Od samego rana była w pracy. Przygotowała dla maluchów kilka warsztatów, aby rozwijać ich kreatywność oraz umiejętności. Nie lubiła takich sztywnych nauk, bo wiedziała, że dzieciaki to bardzo szybko nudzi. Oczywiście potem wybrała się z maluchami na spacer, aby dostarczyć tlenu ich małym ciałkom. W domu była po szesnastej, więc do randki miała jeszcze trochę czasu.
Patrząc na zegarek wzięła głęboki oddech. Co będzie to będzie.
Poszła pod prysznic i w ręczniku wybierała w co ma się ubrać. Zdecydowała się na zwiewną sukienkę w kolorze różowym, do tego delikatne sandałki, a włosy postanowiła zostawić rozpuszczone.
Była gotowa czterdzieści minut przed czasem, zrobiła sobie nawet makijaż, aby dobrze się prezentować.
Na miejscu była chwile przed czasem, Moon powiedziała, że specjalnie zarezerwowała im stolik, aby nie musieli się szukać i wystarczyło pani przy recepcji podać nazwisko i zaprowadzi ich do odpowiedniego stolika, który okazał się być ten najdalej stojący, zapewniający prywatność. Cholera.
Zajęła miejsce i czekała na pojawienie się swojej randki w ciemno.
Lover
Alec Haywood nie był typem faceta, który bawiłby się w randki w ciemno. Nie miał pojęcia, jakim cudem dał namówić się na coś tak głupiego. Jego serdeczna znajoma od wielu tygodni namawiała go, aby poszedł na randkę z jedną z jej przyjaciółek. Alec długo był nieugięty i nie dawał za wygraną. Powtarzał, że to kiepski pomysł. Tego typu schadzki nie były w jego stylu. Ku jego zaskoczeniu Moon pozostawała nieugięta. Kobieta uparcie stała przy swoim i była niczym wrzód na dupie. Alec miał jej dość. Kiedy zdał sobie sprawę, że zapewne długo jeszcze nie odpuści, ugiął się i zgodził się na jedną randkę. Przed dzisiejszym spotkaniem nie miał żadnych oczekiwań. Postanowił, że zda się na los. Kiedy wrócił do Lorne Bay, na chwilę zainstalował jedną z popularnych aplikacji randkowych. Finalnie szybko ją odinstalował i skupił się na pracy. Po latach spędzonych w Europie musiał na nowo zaaklimatyzować się w swoim rodzinnym mieście.
Alec wziął wolne popołudnie. Zazwyczaj pracował do późnych godzin wieczornych, ponieważ w tygodniu restauracja była otwarta do dwudziestej trzeciej. Przed wyjściem z domu wziął głęboki oddech. Poradzisz sobie. Pomyślał, a następnie wsiadł w samochód i pojechał na miejsce spotkania. Moon była tak życzliwa, że zarezerwowała dla nich stolik.
Na miejsce Alec dotarł praktycznie na styk. Planował zjawić się wcześniej, ale korki skutecznie mu to utrudniły. Podszedł do jenego z pracowników, który następnie zaprowadził go do właściwego stolika. Kiedy ujrzał Marleene, zdziwił się.
Kiedy usłyszała dobrze znajomy głos na chwile zamarła. No kurwa przeklęła w myślach. Aleca Haywooda to się nie spodziewała na tej randce w ciemno. Zemsta na Moon będzie sroga. Będzie zapieprzać w jej ogródku w tych swoich biurowych ciuchach bez rękawiczek! Kara za to na co ją namówiła.
- Hej Alec - powiedziała, a na jej twarzy pojawił się również lekki, ale niepewny uśmiech. Alec jej się podobał, ale nigdy nie sądziła, że może być nią zainteresowany tak na poważnie. - Na to wychodzi, chociaż nie wiem dlaczego robili z tego taka tajemnice - dodała odzyskując trochę głos, ale chyba nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca. - Dziękuje - powiedziała, a na jej policzkach pojawił się lekki rumieniec. Chyba nigdy nie dostała kwiatów od faceta, w każdym razie nie potrafiła sobie tego przypomnieć.
alec haywood
Alec od lat nie miał czasu na randkowanie. Skupiał się na pracy. Chciał rozwinąć się jako kucharz. W Europie uczył się od najlepszych. Ciężko pracował w topowych restauracjach. Zyskał renomę i spełnił swoje marzenie. Dotarcie do finału popularnego programu kulinarnego otworzyło mu wiele drzwi. Wykorzystał swoją szansę. Zwiedził kawałek świata, wydał kilka książek. Gdy osiągnął swoje cele, był gotowy na powrót do rodzinnego miasta. Tak naprawdę od zawsze tego chciał. Kochał Lorne Bay i to właśnie tu pragnął zapuścić korzenie. Ciężko było mu zostawić swoje życie w Europie, ale tęsknił za rodziną. Chciał ponownie być bliżej rodziców i brata, z którym zawsze był bardzo zżyty. Żałował, że nie było go obok, kiedy zmagał się z ciężką chorobaą.
Haywood chciał mieć partnerkę. Był na to gotowy. Zdążył już zaaklimatyzować się po powrocie. Uważał, że był to dobry czas, aby wrócić do randkowania. Głównie dlatego finalnie uległ Moon. — Dawno się nie widzieliśmy — stwierdził i delikatnie zmarszczył brwi. Pewnie parę razy minęli się gdzieś na ulicy, ale żadne z nich tego nie odnotowało.
— To sprawka Moon, a ją czasem trudno zrozumieć — zaśmiał się. Jego słowa były prawdziwe. Uwielbiał Moon ale jej pomysły czasem były szalone. — Skoro już tu jesteśmy, musimy zastanowić się, co jemy. Ciekawe, co jest specjalnością tutejszego szefa kuchni — Alec zacierał rączki. Uwielbiał jeść. Chętnie próbował dań innych kucharzy. Z każdej wizyty w restauracji czerpał cenną wiedzę. Lubił poznawać nowe smaki, które często inspirowały go do tworzenia nowych dań. Obecnie po głowie chodził mu przepis na jesienne ciasto.
- Trochę czasu minęło - odparła tym samym zgadzając się z mężczyzną. - Znam ją tyle lat, a czasem się dziwie w jakim kierunku działa jej mózg i co może zrobić – zaśmiała się lekko Leene przypominając sobie o niektórych sytuacjach związanych z przyjaciółką, ale dla niej ta dziewczyna była niczym siostra i kochała ją za to jaka jest pokręcona. - Ja mam ochotę na jakąś sałatkę - odparła zgodnie z prawdą. Nie jest typem dziewczyny, która je sałatki na randkach, nie. Ona je po prostu kocha. - Ale nie mam pojęcia co jest specjalnością tej restauracji - dodała na koniec rozglądając się po lokalu. Ludzi trochę było na miejscu, więc może podają tutaj naprawdę dobre jedzenie, chociaż nie była tutaj nigdy.
alec haywood
Alec nie był nieśmiały, ale był skromnym chłopakiem. Czy sam powiedziałby o sobie, że jest introwertykiem? Raczej tak. Na pewno nie był typowym ekstrawertykiem. Lubił ludzi, ale z umiarem. Potrzebował czasu, aby w samotności naładować baterie. Czytał wtedy książki, słuchał podcastów albo zamykał się w kuchni i pracował nad nowym przepisem. Mężczyzna był szczęściarzem, ponieważ jego praca była jednocześnie jego największą pasją. Od najmłodszych lat uwielbiał gotował. Był wdzięczny za szansę, którą zesłał mu los. Dzięki temu, że wziął udział w programie telewizyjnym, wyjechał do Europy. Pracował tam dla najlepszych szefów kuchni na świecie. Było to dla niego ogromne wyróżnienie. Zaczął wydawać też własne książki kulinarne. W tą stronę chciał pójść, chociaż jakiś czas temu zaczął publikować swoje przepisy na jednej z popularnych aplikacji. O dziwo, miał naprawdę dobre zasięgi. Polubił kręcenie filmików.
— Tego nie wiedzą nawet najstarsi szamani. Moon jest najbardziej nieprzewidywalną osobą, jaką spotkałem — przyznał wyraźnie rozbawiony. Czy w tym szaleństwie tkwiła jakaś metoda? Alec nie był do tego w pełni przekonany. Sam postępował bardziej zachowawczo.
— Ja chyba postawię na łososia, całe danie wygląda intrygująco — przyznał i przechylił się do tyłu, opierając się o krzesło. Uważnie studiował menu. Temat jedzenia zawsze traktował bardzo poważnie. Była to jego pasja. — Napiłbym się wina, ale przyjechałem tu samochodem, więc postawię na coś bezalkoholowego — oznajmił z lekkim uśmiechem. W menu mieli ciekawą kartę win, ale Alec nigdy nie wsiadłby za kierownicę pod wpływem alkoholu. Takie zachowanie nie było w jego stylu, zawsze trzymał się przepisów.
Leene od zawsze była nieśmiała, potrzebowała czasu na to, aby otworzyć sie przed ludźmi. Nie lubiła wielkich tłumów, zwłaszcza jeśli miała przebywać z nim przez dłuższy czas, bardzo ją to stresowało. Wychodziła kiedy musiała, nie lubiła za bardzo imprez, więc unikała ich jak ognia. Wolała siedzieć sobie spokojnie w domu i zajmować się tym co lubi. Praca w ogrodzie teraz jest jej największa pasja, chociaż wiele osób się dziwi skąd się to u niej wzięło. Zawsze u niej to było, w rodzinnym domu lubiła pomagać ogrodnikowi, wiele rzeczy robiła sama, ale ogród był okazały i sama nie dałaby rady. Teraz w nim odpoczywa. Bardzo często słucha sobie wtedy muzyki na słuchawkach i wtedy praca od razu idzie lepiej. Pewnie nie powinna tego robić, kiedy jest sama, bo różnie może być chociaż Lorne Bay jest bardzo bezpiecznym miejscem.
Zaśmiała się.
- Nie mogę się z tym nie zgodzić, ale staram się pomagać zachować jej zdrowy rozsądek w jej pomysłach - powiedziała rozbawiona Marleene patrząc na Aleca. Kochała Moon, ale naprawdę czasem ją dziwiło, w którym kierunku w danym momencie zadziała mózg jej najlepszej przyjaciółki. Znają się tyle lat, a Leene nadal potrafiła zostać zaskoczona przez swoją przyjaciółkę.
Zamyśliła się.
- Może jeszcze jakiś stek do tego, bo jestem trochę głodna - dodała po chwili zastanowienia. Bardzo lubiła jeść, nigdy tego nie ukrywała. Mówiła również, kiedy coś jej nie smakowało lub czego nie lubi, nie zmuszała się nigdy do jedzenia tego czego nie chce.
- Totalnie nie znam się na winach, może mi jakieś polecisz? Chętnie bym się napiła i powiem ci czy wina są godne uwagi, jeśli chodzi o smak - dodała z uśmiechem patrząc na Haywooda. Pewnie nie powinna pić, ale co tam. Kto jej zabroni. Jest dorosła.
Haywood wychodził z założenia, że każdy powinien mieć w życiu jakąś pasję. Niekoniecznie musiało być to coś wielkiego. On uwielbiał gotować, ale oprócz tego miał też masę innych zainteresowań. Ważną część jego życia stanowił sport. Dużo się ruszał. Lubił chodzić na siłownię i biegać. Ostatnio często wybierał się na przebieżki po okolicznych lasach. Uwielbiał też książki. Czytał ich naprawdę sporo. Najbardziej gustował w książkach kulinarnych i podróżniczych, ponieważ te bardzo go inspirowały. Chętnie sięgał też po kryminały, ta tematyka była szczególnie bliska jego sercu przez miłość true crime. Pasjonowały go prawdziwe zbrodnie. Chętnie wcielał się w rolę detektywa i rozwiązywał różne zagadki. Jeżeli chodzi o prace ogrodowe, to nie był ich największym fanem, ale doceniał przyrodę. Kochał obserwować, jak roślinność zmienia się z porami roku. Było to dla niego fascynujące. W jego mniemaniu te zmiany przypominały nieco cykl ludzkiego życia.
Słysząc jej słowa, zaśmiał się głośno. Tak, Moon zdecydowanie potrzebowała więcej zdrowego rozsądku. — Cóż, ktoś musi nad nią czuwać. Dobrze, że ma kogoś takiego jak ty — uśmiechnął się i spojrzał na Marleene. Przyjaźnie były dla niego bardzo ważne. Starał się je pielęgnować. Alec przyjaźnił się z Ryderem i ze swoim starszym bratem. — Stek też wygląda zachęcająco, ja zostanę przy łososiu. Kocham połączenie łososia i szparagów — oznajmił z szerokim uśmiechem. Alec mówił o jedzeniu z miłością w głosie. Naprawdę była to jego największa pasja.
Gdy Marleene zapytała go o wino, zerknął w kartę. — Skoro będziesz jadła steka, idealnym wyborem będzie czerwone wino. Wolisz słodkie czy wytrawne? — zapytał i delikatnie uniósł brew ku górze, wychylając głowę znad dużej karty.
- Czasem pewnie ma mnie serdecznie dość I mojego ględzenia, ale musi się z tym pogodzić, bo już się mnie nie pozbędzie - powiedziała ciemnowłosa z szerokim uśmiecham patrząc na Aleca. Leene również bardzo dbała o swoich najbliższych, do których oczywiście zaliczali się przyjaciele, chociaż młoda kobieta bardzo często wydawała się zamknięta, co było prawda, ale bardzo się zmieniała, gdy kogoś poznała. - Ja mam ochotę na jakieś konkrety, więc stek będzie dla mnie idealny, ale bez szparagów, bo niestety ich nie lubię - odparła. Co prawda jej prawdziwą miłością są burgery, które mogłaby jeść codziennie, ale wie, że było by to niezwykłe nieodpowiedzialne, więc stara się tego nie robić, aby jej nie zaszkodziły. W ogóle Marleene lubi jeść.
Zastanowiła się przez chwilę.
- W zasadzie jest mi to obojętne, lubię każde wino - uśmiechnęła się. Dla niej naprawdę nie było różnicy pod tym względem, że każde wino jej smakowało. Nie przypomina sobie, aby jakiekolwiek wino kiedykolwiek jej nie smakowało. Nawet wino własnej roboty, które potrafiło być bardzo zdradliwe – cudowne w smaku, ale z większą zawartością alkoholu. Niby nie kopie, kiedy się siedzi, ale kiedy człowiek stanie to wtedy zaczyna się karuzela i inne takie. To są jej doświadczenia.
alec haywood
Alec uwielbiał fast foody. Był fanem panierowanego kurczaka, burgerów, frytek. Starał się jednak ograniczyć niezdrowe jedzenie. Przykładał dużą uwagę do tego, co jadł. Jego dieta była zdrowa i zbilansowana. Wiedział, że musi uważać na swoje zdrowie. Jego brat w bardzo młodym wieku zachorował na poważną chorobę. W jego przypadku była to raczej kwestia genów, ale Alec nie zamierzał ryzykować. Robił wszystko, aby pozostać w dobrym zdrowiu. Cieszył się, że jego brat wygrał walkę z chorobą. Był już zupełnie zdrowy i budował swoje życie na nowo. Alec go w tym wspierał. Teraz, kiedy znów mieszkali na tym samym kontynencie, spędzali ze sobą mnóstwo czasu.
— Nie lubisz szparagów? Jak możesz! To cios w moje serce. Szparagi to moje ulubione warzywo. No cóż, będzie więcej dla mnie — rzucił żartobliwie. Kiedy przy ich stoliku pojawił się kelner, Alec złożył zamówienie. Miał nadzieję, że szybko zostaną obsłużeni, ponieważ był gotowy na wielką ucztę. Nie miał okazji, aby wcześniej coś zjeść.
— Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłem na randce. O czym powinniśmy rozmawiać, co? — zapytał nieco zakłopotany. Alec nie bardzo wiedział, o czym teraz ludzie gadają na randkach. Podejrzewał, że nie było jednego scenariusza. — Chcesz mi opowiedzieć coś o sobie? Tak właściwie, co robisz w życiu? — zapytał, bo Alec stracił rachubę. Wyjechał z miasteczka, kiedy miał dwadzieścia lat. Czasem odwiedzał tu rodzinę, ale z Marleene nie miał żadnego kontaktu. Była jego brata czasem o niej wspominała, ale w tamtym czasie Alec nie przykładał do tego jakieś wielkiej uwagi. Jego życie kręciło się wtedy wokół tego, co w Europie. Kochał Paryż i Londyn, ale jego miejsce było w Lorne Bay. Marzył o powrocie do domu i cieszył się, że tego dokonał.
Stara się dbać o siebie, jeść zdrowo i czasem ćwiczy, ale nie robi tego do przesady. Lubi zjeść i zawsze je to na co ma ochotę, bo jaka jest przyjemność w odmawianiu sobie wszystkiego z przesadą? Nie rozumie tego i w swoim życiu nie ma zamiaru tego stosować.
Zaśmiała się.
- Niestety nie, nie jestem w stanie zjeść nic, co zawiera szparagi, więc na pewno ci oddam, kiedy taki mi się trafi – powiedziała ciemnowłosa z uśmiechem patrząc na Aleca. Na szczęście nie ma żadnych alergii pokarmowych i może jeść wszystko z czego jest naprawdę bardzo zadowolona.
- Nie mam pojęcia, bo sama dawno nie byłam na randce - zaśmiała się, ale w głowie od razu jej się pojawiło to, że była przed wypadkiem i to bardzo dawno temu, jednak w ogóle jej to nie przeszkadzało.
- Jestem nauczycielem wychowania przedszkolnego u nas w przedszkolu - odpowiedziała na pytanie zgodnie z prawdą. Kochała to co robi. - A ty co robisz? - Zapytała. Chciała poznać Aleca, ale nie wiedziała co dalej będzie.
alec haywood
Szczerze mówiąc, Alec często jadał coś w pracy, bo tak było szybciej. Kiedy gotował dla klientów, robił większe porcje. Były też rzeczy, których musiał ugotować więcej, np. zupy. Tak samo było w przypadku ciast, od razu piekł całą blachę. Jeżeli coś zostało, sam zjadał resztki albo oddawał je swoim znajomym, którzy bardzo chwalili jego kuchnię. Alec chętnie testował na nich nowe przepisy. Zanim wprowadził coś do menu, lubił wiedzieć, czy innym też to smakuje. Niektóre przepisy były zbyt wykwintne i nie nadawały się do prostego lokalu. Haywood pragnął, aby jego restauracja była miejscem przyjaznym dla wszystkich mieszkańców Lorne Bay. Serwował proste dania, które smakowały większości osób. Właścicielem był zaledwie od kilku miesięcy, ale przez ten czas zebrał masę pozytywnych opinii. Bardzo go to cieszyło i motywowało do dalszej pracy. Czasem trzeba było po prostu odpuścić. Sam kiedy miał gorszy dzień, działał na mniejszych obrotach. Starał się sobą zaopiekować, ale nie zawsze było to proste. Obecnie wiódł spokojne życie. Mieszkał na łodzi. Początkowo nie sądził, że wytrwa tam długo, ale przywykł do życia na wodzie, a co więcej, naprawdę je polubił.
— Brzmi jak układ idealny, im więcej jedzenia, tym lepiej — skwitował i uśmiechnął się szeroko, chwaląc się swoim nienagannym uśmiechem. — No cóż, w takim razie oboje jesteśmy zieloni w temacie i musimy przejść przez to razem — zaśmiał się wesoło. Był to jakiś plus, bo żadne z nich nie miało porównania. Poprzeczka nie była zawieszona wysoko, ale Alec i tak chciał wypaść jak najlepiej.
Jej kolejne słowa zraniły jego dumę. Było mu trochę przykro, że Marleene nie słyszała o jego sukcesach. Alec był fajnym facetem, ale miewał wybujałe ego. — Brzmi fajnie, z dzieciakami pewnie jest wesoło. A ja… nie wiem, czy widziałaś moje poczynania w master chefie? Po programie wyjechałem do Europy, żeby uczyć się gotować, a teraz mam własną restaurację w Lorne — oznajmił z uśmiechem.