lorne bay — lorne bay
28 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Archeolog. Miała być żeńską wersją Howarda Cartera. Smutna mężatka, która wybrała mężczyznę ponad rodzinę oraz zdrowy rozsądek
gra pierwsza
Opis wątku | Marianne Harding

Morska bryza dokuczliwie rozwiewała puszczone luzem kosmyki włosów, które w geście niezadowolenia zostały zebrane w niezgrabnego koka. Sunące ku brzegowi fale zakrywały bose stopy, docierając do pozostawionych na uboczu sznurowanych tenisówek oraz podwiniętych do łydek nogawek spodni. Spojrzenie ciemnoniebieskich oczu zatrzymało się na bliżej nieokreślonym punkcie na horyzoncie; nie wprost na zachodzącym słońcu. Melancholijne myśli napływały z nieodległych zakątków umysłu, zachęcając do znaczących przemyśleń na temat, co będzie i co minęło.
Najlepszą częścią spaceru było opadnięcie na rozgrzane podłoże. Chłodna woda była niczym opatrunek na sparzoną skórę, podrażnioną włóczeniem się przez gorący piasek. Nogi nigdy nie niosły jej w konkretnym kierunku - korzystała z nieobecności męża i szukała spokojnego miejsca. Dom taki nie był; robił wrażenie pustego oraz obcego niezależnie od nastroju mężczyzny.
Gdyby mogła to każdego wieczoru, chłonęłaby widok rozbijających się o brzeg fal. Jako mała dziewczynka podziwiała je z zapartym tchem, twierdząc, że nigdy nie ulegną zniszczeniu. Były zamknięte w cyklu; do tego majestatyczne, ogromne, a jednocześnie kojące duszę. Kiełkowało w niej marzenie, w którym została zupełnie inną osobą. W okolicach trzydziestki miała przejmować się ilością bagażu, który zdoła ze sobą zabrać; znalezieniem czasu dla rodziny i przyjaciół; jak długo nie będzie widzieć się z ukochanym, zaaferowana pracą. Obawiała się scenariusza, w którym do tego nie dojdzie. Dłonie miała od lat nieskalane pracą fizyczną, mózg powoli wypierał nabytą wiedzę, a zapał do czegokolwiek gasł.
Im dłużej nad tym główkowała, tym pieczenie oczu było intensywniejsze. Łzy pojawiły się wkrótce, czając się w kącikach i zamazując świat przed nią. Starła je szybkim ruchem palców, zanim spłynęły po policzku. Nie wiedziała, dlaczego płacze. Z uporem maniaka powtarzała, że to mąż zawinił wszak potrafił być brutalny, podły oraz bezkompromisowy, jednak bardziej nienawidziła osoby, którą się dzięki niemu stała.
ambitny krab
Esme
Weterynarz — Animal Wellness Center
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach odkurzyła swój dyplom i wróciła do weterynarii, przejęła klinikę, którą chciałaby wykupić a do tego wychowuje pięciolatkę i wciąż próbuje zacząć wszystko od nowa.
Dla takich chwil warto żyć. Kończąc zajęcia pożegnała się z grupą dziewczyn, z którą spotykała się tutaj kilka razy w tygodniu i zerknęła na horyzont. Słońce już się zanim chowało ustępując miejsca równie intrygującej i ciepłej nocy. Joga nad oceanem miała wiele plusów. Szum rozbijających się o brzeg fal, przyjemny piasek pod stopami i widoki, dzięki którym nawet najbardziej spięta osoba potrafiła się rozluźnić. Nie było to bardzo dochodowe zajęcie, bardziej mogła to przypisać jako hobby, ale nie potrafiła zrezygnować z takich przyjemności. Wrzucając do plażowej torby swoje rzeczy zwinęła kolorową matę i ruszyła brzegiem w stronę bardziej uczęszczanych plaż. Marianne uwielbiała ciszę i spokój, więc nikogo nie dziwiło, że na swoje zajęcia wybierała miejsce nieco oddalone od głównych plaż i niestety również od parkingów.
W pewnym momencie jej wzrok przykuła postać, która w pierwszej chwili wydała jej się znajoma. Zanim dopasowała twarz do konkretnego imienia jej intuicja już jej podpowiadała, że powinna podejść bliżej.
- Esme? – przez chwilę zwątpiła czy przypadkiem nie pomyliła jej z kimś innym. Było coraz bardziej ciemno a twarz kobiety ukryta w dłoniach znacznie utrudniała dokładne jej rozpoznanie. Jednak gdy spojrzała na nią tym smutnym, wręcz zapłakanym wzrokiem wiedziała, że się nie pomyliła. – Esme Carnegie… - to już nie było pytanie a raczej wyraz zaskoczenia. Alec podczas ostatniego spotkania, a przecież widzieli się zaledwie wczoraj, nie wspominał, że jego siostra wróciła do domu. Tak dawno się nie widziały, że aż było to prawie fizycznie bolesne. Zawsze powtarzała mamie, że nie będzie jedną z tych osób, które wchodząc w dorosłe życie traci młodzieńczych przyjaciół odnajdując nowych. Jednak w przypadku dziewczyn kontakt z roku na rok coraz bardziej słabł a ostatnio ucichł całkowicie.
- Coś się stało? – całkowicie naturalne pytanie zawisło w powietrzu pomiędzy nimi. Pewnie była ostatnią osobą na zwierzenia i opowiadanie o swoich problemach, ale stan dawnej przyjaciółki naprawdę ją martwił. W dodatku gdyby ją w takim stanie zostawiła Alec na pewno zmyłby jej głowę, więc nie czekając na zaproszenie zajęła miejsce obok dziewczyny. Jej łzy cieknące po policzkach sprawiły, że serce Mari cierpiało. A najgorsze było to, że nie miała zielonego pojęcia, co wywołało w niej taki smutek. – Wolisz wspólnie pomilczeć czy się wygadać?

Esme Carnegie
towarzyska meduza
kwiatek
lorne bay — lorne bay
28 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Archeolog. Miała być żeńską wersją Howarda Cartera. Smutna mężatka, która wybrała mężczyznę ponad rodzinę oraz zdrowy rozsądek
Sztuczna wesołość nie sprzyjała maskowaniu rozbicia emocjonalnego; pytania o liche samopoczucie wywoływały u niej nie pasujący do zapewnień o wyśmienitym humorze dyskomfort; srogie męskie spojrzenie nauczyło nie rozmawiać o problemach. Miała wyglądać na szczęśliwą i zachowywać się w ten sposób. Przestała zwracać uwagę na ludzką obojętność, ślepotę oraz zaaferowanie swoimi sprawami. Z tymi najlepiej radziła sobie solo – potrzebowała wyłącznie czasu na zebranie myśli i znalezienie rozwiązania. Przy boku męża poznała również definicję rozsądku – nie miała pieniędzy, wsparcia od rodziny (na własne życzenie) oraz formalnego rozwodu, a wszelkie buńczuczne zachowania nazywał daremnymi. W dobre dni czekała na powrót mężczyzny poznanego pięć lat temu na studenckim kampusie. Tego samego, którego później zmieniła stresująca praca, niepowodzenia i pokusa.
Nie słyszała swojego pełnego imienia od bardzo długiego czasu. Dla ludzi była po prostu Esme, której panieńskie nazwisko zatarło się gdzieś po drodze. Zawsze żona swojego męża. Przeklęła pod nosem, wycierając pozostałe w kącikach oczu łzy. Nie poznała damskiego głosu dochodzącego z tyłu, dlatego spodziewała się którejś ze znajomych męża. Odwróciła głowę, a wymuszony uśmiech w mgnieniu oka zbladł do słabego uniesienia kącików na widok przyjaciółki z dzieciństwa.
Nic się nie stało! Przez powrót do domu zrobiłam się emocjonalna. Nie spodziewałam się, że będę aż tak tęsknić za tym miejscem — zaśmiała się nerwowo. Dłonie wprawione w ruch, aby zatuszować wszelkie ślady płaczu zaczęły jej ciążyć. Uścisk na powitanie wyszedł jej wyjątkowo nieudolnie, jakby otwierała ramiona dla zupełnie obcej osoby. Marianne była kimś więcej - to właśnie jej obiecała, że odległość nigdy nie zmieni natury ich znajomości.
Ile to minęło? Rok, może dwa lata? Nic się nie zmieniłaś — trudno było uwierzyć, że właśnie te słowa przeszły jej przez gardło. Żadnego przepraszam ani tłumaczenie powodu długiej nieobecności. Było jeszcze za wcześnie na zwierzenia, dlatego udawała, że zawiniły przyczyny od nich niezależne. Chyba odczuwała wstyd.

Marianne Harding
ambitny krab
Esme
Weterynarz — Animal Wellness Center
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach odkurzyła swój dyplom i wróciła do weterynarii, przejęła klinikę, którą chciałaby wykupić a do tego wychowuje pięciolatkę i wciąż próbuje zacząć wszystko od nowa.
- Czy doszłyśmy właśnie do tego wieku, gdzie na każdym kroku dopadają nas wspomnienia? – jej uśmiech był bardziej grzecznościowy niż rozbawiony, bo sama była osobą bardzo emocjonalną. Zresztą było to widać po tym, że nigdy nie opuściła tego miejsca na dłużej niż kilka dni. Zapuściła korzenie i to takie porządne, że żadna siła nie była w stanie jej stąd wyrwać. Nie raz siedziała na tej plaży pozwalając sobie na kilka łez, zwłaszcza po ciężkim dniu i gdy nie potrafiła uporać się z problemami. Ale nie wiedząc, czemu miała wrażenie, że za ciężkimi słonymi łzami dawnej przyjaciółki kryło się coś więcej niż tęsknota za domem, rodziną i bliskimi. Nie chciała jednak naciskać skoro Esme sama nie miała ochoty do zwierzeń.
- Po jakimś czasie straciłam rachubę, ten czas zdecydowanie za szybko leci a uciekający kolejny rok widzę tylko po zmieniającej się liczbie świeczek na torcie małej – pokręciła z niedowierzaniem głową, równocześnie czując też uciążliwą winę za ten stan rzeczy. Przed laty obiecały sobie, że ich przyjaźń przetrwa nawet sporą odległość, że będą do siebie dzwonić, chociaż raz w tygodniu a okazało się, że przez dwa lata nie pokusiły się chociażby o jedną wiadomość. Marianne nie wiedziała, w którym momencie ich kontakt się urwał, ale Esme dalej była ważną dla niej osobą. W końcu wiele razem przeżyły a o tym nie da się zapomnieć.
Siadając ponownie na piasku obdarowała kobietę tym ciepłym spojrzeniem. Czy faktycznie nic się nie zmieniła? Miała wrażenie, że przez ostatnie lata stała się zupełnie inną osobą, ale może było to tylko mylne wrażenie a ta zwariowana i radosna dziewczyna ukryła się tylko pod natłokiem obowiązków?
- Powiedz, że wróciłaś na dłużej i nie jest to tylko kilkudniowa wizyta w domu. Na pewno mam tyle nadrobienia… Alec nic mi nie powiedział, że przyjechałaś, nawet się nie zająknął na ten temat – albo jej najlepszy przyjaciel miał jeszcze więcej sekretów niż myślała, albo… co raczej nie było prawdopodobne, jeszcze się z siostrą nie widział. Mari sama nie wiedziała co o tym myśleć, bo dziewczyna siedząca teraz obok niej ani trochę nie przypominała tej radosnej, uśmiechniętej i pełnej pasji osoby. Czy to możliwe, że z dala od tego miejsca tak mocno przygasła? – Opowiadaj co tam u Ciebie słychać. Tutaj jak widzisz nic się nie zmieniło, wszystko i wszyscy są tacy sami, więc może jednak czas się na chwilę zatrzymał? – skwitowała to już szczerym i rozbawionym uśmiechem, bo miała wrażenie, że przez lata nic się nie zmienia. Te same piękne krajobrazy, ten sam ocean, te same problemy.

Esme Carnegie
towarzyska meduza
kwiatek
lorne bay — lorne bay
28 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Archeolog. Miała być żeńską wersją Howarda Cartera. Smutna mężatka, która wybrała mężczyznę ponad rodzinę oraz zdrowy rozsądek
Zawsze szła przed siebie, ignorując ciąg liczb w metryce. Rozkoszowała się życiem, bawiła nim oraz naginała wydarzenia wedle woli. Chciała mieć czas na spróbowanie wszystkiego i powiedzenie, że nie przesiedziała w marazmie najlepszych lat. Marzenia posiadała przyziemne, niektórzy powiedzieliby – namacalne. Obiecała samej sobie powrócić do archeologii, wyjechać z Cairns i nie oglądać się za siebie, a przede wszystkim naprawić relacje z bliskimi, zanim to się stanie. Może dlatego nie przepadała za wspominaniem o wieku oraz starzeniu się. Czuła widmo upływającego czasu na przestrzeni identycznych lat. Wciąż tkwiła w tym samym pustym i chłodnym domu, a jej jedynym pocieszycielem było morze oraz książki.
Wydaje mi się, że grozi to każdemu. Po ludzku tęsknimy — wzruszyła ramionami. Wspomnienia miały nad nią wielką moc – trzymały ją w mocnym uścisku i nie chciały puścić. Próbowała zapomnieć, jak wiele barwnych obrazów z przeszłości wiązało się z Mari; w jak wielu występował najstarszy brat, którego głos stawał się coraz mniej wyraźny i obcy, a nawet oblicze Aleca pochłoniętego marzeniem o weterynarii. Zawsze umniejszała sylwetki innych osób. Uparcie wierzyła, że sama jest sobie sterem, żaglem, okrętem, a nawet i masztem.
Powiedz mi lepiej, odkąd to jesteśmy obie takie sentymentalne. Nigdy nie płakałam za domem — wygięła usta w słabym uśmiechu, który prędko zniknął zastąpiony przez trudną do zidentyfikowania minę. Nie wiedziała, gdzie jest dom. Bez trudu potrafiła przesunąć palcem po mapie w kierunku Sydney, gdzie przyszła na świat. Nie miała problemu z zaznaczeniem pinezką Przylądku Koali ani ułożyć palca na każdym mieście, które widziała jako dziecko. Uciekała przed tymi wszystkimi miejscami – pierwszy raz umknęła z Lorne Bay do Sydney po dostaniu się na studia, później każdego lata pojawiała się w innym mieście, a jeszcze dziś zniknęła na krótko z Cairns, gdzie wielokrotnie gruchotano jej serce.
Ach, mała Lily — podciągnęła nogi pod brodę i oplotła je palcami gdzieś na wysokości kolan — Pewnie teraz już nie taka mała. Zastanawiam się, czy w ogóle mnie pamięta — zbyt wiele zobowiązań trzymało ją w Sydney, aby każdego tygodnia wracała do Lorne Bay. Z każdą wizytą widziała, jak córka Marianne rośnie; jak interesują ją inne zabawki i poświęca więcej uwagi temu, co dzieje się dookoła. Przegapiła okres, w którym mogła na stałe wyryć się w pamięci dziewczynki i chociaż nie myślała o tym często, to obecnie to przeczucie ściskało jej serce.
Alec nie wie, że jestem w okolicy i wolę, żeby tak pozostało — zaplanowała na tym skończyć, choć wydawało się to tajemnicze oraz prowokujące. Nie chciała, aby Mari dopowiedziała sobie resztę ani opowiedziała jej bratu o rozmowie, dlatego oderwała wzrok od morskich fal — Długo się nie widzieliśmy i nie wiem, czy to odpowiedni czas na spotkania rodzinne — nie umiała kłamać jak kiedyś. Przypominała otwartą księgę z emocjami wypisanymi na twarzy zamiast postarzałych kartek. Unikała kontaktu wzrokowego Mari, bojąc się go i poszukując nowego punktu, na którym mógłby spocząć.
Zrozumiałam, że czas zwolnić i cieszyć się z tego, co udało mi się osiągnąć. Polubiłam życie w mieście, więc do Lorne Bay raczej nie wrócę— ponownie przyjęła ten dziwny ton głosu, był beznamiętny oraz sztuczny. Brzydził ją, przypominając o czasach największej nieszczerości. Używało go za dużo, gdy szukała wymówek dla rodziny, zadającej pytania o nieobecność.

Marianne Harding
ambitny krab
Esme
Weterynarz — Animal Wellness Center
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach odkurzyła swój dyplom i wróciła do weterynarii, przejęła klinikę, którą chciałaby wykupić a do tego wychowuje pięciolatkę i wciąż próbuje zacząć wszystko od nowa.
Delikatny uśmiech wkradł się na twarz Marianne, bo ciężko było jej odpowiedź na to pytanie ze swojej perspektywy. Skoro nigdzie na dłużej nie wyjeżdżała nie miała okazji zatęsknić za domem. Zresztą miejsce zamieszkania nie było dla niej ważne. Oczywiście, tęskniłaby za codziennym widokiem oceanu, za tymi zielonymi polami i oddalonymi nieco wzgórzami. Ale wciąż było to tylko miejsce. Jej dom był tam gdzie jej rodzina a za nią płakałaby każdego dnia.
- W sumie sama nie wiem – wzruszyła ramionami chwilę zastanawiając się nad odpowiedzią. Nie wiedziała czy to spotkanie po latach czy może pora dnia sprawiła, że sama stała się jakaś sentymentalna. – Może zmieniłyśmy nieco hierarchię naszych wartości i coś co było kiedyś dla nas mało ważne stało się czymś bez czego nie możemy żyć? Parę lat temu myślałyśmy tylko o zabawie, przygodach i dalekich podróżach a spójrz teraz na nas. Ty masz męża, ja córkę – nie mała pojęcia, że poruszała właśnie najgorszy z możliwych tematów. Pamiętała ślub Esme, dobrze się wtedy wszyscy na nim bawili, chociaż gdyby się tak zastanowić krótko po nim ich kontakt się urwał. Z tego, co wiedziała jej bracia też kontaktowali się z nią coraz rzadziej… Widać życie małżeńskie pochłonęło ją po całości, w dodatku praca w mieście. Trochę zazdrościła jej, że znalazła w sobie siłę by się stąd wyrwać.
- W zeszłym tygodniu skończyła pięć lat – zerknęła na ocean, bo ten czas tak szybko leciał, że naprawdę zaczęła obawiać się, że coś jej umyka. – Możemy to sprawdzić. Przyjedź do nas na farmę, tak samo jak kiedyś jesteś tam zawsze mile widziana. Napijemy się wina, porozmawiamy. Jestem tam tylko ja i Lily, więc spokojnie możesz zostać u nas na noc. Albo na dłużej jeśli będziesz miała ochotę – zerknęła na dawną przyjaciółkę, bo wnioskując po jej słowach dotyczących spotkań rodzinnych raczej nie zatrzymała się u rodziców czy braci. Chciała by kobieta wiedziała, że ma różne opcje a Mari będzie zaszczycona jeśli będzie chciała ją odwiedzić. Ale jednocześnie nie chciała wywierać żadnej presji, dlatego posłała w jej stronę ciepły uśmiech. Esme wydawała się skrępowana tym spotkaniem, jakby nie chciała spotykać nikogo znajomego.
- Wiem, że nie powinnam się wtrącać, ale gdy Alec na chwilę zapomni o swojej dumie i upartości będzie szczęśliwy widząc Ciebie – wiedziała, że przyjaciel tęskni za siostrą, chociaż sam z siebie nigdy się do tego nie przyzna. Przecież kiedyś byli ze sobą tak blisko a nawet pomimo tego co ich poróżniło powinny się wspierać.

Esme Carnegie
towarzyska meduza
kwiatek
lorne bay — lorne bay
28 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Archeolog. Miała być żeńską wersją Howarda Cartera. Smutna mężatka, która wybrała mężczyznę ponad rodzinę oraz zdrowy rozsądek
Rozumiała, co oznacza pozostawienie w przeszłości trywialnego myślenia o zabawie, szaleństwie oraz wpadaniu w kłopoty. Zmiana priorytetów i sposobu rozumowania dowiodła, że obie dorosły. Kilka uderzeń serca poszukiwała odpowiedzi na pytanie, jaki wkład miała w to gotowość do zmiany, a jaki presja okoliczności. Czy dzieliły te same cechy charakteru ze swymi młodszymi wersjami? Czuła się dużo lepiej nieskrępowana żadnymi więzami, będąc sobie wszelako pojętym kompasem. Odkąd nie mogła dużej wyznaczać kierunku, w którym toczyło się życie, osłabł jej hart ducha, natomiast zaczął narastać niepokój dzielenia tej samej przestrzeni z mężem i podatność na prozę życia.
Jasne. Prawdziwe z nas szczęściary — zadrwiła z ciężkim westchnięciem. Rozum oraz serce miała w niezgodności. Jedno podpowiadało, aby uśmiechała się szeroko aż do boleści kącików ust i udawała, że kilka lat temu wyśniła sobie codzienność. Drugie namawiało do rozmowy o ścierających się ze sobą emocjach, zanim nieudolna gra w udawanie doszczętnie zrujnuje jej zdrowie psychiczne. Za późno pojęła powagę wypowiedzianych słów jako projekcji osobistych problemów na Mari. Bezmyślnie zakpiła z tego, co kobieta miała i nie potrafiła wytłumaczyć dlaczego. Zgarnęła niesforne kosmyki włosów za uszy, przymykając powieki.
Cholera, nie to miałam na myśli — zreflektowała się pośpiesznie — Jestem pewna, że Lily jest całym twoim światem — nie posiadła żadnej z tych rzeczy, o których myślała brunetka. Utknęła w nieszczęśliwym małżeństwie i zrezygnowała z szansy na karierę. Dni miała monotonne – nudne, gdy robiła to, co od niej wymagano albo chaotyczne, gdy w popłochu zamykała się w pokoju na resztę dnia. Dziewczyna sprzed lat wyparowała gdzieś w mieszaninie potłuczonych naczyń, krzyków oraz złamanych obietnic.
Chciałabym, ale... — urwała na chwilę, aby zebrać myśli — Nie wiem. Może uda nam się znowu spotkać, kiedy mój mąż będzie poza miastem — wzruszyła ramionami. Otworzyła usta, jakby chciała coś jeszcze dopowiedzieć, ostatecznie nie powiedziała nic. Rozpoczęła układanie tekstu scenariusza, gdyby niezdecydowanie miała przypłacić niewygodnymi pytaniami. Rozum nie pamiętał, że ma do czynienia z dawną przyjaciółką, której zwierzała się z największych sekretów. Zbudowała wokół siebie mur i nie chciała wpuścić nikogo za jego toporne ściany.
Zapracowałam sobie na utratę jego zaufania. Pewne rzeczy trudno jest wybaczyć — przykra realizacja, że relacje z braćmi miałyby nigdy nie zostać naprawione przyszła do niej dość szybko. Słaby ścisk na wysokości klatki piersiowej przypomniał jedyne, że nie walczy ze smutkiem pierwszy raz — Nie zaprzątaj sobie głowy moimi problemami. Poradzę sobie. Może...opowiesz mi, co u Ciebie? — przesunęła do siebie nogi i zamknęła je w jeszcze ciaśniejszym uścisku, kiedy rozbijająca się o piasek fala wywołała u niej nieprzyjemne zimno.

Marianne Harding
ambitny krab
Esme
Weterynarz — Animal Wellness Center
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach odkurzyła swój dyplom i wróciła do weterynarii, przejęła klinikę, którą chciałaby wykupić a do tego wychowuje pięciolatkę i wciąż próbuje zacząć wszystko od nowa.
Drwina w jej głosie była zaskakująca, ale mimo tego Mari nie miała odwagi spojrzeć na byłą przyjaciółkę. Wpatrywała się za to w fale, które raz za razem rozbijały się o piaszczyste wybrzeże. Nie rozumiała co Esme miała na myśli, przecież były szczęściarami. Mimo pewnych komplikacji obie ułożyły sobie życie i zachowywały się jak dorosłe kobiety. Odpowiedzialne, stateczne, spełniające kolejne marzenia… Chyba, że… Szybko wyrzuciła tą myśl z głowy, bo przecież znały się tyle lat i nie było możliwe by przyjaciółka trwała w życiu, które ją nie uszczęśliwia. Może i przez ostatnie dwa lata nie miały absolutnie żadnego kontaktu, ale ludzie nie zmieniają się tak bardzo. Ta dziewczyna, która walczyła o swoje dobro na pewno w niej tkwiła a te łzy spadające wcześniej po jej policzkach na pewno były chwilową słabością.
Może i Esme zreflektowała się dość szybko, że jej słowa nie zabrzmiały zbyt dobrze w odniesieniu do macierzyństwa Mari. Lily była wpadką, wiedziało o tym wiele bliskich jej osób, bo przecież para z kilku miesięcznym stażem, w dodatku tak młoda para na pewno świadomie nie zdecydowała się na rodzicielstwo. Ale ta mała wpadka stała się najważniejszą częścią jej życia i za nic w świecie nie cofnęłaby czasu. Mogła zostać sama, bez dachu nad głową, bez perspektyw na szczęśliwe zakończenie, ale mając Lily przy sobie dalej byłaby przeszczęśliwa. Robiła wszystko dla tej małej istotki. Wszystko.
- Esme czy na pewno wszystko w porządku? Jeśli mogę coś dla Ciebie zrobić… - nie chciała wprost pytać, czy dawna przyjaciółka potrzebuje pomocy. Za każdym razem gdy wspominała o swoim życiu czy małżeństwu jej spojrzenie robiło się takie… puste. I to nieco martwiło Mari, która pomimo upływu lat nie zmieniła swojego usposobienia. Dalej troszczyła się o wszystko i wszystkich, chciała naprawiać świat i sprawiać by nikt z jej rodziny czy przyjaciół nie zostawał z problemami sam. Tylko od Esme zależało czy będzie chciała przyjąć tę pomocną dłoń. – Utracone zaufanie można odzyskać. I nie zapominaj, o kim rozmawiamy. Alec? Twój brat? Chłopak o złotym sercu, który wybacza nawet największe głupoty? O to bym się nie martwiła – wcale nie próbowała jej pocieszyć. Marianne naprawdę miała takie zdanie o najlepszym przyjacielu i była w stu procentach pewna, że jeśli tylko kobieta z nim porozmawia to na pewno jej wybaczy. W końcu są rodzeństwem a rodzina nawet w najtrudniejszych chwilach powinna trzymać się razem.
- U mnie niewiele się zmieniło. Nawet to, że lubię zaprzątać sobie głowę problemami bliskich mi osób – uśmiechnęła się w jej stronę delikatnie – Dalej mieszkam na farmie, chociaż teraz już tylko ja i Lily. Nie udało mi się wrócić do weterynarii, ale wciąż pracuję ze zwierzętami. I prowadzę zajęcia z jogi tu na plaży, może dołączysz kolejnym razem?

Esme Carnegie
towarzyska meduza
kwiatek
lorne bay — lorne bay
28 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Archeolog. Miała być żeńską wersją Howarda Cartera. Smutna mężatka, która wybrała mężczyznę ponad rodzinę oraz zdrowy rozsądek
Przeszłe plany oraz marzenia tliły się słabo w jej umyśle, odkąd pozwoliła mężowi zgasić swój zapał. Nie była typem kobiety pozostającej w jednym miejscu, czerpiącej przyjemność z nudnej pracy ani gotowej do poświęceń w celu założenia rodziny; odczuwała ciągłą potrzebę poznawania oraz doświadczania nieznanego. Zapytana, dlaczego trwa w życiu będącym pasmem rozczarowań, nie umiałaby udzielić odpowiedzi. Żałowała wielu rzeczy – w ciągu ostatnich minut drwiącego podsumowania własnego żywota, którego postronną ofiarą została Marianne. Powtarzała sobie, że nigdy nie wykorzystałaby przeciwko niej stresu związanego z nieplanowaną ciążą i miała nadzieję, że dawna przyjaciółka o tym pamięta. Wzruszyła ramionami. Nie zamierzała przekonywać kobiety o ogólnym zadowoleniu ani wytężać mózgu do formowania następnych usprawiedliwień. Zdradziła się emanującą aurą rozczarowania i smutku, a wcześniej załzawionymi oczami. Nie chciała poruszać pewnych tematów – pozostawały one poza zasięgiem nawet zaufanych osób.
Mam za sobą trudny czas — zaczęła nerwowo skubać rękaw — Przepraszam Mari, nie umiem o tym rozmawiać — wstydziła się skonfliktowanych ze sobą emocji - pragnienia miłości oraz nienawiści w stosunku do męża, a także traktowania, którego doświadczała. Młodsza o kilka lat Esme nie pozwoliłaby sobie na bycie skrzywdzoną. Starsza wersja nie wyobrażała sobie życia, w którym nie ma tego mężczyzny. Najgorsze było przyzwyczajenie do wymagającej codzienności.
Wolę nie robić sobie nadziei. Poza tym nie wiem, kiedy porozmawiamyi czy w ogóle, miała na końcu języka. Poniekąd podzielała zdanie Marianne na temat Aleca, widząc go przez bardzo podobny pryzmat, jako empatycznego oraz wyrozumiałego. W myślach migały jej wspomnienia, jedno po drugim, gdy wpadali w kłopoty oraz nawzajem się z nich wyciągali. Dawna bliskość, choć niewątpliwie pokrzepiająca, nie pomagała dostrzec pomyślnego zakończenia sytuacji. Mąż kategorycznie zabronił odnawiać im kontakt pod pretekstem niekorzystnego wpływu rodziny na samopoczucie Esme.
Pokręciła przecząco głową na propozycję dołączenia do grupy jogi, choć bardzo tego chciała. W przeszłości pewnie rzuciłaby żartem o tym, że dawno nie ćwiczyła i skończy się to łupaniem w kościach następnego dnia. Obawiała się działać za plecami męża, zwłaszcza gdy wieści mogłyby roznieść się wśród jego znajomych. Podchwyciła temat weterynarii.
Zastanawiam się, dlaczego Alec Ci nie pomógł? Masz wszystkie potrzebne kwalifikacje — z rozmowy wywnioskowała, że ze starszym Carnegie dalej są blisko. Sądziła, że zatrudnienie znajomego pod warunkiem, że sprawdzi się w pracy było naturalne. Marianne mogła być lepsza niż każdy inny absolwent weterynarii.

Marianne Harding
ambitny krab
Esme
Weterynarz — Animal Wellness Center
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach odkurzyła swój dyplom i wróciła do weterynarii, przejęła klinikę, którą chciałaby wykupić a do tego wychowuje pięciolatkę i wciąż próbuje zacząć wszystko od nowa.
Trudny czas
Jak dobrze znała to uczucie. Dlatego bez wahania kiwnęła głową, nie zamierzając dłużej ciągnąć ją za język. Bardzo dobrze na swoim przykładzie wiedziała jak trudno mówi się o sprawach trudnych i skomplikowanych. Zwłaszcza, gdy człowiek sam nie do końca poukładał sobie wszystko w głowie. Nie chciała by Esme czuła się spięta przez jej ciekawość, może nawet te wszystkie propozycje ze strony Mari wydawały się natrętne, ale chciała mieć pewność by dawna przyjaciółka wiedziała, że zawsze może się do niej zwrócić o pomoc. Nawet jeśli miały tylko pomilczeć. Nawet wykrzesała z siebie pokrzepiający uśmiech, ponownie robiąc się odrobinę sentymentalna. Jeszcze kilka lat temu były takie beztroskie a ich największym problemem był wybór miejsca, gdzie będą spędzać kolejne wolne wieczory. Trochę brakowało jej tych czasów, zwłaszcza teraz, gdy jak widać obie miały swój bagaż, który przyjdzie im dźwigać jeszcze przez dłuższy czas.
- Moim zdaniem powinnaś do niego zadzwonić. To Alec. Jego dobre serce zawsze bierze górę i na pewno porozmawiacie - była tego wręcz pewna, bo przecież sama wiele razy musiała przepraszać najlepszego przyjaciela i zawsze przyjmował ją z otwartymi ramionami. Ten człowiek miał serce ze złota, jak widać nie tylko wobec swoich czworonożnych pacjentów, ale także ludzi ze swojego otoczenia. – Myślisz, że nie chciał? – tyle razy ile proponował jej pracę tyle razy Mari zmuszona była odmówić. Po pewnym czasie odmawianie weszło jej w krew, zanim w ogóle zdążyła poważnie zastanowić się nad propozycją. Sama nie wiedziała skąd to się wszystko brało. Esme miała rację; miała wszystkie potrzebne kwalifikacje a i tak bała się zrobić ten krok, który byłby tylko początek spełnienia jej marzeń. Teraz też je realizowała po części, w końcu opiekowała się zwierzętami, ale było to nic do pracy w klinice.
- Z początku nie chciałam zostawiać Lily, bo była zbyt mała. Nawet jak poszła do przedszkola miałam wrażenie, że jestem bardziej potrzebna w domu, zwłaszcza po tym jak Jerry się wyprowadził. A teraz idzie do szkoły a ja chyba po prostu się boję zmieniać swoje życie. Lubię je takie jakie jest – po dłuższej niż planowała wypowiedzi uśmiechnęła się delikatnie, bo naprawdę kochała to co ma. Pracowała o godzinach jakie sobie sama wybrała, w każdej chwili mogła poświęcić czas córce i przede wszystkim pracowała na powietrzu wśród zwierząt, które bez tej pomocy by sobie nie poradziły. Tak, to było życie, które Marianne Harding nie zamieniłaby na inne.
- Zawsze byłaś tą odważniejszą. Zostawiłaś za sobą Lorne Bay i zdobywasz świat. Cała Twoja rodzina chyba ma to we krwi – zerknęła na Esme, gdyż zawsze im tego zazdrościła. – Może Cię gdzieś podrzucić? Zaparkowałam niedaleko.

Esme Carnegie
towarzyska meduza
kwiatek
lorne bay — lorne bay
28 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Archeolog. Miała być żeńską wersją Howarda Cartera. Smutna mężatka, która wybrała mężczyznę ponad rodzinę oraz zdrowy rozsądek
Odetchnęła głęboko. Potrzebowała czasu na zebranie myśli oraz dorośnięcie do rozmowy o swoim nieudanym małżeństwie. Nie kochała już ślepo. W pustym domu trzymało ją ledwie niezdrowe przywiązanie do dobrze znanej nikczemności, a brakowało jeszcze odwagi do zmiany. Spotkanie z dawną przyjaciółką uświadomiło jej, że zawsze ma wybór – może mówić o problemach, o pragnieniach i dać słowom swobodnie płynąć z ust. Nie padły żadne wielkie zapewnienia, wystarczyło zapytać o to czego chce. Propozycje Marianne okazały się zatem bardzo subtelne w swej nachalności.
Zawsze znajdujesz odpowiednie słowa. Jakbyś czytała ludziom w myślach i domyślała się, co chcą usłyszeć — wygięła wargi w delikatnym uśmiechu, pierwszym od dłuższego czasu. Dziwnie słuchało się o bracie w samych superlatywach, jakby ich stosunki uległy zmianie, kiedy uważnie nie patrzyła. Lata temu obserwowała gesty zdradzające zauroczenie albo podsłuchiwała słowa, których nie powinno kierować się do koleżanki, jednak wtedy byli nieśmiali w swoim postępowaniu.
Do nowości idzie się przyzwyczaić. Kiedyś to było twoje marzenie — zapatrzyła się na morskie fale. Tymi słowami podsumowała całe swoje życie, będące wielką wyprawą w poszukiwaniu nowych doświadczeń. Nigdy nie przewidziała w nim stałego miejsca dla smutku oraz monotonii. Miały być chwilowym epizodem, puszczonym w niepamięć po każdym przepraszam.
Nie, dziękuję. Zostanę tutaj jeszcze trochę— spojrzała na brunetkę kątem oka, odpowiadając niemal od razu. Hotel nie oferował wielu udogodnień dla osób poszukujących przestrzeni do cichych rozmyślań. Poza tym ciemność oraz obcy, plączący się po plaży ludzie nieszczególnie ją martwili – Dasz mi swój numer? Na wszelki wypadek, gdyby coś wyszło z tego następnego spotkania – w cichym głosie ukryła się nuta nieśmiałości, spowodowana nadzieją, iż propozycje Marianne nie były wyłącznie wynikiem grzeczności.

Marianne Harding
ambitny krab
Esme
Weterynarz — Animal Wellness Center
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach odkurzyła swój dyplom i wróciła do weterynarii, przejęła klinikę, którą chciałaby wykupić a do tego wychowuje pięciolatkę i wciąż próbuje zacząć wszystko od nowa.
Gdyby to wszystko było takie proste. Marianne nie zawsze wiedziała co powiedzieć, ale znajdowane na poczekaniu słowa zawsze były odzwierciedleniem jej myśli i prawdziwych uczuć. Nie miała pojęcia z jakimi trudnościami boryka się kobieta, ale z każdej, nawet najgorszej sytuacji było jakieś wyjście. A skoro mogła pogodzić się z rodziną i mieć ich po swojej stronie powinna tego spróbować. Mimo wszystko uśmiechnęła się delikatnie i sama zapatrzyła się w fale.
Kiedyś to było Twoje marzenie.
Próbowała znaleźć ten dzień, kiedy weterynaria przestała być głównym celem a stała się marzeniem, którego raczej już nie spełni. To nie było tak, że przez te lata Harding w ogóle się nie zmieniła. Jej hierarchia wartości uległa znacznej zmianie, tak samo podejście do życia i codzienne obowiązki. Jako mama musiała sprostać nowym wyzwaniom, o których nie myślała jeszcze kilka lat temu. Dlatego nawet nie zdała sobie sprawy, że przestało jej zależeć na rzeczach, które były dla niej ważne.
- Kilka osób ostatnio mówiło mi, że powinnam pomyśleć trochę o sobie… - wzruszyła delikatnie ramionami, bo łatwo było mówić, ale wprowadzić to w życie było znacznie trudniejsze. Myślała o córce, Jerrym, jego dziadkach, swoich rodzicach, rodzeństwie i przyjaciołach. A po całym takim dniu nie miała już na nic siły i zasypiała ledwo czując materac pod plecami.
Upewniając się, że Esme na pewno chce tutaj zostać sama i nie potrzebuje podwózki bliżej centrum uśmiechnęła się ciepło. – Oczywiście – wzięła od niej telefon i wpisała swój numer, chociaż szczerze mówiąc nie zmieniła go od lat. Jej propozycje nigdy nie wynikały z grzeczności, naprawdę chciała nadrobić te wszystkie lata podczas których nie miały kontaktu. – Dzwoń w każdej chwili, w razie gdybyś zmieniła zdanie znasz adres. Jesteś tam zawsze mile widziana – dodała z uśmiechem otrzepując się z piasku. Chciała jeszcze coś dodać na temat tego by na siebie uważała, jednak to było Lorne Bay. Tutaj nie dzieje się nic ciekawego, więc nawet samotne przesiadywanie o takiej porze na plaży nie jest ani trochę niebezpieczne. Dlatego zabierając z ziemi swoje rzeczy ruszyła w stronę parkingu zostawiając byłą przyjaciółkę nad brzegiem.

zt.

Esme Carnegie
towarzyska meduza
kwiatek
ODPOWIEDZ