“Men in rage strike those that wish them best.”
: 10 kwie 2024, 02:42
Stary i nieco podniszczony egzemplarz Portretu Doriana Graya wylądował na trawie. Promienie słoneczne poraziły Pertha, gdy ten obdarzył swojego kompana morderczym spojrzeniem, po wytrąceniu mu z rąk książki. Chłopak schylił się po nią, otrzepując egzemplarz z niewidzialnego kurzu. Po czym wywrócił oczyma. Naprawdę nie miał ochoty tu być. Właściwie od jakiejś godziny marzył o tym, by zaszyć się gdzieś ze swoją ekipą przyjaciół. Najlepiej na łodzie albo w domku Candeli. By odnaleźć Midge i z nią pomilczeć. By natknąć się na Periclesa i Julesa tylko po to, by poprzekomarzać się z tym drugim. By wpaść na Homera i pokłócić się z nim o jakąś bzdurę. Tymczasem musiał zostać na uniwerku, ponieważ znów mieli próby do późna. Czemu wcale się nie dziwił, gdyż pod koniec semestru mieli wystawić Hamleta. Perth westchnął przeciągle i spojrzał na grupkę osób ze swojego roku. Byli do siebie pod pewnymi względami podobni, ale Perth zawsze uważał się za kogoś, kto odstaje od owej grupki aktorów. Może dlatego, że miał już swoją grupkę. Zamkniętą. –– Perthie, zejdź wreszcie na ziemię i przydaj się do czegoś. Przećwiczymy inscenizację walki –– odezwał się Harry, na co Perth tylko obdarzył go nieprzekonanym najpierw spojrzeniem. Odłożył książkę na bok – podając ją Caroline i wyprostował się. Najchętniej wdrapałby się na drzewo i tam zaczytywał w lekturę, nie zważając na towarzystwo siedzące pod drzewem. Ale dostało mu się wyzwanie – i to takie, z którego nie mógł lekkomyślnie zrezygnować. –– Jak sobie życzysz –– oznajmił i uśmiechnął się lekko, podchodząc do Harry’ego, który chyba nie mógł być od niego bardziej różny. Proste, blond włosy, dołeczki w policzkach, ostre rysy szczęki, wszystko to, czego nie miał Perth.
Przepychali się początkowo – niby to przyjaźnie i zaczepnie, niby to się śmiejąc głośno i perliście, przyciągające spojrzenia, aż w końcu Harry „wymierzył” cios w stronę Pertha, zaledwie muskając linię jego szczęki w momencie, gdy Perth odchylił się na bok dyskretnie, tak jak uczono ich na zajęciach. I wówczas Perth udał, że się zamacha na swojego kolegę. Nie skupił się zbytnio na tym, co robi i nagle jego ściśnięta pięść (która ściśnięta była nieco za mocno) uderzyła w nos kolegi, zamiast wyminąć go w powietrzu. Perth poczuł jak pierścionek – zwykła srebrna obręcz – wbija mu się w palec. Jęknął. I jęknął ponownie, gdy Harry padł na plecy, a z jego nosa trysnęła krew, zalewając mu zęby.
Przepychali się początkowo – niby to przyjaźnie i zaczepnie, niby to się śmiejąc głośno i perliście, przyciągające spojrzenia, aż w końcu Harry „wymierzył” cios w stronę Pertha, zaledwie muskając linię jego szczęki w momencie, gdy Perth odchylił się na bok dyskretnie, tak jak uczono ich na zajęciach. I wówczas Perth udał, że się zamacha na swojego kolegę. Nie skupił się zbytnio na tym, co robi i nagle jego ściśnięta pięść (która ściśnięta była nieco za mocno) uderzyła w nos kolegi, zamiast wyminąć go w powietrzu. Perth poczuł jak pierścionek – zwykła srebrna obręcz – wbija mu się w palec. Jęknął. I jęknął ponownie, gdy Harry padł na plecy, a z jego nosa trysnęła krew, zalewając mu zęby.