sprzedawca — angel's wings / stacja benzynowa
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
jedno życie, tylko tyle i aż tyle, tyle dano każdej istocie, a jego życie było całkowitą porażką
Parmezan był długim i cienkim gościem, z ogoloną na zero czachą, szerokimi nozdrzami, odstającymi uszami oraz wiecznie czerwonymi gałami. U niego na chacie odbywały się zawsze najlepsze, narkotykowe tripy, bo miał jedną z tych lampek dla dzieci, które projektowały obracające się i zamieniające miejscami gwiazdy na ścianach i sufitach, co po kwasie organizowało im wszystkim niezłe widowisko. To był dobry chłopak - dzień dobry na klatce mówił, zawsze miał poratować szlugiem albo piątakiem, jeśli zabrakło do czteropaka i generalnie trochę mu się w życiu poszczęściło. Raczej wymarzył sobie bycie chłopakiem z getta, niż został tu przydzielony przez urodzenie pod niefortunną gwiazdą, przez co na samym początku wszyscy chyba trzymali go nieco na dystans, ale Parmezan - oprócz durnej ksywy, nadanej mu przez szukanie alternatyw dla fety, która była nieco zbyt oczywista (wystarczyło na niego spojrzeć) - pomimo tego, że był niejako z zewnątrz, bardzo dobrze wtapiał się w ten tłum rozeźlonych chłopaków, wychowanych na ulicach Sapphire River.
Szybko wykształcił też z nimi wyjątkowo osobliwą, niemal braterską więź. Yosef czasem przyłapywał się na myśli, że to wszystko musiało być elementem jakiejś sceny, jaką grą - bo niemożliwym zdawało mu się, że prowadząc tak, dosłownie, zjarane życie jak Parmezan, można mieć jednocześnie przez cały czas serce na dłoni. Powierzchowność miał niezbyt przychylną i gębę usypaną bliznami po trądziku, poza tym chyba dość rzadko się mył, tłumacząc to jakimś pierdoleniem o mydle skracającym życie. Pomimo tych wszystkich rzeczy, które jednak dla większości (cywilizowanych) ludzi mogły zdawać się odpychające, w gronie, którym otaczał się Yosef, były one symbolem swoistej symbiozy i przełamaniem muru między gustownym życiem, które z pewnością zapewniliby mu rodzice, a tą ćpuńską dolą, którą wybrał sam z siebie, jak pan życia i śmierci.
Popularność Parmezana wynikała także z jego pomysłów, które ekscentryczne wydawały się tylko przez pierwszy kwadrans, a potem okazywały się niezwykle banalne (żeby nie powiedzieć debilne). Na szczęście, w grupie znajomych Yosefa żadna burza mózgów nie byłaby w stanie goreć dłużej niż wspomniane piętnaście minut, także niemal każdy chwalił Parmezana i jego kreatywność, zanim synapsy nadążały dostarczyć do mózgu informację, jak durną ideą ten gość przed chwilą podzielił się z resztą gawiedzi.
Och, Sadler był przekonany, że ten pomysł niespodzianki urodzinowej był dokładnie tym: niezwykłą inicjatywą Parmazana, okraszoną lekką dozą niedbałości, grubym plikiem banknotów i przypieczętowaną skrętem oraz przekonaniem, że jest się największym geniuszem na świecie. Tak, z łatwością był w stanie wyobrazić sobie, jak wszyscy poklepują Parmazena po plecach i zbijają piątki, jak banda skończonych idiotów, podśmiechując się przy tym głupio. Te jego domysły nie były bezpodstawne, bo oprócz tego, że Parmezan był jak otwarta księga, pokusił się nawet o przybycie do Shadow z resztą paczki, gdzie umówili się na zwykłe wyjście do klubu. Powinien był wyczuć od razu, że krył się za tym jakiś podstęp.
Kiedy tylko wprowadzili go w swój niecny plan, zaczął kręcić głową. Parmezan nie zdążył nawet porządnie skończyć swojego rozklekotanego zielskiem zdania, a on już wnosił weto, którego jednak nikt nie chciał słuchać.
- Daj spokój, Yo, urodziny trzeba świętować! - zachęcał go i zachęcał, a Yosef wciąż tylko kręcił tą głową, nie będąc pewnym czy zaraz mu nie odpadnie. Aż w końcu przestał i zadarł głowę, żeby spojrzeć na kretyna poważnie.
- Ja miałem urodziny miesiąc temu - wysunął argument, którego nikt się nie spodziewał, bo po grupce chłopaków przebiegły natychmiast pełne niepewności i zaskoczenia spojrzenia.
- Aha, co? - Parmezan nawet nie krył zdziwienia, robiąc przy tym najbardziej ćpuński wyraz twarzy, jaki da się sobie wyobrazić. - Kurwa, to już kwiecień?!
- Yosef, daj spokój - podjął Łysy, zarzucając mu rękę na ramię. - Wyluzujesz się trochę, idiota już zapłacił z góry, tylko będziesz musiał wyobrazić sobie cycki i...
Gruby uciszył go zaraz, co z pewnością powinno wzbudzić w Sadlerze kolejne podejrzenia. On jednak przemknął spojrzeniem od Łysego do Grubego, od Grubego do Łysego, a potem na Parmezana, który był tak porobiony, że żal było patrzeć, jak jego wyobrażenie idealnego prezentu chyli się ku gruzom. Yosef więc zrobił to, co robił zawsze - ustąpił. Westchnął ciężko, przecierając twarz wierzchem dłoni.
- Dobra, kurwa. Ale to ostatni raz, jak odpierdalacie taki szajs - ostrzegł, rzucając im ostatnie, przydługie spojrzenie, żeby zaraz wcisnąć ręce w kieszenie i ruszyć za pracowniczką tego szemranego przybytku, która cały czas stała obok i zażenowana przysłuchiwała się ich bardzo kulturalnej wymianie zdań.
Pierwszy raz w życiu był w prywatnym pokoju, przeznaczonym na takie atrakcje. Pierwszy i zapewne ostatni, bo wątpił, żeby spodobało mu się to, co miał zobaczyć. Raczej skupiał się teraz na tym, żeby nie skręcić się w środku już do końca z żenady i pozować na wyluzowanego. To okazało się zupełnie zbędne, bo w środku na razie nikt na niego nie czekał.
- Zaraz do pana przyjdzie - poinformowała kobieta z pełnym sztuczności uśmiechem. Nic dziwnego - wszystko tutaj musiało być cholernie sztuczne. Kiwnął na to tylko głową, siadając na kanapie, do której ta panna wcześniej go podprowadziła. Boże, co za kretynizm. Nie wiedział jeszcze, że Parmezan nie wspomniał mu o jednej, bardzo ważnej kwestii...

Amo Di Fiore
Striptizer i Nutte — Shadow
23 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
najebana, ale dama

Jesień w Australii zaskoczyła go swoim pięknem; spokojnym, przyjemnym ciepłem, dodatkowo umilanym powiewami pachnącego powietrza i widokiem czystego, błękitnego nieba. Z całą pewnością mógł stwierdzić, że wolał jesień dużo bardziej od deszczowego, parnego lata. Nawet jeżeli wraz z tą porą roku przyszła melancholia. Nie zapraszał jej, ale chyba tego nie potrzebował, żeby przylgnąć do niego i trochę się tutaj zadomowić. Nadal tkwił w pewnego rodzaju zawieszeniu, jednak dodatkowo miał wrażenie, że zwolnił, a dni mijały mu szybko, chociaż niewiele z nich pamiętał. Nagle jego życie zrobiło się jałowe, a rutyna zaczęła sprawiać, że poczuł zastój. Szczególnie odkąd Klaus wycofał się po rozstaniu z Saulem, zapewne szukając sposobu, aby przepracować stratę, a Maverick znowu zniknął i tym razem na dłużej.

Momentami czuł się, jakby był w jakimś letargu, jakby jednocześnie na coś czekał, ale ostatecznie dochodził do wniosku, że właściwie to nie ma sensu. Chodził do pracy, dzielnie unikał tematu swojej umowy z firmą w Los Angeles, która bezskutecznie próbowała się z nim skontaktować, kolekcjonował puste butelki po winie, które przewracały się przy mocniejszych powiewach wiatru, kołyszących jego niewielkim jachtem. Ostatecznie butelki kończyły naturalnie w kontenerze na szkło, bo nie upadł na głowę aż tak bardzo, aby nie pilnować porządku wokół siebie (i aby nie segregować odpadów).

Oparł się plecami o ścianę budynku na tyłach klubu i zaciągnął się dymem, mrużąc na moment oczy. Siwa stróżka, którą wydmuchał z pomiędzy warg uniosła się nad jego głowę i trwała przez chwilę, aż nie rozpłynęła się w końcu w ciepłym, wieczornym powietrzu.

Przesunął dłoń, w której trzymał papierosa, aby strzepnąć popiół do dużej, blaszanej popielniczki. Im dłużej tutaj był, w tym mieście i klubie, tym mniej w to wierzył. Czasami wręcz dziwił się sam sobie, że nadal tutaj przychodzi. Tylko czy tęsknił za dawnym życiem? Nie był tego pewien, tak jak nie miał pojęcia czy lubi to obecne. Jeszcze do niedawna liczył czasami gwiazdy na granatowym niebie, korzystając z jego przejrzystości, trochę jakby odliczał czas do pojawienia się Mavericka. W końcu zaczął wątpić, że to nastąpi i tak było chyba lepiej. Nie chciał robić sobie nadziei, po których rozczarowanie byłoby jeszcze bardziej bolesne. W końcu decydując się na powiedzenie mu o sobie prawdy, liczył się z tym, że to może być dla ochroniarza za dużo, a teraz musiał liczyć się z konsekwencjami. Gdyby jednak mógł się cofnąć i ponownie rozważyć czy zdradzić swoją przeszłość, czy nie, to wybór byłby taki sam.

Chciał, aby osoby bliskie akceptowały go takiego, jakim jest, ze wszystkimi wadami i zaletami oraz bagażem doświadczeń, nie tylko tych pozytywnych. Nikogo też nie trzymał na siłę i nie miał zamiaru zatrzymywać. Cokolwiek by się nie wydarzyło, ostatecznie miał w końcu samego siebie i to wystarczyło, żeby się starał i dalej próbował jakoś trzymać się w całości.

Kolejny podmuch wiatru poruszył delikatnie prześwitującą, koronkową i czarną, jak jego wysokie szpilki, narzutą, zakrywającą ramiona, brzuch i uda. Pod nią nosił obecnie zaledwie stringi. Na papierosa wyszedł niedługo po tańcu erotycznym na małej scenie. Zdążył jedynie poprawić fryzurę, czyli zaczesać elegancko włosy do tyłu. Nie nosił dzisiaj makijażu, nie licząc muśniętych nawilżającą, różową pomadką ust. Podobnie było z biżuterią, bo dzisiejszego wieczoru ozdobił jedynie uszy. Kolczyki o wdzięcznej nazwie Divas’ Dream od Bvlgari, z różowego złota i masy perłowej oraz dodatkiem w postaci niewielkich diamentów, były prezentem od jednego z jego stałych klientów, z którym spotykał się kiedyś w mieście aniołów. Nie minęło od ich ostatniego spotkania wiele czasu, ale Amo wydawało się, że upłynęły całe wieki.

Poruszył się, kiedy drzwi się otworzyły i wyszła przez nie, chociaż odpowiedniejszym słowem byłoby wypadła, jedna z tych mniej ogarniętych, nowych barmanek. Di Fiore uniósł dłoń do swojej szyi i potarł skórę opuszkami palców w odrobinę nerwowym geście. Zazwyczaj bawił się łańcuszkiem, ale dzisiaj szyję miał nagą.

一 Masz klienta! 一 poinformowała go dziewczyna zdecydowanie zbyt głośnym i zbyt entuzjastycznym głosem, niż potrzebne to było w tych okolicznościach.

Ah tak? 一 odparł Włoch, przyglądając się jej badawczo. Odbił się od ściany i stanął bliżej dziewczyny, jedną z dłoni oplatając się ciaśniej wokół brzucha, drugą wyciągając w jej stronę, proponując jej tym samym dopalenie jego papierosa.

一 Tak. Czeka w tym mniejszym vip roomie, wiesz, tym czarno-czerwonym. 一 Zamrugała szybko, zerkając na połowę papierosa, tkwiącego między smukłymi palcami chłopaka i pokręciła szybko głową. 一 Nie palę. To niezdrowe, a poza tym drogie, wiesz… 一 wyrzuciła z siebie na wydechu, po czym sięgnęła do klamki, aby otworzyć drzwi.

Amo uśmiechnął się lekko pod nosem, cofając dłoń, po czym zaciągnął się po raz ostatni, zdusił niedopałek w popielniczce i ruszył średnio szybkim tempem w kierunku wejścia, nie robiąc sobie wiele z tego, że barmanka zapewne otworzyła drzwi dla siebie. Przechodząc obok niej rozchylił lekko wargi, a spomiędzy nich wydostał się siwy dym, który częściowo osiadł na twarzy dziewczyny.

Wiem 一 rzucił tylko, idąc już korytarzem w stronę sali głównej, kołysząc przy tym delikatnie biodrami. Kiedy przechodził obok grupy młodych chłopaków, którzy wyrwali się chyba z imprezy urządzanej w remizie strażackiej, podbiegła do niego znajoma striptizerka i zdradziła, że to właśnie jeden z nich jest jego nowym klientem. Amo zmarszczył lekko brwi, bo ta zgraja tępaków (wywnioskował to po tym, jak jeden z nich odchylił spodnie drugiego i wrzucił mu tam lód ze swojej szklanki) nie pasowała do ludzi, którzy wynajmowaliby striptizera. Kobietę, może tak, ale mężczyznę? Chyba, że chodziło o żart.

Westchnął ciężko, ale dopóki płacili tyle, ile mu się należało, to nie miał zamiaru narzekać, chociaż szepnął ochroniarzowi, żeby zerkał na obraz z kamery nieco częściej, niż zwykle. Nigdy nie wiadomo co może przyjść do głowy osobom, których cel wynajęcia striptizera jest inny, niż czerpanie ze spotkania przyjemności.

W sali, do której po dłuższej chwili wszedł, światła zostały już delikatnie przygaszone, a z głośników wydobywała się zmysłowa muzyka, o którą wcześniej poprosił. Narzutę zdążył przewiązać w pasie czarną wstążką, którą zawiązał na kokardę. Wolnym krokiem ruszył w stronę siedzącego na kanapie chłopaka, a stukot obcasów był ledwie słyszalny, ginący gdzieś w dźwiękach muzyki. Przyglądał się mu uważnie, w końcu z lekkim, niezbyt nachalnym, uśmiechem. Wyglądał na bardzo młodego i przez chwilę Amo zastanawiał się czy aby na pewno jest pełnoletni, ale nie do jego obowiązków należało sprawdzanie tego.

Hey, nieznajomy 一 przywitał, się dalej błądząc po jego twarzy zaciekawionym spojrzeniem ciemnych, w tym półmroku prawie czarnych, oczu. Stanął przy rurze, której dotknął palcami prawej dłoni. 一 Masz jakieś konkretne życzenia?

Jego głos był dźwięczny, chociaż stonowany, całkiem przyjemny dla ucha, a obecnie wymawiał słowa nie za głośno, ale wyraźnie. Wydawało mu się, że jego klient jest odrobinę zestresowany. Być może robił to po raz pierwszy? Może faktycznie miało to nie być na poważnie? Tylko czy żarty robili sobie koledzy z kumpla, czy może mieli je sobie stroić z samego Amo? Di Fiore zazwyczaj tańczył dla mężczyzn, głównie w średnim wieku i może również dlatego tak uderzyło go jak młody był chłopak, który tutaj na niego czekał. Włoch czasami zapominał, że sam niedawno ukończył dwadzieścia jeden lat, a jedyną młodą osobą, z jaką ostatnio miał do czynienia był Klaus. Nie miał zamiaru jednak wychodzić ze swojej roli.


ODPOWIEDZ