rockman — sceny świata
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
outfit

To miało być przyjemne popołudnie. Ray miał niedługo wrócić z pracy, mieli razem posiedzieć w ogródku, delektując się jesiennym ciepełkiem i słoneczkiem, mieli razem zjeść kolację, którą Daygorra przygotował i która czekała teraz w piekarniku na odgrzanie. Porozstawiał nawet na stoliku kieliszki, kwiatki i butelkę wina w oczekiwaniu na swojego chłopaka (wciąż nie mógł się do tego całkiem przyzwyczaić, nie mógł uwierzyć w swoje szczęście, którego nie spodziewał się doświadczyć - sądził, że nigdy nie będą razem, bo Ray zawsze kogoś miał) i leżał wygodnie na leżaku, mając nadzieję na szybki powrót pana domu. Niestety - szczęście nie trwało długo, bo w pewnym momencie dostał zaskakującego i przerażającego smsa. Zerwał się natychmiast z tego leżaka i ruszył po kluczyki (zdążył przez ten czas ściągnąć tu swój samochód), jednocześnie łapiąc po drodze buty. Nie miał pojęcia, gdzie jechać, ale już praktycznie jechał. Na szczęście Ray w końcu powiedział, gdzie jest - Daryl odpalił nawigację i ruszył, nie przejmując się ograniczeniami prędkości.
Momenty ciszy, kiedy wiadomości nie dochodziły w jedną lub drugą stronę, kiedy sygnał łączenia urywał się nagle i pojawiał się komunikat, że użytkownik jest poza zasięgiem, były tak frustrujące, że Daryl miał ochotę coś rozwalić. Przeraził się, jego serce kołatało w piersi jak szalone, kiedy jechał przez miasto, mając nadzieję, że przynajmniej się po drodze nie zgubi i klął za kierownicą, kiedy musiał zwalniać z powodu świateł albo skrzyżowań. Wkurzało go, kiedy ktoś go spowalniał, bo jechał w żółwim tempie albo nie był pewien, gdzie właściwie chce jechać - Daryl wtedy cisnął klakson bez opamiętania, dyktując po drodze wiadomości do Raya. W międzyczasie również zadzwonił po karetkę, kiedy - jak sądził - był już blisko i potrafił powiedzieć, gdzie mniej więcej mają szukać. Nie rozłączał się z dyspozytorem, by w razie czego móc naprowadzić go na miejsce sygnałem swojego telefonu.
Gdy wreszcie zobaczył opisywany przez mężczyznę dom, poczuł niewielka ulgę: przynajmniej znalazł miejsce, w którym ugrzązł jego ukochany. Zostawił samochód zaparkowany byle jak na trawniku i wbiegł pędem do wpół spalonego budynku.
- Ray! - wrzasnął, rozglądając się. Zerknął na telefon sprawdzając, czy nie przyszła może kolejna wiadomość. Przyszła! O'Brien był w piwnicy - A gdzie tu, kurwa, jest piwnica?!
Rozejrzał się znów nerwowo i ruszył w stronę czegoś, co musiało kiedyś być korytarzem prowadzącym do kuchni - były tam sczerniałe resztki schodów, pod którymi ziała wyrwa: wejście do piwnicy.
- Ray! Jesteś tam?! - Daryl wsadził głowę w tę wyrwę, nie widząc w środku niczego poza czernią. Cholera jasna! Rozkaszlał się od wszędobylskiej sadzy. Wyglądało jednak na to że to tu: schody były zawalone, a część domu znajdująca się nad tym, co zapewne było piwnicą, leżała w gruzach poskładana jak domek z kart.

Ray O'Brien
starszy inspektor — lorne bay fire station
36 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
stylówka

To prawda, to miał być mile spędzony dzień - jeden z wielu ostatnimi czasy, ale każdy taki dzień, każdy wieczór i każda noc były dla Raya wybawieniem. Naprawdę brakowało mu kogoś, kto będzie spędzał z nim czas, z kim będzie mógł żartować, śmiać się, kogo będzie zabierał na randki, kogo będzie mógł tulić i z kim będzie mógł się kochać. Przy Darylu po raz pierwszy od dawna czuł, że żyje. Naprawdę był z nim szczęśliwy i cieszył się, że weszli w związek, pomimo że mogło się to wydawać szaleństwem - związać się z kimś, kogo się nie widziało przez lata. Ale podobało mu się to szaleństwo i podobało mu się to, co mieli w tej chwili.

Naprawdę chciał z nim budować coś poważnego i chciał wreszcie przełamać siebie i swoje opory; bał się związków, bo dwa razy został mocno zraniony, jego serce zostało złamane i zdeptane przez dwóch facetów, których szczerze kochał i przez to bał się zakochać po raz kolejny. Bał się, że to się powtórzy, a szczerze obawiał się, że kolejnego, trzeciego już złamania serca, mógłby po prostu nie przeżyć. Mimo to przywiązywał się do Daygorry coraz bardziej, muzyk naprawdę był dla niego ważny i Ray chciał budować z nim coś trwałego, coś co będzie miało przyszłość i co będzie ich wspólnym happy endem. I mimo że nie wyznał mu do tej pory, że go kochał, to nie było wcale tak, że tego nie czuł; bał się to po prostu przyznać.

A jednak w momencie, w którym budynek zaczął się walić, odcinając mu wyjście z piwnicy i tym samym drogę ucieczki, a wreszcie przygniatając go częściami gruzów i uniemożliwiając podniesienie się, jedynym o czym był w stanie myśleć był właśnie Daygorra. Perspektywa tego, że może go więcej nie zobaczyć, wydawała mu się najgorszym koszmarem, a świadomość, że nawet nie będzie miał okazji się z nim pożegnać była na tyle dobijająca, że pomimo bólu i trudności z oddychaniem udało mu się wydobyć z kieszeni telefon i wymienić z nim kilka wiadomości. Przynajmniej nie byłoby tak, że nie zdążyliby się pożegnać...

Nie chciał jednak, żeby Daryl zbliżał się do tego budynku i próbował go od tego odwieść, ale niespecjalnie mu się to udało i... szczerze mówiąc po jakimś czasie przestał też się starać. Chciał jeszcze raz go zobaczyć albo chociaż usłyszeć jego głos...
Głos.

- Daryl, kurwa, mówiłem ci, żebyś tu nie wchodził! - odkrzyknął do niego, gdy dotarło do niego, że muzyk faktycznie pojawił się w budynku. Słyszał jego głos nad sobą, ale przez gruzy nie mógł się ani ruszyć, ani też zobaczyć mężczyzny; widział jednak zarys wyrwy w podłodze parteru i niewątpliwie to stamtąd dochodziło do niego wołanie Daygorry.

- Spieprzaj stąd! - dodał jeszcze, starając się brzmieć stanowczo (co nie było takie łatwe, bo oddychało mu się naprawdę dość trudno, więc głos mu się łamał i nie do końca nad nim panował, a składanie zdań również przychodziło mu przez to z trudnością), choć w rzeczywistości naprawdę cieszył się, że przynajmniej mógł go usłyszeć.

- Przepraszam cię, Daryl - zakaszlał, zanim kontynuował. - Po prostu chciałem... się pożegnać... gdybym miał nie wrócić...

Tak, wydawało mu się w tym momencie, że słyszy go po raz ostatni. Czuł ucisk w klatce piersiowej, bolało go niemalże całe ciało, zwłaszcza w miejscach mocniej przygniecionych przez większe kawałki budynku, a na twarzy czuł nieprzyjemne i lepkie ciepło, co sprawiało, że domyślał się, że krwawi i musi być poraniony w okolicach twarzy lub głowy. Ale mimo to, mimo że wydawało mu się, że słyszy go po raz ostatni i że to musi być już jego koniec, naprawdę był wdzięczny losowi, że ich drogi znów się ze sobą splotły. Nawet jeśli tylko na chwilę...

Daryl Kialja Daygorra

rockman — sceny świata
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Głos Raya dochodzący gdzieś spod tych gruzów sprawił, że Daryl momentalnie zaczął nasłuchiwać jeszcze bardziej, usiłując w tym półmroku, czerni i pyle zorientować się, skąd konkretnie ten dźwięk dochodził, Wydawało mu się nawet, że jego ucho poruszyło się odruchowo, poza jego kontrolą, strzygąc jak uszy zwierząt, próbujących wyłapać pochodzenie i kierunek, z jakiego dobiegały do nich jakieś dźwięki. Zapewne gdyby ktoś widział Daygorrę z boku, nie dostrzegłby niczego takiego, ale on dosłownie poczuł, jak jego ucho porusza się, próbując przekręcić tak, by lepiej wyłapywać głos Raya. Takie rzeczy zdarzały mu się bardzo rzadko, ale jednak bywały takie momenty, na przykład teraz.
- Spierdalaj, żadne pożegnać! - rzucił, próbując panować nad swoim głosem, ale wyraźnie było w nim słychać przerażenie. Gdzieś z oddali dobiegał do niego dźwięk syren, ale te były jeszcze daleko, a poza tym przecież nie musiały jechać konkretnie tu. Może zresztą tylko mu się zdawało...?
Zeskoczył do piwnicy, starając się poruszać jak najdelikatniej, żeby niczego nie zawalić i żeby przypadkiem nie stanąć na czymś, co przywaliło jego ukochanego.
- Gdzie jesteś? - zawołał po chwili, rozglądając się - W której części piwnicy byłeś, kiedy to się zawaliło?
Ruszył ostrożnie w kierunku, z którego dobiegał do niego głos mężczyzny; poruszał się na ugiętych nogach, przed każdym krokiem sprawdzając stabilność podłoża. Kilka razy trochę gruzu osunęło mu się spod stóp, ale brnął dzielnie w stronę Raya.
- Co ci się stało? - zapytał po chwili - Jesteś ranny? Możesz się poruszać?
Syreny zdawały się być coraz bliżej - czyli jednak chyba jechały tutaj. Oby to byli ratownicy i karetka... Daryl jednak zdążył już zorientować się w czasie rozmowy, gdzie powinien (według siebie) szukać, więc zaczął odrzucać nadpalone kawałki budynku, które przywaliły jego chłopaka.
- Myślę, że pomoc już jedzie, Ray, trzymaj się. Wydobędziemy cię całego i zdrowego!
Wierzył w te słowa. Musiał wierzyć, niezależnie od tego, co usłyszał od mężczyzny o jego potencjalnych obrażeniach. Nie było dla niego możliwości, że Ray mógłby nie wyjść z tego cało - najwyżej czekał go jakiś okres rekonwalescencji, jakieś rehabilitacje, ale nie było mowy o tym, że miałby nie przeżyć i nie wrócić do siebie. Po prostu nie. Daryl nie przyjmował tego do wiadomości.

Ray O'Brien
starszy inspektor — lorne bay fire station
36 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Dźwięk syren jeszcze nigdy nie wydawał mu się być tak uspokajający jak teraz, słowo honoru. Świadomość, że jego dawni kompani przyjadą i go stąd wydostaną była wszystkim, czego teraz potrzebował. Z całą pewnością jednak byłby bardziej przerażony i spanikowany wręcz, gdyby nie fakt, że słyszał w pobliżu głos Daryla, a jego niski tembr zawsze działał na niego kojąco. I chociaż nie podobało mu się to, że mężczyzna wszedł do budynku i że również ryzykował życiem, żeby tylko z nim porozmawiać i go wydostać - bo to, że zeskoczył do piwnicy nie umknęło uwadze Raya - to cieszył się, że tu był i tak naprawdę był mu za to szalenie wdzięczny.

Chociaż był strażakiem od wielu lat (teraz nie pracował już w terenie, bo był starszym inspektorem i zajmował się pożarami od niego innej strony, to jednak wcześniej naprawdę wiele godzin spędził gasząc pożary), to jeszcze nigdy nie był w sytuacji takiej jak ta. Jego życie nigdy nie było zagrożone w taki sposób. Nigdy nie obawiał się o to, że może się z danego miejsca nie wydostać. I choć te chwile, gdy budynek zaczął pękać, a górne jego części zaczynały się walić niczym domek z kart to tak naprawdę były sekundy, po których pęknięcia były już tak duże i tak głośne, tak namacalne, że doskonale wiedział, że zaraz zostanie przykryty gruzami, to w tamtym momencie jedynym o czym był w stanie myśleć był Daryl i to, że nie spędził z nim wystarczająco dużo czasu, że wciąż towarzystwa mężczyzny było mu mało i że oddałby wszystko, żeby tylko móc go jeszcze raz zobaczyć i usłyszeć...

To, że skontaktował się z nim, a nie z nikim innym, było chyba wystarczającym dowodem na to, że Daygorra dużo dla niego znaczył. I chyba - trochę to makabryczne, ale taka była prawda - również dzięki temu walącemu się budynkowi dotarło do niego jak bardzo go kochał i że głupotą było wzbranianie się przed wyznaniem mu uczuć. Bo czasem, jak widać na załączonym obrazku, ludzkie życie może zawisnąć na włosku, a nie zawsze mamy potem okazję, żeby naprawić swoje błędy.

- Nie pamiętam gdzie byłem - odpowiedział szczerze, nie chcąc nawet zgadywać, żeby przypadkiem błędnie go nie nakierować. Wiedział zresztą, że Daryl pójdzie za jego głosem, więc to gdzie konkretnie był nie miało aż takiego znaczenia; najważniejsze, że będzie w stanie go zlokalizować.

- Wyłaź stąd, Daygorra - mruknął, trochę mniej wyraźnie, bo coraz trudniej mu się oddychało. - Słyszę, że chłopaki zaraz będą, więc... idź stąd - zakaszlał mocno, bo teraz w powietrzu unosiło więc sporo kurzu i jakichś innych pyłków, pewnie też dlatego, że Daryl zabrał się za odkopywanie go; słyszał zresztą, że mężczyzna był coraz bliżej niego. Nie chciał jednak odpowiedzieć na pytania o to czy jest ranny i czy może się poruszać, bo nie chciał go okłamywać, a gdyby muzyk usłyszał, że owszem, jest ranny i coraz ciężej mu się oddycha, to na pewno by stąd nie wyszedł. Udało mu się uspokoić atak kaszlu i dla bezpieczeństwa zamknął oczy, nie chcąc, żeby coś uszkodziło mu wzrok, a te unoszące się drobinki mogły to zrobić i był tego w pełni świadomy.

- Proszę cię, wyjdź z budynku, chcę, żebyś był bezpieczny... zobaczymy się w karetce, tak?

Daryl Kialja Daygorra

rockman — sceny świata
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Rzeczywiście, kierował się głosem swojego ukochanego, dlatego nie potrzebował tak naprawdę dokładnej lokalizacji mężczyzny, zanim budynek postanowił się zawalić - ale przede wszystkim potrzebował ten głos słyszeć, dlatego pytał. Musiał słyszeć Raya, żeby móc go odnaleźć, ale również dlatego, że strasznie się o niego bał i musiał słyszeć, że ten wciąż żyje, że się odzywa, że go nie stracił. Gdyby ten głos ucichł, Daryl prawdopodobnie zacząłby panikować i na oślep odrzucać gruz, a to stanowczo nie byłoby dobrym pomysłem, bo zagrażałoby im obu. Teraz przynajmniej Daygorra trzymał samego siebie w ryzach na tyle, żeby ostrożnie stąpać po popękanych kawałkach ścian, podłogi, czy co to, do jasnej cholery, było. Sam nawet nie był pewien, po czym chodził, bo zawalone budynki - jak się okazywało - nagle stawały się czymś zupełnie niezrozumiałym i trudnym do ogarnięcia.
Odrzucał kawałki gruzu, śmiejąc się nerwowo, gdy usłyszał ponownie, że ma stąd spadać. Nie, wcale mu nie było do śmiechu, ale próbował robić dobrą minę do złej gry i dodawać tym samym otuchy Rayowi.
- Durny jesteś, jeśli sądzisz, że stąd wyjdę - odpowiedział - Będą musieli mnie wynieść, a i tak nie wiem, czy im się uda. Zobaczymy się zaraz, jak cię stąd odkopię. Opowiedz mi, jak to się stało w ogóle?
Musiał go skłaniać do mówienia. Musiał. Musiał słyszeć jego głos - tym bardziej, że dało się odczuć, że mężczyzna słabnie, a Daryl naprawdę bardzo się starał nie wpadać w panikę i panować nad sobą. Wiedział, że jeśli się zdenerwuje bardziej, to może zaszkodzić swojemu chłopakowi, a jeśli tylko skupi się na metodycznym odrzucaniu kawałków gruzu, to będzie większa szansa, że mu pomoże.
Dużo jednak nie zdołał odrzucić, gdy usłyszał za sobą ciężkie kroki wielu stóp, szczęk jakichś sprzętów (zapewne służących do profesjonalnego odrzucania gruzu) i krzyki ludzi. Czyjeś ręce złapały go za ramiona, ktoś coś do niego mówił, ale Daryl nie słuchał - wyrywał się, chcąc dalej odrzucać te kawały betonu, drewna i cegieł.
- Mój chłopak tu jest! - krzyknął ze złością, nie patrząc nawet na tego, kto próbował do niego przemawiać i odciągnąć go z tego miejsca - Nie dam się wyprowadzić!
Nie miał jednak więcej siły, niż dwóch rosłych strażaków, którzy chwycili go wreszcie za obie ręce i dosłownie wyciągnęli na zewnątrz. Daryl darł się przy tym i rzucał, że musi wracać, że pomoże w odgarnianiu gruzu, że nie mogą mu tego zabronić, ale Ray mógł tylko słyszeć jego oddalające się krzyki. Daygorra został posadzony na ziemi i przytrzymany przez jednego ze strażaków w taki sposób, żeby nie mógł się ruszyć. Coś chrupnęło w wykręconym ramieniu i chyba dopiero ból go nieco otrzeźwił. Spojrzał na strażaka z zawziętością w oczach, ale przestał się rzucać.
- Macie go stamtąd wyciągnąć żywego - zażądał.

Ray O'Brien
starszy inspektor — lorne bay fire station
36 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Nie, tak naprawdę Ray nie przypuszczał, że Daryl ot tak po prostu stąd wyjdzie - gdyby miał zamiar wyjść z tego budynku, to zrobiłby to już wcześniej, umówmy się. Poza tym z łatwością mógł się postawić w odwrotnej sytuacji i był pewien, że gdyby to Daryl próbował wywalić z zawalonego budynku jego, to nie udałoby mu się to tak łatwo. Wyrwało mu się więc jedynie ciężkie westchnienie i nie próbował przekonać go ponownie, żeby wyszedł, uznając, że to faktycznie bezcelowe.

- Może i jestem durny - odezwał się w końcu, po chwili milczenia, uznając, że Daryl będzie się lepiej czuł i na pewno będzie spokojniejszy, jeśli wciąż będzie go usłyszał. I choć mówiło mu się z trudem, bo to, co przyciskało jego klatkę piersiową naprawdę utrudniało mu zarówno oddychanie, jak i jakikolwiek ruch, to jednak nie chciał zostawiać Daygorry w ciszy. - A może między innymi za to mnie kochasz, co? - zdobył się nawet na uśmiech, co było zapewne słyszalne w jego głosie.

Na szczęście niedługo później pojawiły się odgłosy świadczące o tym, że strażacy wreszcie dotarli na miejsce, o czym świadczył już dość głośny odgłos syren, a potem tupot nóg i wreszcie odgłosy świadczące o tym, że strażacy wyprowadzali Daryla na powierzchnię. Słusznie, bardzo słusznie; mimo że wolał go mieć w pobliżu, to jednak naprawdę nie chciał, żeby coś mu się stało, a przebywaniem w zawalonym budynku dość sporo ryzykował.


W pewnym momencie Ray prawdopodobnie stracił przytomność, bo gdy się ocknął, znajdował się już na noszach, wyswobodzony z nieprzyjemnego uścisku gruzów. Wszystko go bolało, wciąż czuł lepką ciecz na swoim policzku, a skóra w wielu miejscach go piekła, ale nie kojarzył, żeby coś w tym budynku się zapaliło; ból na skórze nie był więc raczej poparzeniem, a mniejszymi i większymi otarciami.

- Hej, ty, chłopaku O'Briena - rzucił w pewnym momencie jeden ze strażaków, ten sam, który wcześniej pilnował Daryla, żeby siedział i się nie ruszał i za bardzo nie przeszkadzał w pracy jego kolegom. - Zakładam, że chcesz jechać z nimi? - wskazał ruchem podbródka na karetkę, do której właśnie pakowali Raya, który w międzyczasie znów stracił przytomność. Jeden z ratowników medycznych, który chwilę wcześniej uparł się, żeby obejrzeć Daryla i upewnić się, że ten nie potrzebuje pomocy medycznej, słysząc to spojrzał na strażaka, a potem na Daygorrę i zaprosił go gestem do karetki, zatrzaskując za nimi drzwi, by karetka jak najszybciej mogła ruszyć do szpitala.

Daryl Kialja Daygorra

rockman — sceny świata
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Tak, między innymi za to kochał Raya. Kochał go właściwie za wszystko - za to, kim był, jaki był, za jego ciepło, za opiekuńczość, za piękny głos, za inteligencję, za to, że można było o wszystkim z nim porozmawiać, za otwartość, za otwarte bycie sobą... Za odwagę i chęć niesienia pomocy innym ludziom też - a więc i za to, że był strażakiem, mimo, że teraz ten zawód też Daryla przerażał. Do tej pory sądził, że skoro Ray już nie pracuje jako ktoś, kto gasi płonące budynki, był już bezpieczny, ale - jak widać - bardzo się mylił, a teraz był naprawdę przerażony. Co prawda nie przyjmował do wiadomości, że może już więcej nie zobaczyć swojego chłopaka żywego, to i tak bał się, że jest źle, że stało mu się coś strasznego; tym bardziej, że słyszał, że O'Brien ma coraz większe kłopoty z mówieniem. Dlatego też siedzenie w miejscu, gdy strażacy odgrzebywali jego chłopaka spod gruzów, było dla niego naprawdę trudne - i siedział na tyłku tylko i wyłącznie dlatego, że jeden ze strażaków zagroził mu konsekwencjami prawnymi, gdyby postanowił dalej przeszkadzać. Teoretycznie Daygorra rozumiał, że teraz rzeczywiście bardziej by przeszkadzał, niż pomagał, ale nosiło go, dlatego rwał trawę wokół siebie, musząc czymś zająć ręce i jakoś rozładowywać napięcie, które odczuwał.
W międzyczasie usłyszał urywki rozmów strażaków na temat tego budynku - podejrzewali, że to było podpalenie, że Ray tu był, żeby to jedynie potwierdzić tak naprawdę, bo wcześniej, jeszcze przy gaszeniu, odnaleziono w pobliżu kanister z resztkami benzyny, które najprawdopodobniej było paliwem dla podpalacza; nie był to jeden z kanistrów, których resztki znaleziono w garażu i których z pewnością właściciele używali do swoich samochodów czy łodzi. Ten był innej firmy. Daryl zdenerwował się jeszcze bardziej - może więc ten budynek nie zawalił się sam? Może ktoś mu pomógł, kiedy zorientował się, że inspektor węszy na miejscu? Może to była próba morderstwa...?
Te rozmyślania - po chyba wieczności spędzonej na trawie - przerwał mu widok poruszenia wśród ratowników i niedługo potem nosze, na których leżał Ray. Daryl natychmiast zerwał się z ziemi i chciał biec w tamtą stronę, ale wyhamował w pół kroku, niepewny, czy ma prawo podejść - zerknął pytająco na pilnującego go strażaka, ale gdy usłyszał zaproszenie do karetki, podbiegł do niej i wskoczył do środka, natychmiast siadając przy O'Brienie. Bardzo się starał nie przeszkadzać medykom, więc wcisnął się w róg, patrząc z niepokojem na osmoloną i poranioną twarz swojego chłopaka, wsunąwszy dłonie pomiędzy kolana, żeby przypadkiem nie wyrywały mu się do Irlandczyka.
- W porządku z nim? - zapytał jednego z ratowników w którymś momencie, patrząc na niego ze strachem i nadzieją w oczach - Nic mu się większego nie stało...?

Ray O'Brien
starszy inspektor — lorne bay fire station
36 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Ratownik doceniał to, że Daryl nie próbował dotykać nieprzytomnego Raya, bo tylko utrudniłoby to im pracę. Dzięki temu, że trzymał ręce przy sobie, oni mogli zająć się Rayem i pomóc mu jak najszybciej, przynajmniej na tyle, na ile byli w stanie to zrobić w karetce.

- Myślę że dowie się pan tego w szpitalu, jak zrobią bardziej szczegółowe badania - zawahał się chwilę, spoglądając na Daygorrę. - pańskiemu partnerowi. Patrząc na to, że został przygnieciony, konieczne będą bania płuc, sprawdzenie czy nie ma połamanych żeber lub jakichś innych uszkodzeń wewnętrznych... Ale proszę się nie stresować na zapas, bo może się okazać, że skończy się tylko na otarciach i powierzchownych uszkodzeniach - westchnął krótko, a potem znów skupił się O'Brienie.

Niedługo później dotarli do szpitala, gdzie od razu zabrali Raya na najpotrzebniejsze badania. Niestety, pielęgniarki i lekarze na miejscu nie byli tak chętni do udzielania jakichkolwiek informacji jak ratownik z karetki, bo kazali Darylowi czekać i wszelkie jego próby dowiedzenia się czegokolwiek zbywali, powołując się oczywiście na to, że nie jest spokrewniony z Rayem.


Jakieś dwie godziny później, gdy przewieziony już na salę strażak odzyskał przytomność, poprosił jedną z pielęgniarek o to, żeby wpuścili do niego Daryla. Leżał na łóżku w półsiedzącej pozycji, dość mocno podrapany i posiniaczony, z bandażem owiniętym wokół klatki piersiowej. Przez jego policzek przechodziła długa, wąska szrama.

- Cześć, piękności - uśmiechnął się na widok muzyka i wyciągnął rękę w jego stronę, czekając, aż ten ją chwyci. Splótł ich palce ze sobą, przyciągając go bliżej do siebie i pragnąc w tej chwili tylko i wyłącznie jego przytulenia i bliskości. - Mówiłem ci, że nic mi nie będzie... - wtulił nos w jego szyję.

Daryl Kialja Daygorra

rockman — sceny świata
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Podziękował ratownikowi za odpowiedź - miał wrażenie, że mężczyzna nie jest przekonany, czy w ogóle może mu jej udzielić; albo że nie jest przekonany, czy ich związek można nazwać "prawdziwym": może był jedną z tych osób, które uważały, że miłość istnieje tylko między kobietą i mężczyzną, a związki między mężczyznami opierają się wyłącznie na seksie; że w orientacji innej, niż heteroseksualność chodzi wyłącznie o seks...? Z jakiegoś powodu dużo ludzi słysząc o gejach myślała o ich łóżkach. Daygorra jednak nie zamierzał długo skupiać się na takich rozmyślaniach: dostał odpowiedź, więc nie drążył dalej i nie dociekał powodów zawahania ratownika.
W szpitalu nie było już tak pięknie - Daryl prosił, błagał, raz nawet krzyknął i uderzył pięścią w blat, ale po groźnie wezwania ochrony usiadł na tyłku i próbował się hamować. Czuł się jak na tej cholernej trawie niedługo przedtem: nie miał możliwości zrobienia czegokolwiek, jakiegokolwiek ruchu. Nosiło go, chciał zrobić coś, cokolwiek, żeby pomóc Rayowi albo chociażby dowiedzieć się, w jakim jest stanie, ale jego możliwości były ograniczone do siedzenia i czekania. Cholera.
Gdy wreszcie został wpuszczony do sali, wparował tam biegiem i od razu podszedł do łóżka Raya z zatroskaną miną, ale i z ulgą na twarzy, gdy zobaczył, że mężczyzna siedzi i jest przytomny. A więc nic straszliwego mu się nie stało... chyba.
Gdy został do niego przyciągnięty, od razu objął go (ostrożnie) za szyję i przytulił do siebie, mając ochotę zrobić to bardzo mocno, chciał poczuć go wyraźnie i dać mu całego siebie, ale pohamował się przed tym pamiętając, że strażak jest poobijany.
- Nie wiadomo, czy by nie było, gdybym ci nie pomógł - zaśmiał się nerwowo - Przecież to ja cię wyciągałem na początku, prawda? Im zostało już tylko odgarnięcie ostatnich kawałków, ja cię znalazłem...
Trochę żartował, bo oczywiście zdawał sobie sprawę, że tak naprawdę sam niewiele zrobił, ale musiał jakoś przykryć uśmiechem całą grozę tej sytuacji i swoje nerwy, które były do tej pory napięte jak postronki.
- Nigdy więcej się ze mną nie żegnaj... - poprosił cicho po chwili, kierując te słowa niemal wprost do jego ucha. Potem w końcu oderwał się od niego i opadł na krzesło obok łóżka, wciąż trzymając go za rękę.
- Bardzo jesteś poobijany?

Ray O'Brien
starszy inspektor — lorne bay fire station
36 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Przez jakiś czas tulił twarz do ramienia mężczyzny, nosem muskając jego szyję i ciesząc się ciepłem jego ciała. Brakowało mu jego bliskości i wciąż przypominało mu się to straszne uczucie: że nigdy więcej może go nie zobaczyć. Zadrżał niespokojnie na samą myśl o tym, że mógł tam umrzeć, a naprawdę miał co do tego naprawdę całkiem sporo przekonanie. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, udało się go wyciągnąć, a jego obrażenia nie były aż tak drastyczne, jak mogłyby być, ale lęk pozostał.

- Tak, nie wiem co by było, gdybyś mnie nie znalazł - skinął głową, uśmiechając się lekko pod nosem. Widział, że Daryl żartuje, ale on na poważnie tak myślał. Jego poczynania, mimo że nierozważne i szalone, sprawiły, że strażacy mieli łatwiejsze dojście do Raya i przede wszystkim nie musieli go szukać, a to na pewno zaoszczędziło sporo czasu.

- I mówię zupełnie serio. Naprawdę uważam, że dzięki tobie znaleźli mnie szybciej, co być może sprawiło, że moje obrażenia nie są aż tak wielkie i trwałe. No i... naprawdę oddychało mi się ciężko, a gdyby strażacy dotarli później, to nie wiem, co by ze mną było... - westchnął ciężko, zaciskając palce na jego koszuli na plecach. - Gdybym został w tej pułapce dłużej, być może... no, może by się to źle skończyło. - puścił w końcu jego koszulę i pozwolił mężczyźnie opaść na krzesło przy łóżku. Cieszył się jednak, że Daryl wciąż trzymał go za rękę, bo potrzebował teraz jego bliskości.

- Przepraszam, Daygorra - westchnął ciężko, słysząc, że nigdy więcej ma się z nim nie żegnać. Mocniej ścisnął jego palce. - Ja naprawdę myślałem, że... że mogę stamtąd nie wyjść. Przepraszam, że cię tak zestresowałem i że... no, wiesz, że spanikowałem.

Przymknął na chwilę oczy, oddychając głęboko.

- Nie, chyba nie jakoś bardzo... ręka mnie boli, żebra, ale oddycha mi się już trochę lepiej. I czuję ból na policzku i... na skórze, w wielu miejscach. Lekarz mówi, że to jakieś głębsze otarcia.

Daryl Kialja Daygorra

rockman — sceny świata
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Patrzył na niego z troską i bólem w oczach - bólem z powodu jego cierpienia. Naprawdę bał się wtedy, że go straci i później szalał w szpitalu, obawiając się, że lekarze odkryją w czasie badania jakieś poważne obrażenia: Daryl nie wiedział przecież, w jakim stanie Ray został wyciągnięty z tego rumowiska i co tak naprawdę się tam stało. Mogło się okazać, że przygniotło go coś w taki sposób, że mocno mu uszkodziło na przykład jakieś organy wewnętrzne.
- Zauważyłem, że coraz ciężej ci się oddychało - kiwnął głową - Przeraziło mnie to. Bałem się, że faktycznie coś złego się stanie, a ja nie zdążę ci pomóc... dlatego wyciągali mnie stamtąd siłą i wreszcie musieli zagrozić grzywną czy aresztem, jeśli będę dalej się rzucał. Możliwe, że któryś z twoich kumpli oberwał z łokcia w zęby - zaśmiał się i pokręcił głową, ściskając palcami nasadę nosa. Zaraz jednak spoważniał i znów popatrzył na mężczyznę - Jak tak siedziałem na trawie, kiedy już zdołali mnie spacyfikować, to słyszałem urywki ich rozmów. Podejrzewają, że to było podpalenie, a to zawalenie nie było przypadkowe... że ktoś cię w tę pułapkę specjalnie wpędził, że to mogła być próba morderstwa, żebyś nie odkrył, co się tam tak naprawdę wydarzyło...
Przełknął nerwowo ślinę, ściskając jego dłoń nieco mocniej, odruchowo.
- Jak mi powiedziałeś, że jesteś inspektorem, że nie gasisz już pożarów, to byłem spokojny, sądziłem, że to nie jest już praca z narażeniem zdrowia i życia, ale teraz widzę, że się myliłem. Cholera...
Westchnął ciężko i odchylił głowę do tyłu, gapiąc się przez jakiś czas w sufit.
- Nie masz mnie za co przepraszać, dobrze, że napisałeś - spojrzał na niego ponownie - Byłoby znacznie gorzej, gdybym się dowiedział dopiero kiedy już byś był w szpitalu. Nie wiem, czy faktycznie ułatwiłem twoim ludziom pracę i czy dzięki mnie szybciej cię wyciągnęli, ale dobrze, że napisałeś.
Przykrył jego dłoń drugą swoją dłonią i uśmiechnął się do niego, mając znów ochotę go przytulić, bardzo mocno. Powstrzymał się przed tym jednak, żeby go przypadkiem nie uszkodzić.
- Czyli generalnie nic poważnego ci się nie stało, tak?

Ray O'Brien
ODPOWIEDZ