30 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
This second chance I know won't last, but it's OK, got not regrets
Nie czuła się najlepiej. Mówiło o tym słońce, które za mocno przygrzewało już i tak doskonale rozjaśnione końcówki. Opalenizna przywieziona znad oceanu przyszarzała, ustępując fioletowym sińcom spod oczu - skutek nieprzespanych ostatnio kilku nocy. Nie chciała wracać do Lorne Bay. Nie po tym jak obiecała sobie i rodzeństwu, że tym razem jej wyjazd to będzie "ten" konkretny, z którego nie wróci z podkulonym ogonem. Może to miało związek z tym? Może gdyby miała więcej czasu na przemyślenie wszystkiego, ułożyłaby wspaniały plan, zaplanowała trasę i wyjechała jeszcze dalej. Do Czech albo do Tybetu. Mogłabym tam zostać mniszką czy coś i urodzić to "coś" co w niej rosło, a potem oddać w ich ręce. Ale czasu nie było. Co ważniejsze, czas ją naglił, a Lorne Bay... Chcąc nie chcąc było w pewien popaprany sposób bezpieczną przystanią. I byli tu Will i Zoya.
Siostra pierwsza dowiedziała się o jej powrocie. Co prawda w przykrótkim smsie, ale na więcej nie było jej stać, kiedy w panice pakowała bagaże. O ciąży zaś nie wspomniała. O tym nikomu nie powiedziała. A zwłaszcza najbardziej zainteresowanej osobie - biologicznemu ojcu dziecka. Czuła, że jeśli powie to na głos, wszystko się urzeczywistni. W brzuchu zacznie ją kopać, a dwie kreski na teście, który zrobiła jakiś czas temu, przestaną być zwidami. Może jeszcze nie dorosła, może była po prostu głupia, ale... Nie potrafiła pogodzić się z rzeczywistością.
Zapomniała o pukaniu, po prostu nacisnęła klamkę, a drzwi otworzyły się pod naporem jej ciała. Wszystko wyglądało zupełnie tak jak zawsze. To dodało jej nieco otuchy
- Zoya? - rzuciła w przestrzeń, przystając na progu i nasłuchując, w razie gdyby siostra pomyślała, że to włamywacz, a nie jej własna bliźniaczka. - Drzwi były otwarte, nie powinnaś ich tak zostawiać - stwierdziła, idąc w stronę salonu, a z torebki wyciągnęła pokaźnego skręta, którego przywiozła w ramach pamiątki i celem łatwiejszego przygotowania do opowieści.

Zoya Henderson
powitalny kokos
sin
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
#10

Zoya tradycyjnie była zabiegana między jedną pracą, a drugą. Nie łatwo było to ze sobą połączyć i mieć jeszcze czas dla siebie. W tej chwili było jej to jednak bardzo na rękę, bo nie chciała spędzać z Loganem zbyt wiele czasu, co było też mega głupie, bo jak na razie nie miała żadnych dowodów na to, że robi ja w chuja. Żadnych oprócz tego co widziała Sameen, a blondynce Zoya bardzo ufała, dlatego poprosiła ją o pomoc w stalkowaniu Blackwella. Musiała wiedzieć czy jest wobec niej szczery czy jednak nie. Jak na razie obawiała się, że nie będzie potrafiła się powstrzymać i pp prostu zapyta go wprost, ale nie chciała wyjść na przewrażliwioną wariatkę, gdyby to wszystko okazało się jakimś nieporozumieniem. Dlatego czekała na solidne dowody i miała nadzieję, że Sam sobie z tym szybko poradzi.
Gdy wróciła do domu po spotkaniu z Williamem, gdzie próbowali ogarnąć cały fakturowy bajzel w szkole nurkowania, to pewnie nawet nie ogarnęła, że tych drzwi nie zamknęła. Odkąd obok niej mieszkała seryjna morderczyni, z którą Henderson się przyjaźniła, czuła się jakoś dziwnie bezpieczna. No i sama miała też broń, tak w razie co. Pewnie właśnie brała prysznic, gdy usłyszała znajomy głos. Szybko się wiec ubrała w jakąś koszulę nocną i wyszła z łazienki witając siostrę uśmiechem.
- Hej - przywitała się - A tam, myślisz, że by mnie okradli? - Pewnie na korytarzach były kamery, a Zoya miała swoją ochronę mieszkająca za ścianą. Chociaż Henderson trochę chyba przesadzała ze swoją nadmierną pewnością siebie w tym temacie. - A Ciebie co wzięło na takie nagle powroty? - Zapytała przyglądając się siostrze. - Ale widzę, że przywiozłaś mi prezent, miło z Twojej strony - rzuciła rozbawiona i zabrała od siostry skręta, a później wyciągnęła z szuflady zapalniczkę żeby jointa odpalić. W mieszkaniu Zoyi akurat na każdym kroku można było znaleźć zapalniczkę albo zapałki, bo Henderson paliła fajki jak smok.

sinead henderson
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
30 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
This second chance I know won't last, but it's OK, got not regrets
Musiała szybko przełknąć cierpki posmak przegranej, ale jej mina wciąż byłą nietęga, po tym jak siostra wytknęła jej powrót. Wszak niespełna rok temu zarzekała się, że tym razem to na dobre, i że dziękuje, że kult home office tak dalece poszedł na przód w technologii, bo dzięki temu mogła swoje sprawy ogarniać zewsząd, czy to Bahamy, czy jakaś Syberia. Najgorsze jest to, że jeszcze miesiąc temu była święcie przekonana, że tak zostanie. Że wybuduje w tamtym rozkosznym miejscu sobie dom nieopodal plaży, przygarnie psa, zaobrączkuje wybranka serca tym okrągłym gówienkiem od korka i będą pędzić ajałaskę w słoikach. A rodzina? Dla niektórych owszem, to priorytet, ale Sin dalej czuła się za mało dorosła na podejmowanie takich decyzji.
- W sumie znając Ciebie, masz pewnie jakieś sposoby żeby potencjalny włamywacz szybko stwierdził, że ma przejebane - po chwili namysłu nieco się oswoiła z tą myślą, bo choć głowa Sinead podczas seansów ayahuasci pełna była kompilacji najbardziej porąbanych pomysłów, to w ekspresowym tempie z niej się ulatniały, pozostawiając jedynie po sobie jakieś wybrakowane widma.
- Cóż... - znów się skrzywiła, zagryzając przy tym boleśnie wargę, bo nie potrafiła jeszcze wydusić z siebie tego bolesnego wyznania. - Może najpierw zapalmy, a potem usiądźmy i potem Ci wszystko opowiem, co? - zaproponowała, bo może i bliźniaczka zniesie jakoś tą wiadomość, ale była niemalże pewna, że jeśli powie to na głos, nie będzie w stanie stać. Może nawet siedzieć, ale znacznie przyjemniej będzie spłynąć bezwładnie z kanapy, niż paść jak kłoda pod nogi Zoyi.
- No. I mam jeszcze dla Ciebie magnes - dodała, dumna jak pięciolatek ze swojej pierwszej pracy na plastykę, z ludkiem-patyczakiem, dwoma drzewkami i psem, którego ciężko rozpoznać. Wygrzebała z kieszeni ładny magnesik z otwieraczem do piwa i wcisnęła go siostrze do ręki.
- Hm, pamiętasz jak Ci mówiłam, że poznałam miłość życia? - zaczęła, podczas magnesowej wymiany, zabierając skręta z rąk Zoyi i wsadzając sobie do ust. - Zacznijmy od tego, że jakby przyszło mu do głowy zapytać Cię czy wiesz gdzie jestem, to nie wiesz. Przepadłam. Nie masz ze mną kontaktu i nie wiesz czy w ogóle żyję - wytłumaczyła śmiertelnie poważnie, przekazując jointa i sadowiąc się wygodnie na kanapie, zanim przejdzie do kolejnego etapu opowieści.

Zoya Henderson
powitalny kokos
sin
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Uśmiechnęła się, bo siostra jakoś mocno się nie pomyliła. - No znając mnie to mam broń w szufladzie - niby tak sobie zażartowała, ale to nie był żart. Miała broń w szufladzie. Sameen zadbała o to, by Henderson potrafiła o siebie zadbać, szczególnie, że miała dość spore kontakty z nie do końca legalnymi sprawami. Jednej z jej chłopaków był gangsterem, inny skorumpowanym gliną, a trzeci... no cóż, nie była pewna czy Logana może nazywać swoim chłopakiem, ale ten też nie był taki nieskazitelny. Najlepsza w tym wszystkim była oczywiście jej silna przyjaźn z płatną morderczynią.
- Oho... czyli grubsza sprawa - zmrużyła oczy wpatrując się w siostrę, bo coś czuła, że to nie będzie taka łatwa rozmowa. - Co znowu zrobiłaś? - Chociaż może powinna zapytać, z jakich tarapatów mam Cię wyciągnąć., bo przecież cokolwiek Sin, by nie zrobiła to Zoya i tak, by jej pomogła. Taki juz miała charakter. Mogła się wkurwiać na całą swoją rodzinę, ale gdy tego trzeba było to zawsze mogli na nią liczyć. No może oprócz ich wujka, bo z nim była pokłócona nie na żarty. - O super, dzięki - Zoya kolekcjonowała magnesy, miała już w nich całą lodówkę, bo miały umowę z Sam, że blondynka jej przywozi magnes z miejsc, w których była. No i było ich dość sporo.
- Która konkretnie? - No bo Zoya pewnie nie ogarniała. Ona sama miała jedną miłość życia i była prawie pewna, że inna już na nią nie czeka. Nie oszukujmy się, Corvo był jedynym mężczyzną w życiu Zoyi, którego tak naprawdę mocno i z całego serca kochała, ale nawet wtedy wybrała studia I karierę. Czy miała o to do siebie ból dupy? Tak, mniej więcej tak spory jak całą Hiszpania do Moraty za to, że nie strzelił karnego. - Okej... mogę też być Tobą i powiedzieć mu żeby spierdalał, bo pewnie tego zrobić nie potrafisz - No na bank się zdarzało, że Zoya zrywała z jej chłopakami. Wzięła jednak od siostry blanta i zaciągnęła się kilka razy wygodniej rozkładając się na kanapie. - Ale kontynuuj, bo jestem ciekawa dlaczego tak nagle przestał być Twoja miłością życia - zapytała zerkając sobie na siostrę.

sinead henderson
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
30 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
This second chance I know won't last, but it's OK, got not regrets
Wcale by się nie zdziwiła gdyby siostra trzymała w szufladzie tą broń. Nawet by ją pochwaliła, bo takie czasy nastały, że warto mieć jak się obronić przed potencjalnymi oprawcami, a miasteczko małe czy nie, takich ludzi nie brakowało. Jak na przykład ostatnio ten bezdomny co go spotkała pod monopolowym. Niby chciał tylko od niej jakieś drobniaki, a jak powiedziała, że nie ma, to zaczął latać za nią z terminalem i grozić, że jak przelewu nie zrobi, to zabije jej rodzinę albo w ogóle ją samą, tylko że to mało praktyczne było. Niby nie w Lorne Bay, ale Sinead myślała, że takie rzeczy dzieją się tylko w Holandii albo jakiś Niemczech.
- To nie ja! - ułożyła ręce na krzyż, wysuwając palce wskazujące do góry, jakby to był gest wielce obronny, który był w stanie odpędzić wszystkie szykowane nań zarzuty. Tylko szkopuł tkwił w tym, że może i rzeczywiście to nie ona ZROBIŁA, ale jakiś tam czynny udział w tym brała.
- To znaczy.... To zaraz - zadecydowała finalnie, bo najpierw trzeba było magnes obejrzeć i usiąść wygodniej, a przy okazji jakiego bucha złapać żeby lepiej się rozmawiało i ten cały bród co trzymała go w sobie, mógł wreszcie ujrzeć światło dzienne. Ale to za chwilę.
- Jak to która - burknęła z niekrytą urazą, bo przecież w jej mniemaniu to była jedna, jedyna i prawdziwa miłość, dla której była w stanie wynieść się raz na zawsze i nie wracać. Pech chciał, że wróciła. - No Troy przecież... - rozłożyła ręce w geście bezradności, kręcąc przy okazji głową przez chwilę, jakby przeżywała właśnie jakąś wewnętrzną tragedię. No dobra, może i Zoya miała prawo się nie połapać w pewnych momentach, ale przecież Sin dokładała wszelakich starań, aby miłości swe układać chronologicznie. - Może lepiej nie - mruknęła cicho, nieco speszona, bo wciąż nie postanowiła, czy definitywnie chce żeby Troy spierdalał. Co prawda ona spierdoliła, ale żeby uniknąć zbędnych rozmów i ewentualnego pierścionka, a co za tym idzie, być może jednak chciała żeby Zoya to powiedziała, ale rana była jeszcze zbyt świeża i najlepiej było po prostu udawać, że przepadła na amen.
Usiadła wygodniej, upewniwszy się, że pośladki leżą jak trzeba i nie daj Boże nie stanie się tak, że nagle jej się grunt pod nogami obsunie i spadnie na twardą posadzkę. Było okej.
- Jestem w ciąży - darowała sobie gadkę o pociągu miłości, bocianach i kapuście i przeszła do meritum, o które cała sprawa się rozbijała. Przez kilka sekund zastanawiała się co dalej powiedzieć, bo nie przygotowała sobie żadnej przemowy, ale postanowiła iść na żywioł. - Nie powiedziałam mu o tym. Jak tylko zobaczyłam test, spanikowałam, spakowałam się i wyjechałam. Zo... JA NIE MOGĘ BYĆ MATKĄ. No bo... kurwa, JA, matką?! - spojrzała na siostrę wyczekująco, bo jeśli ktokolwiek mógłby to zrozumieć, to tylko ona.

Zoya Henderson
powitalny kokos
sin
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Samotna kobieta powinna umieć o siebie zadbać, dlatego Zoya chodziła na krav magę, Sam uważała, że to za mało więc zostawiła jej pistolet, a dodatkowo sama była jej ochroną i Henderson to bardzo doceniała. No chociaż prawda była taka, że o ile śmierć jej jakoś wybitnie nie groziła to pójście do więzienia już jak najbardziej. Pracowała w firmie, która nie działała tak do końca legalnie, a na dodatek przyjaźniła się z morderczynią. To mogło wystarczyć żeby wylądować w pudle.
- Jak to nie Ty? No, na bank nie ja, a nie mamy jeszcze trzeciej siostry - no chyba, że to Will, ale wątpiła, on miał swoje sprawy na głowie. No i gdyby wszystko było tak super to Sin, by tu do niej nie przychodziła z jointem! Coś musiało być na rzeczy i to grubo, a Zoya nie da się tak łatwo nabrać. - Troy? Ten strażak? - Zapytała żeby się jeszcze upewnić, czy aby na bank mówią o tym samym samcu. - Okeeej, no to co się stało Sin? Zaczynam się martwić, a nie lubię tego robić - to prawda, nie lubiła. Miała wystarczająco dużo problemów w pracy żeby jeszcze ich sobie dokładać w życiu prywatnym, co oczywiście nie oznaczało, że miała w dupie swoją rodzinę! Co to, to nie! Jak tylko ją potrzebowali to zawsze była dla nich.
No i trzeba przyznać, że takiego obrotu spraw się Henderson nie spodziewała. Spojrzała na siostrę bardzoo, ale to bardzo zdzwiona nie za bardzo wiedząc co powinna teraz powiedzieć. Oczy miała szeroko otwarte i nawet lekko uchyliła usta zastygając zupełnie w miejscu. Chyba ostatnie o co, by podejrzewała Sin to, że będzie w ciąży. Myślała, że jest bardziej ogarnięta i wie do czego służy antykoncepcja! - Oczywiście, że nie możesz być matką - powiedziała stanowczo i od razu zabrała jej i jointa i alkohol. Nie miała pojęcia czego się teraz Sin spodziewała, ale na pewno nie powinna liczyć na to, że Zoya jej pomoże truć swojego potencjalnego siostrzeńca lub siostrzenicę. - Jezu Sin... czy Ty nie wiesz do czego służą prezerwatywy? - Zapytała, bo szczerze mówiąc była trochę zła na siostrę i aż musiała wstać i to rozchodzić. - Co Ty sobie myślałaś? Jest tyle środków antykoncepcyjnych, nie jest tak ciężko dostać tabletki - wiedziała, że nie, bo sama je brała regularnie żeby uniknąć właśnie takich sytuacji.
Wzięła kilka głębokich oddechów i spojrzała na siostrę. - Chcesz usunąć tą ciążę? - Zapytała wprost, bo nie było co owijać w bawełnę. Musiała też sobie zapalić papierosa z nerwów, ale żeby to zrobić to otworzyła drzwi tarasowe, w których stanęła żeby dym nikotynowy nie wlatywał do mieszkania i nie zatruwał ewentualnego dziecka, bo Zoya była odpowiedzialna!

sinead henderson
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
30 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
This second chance I know won't last, but it's OK, got not regrets
O ile kiedyś - nie daj Bóg! - Zoya trafi do pudła, to Sin po cichu liczyła, że po obejrzeniu wszystkich sezonów La casa de papel, będzie umiała zaimprowizować jakiś zajebisty plan odbicia jej z konwoju albo co najmniej podkopania fundamentów aż pod samą celę, chociaż jej największym osiągnięciem w dziedzinie przestępczości na chwilę obecną była kradzież gumy do życia i to w dodatku nieumyślnie, bo ta, zaplątała się pomiędzy paragony, któregoś razu kiedy była na zakupach ze swoją bawełnianą, eko torbą.
Niemniej czasem zazdrościła jej tej zaradności, bo ona sama zdecydowanie była tą mniej groźną bliźniaczką, która co najwyżej swojego oprawce mogła zalać hipisowskim bełkotem i liczyć na to, że będzie miał go tak dość, że ją puści wolno. No i jeszcze miała w zanadrzu gaz pieprzowy, którego do tej pory ani razu nie użyła, ale była w pełni gotowości.
Joint jak na razie był jedyną linią obrony jaką posiadała, no i nie na długo, bo w końcu musiała wyznać swoje grzechy, jakiekolwiek one nie były, więc rozłożyła tylko bezradnie dłonie i pokiwała głową.
- Tak, dokładnie, ten strażak - potwierdziła żeby nie było już żadnych wątpliwości. Kiedy zaś wszelakie używki zostały jej odebrane, westchnęła głęboko, bo już nie było odwrotu. Nie mogła zresztą udawać w nieskończoność, że ten problem nie istnieje, bo prędzej czy później urósłby jej brzuch, a na wszystkie opcje 'za i przeciw' byłoby już za późno. Najgorsze w tym wszystkim było to, że czuła się paskudnie. Pamiętała jak ciężko było Willowi, kiedy Prim nie udało się donosić ciąży i chociaż wcale tego dziecka nie planowali, to oboje po tej stracie cierpieli. A Sin? Nawet nie chciała być matką. Prawdopodobnie nigdy. Nie umiała sobie wyobrazić siebie w tej roli. Nigdy nie należała do osób, które pakowałyby się w tego typu zobowiązania i raczej ciężko byłoby ją nazwać odpowiedzialną. Nie potrafiła nawet odpowiednio zadbać o swoje roślinki w mieszkaniu, a trzy z czterech to były kaktusy!
- Wiem do czego służą - obruszyła się, bo chociaż nie używała tabletek (do tego potrzeba sumienności), to przykładała dużą wagę do wszelakich innych form antykoncepcji. Jak widać nie wystarczająco. Chyba, że ingerowała w to jakaś legendarna obrończyni życia, która po zmroku na zapleczu siedziała z opakowaniami kondomów i przekuwała jedno po drugim szpilką.
- Szczerze? Naprawdę nie wiem jak do tego doszło, pilnowaliśmy się, ale... - zawsze jest ten jeden procent, nie? - Chyba... - zaczęła, bo oprócz wyrzutów sumienia, gryzł ją fakt, że spierdoliła z sielskiego życia, które prowadziła przez niespełna rok, zupełnie bez słowa, a ojciec jej dziecka, był zupełnie nieświadomy wagi problemu. - To jest, no na pewno, ja go nie chcę. To za dużo i... No sama wiesz. Ale czuję się okropnie jak pomyślę o Willu albo no, o Troyu, który nie wie nic na ten temat. A z drugiej strony, to moja wagina i mam prawo decydować o tym co przez nią wyjdzie albo do niej wejdzie, nie? - spojrzała na siostrę, szukając u niej potwierdzenia. Kiedy przychodziło do ważnych, życiowych wyborów, potrzebowała wsparcia.

Zoya Henderson
powitalny kokos
sin
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
To czy Williamowi było ciężko, czy nie, w tej chwili nie powinno mieć dla Sin takiego znaczenia. Skoro była w ciąży to liczyło się tylko i wyłącznie to co ona czuła i czy była na to dziecko gotowa. Zoya nie chciała być złośliwa, ale była świecie przekonana, że jej siostra gotowa nie była. Nie znała chyba mniej odpowiedzialnej osoby i oczywiście nie było w tym nic złego, nie każdy musiał robić sobie na wszystko plany tak jak robiła to ta druga Henderson. W momencie, w którym jednak w grę wchodziło życie drugiej istoty, która zdana będzie przez lata tylko na swoich opiekunów, to już było dość istotne.
- Wiesz? To dlaczego jesteś teraz w ciąży? - Zapytała i westchnęła sobie, bo to był cięzki temat. - Sin, jak nie byłaś w stu procentach pewna, że wszystko było okej, to trzeba było wziąć tabletkę dzień po - albo brać je tak na wszelki wypadek. - Nie ma już teraz co płakać nad rozlanym mlekiem - stwierdziła i machnęła ręką. Czasu nie cofną. Teraz trzeba było działać z tym co mają. - Oczywiście, że masz prawo o tym decydować. Will nie ma tu nic do gadania, zresztą pewnie powiedziałby Ci to samo. To, że Prim poroniła, nie jest Twoją winą, ona była gotowa na macierzyństwo, Ty nie jesteś... nic z w tym złego - Starała sie jak mogła zabrzmieć teraz spokojnie i delikatnie. Była trochę zła na siostrę, ale z drugiej strony wiedziała, że musi być teraz przerażona i zdezorientowana. Chciała jej pomóc na tyle, na ile mogła. - Ale myślę, że Troyowi powinnaś powiedzieć, z czystej przyzwoitości. - Lepiej żeby wiedział, a i Sin poczuje się pewnie przez to lepiej, bo nie będzie musiała na swoich barkach dźwigać wielkiej tajemnicy. Zoya starała się podnieść siostrę na duchu, praktycznie rozkazała jej, żeby została u niej na noc, tak jakby chciała ją mieć na oku, żeby być pewną, że nie wywinie jakiejś głupoty.

2xzt <3

sinead henderson
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
ODPOWIEDZ