nim, żeby jakkolwiek przetrawić spotkanie z była partnerką, której do tej pory unikał a pech chciał, że wpadli na siebie przypadkiem w najmniej spodziewanym miejscu w Lorne Bay, bo skąd mógł wiedzieć, że przyjdzie do restauracji przy plaży, skoro wcześniej nie chodziła tam nawet z nim i nawet wtedy, kiedy w końcu było go stać na kolację w trochę lepszym lokalu.
Nie miałem pojęcia. Nic mi nie mówił. – Popatrzył na Lydię i mogła zauważyć, że nie tylko spoważniał, ale chyba zmartwił się na samo wspomnienie, że jego najlepszy kumpel mógłby mieć problem z alkoholem — nie uważał, żeby już się uzależnił tylko miał świadomość, że jeśli teraz Noah się nie ogarnie... Niewiele było trzeba, żeby się stoczyć a tego nie życzył nikomu, tym bardziej nie jemu — człowiekowi, na którym mógł polegać i z którym mógł zawsze o wszystkim porozmawiać otwarcie, mimo że nie przyznał się do tak wielu rzeczy nawet przed Noahem. Nie spodziewał się z jej strony takiej propozycji, chociaż oboje wiedzieli, że chodziło jedynie o tego cholernego fucka i zupełnie nie pomyślał odpowiadając Lydii; nie zastanowił się nawet przed moment nad tym, co mogłaby sobie pomyśleć a potem... Potem znaleźli się tak blisko, że widział wyraźnie każdy pieg na jej nosie i te jasnobrązowe iskierki rozjaśniające jej ciemne tęczówki. Nie czuł nawet, kiedy uchylił usta a jego spłycony oddech przesiąknięty alkoholem, ale przede wszystkim słodkim, miętowym posmakiem gumy do żucia rozbił się gdzieś na jej szyi i drobnym podbródku, co uświadomiwszy sobie zmieszał się tylko bardziej i czuł, że powinien przeprosić. Z ulgą zabrał z jej drobnej, chyba lekko drżącej, ręki śrubokręt i wziął się za majstrowanie przy drzwiach chcąc skupić myśli na czymś — czymkolwiek — co nie wiązało się w żaden sposób z jej osobą.
Tak – zdążył potwierdzić swoje własne słowa. – Przez chwilę, bo nie byłbym sobą, gdybym wszystkiego nie spieprzył – dodał w momencie, kiedy klamka odpuściła a po otwarciu się drzwi zobaczyli Noah uwieszonego na muszli klozetowej. Uśmiechnął się szerzej i bardziej w odpowiedzi na jej rozbawienie, które nie zakładał nawet, że może wyparować tak szybko przez jej zalanego brata, z którym mocował się starając jednocześnie nie wdepnąć w to, co zwymiotował jeszcze częściowo brudząc koszulkę Nicky’ego.
Nie. Lepiej nie. Jeszcze by się utopił. I lepiej tutaj nie wchodź. Ogarnę go po starej znajomości i posprzątam tutaj. Zrób, proszę herbatę..., najlepiej z cytryną. Akurat przestygnie, kiedy z nim skończę – dodał i opłukawszy rękę nad umywalką wziął od Lydii koszulkę i krótkie spodenki, które przyniosła a które on położył na parapecie niewielkiego okna wychodzącego na podwórko — dobrze, że szyba była zrobiona tak, że wyglądała jak scalone niewielkie, oszronione kwadraciki, bo jeśli sąsiad z domu obok z jakiego tylko sobie znanego powodu zdecydowałby się wyjrzeć w środku nocy przez okno miałby niezły ubaw widząc dwóch siłujących się nad wanną młodych mężczyzn, z których jeden był całkiem nagi i ledwie trzymał się na nogach. Nicky sam nie wiedział jak udało mu się docucić Noaha, ale i tak, i tak zeszło mu sporo czasu zanim doprowadził przyjaciela — tak, jak obiecał jego siostrze — do porządku i usadziwszy go na zamkniętej klapie umytego w międzyczasie, kiedy Noa leżał w wannie, sedesu, wziął się za sprzątanie podłogi.
Pocieszając się, że Blythe nie obrzygał mu spodni, Nicky wyciągnął go z łazienki i spoglądając na czekającą pod drzwiami Lydię, poprosił:
Otworzysz drzwi do jego pokoju? Ułożę go do spania a potem zabiorę i wywalę szmaty z łazienki. Jeśli chcesz, możesz sprawdzić czy posprzątałem wystarczająco dokładnie — dodał uśmiechając się niepewnie, ale chciał jakoś ukryć swoje zażenowanie całą tą sytuacją.
niesamowity odkrywca
dominicky
17 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Roztrzepana nastolatka, która tak naprawdę umiera, ale stara się każdy dzień witać z uśmiechem na twarzy.
Rodzina była najważniejsza, czyż nie? Sama Lydia nie wyobrażała sobie życia bez swojego upartego, idiotycznego brata któremu nawet gdy dokuczała (oczywiście ze wzajemnością), to jednak mogłaby nawet oddać mu swoje serce jeśli ten w ten sposób by przeżył. Może nie zawsze było między nimi kolorowo, ale mieli siebie w najgorszych momentach życia i to on ją wspierał kiedy dowiedziała się, że tak naprawdę umiera, ich ojciec jakby przygasł. Lydia wiedziała, że ich kochał i że na swój sposób przeżywał najpierw śmierć swojej żony, a teraz ukochanej córeczki, znikał do pracy na całe dnie bo ona pozwalała mu się uspokoić i zająć czymś innym myśli. Jakbyś kogoś tracił w rodzinie to jakbyś się zachował? Rudowłosa w duchu dziękowała, że nie postanowił utopić swoich smutków w alkoholu bo kolejnej osoby z tego bagna nie miała zamiaru wyciągać.
- Bo nie zwraca na to uwagi, ale ja go ogarnę. Potrafię być bardzo.. przekonująca - rzuciła z delikatnym rozbawieniem czającym się w kącikach jej ust te parę słów, zdając sobie sprawę, że mogły one nawet podejść pod flirt, ale w tym momencie nie to miała na uwadze. No może trochę.. matko, czemu przy najlepszym przyjacielu jej brata nagle ręce zaczynają jej drżeć, a ciało reagowało dziwacznie, tak jakby nagle temperatura w pomieszczeniu podniosła się o parę stopni. Do tego policzki ją piekły zwłaszcza w momencie gdy musiała stać obok niego, albo podawała mu ten cholerny śrubokręt, tak jakby przypadkiem musnęła przy tym jego palce.
Dziewczyno, ogarnij się.
- Każdy ma swoje wzloty i upadki, jeszcze się odbijesz - mruknęła zanim drzwi nie ustąpiły. Nawet nie chciała wiedzieć ile tego alkoholu jej brat wypił, ale zdecydowanie przesadził. Westchnęła cicho spoglądając na poczynania Nicky'ego i kiedy ten wspomniał o herbacie kiwnęła delikatnie głową. - Wracam za parę minut i Ci pomogę - rzuciła jeszcze na odchodne kierując się do kuchni gdzie wstawiła wodę na herbatę. Uwinęła się z tym dość szybko, od razu zanosząc herbatę do pokoju brata i stawiając na stoliku przy łóżku, dopiero wtedy wróciła do łazienki a raczej wpadła prawie na Noaha i Nicky'ego, którego właśnie wytaszczał z toalety.
- Rano zajmę się łazienką - miała w planach wstać jeszcze przed ojcem, co często robiła bo witała go zawsze kubkiem parującej kawy i gotowym śniadaniem na stole, najwyżej wstanie jeszcze wcześnie, żeby doprowadzić wszystko do porządku. Posłusznie zaprowadziła go do pokoju Noaha gdzie był przecież nie raz, nawet pomogła mu ułożyć go do łóżka i przykryła kołdrą Blythe'a z cichym westchnieniem na ustach. Czasami miała wrażenie, że jako jedyna kobieta w tym domu zachowuje się jak matka, nie pamiętała jej i była ciekawa jaka była i przede wszystkim czy jest do niej podobna?
- Dzięki za pomoc z nim, sama raczej nie dałabym rady z ogarnięciem tego wszy... - nagle zamilkła bo zdała sobie sprawę, że przecież Nicky nie miał na sobie koszulki, widocznie ten fakt musiał jej umknąć kiedy zobaczyła jak ten ma zamiar przenieść Noaha do pokoju, dopiero teraz zatrzymała spojrzenie na jego klatce piersiowej czując, że robi się jej gorąco. Na jej szczęście światło dawała tylko zapalona przy łóżku lampka nocna i nie mógł zobaczyć jej rumieńców na twarzy, która nadal była obsypana piegami. Z czasem je pokochała. Dlaczego jego widok tak na nią zadziałał? Przecież nie raz była na plaży i widziała mężczyzn bez koszulek, ale żaden z nich nie był nim.
Drgnęła bo uświadomiła sobie, że ten coś do niej mówił i speszyła się jeszcze bardziej uciekając spojrzeniem od jego oczu, jakby bała się zobaczyć rozbawienie na jego twarzy. No tak, przecież miał obrzyganą koszulkę więc musiał ją zdjąć jeszcze w łazience.
- Jest już późno, może zostaniesz? - rzuciła to pytanie tak od czapy, przecież kiedy byli dzieciakami często nocował u nich w domu, czyż nie? Nadal omijając jego spojrzenia nie czekając na odpowiedź ruszyła do stojącej w pokoju Noaha szafy. - Mogę Ci pościelić kanapę na dole, albo jak chcesz to możesz spać tutaj żeby go pilnować - albo możesz spać w moim pokoju... - no wiesz jak za starych dobrych czasów, nie raz przecież tutaj nocowałeś - tylko wtedy byliśmy dziećmi..
Wspięła się na palce sięgając po koc, który akurat leżał na jednej z wyższych półek, a że nikt nie obdarował jej wzrostem, zawsze robił to jej brat i dlatego tak się dopełniali. Nawet nie zdała sobie sprawy, że przecież jej koszula nocna jest zdecydowanie zbyt krótka, zwłaszcza gdy jeszcze próbuje po coś sięgnąć.

nicky nordberg
powitalny kokos
Zła Królowa
25 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
tu dici 'non ho niente' / ti sembra niente il sole, la vita, l'amore / meraviglioso / il bene di una donna che ama solo te / la luce di un mattino, l'abbraccio di un amico, il viso di un bambino / meraviglioso
Lydia Blythe

Pewnie zapytany nie powiedziałby tego, ale był pełen podziwu dla pana Blythe’a, że ten nie załamał się po śmierci żony i to wtedy, kiedy powinni cieszyć się z narodzin córki, której sam nie wiedział, dlaczego do tej pory dokuczał i z każdą spędzaną w jej obecności chwilą sumienie gryzło Nicky’ego coraz — zastanawiał się, dlaczego był taki i wciąż nie znajdował żadnego sensownego wytłumaczenia a kiedy Lydia wspomniała, że „ogarnie brata” popatrzył na nią wyrwany z kolejnych rozmyślań nad tym, co dokładnie uległo zmianie, że chciał przebywać w jej obecności tak bardzo, jak wcześniej starał się unikać dziewczyny. Uśmiechnął się lekko mrugając chwilę, żeby odpowiedzieć Lydii nie mniej zaczepnie?..., nie był pewien, ale tak odebrał jej ostatnie słowa.
Nie wątpię nawet – przyznał przemykając spojrzeniem po jej twarzy, na której piegi całkiem nieźle maskowały ewentualny rumieniec, którym musiała się oblać w chwili, w której ich palce zderzył się z sobą, ale tylko na moment gdy zabierał z jej dłoni ten nieszczęsny śrubokręt, z którym radził sobie naprawdę dobrze i chociaż z jednej strony chciał jak najszybciej dostać się do łazienki i do Noah, z drugiej strony przeciągał ten moment w czasie tak długo, jak to było możliwe jednocześnie nie wzbudzając w niej jakichkolwiek podejrzeń, że może z jakiegoś powodu specjalnie ociągać się z tym cholernym zamkiem. I kiedy wspomniała o tych „wzlotach i upadkach” przymknął oczy i spuszczając mimowolnie głowę, niezauważenie uśmiechnął się i skinął tak, jak chciałby jej przytaknąć a potem chciał coś odpowiedzieć, ale drzwi uchyliły się i oboje wiedzieli, że musieli w pierwszej kolejności zająć się Noah. Wiedział jak mimo wszystko ostrożnie trzeba było obchodzić się z kimś będącym pod wpływem alkoholu a przyjaciel w przeciwieństwie do jego własnego ojca nie wzbudzał w nim agresji i złości — jedynie było Nicky’emu żal, że z jakiegoś tylko sobie znanego powodu Blythe musiał się dzisiaj upodlić do tego stopnia, że nie był w stanie wrócić do domu i — wbrew jakiejkolwiek logice — rozumiał dobrze..., może nawet aż za dobrze.
Trzymając wykąpanego i przebranego w czyste rzeczy przyjaciela ruszył powoli za Lydią w stronę jego pokoju, do którego drogę znał przecież na pamięć, bo wiele razy nocował u nich, ale nie miał śmiałości dzisiaj pchać się w głąb domu Blythe’ów — porządził się już w łazience, kiedy szukał płynów i środków dezynfekujących, żeby posprzątać bałagan jaki pozostawił po sobie Noah. Czuł się współwinny tego w jakim stanie odprowadzał go do domu i nie chciał — nie wiedzieć czemu — żeby dziewczyna babrała się w tym brudzie. Powoli ułożył przyjaciela na łóżku i dotykając zimną od lodowatej wody, którą spłukał dosłownie chwilę wcześniej wannę, próbował obudzić go, żeby napił się herbaty, ale kiedy Noah odpowiedział sennie, że „nie chce” zostawił go w spokoju.
Ja już posprzątałem. Tak, jak mówiłem..., możesz sprawdzić czy dobrze – powtórzył okrywając Blythe’a cienką kołdrą, ale tylko do połowy pleców. Wyprostował się i przetarłszy twarz dłońmi, z których jedną przeciągnął po ostrzyżonych bardzo krótko włosach aż na potylicę i kark, z zawieszoną tak na szyi ręką odwrócił się do Lydii i przez chwilę przyglądał się jej — w tym mdłym świetle padającym jedynie od nocnej lampki jej włosy wydawały się o wiele ciemniejsze i tylko końcówki skrzyły się złotawym blaskiem. Nie wiedział dlaczego cofnął rękę z karku i zasłaniając częściowo klatkę piersiową ramieniem zaczął rozcierać mięśnie przedramienia, na którym napiętą skórę pokrywała plątanina niekoniecznie pasujących do siebie tatuaży, które po prostu chciał nosić na stałe.
Nie wiem – zaczął lekko speszony, chyba bardziej jej widokiem niż propozycją, aby nocował tutaj. – Nie chcę robić kłopotu..., chociaż z drugiej strony masz rację. Powinienem go przypilnować – dodał i podszedł powoli, żeby stając naprawdę blisko wyciągnąć ręce starając się dosięgnąć do poskładanego w równą kostkę pledu, który usiłowała złapać Lydia a nie mogąc go chwycić — Noah był wyższych od nich obojga przecież — zaklął i nie zastanawiając się wiele przysunął się bliżej jeszcze, żeby ostatecznie ściągnąć pled a przy okazji zahaczyć przedramieniem i otrzeć się o ramię siostry przyjaciela, której wpatrzył się w oczy w chwili, w której tylko odwróciła w jego stronę głowę; miał wrażenie, że powietrze zrobiło się już nie tylko gorące, ale i lepkie, zawiesiste i przepełnione słodkim, owocowym zapachem, który roztaczała dookoła siebie za każdym razem, kiedy jej włosy zaczynały poruszać się falując lekko.
Nie powinnaś się położyć? Obudziliśmy cię a rano pewnie masz zajęcia. Bo studiujesz, prawda? – zapytał jakby z nadzieją tlącą się w głosie — nie chciałby, żeby było inaczej, tym bardziej, że nawet na temat studiów nie powstrzymywał się docinając jej i powtarzając, że nie ma sensu, żeby zaczynała jakieś, skoro i tak ich nie skończy...
niesamowity odkrywca
dominicky
17 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Roztrzepana nastolatka, która tak naprawdę umiera, ale stara się każdy dzień witać z uśmiechem na twarzy.
Załamał się. Załamał się na tyle, że jeszcze przez dłuższy czas nie potrafi spojrzeć Lydii w oczy czy trzymać ją w ramionach, tak jakby to ona była powodem przez którego jego ukochana żona nie żyła. Zajmował się nią głownie Noah, dlatego między rodzeństwem była niesamowita więź. A potem z czasem gdy mała rosła ojciec zobaczył w niej jej matkę, podobno miała te same oczy, te samo łagodne spojrzenie, cięty język i iskrzące się rude włosy. Blythe widziała swoją matkę tylko i wyłącznie na zdjęciach, ale wyglądała na pogodną kobietę i cholernie żałowała, że nigdy jej nie poznała, nie znała także jej głosu. Nie raz pytała o nią Noah, ale ten sam z czasem zaczął zapominać, po prostu wspomnienia matki również dla niego zacierały się z czasem.
Będąc teraz w jednym pomieszczeniu z Nicky'm sam na sam rudowłosa czuła się ciut niekomfortowo, nawet nie chodziło tutaj o to, że był bez koszulki (chociaż cholernie ciężko jej było oderwać spojrzenie od niego), to nic że chciała dotknąć każdy jego tatuaż i poznać historię jego powstania. Musiała całą siłą woli powstrzymywać się przed tym, żeby tego nie zrobić żeby po prostu nie podejść do niego i go nie dotknąć, nawet gdy miała jego zaczepki w pamięci. Czasami nadal myślała o tym dlaczego jej dokuczał, ona tylko mu się odgryzała i udawała, że tak naprawdę to nic ją nie ruszało, prawda była zgoła inna bo podkochiwała się w nim od dawna.
Nareszcie przyznała się do tego w myślach.. niech to szlag...
- Na pewno się postarałeś, rano upiorę Ci koszulkę żebyś jak się obudzisz miał już ją gotową do ubrania - na pewno tak zrobi, w końcu jest rannym ptaszkiem. Tu nie chodzi o to, że nie lubi sobie pospać, bo chyba każdy lubi ale albo nie może spać, albo po prostu jej szkoda dnia i zrywa się skoro świt. Kolejną sprawą jest to, że jako jedyna kobieta w tym domu musi dbać o swoich mężczyzn, czyli o brata i ojca, których kochała ponad swoje życie. Inną sprawą było to, że potrafiła się tak fatalnie czuć, że nie mogła zasnąć, albo męczyły ją koszmary. Była zbyt zajęta sięganiem po ten cholerny koc kiedy nagle Nicky znalazł się obok niej, najpierw poczuła zapach jego perfum zmieszany zapewne z zapachem jego skóry i zaczerpnęła głęboko powietrza czując jak ten staje dostatecznie blisko za i sięga po ten cholerny koc przez który teraz na pewno twarz Lydii przypominała świecący w ciemności neon.
- Przecież nie zrobisz kłopotu - wyrzekła po chwili, obracając w jego stronę głowę, nie wiedziała w tym momencie czy to zmęczenie, choroba czy jego spojrzenie spowodowało, że zakręciło się jej w głowie. Przygryzła dolną wargę starając się opanować drżenie swojego ciała i przyspieszony oddech.
Mogę Cię odwiedzić w nocy?
Nawet gdy to pytanie cisnęło się jej na usta to nie potrafiła go zadać, nawet gdy tego cholernie pragnęła a raczej każda komórka jej zepsutego i umierającego ciała. Zapatrzyła się w jego oczy i przecząco pokręciła głową na jego pytanie.
- Jestem w ostatniej klasie, jeszcze nie studiuję - była przecież tak cholernie młoda, czyż nie? Była jeszcze gówniarzem i na pewno za taką ją w tym momencie uważał, bo w końcu co miała do zaoferowania? Nic czego mógłby od niej chcieć.
- Te tatuaże.. - zaczęła unosząc nieśmiało rękę, tak jakby chciała go dotknąć, ale w ostatnim momencie się powstrzymała i jej ręka zawisła w powietrzu, a ta wpatrzyła się w tatuaże teraz lepiej widoczne na jego ciele gdyż był dostatecznie blisko. - Coś znaczą? - sama pragnęła mieć tatuaż, ale zawsze bała się go sobie zrobić. Speszona opuściła rękę, biorąc od niego koc który ściągnął z górnej półki i przycisnęła go do swojej piersi jakby obejmowała poduszkę, w końcu to ona pościeli mu posłanie czy to mu się podoba czy nie.

nicky nordberg
powitalny kokos
Zła Królowa
ODPOWIEDZ