księgowy — Oceana Moon
31 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pechowy księgowy, który ma trudne życie z szefową
006.
I just wanted you to love me,
not destroy me
{outfit}
Nie spodziewał się takiego zakończenia historii swojej i Dawn. Nie pomyślałby, że odprawi go z kwitkiem i to w taki sposób, o co teraz miał do niej ogromny żal, ponieważ potraktowała go tak, jakby nie znaczył dla niej nic. Uświadomienie sobie tego było okropnym uczuciem, z którym teraz musiał się jakoś zmierzyć, co nie było dla niego proste, ale nie miał innego wyjścia. Musiał poradzić sobie z tą sytuacją, czego na pewno nie ułatwiał fakt, że musiał z Milligan pracować. Nie mógł pozwolić sobie na to, by odejść z klubu, kiedy wciąż miał u niej dług, a poza tym… Choć potraktowała go paskudnie, to wciąż mu na niej zależało i pamiętał o jej problemach, w których znalazła się przez niego. Wolał więc na razie mieć ją na oku do czasu, aż upewni się, że jest bezpieczna. A co ważniejsze, do czasu, aż spłaci swój dług, co nie miało być takie szybkie. W pracy starał się właśnie na niej skupiać. Swoje interakcje z Dawn postarał się ograniczyć do minimum, rozmawiając z nią tylko w przypadku, jak już nazbierało się trochę spraw albo pojawiło się coś pilnego. Nie wchodził z nią w interakcje, gdy nie było to konieczne, ale nie potrafił zwalczyć sobie jednej rzeczy. Jego spojrzenie wciąż uciekało w jej kierunku, gdy akurat gdzieś przypadkiem ją wypatrzył, nawet jeśli to był drugi koniec klubowej sali. Z tym nie mógł sobie poradzić, ale może z czasem to miało okazać się łatwiejsze? Nie miał pojęcia, ale dziś dobrze się stało, że miał ją na oku, bo od razu zauważył, kiedy zasłabła. Napędziła mu tym strachu, to oczywiste. Mimo to Saaranen zachował zimną krew i sprowadził pomoc, a choć na tym jego zaangażowanie powinno się zakończyć, pojechał do szpitala, by sprawdzić co z nią. Koniec końców przecież martwił się o nią. Choć po rozmowie z lekarzem zaczął zastanawiać się czy słusznie. Właściwie to zastanawiał się nad wieloma sprawami, mając w głowie ogromny mętlik, który tylko Dawn mogła pomóc mu uporządkować. I tak jak pod pretekstem bycia jej bliskim dowiedział się co nieco o jej stanie, udało mu się też dostać do niej na salę, choć poproszono go, by to była krótka wizyta. Wszedł do niej z wyraźnie strapioną miną. Trudno mu było ukryć to, jak się obecnie czuł, ponieważ nowe informacje cholernie go zaskoczyły. Wiele tłumaczyły, ale też rodziły jeszcze więcej nowych pytań. - Jak się czujesz? - zapytał na początek, choć było po nim widać, że wcale nie te wątpliwości go tu sprowadziły. W końcu lekarz zdążył już go zapewnić, że wszystko z nią dobrze. Z nią i z jej dzieckiem.
właściciel i manager — lorne bay
35 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Do miasteczka ściągnął ją mąż, z którym nieszczególnie jej się układa, dlatego całkowicie poświęca się pracy, gdzie intensywnie stara się przywrócić do życia klub, który udało im się wykupić, chociaż ostatnio jej myśli zaprząta upierdliwy księgowy.
006.

I just wanted you to love me,
not destroy me
Wieść o ciąży była dla niej niespodzianką, choć zdecydowanie nie taką, której mogła wyczekiwać. Nie cieszyła się z tego powodu szczególnie i niewykluczone, że gdyby miała trochę większe pole manewru, rozwiązałaby ten problem jeszcze zanim zdołała przywiązać się do myśli, że zostanie matką. Teraz, choć wiedziała o tym już od kilku tygodni, nadal nie uporała się z dręczącymi ją myślami. Co więcej, nie potrafiła cieszyć się tym, co ją spotkało, ponieważ nie o tym marzyła. Postrzegała to dziecko nie jako upragnione błogosławieństwo, a raczej jako karę, którą los zesłał na nią przez to, że postępowała niewłaściwie. Karę, która zmusiła ją do rezygnacji ze wszystkiego, na czym tak bardzo jej zależało. Tych myśli nie była w stanie od siebie odepchnąć, a one dodatkowo sprawiały, że czuła się koszmarnie. Miała wrażenie, że była złą osobą, ponieważ miała sprowadzić na świat dziecko, którego nie byłaby w stanie w pełni zaakceptować, a chociaż mogła łudzić się, że z czasem jej to minie, jakiś cichy głosik w jej głowie podpowiadał, że do tego nie dojdzie. Znała się przecież całkiem dobrze.
Nic dziwnego, że zignorowała też lekarskie zalecenia, choć to też nie tak, że nadwyrężała się celowo. Unikanie stresu było zwyczajnie problematyczne, kiedy w jej życiu zapanował tak duży chaos. Z jednej strony musiała mierzyć się z tarapatami, w które wpakowała się, kiedy postanowiła spłacić długi Brando, natomiast z drugiej ciążyło jej wszystko to, co miało związek z ich relacją. W pracy nie czuła się więc najlepiej, a dzisiejszy dzień był tego zwieńczeniem. Od samego rana czuła się źle, jednak starała się za wszelką cenę to ignorować, co koniec końców przypłaciła utratą przyjemności. Choć ocucono ją jeszcze w karetce, na dobre zaczęła kontaktować dopiero w szpitalnym łóżku. Poprosiła, aby nie telefonowano do jej męża, ponieważ wolała pobyć teraz sama, jednak najwyraźniej lekarze postanowili nie uszanować jej prośby tak w pełni. Choć prawdopodobnie nie wykonano żadnego telefonu, niedługo po tym, jak lekarz wyszedł z pokoju, w którym leżała, w drzwiach pojawił się Brando. Jego widok sprawił, że coś znów ścisnęło ją w żołądku. - Bywało lepiej - przyznała, z jednej strony ciesząc się, że był obok, natomiast z drugiej mierząc się z tym dziwnym uczuciem niepokoju, którego nie umiała wyjaśnić. - Co tu robisz? - zapytała, omiatając jego twarz spojrzeniem, jednak czy rzeczywiście potrzebowała odpowiedzi? Gdyby role odwróciły się, też chciałaby być obok, ponieważ zwyczajnie jej na nim zależało. Temu nie była w stanie zapobiec.

księgowy — Oceana Moon
31 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pechowy księgowy, który ma trudne życie z szefową
Dla niego równie niemiłą niespodzianką było zerwanie, do którego doszło najwyraźniej dlatego, że koniec końców postanowiła postawić na swoje małżeństwo, a jemu dać do zrozumienia, że nie znaczył dla niej nic. Rozbiła go tym mocno, sprawiając, że zaczął podawać w wątpliwość wiele rzeczy, nie tylko te bezpośrednio dotyczące ich relacji, a to zaś sprawiało, że był bliski zwariowania. Teraz zresztą, gdy dowiedział się o jej ciąży, w jego głowie zapanował jeszcze większy mętlik, bo pojawiła się kolejna rzecz, która rodziła dodatkowe pytania. Jednym z głównych było to, czy ojcem jest on, czy mąż Dawn. Brando nie wiedział nic o jej ciąży, a być może to, ile trwało, by go naprowadziło na odpowiedź. Wiedział jednak tylko tyle, że brunetka spodziewa się dziecka, więc reszty musiał dowiedzieć się od niej samej, choć nie miał pojęcia, czy cokolwiek z niej wyciągnie, a jeśli tak, to czy usłyszy prawdę. Miał wrażenie, że już w ogóle nie może jej ufać, przez co czuł się teraz zagubiony. Nie wiedział, co ma zrobić. Musiał z nią jednak porozmawiać, mając nadzieję, że Milligan mimo wszystko mu to wyjaśni i będzie w swoich tłumaczeniach przekonująca, dzięki czemu w jego głowie nie pojawi się nawet cień wątpliwości.
Wszedł więc do zajmowanej przez nią sali. Może powinien dać jej odpocząć, ale nie potrafił. Musiał porozmawiać z nią czym prędzej, dlatego stanął przed nią, chyba czekając na to, aż sama powie mu o wszystkim, bez jego nacisków. Choć czy gdyby miała to zrobić, nie zrobiłaby tego wcześniej? Okazji przecież miała wiele. Ale może też dopiero teraz dowiedziała się o wszystkim? Naprawdę nie wiedział, co o tym myśleć. Zaś na jej pytanie nie chciał odpowiedzieć. Po tym, przez co go przeprawiła, nie chciał się przed nią ponownie otwierać, ale powód jego przybycia powinien być oczywisty. A z jego strony musiała zadowolić się wzruszeniem ramion, które jej zaserwował. - Nie chcesz o czymś ze mną porozmawiać, Dawn? - zaczął spokojnie, posyłając jej przy tym wymowne spojrzenie, żeby wiedziała, że on coś wie, a to jej szansa na to, żeby zaczęła temat, zanim on zacznie z niej coś wyciskać. W końcu lepiej, żeby to wyszło od niej, niż jak miałby zacząć prosić się o odpowiedzi, prawda? Dlatego liczył, że będzie z nim szczera i otwarta.

właściciel i manager — lorne bay
35 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Do miasteczka ściągnął ją mąż, z którym nieszczególnie jej się układa, dlatego całkowicie poświęca się pracy, gdzie intensywnie stara się przywrócić do życia klub, który udało im się wykupić, chociaż ostatnio jej myśli zaprząta upierdliwy księgowy.
Co ciekawe, kiedy dowiedziała się o ciąży, w jej umyśle rozbrzmiały podobne wątpliwości. Jakaś jej część sugerowała, że nie mogła mieć stuprocentowej pewności, jednak niezależnie od tego, kto był współwinny jej stanu, dla Dawn istniała tylko jedna odpowiedź. To dziecko musiało być dzieckiem jej męża, względem czego nie miała nawet cienia wątpliwości… A może raczej nie chciała ich mieć, choć jej umysł sugerował coś innego? To nie było jednak istotne, bo skoro podjęła decyzję, teraz musiała się jej trzymać. Musiała wytrwać we własnych postanowieniach i trzymać się na dystans od Brando, co nie było proste, skoro bezustannie o nim myślała. Jeszcze trudniejsze stawało się wtedy, kiedy Saaranen znajdował się w pobliżu, a ona musiała stawić czoło świadomości, że już nigdy nie będzie mogła skryć się w jego ramionach i zapomnieć o wszystkim, co złe. A tego ostatnio nagromadziło się dużo - i z tym musiała poradzić sobie sama. Czyżby głównie na własne życzenie?
Wolała mu o tym nie mówić. Nie miała pojęcia, czy była to właściwa decyzja, jednak nie chciała wprowadzać pomiędzy ich dwójkę jeszcze większego zamieszania. Co więcej, nie chciała też niepotrzebnie mieszać w głowie nie tylko jemu, ale również samej sobie, bo nawet jeżeli była przekonana, że w kwestii jej ciąży wszystko było jasne, niczego nie była w stanie poradzić na to, że czasami i w niej pojawiały się wątpliwości. Takie, na które nie mogła sobie pozwolić, jeżeli nie chciała w końcu się rozsypać, a tego musiała uniknąć, jeśli teraz zmuszona była do tego, żeby radzić sobie w pojedynkę. Łatwiej byłoby jednak, gdyby Brando nie był świadomy jej stanu, a na to najwyraźniej nie mogła liczyć. Ktoś chyba w nosie miał tajemnicę lekarską. - Nie wydaje mi się, żebyśmy mieli o czym rozmawiać - odparła niemal natychmiast, po czym mocno zacisnęła szczękę. Znał ją całkiem dobrze, więc nie powinien mieć problemu z dostrzeżeniem tego, że była to jej taktyka obronna. Nie chciała się przed nim odsłaniać, choć chyba w tej kwestii nie miała do powiedzenia zbyt wiele. Powinna już dawno przyzwyczaić się do tego, że inni uwielbiali decydować za nią.

księgowy — Oceana Moon
31 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pechowy księgowy, który ma trudne życie z szefową
Teraz już nie miała sporego wyboru. Mleko się rozlało i nie tylko była w ciąży, ale też nie zdołała ukryć tego ani przed swoim mężem, ani przed Brando, który również w końcu poznał prawdę. I nie usłyszał jej od Dawn, tylko od lekarza, czego kompletnie nie spodziewał się dowiedzieć. Cały czas nie wiedział, co ma o tym myśleć. Miał jednak nadzieję, że rozmowa z Milligan co nieco mu rozjaśni, dlatego nie zamierzał jej tego odpuścić. Tak pewnie by było dla niej wygodnie, w końcu od początku starała się utrzymać to przed nim w tajemnicy, ale Saaranenowi prawdę powiedziawszy nie zależało już na jej komforcie, na pewno nie własnym kosztem i nie w tak poważnej sprawie, jaką bez wątpienia było dziecko. Być może jego dziecko, którego na pewno nie zamierzał odstąpić jej mężowi, bo ona tak wolała, dlatego gdyby okazało się, że jest jego, walczyłby o nie. Nawet jeśli to by oznaczało, że wyjawi ich sekrety. To mogło nie być w porządku wobec Dawn, ale w takiej sytuacji to nie na jej wygodzie by się skupiał, bo nie ona była tu najważniejsza.
Także na milczenie było za późno. I rozczarowała go, dalej brnąc w tym kierunku, zamiast porozmawiać z nim szczerze. Właśnie dlatego po usłyszeniu jej odpowiedzi westchnął głośno, wyraźnie zawiedziony. Nie chciał, żeby ta rozmowa wyglądała w ten sposób, ale nie pozostawiła mu wyboru, ponieważ nie zamierzał odpuścić tego tematu. Musiał dowiedzieć się od niej wszystkiego. - Zupełnie nic nie przychodzi ci na myśl? - upewnił się, przyglądając się jej uważnie. - W porządku, w takim razie po prostu pogratuluję ciąży - dodał, spoglądając na nią chłodno. Był na nią zły, że ukrywała przed nim coś tak istotnego, co mogło mieć z nim związek, w końcu sypiali ze sobą, prawda? Nie mogła go od tego odsuwać, bo tak było jej wygodniej, a przypuszczał, że właśnie to mogło być jej powodem. Jak inaczej wyjaśnić to, jak się zachowywała? On innego wytłumaczenia nie potrafił znaleźć, ale ona śmiało mogła mu je zaserwować, jeśli takie posiadała i była gotowa, żeby wreszcie zacząć z nim rozmawiać, skoro już został zaczęty. Brando ją w tym wyręczył, skoro jej przychodziło to z takim trudem.

właściciel i manager — lorne bay
35 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Do miasteczka ściągnął ją mąż, z którym nieszczególnie jej się układa, dlatego całkowicie poświęca się pracy, gdzie intensywnie stara się przywrócić do życia klub, który udało im się wykupić, chociaż ostatnio jej myśli zaprząta upierdliwy księgowy.
Wiedziała, że nie zdoła ukrywać tego przed nim w nieskończoność - nie, jeżeli miała tę ciążę donosić, a on miał dalej pracować w klubie. Ciążowego brzucha nie byłaby w stanie ukryć nawet pod najbardziej luźnymi ubraniami, więc może powinna była od samego początku spodziewać się tego, że Brando zacznie w końcu zadawać pytania? Powinna była prawdopodobnie już na początku postawić sprawę jasno, czyli oznajmić mu, że nie miał z tym dzieckiem nic wspólnego. I może byłoby jej prościej, gdyby w tej kwestii posiadała stuprocentową pewność, a chociaż według jej własnych obliczeń tak właśnie było, nadal istniał jakiś skrawek szansy na to, że pomyliła się ona, albo wyliczenia lekarza nie były aż tak dokładne, jak mogłaby sobie tego życzyć. Prawdę powiedziawszy stuprocentowe potwierdzenie mogłyby im zagwarantować dopiero wykonane testy, na które Dawn bez wątpienia nie zamierzała się zdecydować. Chciała zadbać o to, by w jej własnym umyśle i w umyśle każdej z zainteresowanych osób, to dziecko było dzieckiem jej męża. Tylko taką prawdę mogła zaakceptować.
Zamierzała iść w zaparte, ponieważ po tym, co dziś miało miejsce, nie potrzebowała dodatkowego stresu, a tak bez wątpienia działała na nią ta rozmowa. Pragnęła pozostawić ten temat za sobą, na co Brando ewidentnie nie zamierzał jej pozwolić, ale czy powinna się temu dziwić? Znała go i wiedziała, że kiedy na czymś mu zależało, potrafił być uparty. Podobnie zresztą jak ona, jednak podstawowym problemem było to, że w chwili obecnej nie posiadała drogi ucieczki. Mogła wyłącznie liczyć na to, że brunet jej odpuści, ale, cóż, po jego późniejszych słowach dało się dostrzec, że nie miał takiego zamiaru. A szkoda. - Cokolwiek teraz myślisz, możesz sobie to darować. To nie ma nic wspólnego z tobą - wyjaśniła chłodno, jednocześnie podchodząc do tej kwestii tak bezosobowo, jak było to możliwe. Nie nazywała tego dziecka dzieckiem, ani też nie zamierzała wspominać o samej ciąży, ponieważ to nie przechodziło jej przez gardło. Jak widać, nadal nie była w stanie w pełni pogodzić się z tą sytuacją.

księgowy — Oceana Moon
31 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pechowy księgowy, który ma trudne życie z szefową
Tylko czy by przyjął to, jak zamierzała przedstawić mu tę informację? Nie był głupi, w rzeczywistości mógł być ojcem tak samo, jak jej mąż. W ciąży nie była przecież nie wiadomo jak długo, a przy dokładniejszych wyliczeniach lekarz mógł się pomylić. Na pewno takiej myśli by się trzymał Brando. Zresztą już to robił, gdy usłyszał słowa Dawn, która próbowała mu wmówić, że nie miał z tym nic wspólnego. Nie kupował tego, a sposób, w jaki próbowała mu to przekazać, tylko utwierdzał go w przekonaniu, że coś przed nim ukrywała. W tej chwili wszystko nabierało dla niego coraz większego sensu - od pewnego czasu zachowywała się tak dziwnie, ponieważ nie chciała, aby poznał prawdę, nie tylko o samym dziecku, ale też o swoim ojcostwie. No, potencjalnym ojcostwie, bo nie był jedynym kandydatem do tej roli. Ale skoro istniała szansa, że to on jest ojcem tego dziecka, a Milligan zamierzała donosić tę ciążę, to nie było mowy o tym, by odpuścił dopóki nie dowie się, jaka jest prawda. Także nawet jeśli ona nie chciała wykonać testu, mogła nie mieć wyboru, ponieważ brunet jej tego nie odpuści. Tego mogła być pewna, bo skoro już wiedział o wszystkim, zapomnienie o tym i zrezygnowanie ze swojego dziecka (jeśli było jego), nie wchodziło w grę. Nie był człowiekiem, który mógłby coś takiego zrobić. - Chyba sobie żartujesz - prychnął, zirytowany tym, jak próbowała go odsunąć. Jakby nie miał prawa nawet z nią o tym rozmawiać, choć oboje wiedzieli, że ten temat jak najbardziej go dotyczył, dopóki nie zdobędą realnego dowodu, że tak nie jest. - Skąd możesz wiedzieć, Dawn? Bo łatwiej spławić kochanka niż męża? - popatrzył na nią ze złością. Słowo kochanek z trudem przechodziło mu przez gardło, ponieważ do niedawna wierzył, że był dla niej kimś więcej, ale rzeczywistość udowodniła mu, iż był w błędzie. Pozwoliła mu uwierzyć w to, że nic dla niej nie znaczył, co było przykre po tym wszystkim, co przeszli. Miał jej za złe to, że odebrała mu to wszystko. Teraz nie mógł cieszyć się nawet ich wspólnymi wspomnieniami, ponieważ te stały się dla niego bolesne. Taka sama najwyraźniej miała być również jego przyszłość, skoro chciała, żeby musiał walczyć o prawdę.

właściciel i manager — lorne bay
35 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Do miasteczka ściągnął ją mąż, z którym nieszczególnie jej się układa, dlatego całkowicie poświęca się pracy, gdzie intensywnie stara się przywrócić do życia klub, który udało im się wykupić, chociaż ostatnio jej myśli zaprząta upierdliwy księgowy.
Zależało jej na nim i gdyby mogła, nie postawiłaby na nich kreski, jednak obecna sytuacja nie pozostawiała jej zbyt dużego pola do popisu. Była w ciąży, o której na nieszczęście dowiedział się jej mąż, któremu nie mogła przecież powiedzieć, iż tak w zasadzie nie posiadała stuprocentowej pewności w kwestii tego, czy dziecko aby na pewno było jego. Nie mogła tego zrobić, jeśli nie chciała doprowadzić do rozwodu, którym taka nowina na pewno by się zakończyła. Dbała zatem o własny interes, dość wygodnie ignorując to, jak z prawdą mógł poczuć się Brando. Wierzyła jednak (bo tak, naprawdę się do tego przekonała), iż to dziecko nie mogło być jego, więc on musiał sobie odpuścić. Nie wiedzieć czemu, założyła, że to przyjdzie mu łatwo, choć przecież znała go na tyle dobrze, by stwierdzić, że było to mało prawdopodobne, czego dowód dał jej przed sekundą. Wygląda więc na to, że chociaż chciała uniknąć ewentualnych problemów i udać, że ich romans w ogóle nie miał miejsca, on niczego nie planował jej ułatwiać. I jak niby teraz miała przekonać go do tego, żeby się wycofał? - Daruj sobie, Brando - warknęła na niego, bo jego słowa, chociaż w pełni zasadne, naprawdę ją ubodły. Pewnie dlatego, że zważywszy na jej zachowanie, naprawdę mógł tak pomyśleć. Bolało ją to, jednak jakaś jej część wolała, żeby właśnie tak to odebrał, ponieważ wierzyła, że dzięki temu łatwiej byłoby mu odpuścić. Może jednak tylko się oszukiwała? - Nie jest twoje, wiem to - dodała pewnie, chwilę po tym, jak poprawiła się na szpitalnym łóżku. Swoją drogą, okoliczności, w jakich się obecnie znajdowali, sprawiały, że Dawn czuła się jeszcze bardziej niekomfortowo. Nie mogła stanąć z nim twarzą w twarz, ani nawet rozsiąść się wygodniej, ponieważ to łóżko krępowało jej ruchy. Co więcej, ten śmieszny, szpitalny fraczek kompletnie odbierał jej pewność siebie, którą zwykle emanowała, co przecież i tak nie przychodziło jej z łatwością. Kompleksów przecież akurat jej nie brakowało.

księgowy — Oceana Moon
31 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pechowy księgowy, który ma trudne życie z szefową
Dawn była egoistką. A Brando pechowo ulokował swoje uczucia w tej egoistce, od której nie mógł się uwolnić, niezależnie od tego, ilu krzywd z jej strony miałby zaznać, bo wyglądało na to, że mógł być ojcem jej dziecka. Dziecka, o którym ona nawet nie chciała mu powiedzieć, co byłoby cholernie nie w porządku, gdyby okazało się, że rzeczywiście jest jego. Nie powinna próbować trzymać go w niewiedzy, jakby nie miał prawa poznać prawdy. Kiedy wciągnęła go w swoje życie, zbliżając się do niego, musiała liczyć się z konsekwencjami swojej decyzji, nawet takimi. To nie była rzecz, o której mogła decydować sama, czego najwyraźniej nie rozumiała. Cały czas robiła wszystko, by być w porządku wobec siebie i uspokoić własne sumienie. Nie liczyła się z innymi, nawet z Saaranenem, na którym rzekomo jej zależało. Wszystkie jej ostatnie decyzje, nawet jeśli twierdziła, że podejmowała, aby ułatwić mu to rozstanie, były wobec niego nie w porządku i tylko krzywdziła go z ich pomocą. Jednocześnie też sprawiła, że był nią cholernie rozczarowany. Nie sądził, że kiedykolwiek mogłaby postępować z nim w tak wyrachowany sposób, dlatego dziś miał wrażenie, że zupełnie jej nie poznawał. Ona naprawdę traktowała go tak, jakby w ogóle się nie liczył i był wyłącznie niewygodną przeszkodą. - Co?! - zapytał zdenerwowany, bo nie sądził, żeby przekroczył jakąś granicę. Nazywał rzeczy po imieniu, skoro ona pokazywała mu, że rzeczywistość wyglądała właśnie w ten sposób. To nie coś, co on sobie wymyślił. To ona pozwoliła mu właśnie w to uwierzyć. - Gdybyś to wiedziała, nie robiłabyś z tego takiej tajemnicy. Przyznaj, masz wątpliwości. To może być moje dziecko - powiedział pewny siebie, nie dając się jej przegadać. Nie zamierzał pozwolić jej na to, żeby zwiodła go pustymi słowami. Zamierzał poznać prawdę i dowiedzieć się, czy ma rację. Dawn go przed tym nie powstrzyma, bo to jedna z tych spraw, w których nie było mowy, żeby odpuścił. Jak mógłby? Miałby później przez resztę życia zastanawiać się, czy obcy facet czasem nie wychowuje jego dziecka? Nie, na coś takiego nie mógł pozwolić. Chciał mieć jasność i gdyby okazało się, że Dawn nosiła jego dziecko, nie było mowy o tym, żeby usunął się z jego życia.

właściciel i manager — lorne bay
35 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Do miasteczka ściągnął ją mąż, z którym nieszczególnie jej się układa, dlatego całkowicie poświęca się pracy, gdzie intensywnie stara się przywrócić do życia klub, który udało im się wykupić, chociaż ostatnio jej myśli zaprząta upierdliwy księgowy.
Nie była ideałem, z tym bez wątpienia nie zamierzała polemizować. Postępowała egoistycznie, ponieważ przez długie lata przyzwyczajała się do tego, że nikt inny nie próbował się o nią zatroszczyć. Zawsze to ona była lekceważona, a choć czuła się z tym źle, niewiele tak naprawdę mogła zrobić. Obecnie także tkwiła w przeświadczeniu, że jeżeli sama nie zadba o własny interes, nikt nie zrobi tego za nią, więc chociaż to, co robiła brunetowi, nie było w porządku, wydawało jej się, iż było to jedynym, na co mogła się zdecydować. Brando więc rzeczywiście niewłaściwie ulokował swoje uczucia - postawił na kogoś, kto nie tylko nie był w stanie zaoferować mu wiele, ale dodatkowo widział wyłącznie czubek własnego nosa. Dawn nie była idealnym materiałem na partnerkę, ba, nie była nawet dobrym materiałem na nią, z czego częściowo prawdopodobnie zdawała sobie sprawę. Wiedziała też, że Saaranen zasługiwał na znacznie więcej, jednak nie mogła teraz mu tego zaoferować. Myśl o tym sprawiała, że rozmowa z nim wydawała jej się jeszcze trudniejsza. - Nie podnoś głosu - syknęła na niego i najchętniej wstałaby, żeby łypnąć na niego wzrokiem, jednak lekarz nie pozwolił jej na wykonywanie gwałtownych ruchów. Już i tak częściowo zignorowała jego zalecenia, siedząc nie w takiej pozycji, w jakiej wcześniej ją usadowił, jednak po dzisiejszych zawirowaniach nie chciała zbyt mocno ryzykować. Nie dlatego, że coś mogło stać się dziecku - choć zabrzmi to niewłaściwie, sama nie chciała po raz kolejny doświadczyć tego, czego doświadczyła przed kilkudziesięcioma minutami. - I gdyby było, to co? Wciągnąłbyś je w świat swoich długów i przemiłych kolegów? - warknęła na niego, a chociaż w tym aspekcie średnio nadawał się do roli ojca, pod wieloma innym mógł być lepszy od jej męża. Szkoda tylko, że o tym nie przyjdzie im się przekonać. - Nie jest twoje. Po prostu to wiem - dodała po chwili, po raz pierwszy czując ten dziwny niepokój, który sugerował, że przekonanie go do tej wersji może nie być wcale takie proste. Był przecież nie tylko uparty, ale też i dość porządny, a to oznaczało, że mógł sprawić jej kłopoty. Najwyraźniej los rzeczywiście miał ochotę ukarać ją za to, że w ogóle się do niego zbliżyła.

księgowy — Oceana Moon
31 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pechowy księgowy, który ma trudne życie z szefową
Była beznadziejna. Tak teraz odbierał ją Brando, którego mocno rozczarowała swoim postępowaniem, wystawiając go ze wszystkim. Najpierw spławiła go, dając mu do zrozumienia, że nie był nic wart, a teraz jeszcze próbowała odciąć go być może od jego dziecka. Jak mogła coś takiego robić? Jakim była człowiekiem, żeby postępować tak z drugą osobą, w dodatku taką, na której rzekomo jej zależało? Saaranen nie potrafił tego zrozumieć, choć starał się nadać temu jakiś sens. Potrzebował tego, żeby jakoś odnaleźć się w tej trudnej sytuacji, ale nic tak naprawdę tego nie było w stanie naprawić. Nie potrafił wytłumaczyć, jak mogła aż tak bardzo zmienić się w tak krótkim czasie. Wygląda więc na to, że musiała od początku go oszukiwać, a on po prostu dał się jej nabrać, naiwnie wierząc, że była inna, znacznie lepsza. Ale w sumie, czego mógł spodziewać się po kobiecie, która zdradzała swojego męża? To powinno wcześniej dać mu do myślenia, ale dał zamydlić sobie oczy, a teraz mógł tylko mierzyć się z konsekwencjami swojej lekkomyślności. Sam się w to wpakował. Ale z całą pewnością nie zamierzał uciekać od odpowiedzialności. Jeśli istniał choć cień szansy, że to dziecko jest jego, chciał to sprawdzić. Miał do tego prawo.
Kiedy pouczyła go, żeby nie podnosił głosu, w pierwszym odruchu ściągnął ku sobie brwi, ale po przemyśleniu tego skinął głową. Byli w szpitalu, Dawn nie była w idealnej formie, więc miała rację, musiał przyhamować. Ona też by mogła. Tym bardziej, że jej następne słowa były niczym splunięcie w twarz. Wykorzystywała przeciwko niemu rzeczy, których nie rozumiała i których wypomnienie mu miało zaboleć go najbardziej. Nie miała tym zniechęcić go do czegokolwiek, ale na pewno sprawiła, że żal do niej i złość na nią rosły. - Nawet nie wiesz o czym mówisz - wycedził przez zęby. Milligan przekraczała granicę, atakując go, choć nie zrobił nic złego. Obecnie to ona raz za razem go krzywdziła. - Skoro jesteś tego tak pewna, nie będziesz miała problemu z tym, żebyśmy to potwierdzili - odparł spokojnie, spoglądając wprost w jej oczy. Sprawdzał jej przekonanie, jednocześnie nie żartując - chciał wykonać testy. Jeśli odmówi, nie będzie miał problemy z tym, żeby z nią o to walczyć, nieważne ile rzeczy przy okazji miało wyjść na jaw. W tej chwili Saaranen naprawdę był gotowy z nią walczyć, skoro ona rzucała mu to wyzwanie.

właściciel i manager — lorne bay
35 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Do miasteczka ściągnął ją mąż, z którym nieszczególnie jej się układa, dlatego całkowicie poświęca się pracy, gdzie intensywnie stara się przywrócić do życia klub, który udało im się wykupić, chociaż ostatnio jej myśli zaprząta upierdliwy księgowy.
Nie miał prawa oceniać jej w aspekcie zdrad, ponieważ pod tym względem nie był od niej lepszy. Choć sam nie spotykał się z nimi w czasie trwania ich relacji, nie znaczy to, że postępował lepiej od niej. Wszedł przecież pomiędzy nią a jej męża, choć od samego początku wiedział, że była z kimś związana, jednak to najwyraźniej nie stanowiło dla niego problemu. W tej jednej kwestii mogli podać sobie dłoń, jednak w temacie całej reszty… Cóż, miał rację. Co więcej, Dawn zdawała sobie z tego sprawę, tym samym jeszcze bardziej pogłębiając swoje kompleksy. Jako osoba, która od długiego czasu wątpiła we własną wartość, całkiem skutecznie udowadniała, że wątpliwości te były w pełni uzasadnione, ponieważ ona nie była dobrą osobą. Może wyglądałoby to inaczej, gdyby nie obrywała od życia bezustannie, a jednak odkąd zaczęła trochę więcej rozumieć, nie miała nawet cienia wątpliwości względem tego, że jej codzienność nie była idealna, a los cały czas robił jej pod górkę. Czy podobnie nie było teraz, kiedy nie zdołała ani trochę nacieszyć się ich szczęściem, a została zmuszona do tego, by znów stawić czoła problemom? W dodatku takim, które ewidentnie wymykały jej się spod kontroli, z czego sprawę zdała sobie dopiero teraz. To właśnie konfrontacja z Brando uświadomiła jej, że nic nie miało być tak proste, jak sama tego oczekiwała - tylko czy ona rzeczywiście wierzyła kiedykolwiek, że to może się udać?
Kiedy zarzucił jej, że nie wiedziała, co mówi, Dawn posłała mu wymowne spojrzenie, jak gdyby nie do końca się z tym jednak zgadzała. Przemilczała to jednak, z jakiegoś powodu najwyraźniej nie mając zamiaru jeszcze bardziej zaogniać tej sytuacji. Szkoda tylko, że nie pomyślała o tym wcześniej, bo kiedy teraz usłyszała jego słowa, jej oczy zapłonęły wściekłością. - Niczego nie muszę potwierdzać - wycedziła przez zaciśnięte zęby. Jeśli chciał wyprowadzić ją z równowagi, udało mu się, co, swoją drogą, mogło nie być najrozsądniejszym posunięciem w obecnej sytuacji. Dziś przecież i tak zaszkodziła trochę temu dziecku - czy warto było dokładać do tego jeszcze stres? - Powinieneś iść - dodała po chwili, z nerwów zaciskając dłonie w pięści. Kiedy nie było między nimi dobrze, wyprowadzał ją z równowagi tak skutecznie, jak nikt inny nie potrafił.

ODPOWIEDZ