Researcher — w Lorne Bay Radio
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
...
#1

Kyle nie był promyczkiem słońca, którego każdy lubi, czy który się dogaduje z każdą napotkaną osobą. Nigdy nie miał takich ambicji, jeśli mamy być szczerzy. Nie potrzebował być mister popular, nie był nutellą, ani zupą pomidorową, aby wszyscy go lubili. On też nie specjalnie lubił wszystkich i wcale się z tym nie krył.
Nie był jednak takim do końca samotnikiem, nie czuł się też samotny, bo miał kumpli, miał z kim wyjść na piwo, czy na cokolwiek innego. A do wszystkich innych czynności miał innego towarzysza, swoją siostrę, która była wpatrzona w niego jak w obrazem, bo pomimo młodego wieku wiedziała, że to na niego może liczyć w każdej możliwej sytuacji. Trochę było to dla niego uciążliwe, ale generalnie nie miał nic przeciwko temu. Jednak gdyby miał spędzać z nią każdą możliwą chwilę, to by chyba zwariował. Więc cieszył się tymi wolnymi momentami, kiedy mógł robić to co chciał i nikomu nie było do tego, co robił.
A kierować autem lubił. Najbardziej na długich trasach, choć te nie były mu dane. Zdarzało mu się jechać do Cairns, aby odebrać kumpla z lotniska, czy gdzieś tam. Na wycieczki na drugi koniec Australii się nie wybierał bo i marny był z niego podróżnik a także nie wiedział, czy jego mały, kochany samochodzik dałby sobie radę na takiej trasie. No, ale nieważne, do brzegu Bearmann, bo nigdy nie wrócisz na farmę. Nieważne, że tak naprawdę jej nie lubił, nigdy nie czuł chęci, aby w przyszłości odziedziczyć ją po rodzicach, lub przejąć od nich biznes, mając lepsze pomysły na miarę XXI wieku. Nie lubił nawet owoców, które jego rodzice hodowali! Melony, kto to wymyślił. Może jakby były to jakieś fajne owoce, typu nie wiem, pomarańcze. One może nie są najwdzięczniejszymi owocami do obierania, ale jakby je wycisnąć świeże i słodziutkie od australijskiego słońca pomarańcze na sok, to można by było ich spożywać nieograniczone ilości! No, ale były melony. No gdyby to chociaż arbuzy były... Na szczęście państwo Bearmann tak bardzo mieli w dupie swoje dzieci, że wcale ich nie ruszało, że ani syn, ani córka nie garnęli się do pomocy. Nawet nie bardzo narzekali, że w przeciwieństwie do dzieci sąsiadów, to nie chcą pomagać. Z resztą Kyle wiedział, że wcale nie był wyjątkiem, który nie podzielał zainteresowania grzebaniem w ziemi...
No, do brzegu miało być. Więc Kyle wracał do domu z pracy. Tego dnia Lola miała do późna zajęcia w domu kultury, więc miał ją zgarnąć po drodze, bo niestety, w dzisiejszych światach siedmiolatki nie mogły same szlajać się po miasteczku, mimo że on w takim wieku spokojnie chodził sam. Był już naprawdę niedaleko rzeczonego domu kultury, gdzie jakaś postać wyszła mu niemal przed koła. No, nie niemal, bo weszła mu przed maskę, ale nie bezpośrednio, ale kilka metrów od niego, spokojnie nie dość, że zdążyłby zahamować, to po prostu to zrobił. Do przyjemniaczków jednak nie należał, więc bez wahania nacisnął klakson, aby przekazać to, co mu się ciśnie na język.

Maeve Halsworth
bibliotekarka — dom kultury
22 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Maeve za to była promyczkiem słońca, irytującym wszystkich wokół i pewnie sporo ludzie jej przez to nie lubiło, bo ich zwyczajnie wkurzała, ale nie za bardzo jej to przeszkadzało. Skoro wbrew pozorom potrafiła dogadać się z każdą grupą ludzi niezależnie od ich wieku czy zainteresowań, to chyba nie świadczyło o niej najgorzej, prawda? Zresztą, nawet gdyby tak nie było, też nie miała specjalnych ambicji by wszyscy ją lubili. Miała Indię i Gabi i resztę swoich przyjaciół, więc to też nie było tak, że czuła się osamotniona i odrzucona przez społeczeństwo. No. Nieważne.
Dzisiaj był w bibliotece dzień nowości książkowych, ale ponieważ nie wszystkie książki miały bezpośrednio do biblioteki dotrzeć, Maeve musiała więc wziąć listę tytułów, przeznaczone na nie pieniądze i udać się do pobliskiej księgarni. Oczywiście jak to Maeve, po raz kolejny nie pomyślała by zabrać ze sobą walizkę, jakąś większą torbę albo zwyczajnie poprosić kogoś o pomoc, bo sama nie miała prawa jazdy ani nawet samochodu. Już nawet rower mogłaby wziąć, ale nie, poszła z samym portfelem, bo przecież skoro wcześniej dawała sobie radę to teraz też. No niestety, dzisiejsze zamówienie było dosyć duże. Ostatnimi czasy wydawnictwa młodzieżowe i te kobiece wydawały bardzo dużo nowych książek, których większość sama biblioteka może niekoniecznie chciała mieć na swoich półkach, ale chciało je czytać pokaźne grono czytelników, dlatego dyrektorka postanowiła je jednak zakupić. Maeve nie lubiła wtrącać się w gusta czytelnicze innych osób, dlatego nie komentowała ich wyborów. Wycwaniła się jednak tak, że przy okazji i bez nacisku polecała inne książki z literatury obyczajowej lub romansu, jej zdaniem dużo lepsze od kiepskiej jakości czytadeł. Niektórzy dali się namówić, inni nie, ale ci, którzy wypożyczyli dodatkową książkę, zazwyczaj później wracali po więcej rekomendacji. I tak się to żyćko toczyło.
W każdym razie, jak już było wspomniane, zamówienie było dużo a Maeve nie miała w co tych książek zapakować, więc je niosła wszystkie na rękach, zasłaniając sobie nimi widok przed sobą. Całe szczęście, że drogę z księgarni do biblioteki znała na pamięć, więc zgubić się nie zgubi. Gorzej z przejściami dla pieszych i innymi uczestnikami chodnika. Na szczęście prawie nikogo nie mijała i już była w połowie pasów, już prawie przeszła na drugą stronę, kiedy nagle jakiś samochód zatrąbił tuż przed nią. Ta się oczywiście wystraszyła, podskoczyła, wyrzuciła ręce w górę, w skutek czego wszystkie trzymane przez nią książki upadły na ziemię a Maeve szeroko otwartymi oczami spojrzała w stronę samochodu. Strach jej minął tak szybko jak się pojawił, kiedy rozpoznała kierowcę. Zaraz szeroki, wesoły uśmiech rozjaśnił jej twarz, a ona zamiast pozbierać książki podeszła i otworzyła drzwi od strony pasażera.
- Kyle. Co tu robisz? Przyjechałeś po Lolę pewnie, co? Ja byłam w księgarnii po nowe książki, ale poszłam tak jak stałam, więc musiałam taszczyć te książki w ręce. I czemu tak zatrąbiłeś nagle na mnie, mogłeś otworzyć szybę i zawołać po prostu. Pomożesz mi je pozbierać? Większość nie jest jakaś mocno wybitna, więc się nie przeraź, ale ludzie teraz takie rzeczy chcą czytać. Nie pytaj czemu, ja też tego nie rozumiem. Czytam je tylko po to, żeby potem z czystym sumieniem móc je skrytykować - to mówiąc odeszła od samochodu, by te nieszczęsne książki pozbierać. Na szczęście na ulicy nie było dużego ruchu, więc oprócz Kyle’a, nikt w tym momencie nie przejeżdżał tędy samochodem. Drzwi oczywiście nie zamknęła, co po co skoro i tak zaraz miała wsiąść. Bo oczywiście jak już się spotkali, nie zamierzała wracać do biblioteki na pieszo. I wcale nie było ważne to, że od podstawówki aż do dzisiaj praktycznie ze sobą nie gadali.

Kyle Bearmann
ODPOWIEDZ