Optymizm, patrzenie na świat przez różowe okulary, motylki, ptaszki, pierdzenie tęczowymi obłoczkami — to cała Gabrielle, jednak w pewnych kwestiach brakowało jej tego bardzo, głównie jeśli chodzi o samą siebie, ale teraz nie była w tym sama i to Angelo każdego dnia pokazywał jej, że może wszystko. Czasami kompletnie bez słów, a czasami mówił jej to wszystko, żeby w końcu w siebie uwierzyła i faktycznie zaczynała przy nim to robić. Stała się bardziej pewna siebie i poniekąd nie widziała już wszystkiego na różowo, bo w okularach na jej nosie pojawiły się odpryski, przez które widziała świat w takich barwach, w jakich przedstawiał go Angelo, po pokazywał jej, że nie wszystkim można ufać, że nie każdy chce być jej przyjacielem, że ludzie to zwykłe kurwy, które przy pierwszej lepszej okazji wbiją ci nóż w plecy. Dlatego właśnie od kilku miesięcy np. gdy ktoś pomyli jej zamówienie w kawiarni/restauracji, nie boi się zwrócić uwagi i upomnieć się o swoje. Kiedyś nic by nie powiedziała, machnęłaby ręką i poszła, to samo z usługami — kiedy ktoś robił coś, co jej się nie podobało natychmiast to sygnalizowała, a jeszcze rok temu wyszłaby od fryzjera czy kosmetyczki niezadowolona z efektu, nie mówiąc ani słowa. Ba... jeszcze by zachwalała i dałaby napiwek! Teraz już tak nie robi, nadal jest pizdą, ale nie aż taką jak rok temu. Wpływali na siebie niesamowicie, każde na swój sposób i poniekąd stawali się przy sobie najlepszymi wersjami samych siebie, ale do levelu ostatecznego jeszcze bardzo, bardzo daleka droga.
On presję z siebie zdjął, ona ją przyjęła, a jak Gabi się czegoś uczepi to trzyma się tego kurczowo, jak tonący brzytwy, zwłaszcza że dla osób, które kocha zrobi wszystko nawet kosztem samej siebie, ale tu akurat nie było żadnych kosztów, bo jego marzenie stało się jej marzeniem i chciała spełnić je jak najszybciej, może trochę podświadomie bojąc się, że jeśli do tego nie dojdzie to się rozstaną przez niespełnione oczekiwania? Sama się do tego nie przyzna, ale pewnie tak właśnie jest, ten wieczny strach przed porzuceniem jest okropny, a wpływ ma na to wiele czynników, nie tylko to, co było między nimi. Może Gabrielle powinna wybrać się na terapię i zacząć się leczyć? To nie jest głupi pomysł, może wtedy obojgu będzie żyło się łatwiej?
To jakie dawał jej teraz wsparcie było nieocenione, choć miała w głowie pojawiające się wspomnienia z dzieciństwa, to przeplatane były widokiem jego zatroskanej, zmartwionej twarzy, choć próbował być silny i skrzętnie ukrywać poddenerwowanie to Gabi znała go na tyle, by widzieć każdą zmianę w tej posągowej mimice. Nie udało mu się zachować pokerowej twarzy, ale widziała to tylko dlatego, że była wyczulona choćby na najmniejsze drgnięcie mięśni sugerujące, że się wkurwia.
Gdyby była w stanie bardziej się skupić i wysilić, odepchnąć strach to serce by się jej ściskało, bo ona tak jak on, nie lubi go widzieć w takim stanie. Osobom, na którym sobie zależy chcą na swoich twarzach widzieć tylko szczęście i między nimi dokładnie tak było, po to żyli. Dla samych siebie i siebie wzajemnie różniło ich tylko to, że dopiero przy Gabi Angelo poczuł jak to jest być szczęśliwym, a ona tego szczęścia zasmakowała już wcześniej.
Gabi w większości dni, jakie spędziła w szpitalu była sama, bo jej "matka" pracowała, by opłacić leczenie więc otoczona była jedynie pielęgniarkami i lekarzami, którzy jako osoby byli wspaniali, ale jeśli chodziło o wszelkie medyczne procedry, brakowało jej kogoś bliskiego, a później pojawili się biologiczni rodzice, którzy byli jej całkowicie obcy. Dlatego tak cholernie cieszyła się, że Angelo tu jest, trzyma ją za rękę, odwraca uwagę od nieprzyjemnych rzeczy, to jemu przecież ufa, wie, że nie dałby jej skrzywdzić, a pobranie krwi nie jest niczym wielkim. Rozsądek jej to mówił, ale strach był silniejszy, nie ważne ile razy musiała przez to przechodzić. Pokiwała głową i próbowała się uspokoić. Zaśmiała się na słowa o połamaniu palców i spojrzała na niego wzrokiem pod tytułem: nie odważysz się. Choć wiedziała, że na bank by to zrobił!
- Pamiętaj, że tu ratują ludzkie życia, wiec palce im się przydadzą...- rzuciła bez zastanowienia, zapominając, że Angelo nie troszczy się o innych ludzi, poza tymi, na których mu zależy, czyli rodzinie.
Gabi w trakcie badania USG też nie patrzyła na monitor, skupiała się na dotyku jego silnej dłoni na swojej łapce, to głaskanie ją uspokajało, pozwalało wyrównać oddech. Świadomość, że był obok... To inny wymiar miłości.
Tak powinno być tamtej nocy...- pomyślała ze smutkiem, ale nie oczekiwała tego, że ma być dla niej silny, że ma spychać swoje uczucia na dalszy plan, jego emocje też były ważne i ona podświadomie, jakby miała RTG w oczach, widziała co się u niego w środku dzieje, ale skoro nie pokazywał po sobie nic, znaczyło to dla niej tyle, że nie chce się uzewnętrzniać, nie tutaj, nie przy tych wszystkich ludziach.
- Wyniki powinny być za około godzinę, ale dokładnego czasu nie jesteśmy w stanie podać, to szpital i wszystko zależy od obłożenia i od tego czy przypadkiem nie przywiozą kogoś z wypadku, także proszę uzbroić się w cierpliwość.- odparła młoda lekarka nim zwinęła sprzęt i wyszła z sali. Kobieta musiała iść do pokoju lekarzy, obejrzeć nagranie z USG, zrobić opis i wklepać go do karty.
- Mogę iść sama, naprawdę dam radę...- postawiła się jak zawsze, bo nie byłaby sobą gdyby tego nie zrobiła, taka Zosia samosia, wszystko sama nawet jakby jej oko wypadało i płuco wychodziło gardłem to nadal by się upierała, że jest ok, żeby nie robić nikomu kłopotów. Westchnęła głośno kiedy pomagał jej z wycieraniem brzucha, poddała się uznając, że i tak z nim nie wygra. Chciał się wykazać, być dla niej, rozumiała to i doceniała bardziej niż mu się wydawało, ale taka nadmierna opiekuńczość troszkę ją przytłaczała, odbierała poczucie niezależności, bycia osobną jednostką, ale z drugiej strony było to cholernie miłe i mimo paskudnej sytuacji mogła poczuć się jak księżniczka.
Nie dyskutowała, to i tak by nic nie dało, ale westchnęła teatralnie i tak naprawdę dopiero teraz zobaczyła, że na sali nie są sami, że na łóżku obok leży kobieta z wielkim brzuchem i się im uważnie przygląda, ale nic nie powiedziała. Rozejrzała się po łazience, jej sterylność i biel mocno przytłaczały, już chyba wolała te w szpitalu dziecięcym, tam przynajmniej były jakieś kwiatki, postacie z bajek i inne ozdoby, które dodawały pomieszczeniu pewnego rodzaju wesołości. Poczuła jak jej pośladki dotykają czegoś twardego, a było to krzesełko prysznicowe. Patrzyła jak Angelo przy niej kuca, starała się nie wyglądać na zagubioną i przestraszoną, żeby nie musiał się martwić, nie chciała mu dokładać, widziała, że jest kłębkiem nerwów.
- Kochanie...- zaczęła, ale reszta słów uwięzła jej w gardle. Każdym takim niespodziewanym wyskokiem z wielkimi słowami wprawiał ją w osłupienie i nie była stanie powiedzieć nic mądrego. Gardło jej się ścisnęło ze wzruszenia a łezki znów piekły w oczy, ułożyła dłonie na jego policzkach i czule po nich pogłaskała, nie mogąc przestać patrzeć na niego z podziwem i miłością. Wzięła głębszy oddech i wypaliła:
- Nie zapominaj o: na dobre i na złe, w bogactwie i biedzie i dopóki śmierć nas nie rozłączy.- kąciki jej ust drgnęły lekko w niepewnym uśmiechu i dopiero wtedy przestała głaskać go po policzkach, opuszczając swobodnie ręce wzdłuż ciała. Jak ona miała go nie kochać, kiedy się tak o nią troszczył? I to nie tylko teraz! Każdego dnia! Nawet gdy miewali ciche dni po swoich sprzeczkach to robił jej herbatkę albo otwierał drzwi samochodu, tak jak ona dbała o to, żeby zawsze miał ulubiony alkohol w karafce i sama przynosiła mu kieliszek albo zamawiała ich wspólne ulubione jedzonko.
- Boli tak samo, ale dam radę. Jestem przyzwyczajona.- uśmiechnęła się smutno, ale taka była prawda, co miała mu powiedzieć i po co to ukrywać, taki los kobiety. Kiedyś widziała filmik na tik toku jak faceci są podłączani do urządzeń imitujących skurcze okresowe albo porodowe, już nie pamięta dokładnie, o co chodziło, ale przez myśl jej przeszło, że powinni wypożyczyć taki sprzęt i sprawdzić jak Angelo by zareagował.
Głośno upadaj... Parsknęła śmiechem i aż się zgięła w pół, bo zabolało, wzięła kilka głębszych oddechów. Dobrze, że ją znał na tyle, by pozwolić jej się ogarnąć samej. Kiedyś rozmawiali o seksie w trakcie okresu i Gabi była stanowczo na nie, mówiąc, że to dla niej lekko obrzydliwe i krępujące. Przecież ona nawet przy nim nie sika nie robi kupy, nie pierdzi nie pozwala wchodzić do łazienki kiedy robi sobie maseczkę czy ogarnia inne urodowe rzeczy. Zdecydowanie woli kiedy on widzi efekt finalny, chodzącą perfekcję, kto wie... może nadejdzie taki dzień, że kiedyś puści przy nim tego bąka, ale wtedy umrze ze wstydu. Cóż, są tylko ludźmi i takie rzeczy powinny być dla nich naturalne.
- Poradzę sobie, dziękuję.- posłała mu blady uśmiech, zauważyła, że nie patrzył na poplamione spodnie, widziała te wszystkie niuanse, które miały sprawić, że poczuje się mniej zawstydzona i bardzo to doceniała, ona mu się za to odwdzięczy... Choć nie musi to to zrobi, któregoś pięknego dnia, gdy on będzie potrzebować jej pomocy. Została sama, cisza dzwoniła w jej uszach przez chwilę nim zebrała się do ogarnięcia. Nie będę opisywać całego procesu i co zobaczyła na swojej bieliźnie. Umyła się dokładnie, wytarła i ubrała, zabezpieczając bieliznę podpaską, których opakowanie dostała. Były długie i grube, bardzo pojemne, jakby wiedzieli czego jej trzeba. Wyszła po jakichś dziesięciu minutach w tych lekko za dużych szpitalnych spodniach. Swoje własne miała włożone do papierowej torby, wpadła prosto w plecy Angelo, natychmiast objęła go od tyłu i wtuliła się w jego plecy przymykając oczy ze zmęczenia, ale chciała mu też pokazać, że jest przy nim tak jak on przy niej, no i halo... tulenie się do tego seksownego ciała zawsze przynosiło ulgę!
- Teraz musimy czekać...- powiedziała spokojnie i chwilkę tak go jeszcze tuliła a później złapała go za rękę i pociągnęła w stronę łożka, sugerując mu, że ma się na nim położyć, ale wcześniej zdjęła z łóżka ubrudzone krwią prześcieradło i rzuciła je na krzesło.
- Nie mogłam być w ciąży... Robiłam test w Walentynki, nic nie wykazał był negatywny...- przyznała się w końcu, co bardzo dużo ją kosztowało.
Do pokoju weszła pielęgniarka, zmarszczyła nos widząc, że zdjęto prześcieradło z łóżka ale nie odważyła się nic powiedzieć, widziała też ich zamiary ale też tego nie skomentowała. Wzięła stojak na kroplówki, zawiesiła tam worek, coś do niego wstrzyknęła od góry i zupełnie bez słowa poprosiła Gabrielle o rękę i podłączyła ją wężykiem do kroplówki. Popatrzyła surowo na parę i pokręciła głową z dezaprobatą ale chyba bała się Angelo, bo wyglądał jakby miał ich tu wszystkich pozabijać. Gabi uniosła lekko brew ku górze ze zdziwienia.
- Dziwna jakaś. Połóż się, chce się przytulić, potrzebuję twojego ciepełka, proszę....- uśmiechnęła się przymilnie, wiedziała, że to dla niej zrobi, nie miał wyjścia, a kiedy to uczynił wdrapała się na wyrko i na niego i ułożyła wygodnie na jego cielsku wtulając twarz w zagłębienie męskiej szyi.
- Widzę jaki jesteś spięty... dam dolara za twoje myśli. Dziękuję, że tu jesteś, bardzo cię kocham...- przymknęła ciężkie powieki, znów zaczęła być zmęczona.
Ares Kennedy