i'm not throwing away my shot
: 28 mar 2024, 16:25
010.
lula & reef
i'm not throwing away my shot
[outfit]
i'm not throwing away my shot
[outfit]
Idiotyczny impuls sugerujący, że powinna zrobić coś głupiego, nieodpowiedzialnego, kretyńskiego, nieprzemyślanego — a z tymi wszystkimi określeniami kojarzył jej się poznany kilka tygodni wcześniej mężczyzna. Postawiła granicę. Postanowiła, że spotkanie w jego domu — jakże satysfakcjonujące — będzie ich ostatnim; a jednak, w przypływie chwili, skierowała smsa z propozycją spotkania na strzelnicy. W zasadzie sam je zasugerował, co sprawiało, że Lula nie zamierzała przyjąć odmowy. Chociaż, być może, wyszłoby jej to na lepsze?
Czuła ogromną frustrację, złość i niechęć, które potrzebowała jakoś ukierunkować. Miała wrażenie, że jest kompletną idiotką, nieposiadającą ani grama umiejętności oceniania ludzkich intencji. Przez ostatnie dwa tygodnie stresowała się i odczuwała ogromne wyrzuty sumienia. Z d r a d z i ł a. Nie mogła tego cofnąć. Zresztą, niekoniecznie też chciała — zważywszy na to, że Trippa dawno przestała interesować bliskość fizyczna.
Gdy usłyszała, że ich związek nie ma przyszłości, a następnie zobaczyła reakcję męża na telefon — a w zasadzie odebranie przez nią telefonu — od jakiejś kobiety, uzyskała wreszcie odpowiedź na pytanie d l a c z e g o została skreślona. Przebywanie w pracy do późnych godzin, brak zainteresowania, zero zaangażowania, chęci, płytkie rozmowy, ciągłe mijanie się … Lula poczuła, jakby w jej ręce wpadł ostatni puzzel, niezbędny do uzyskania pełnego obrazu sytuacji. Miał kogoś. Miał kogoś, a ona niepotrzebnie ciągnęła tę błazenadę, zwaną m a ł ż e ń s t w e m. Gdyby tylko wiedziała, nie próbowałaby w to brnąć. Gdyby tylko wiedziała, odpuściłaby sobie na starcie, unikając rozczarowań. Miał prawo kogoś poznać, oczywiście. Miał ku temu pełne prawo, ale nie powinien był jej o k ł a m y w a ć i wywoływać przy tym płonnych nadziei.
Znalazła się na strzelnicy, próbując zapanować nad emocjami, które wręcz się w niej gotowały. Poprosiła o lekcję — tak na prawdę potrzebując, chyba, towarzystwa. Takiego, którego niespecjalnie będzie obchodzić jej samopoczucie; do czego a b s o l u t n i e nie zamierzała się przyznawać. Zgodnie z ustaleniami, czekala na mężczyznę przy wejściu; ubrana na sportowo, z twarzą pozbawioną makijażu, włosami związanymi w wysoki kucyk i z nietęgą miną. Niespecjalnie zależało jej na tym, by zrobić wrażenie; to już — zdaje się — mieli za sobą. Plus, spotkanie miało charakter czysto platoniczny, oczywiście.