006.
I just wanted you to love me,
not destroy me
Wieść o ciąży była dla niej niespodzianką, choć zdecydowanie nie taką, której mogła wyczekiwać. Nie cieszyła się z tego powodu szczególnie i niewykluczone, że gdyby miała trochę większe pole manewru, rozwiązałaby ten
problem jeszcze zanim zdołała przywiązać się do myśli, że zostanie matką. Teraz, choć wiedziała o tym już od kilku tygodni, nadal nie uporała się z dręczącymi ją myślami. Co więcej, nie potrafiła cieszyć się tym, co ją spotkało, ponieważ nie o tym marzyła. Postrzegała to dziecko nie jako upragnione błogosławieństwo, a raczej jako karę, którą los zesłał na nią przez to, że postępowała niewłaściwie. Karę, która zmusiła ją do rezygnacji ze wszystkiego, na czym tak bardzo jej zależało. Tych myśli nie była w stanie od siebie odepchnąć, a one dodatkowo sprawiały, że czuła się koszmarnie. Miała wrażenie, że była złą osobą, ponieważ miała sprowadzić na świat dziecko, którego nie byłaby w stanie w pełni zaakceptować, a chociaż mogła łudzić się, że z czasem jej to minie, jakiś cichy głosik w jej głowie podpowiadał, że do tego nie dojdzie. Znała się przecież całkiem dobrze.
Nic dziwnego, że zignorowała też lekarskie zalecenia, choć to też nie tak, że nadwyrężała się celowo. Unikanie stresu było zwyczajnie problematyczne, kiedy w jej życiu zapanował tak duży chaos. Z jednej strony musiała mierzyć się z tarapatami, w które wpakowała się, kiedy postanowiła spłacić długi Brando, natomiast z drugiej ciążyło jej wszystko to, co miało związek z ich relacją. W pracy nie czuła się więc najlepiej, a dzisiejszy dzień był tego zwieńczeniem. Od samego rana czuła się źle, jednak starała się za wszelką cenę to ignorować, co koniec końców przypłaciła utratą przyjemności. Choć ocucono ją jeszcze w karetce, na dobre zaczęła kontaktować dopiero w szpitalnym łóżku. Poprosiła, aby nie telefonowano do jej męża, ponieważ wolała pobyć teraz sama, jednak najwyraźniej lekarze postanowili nie uszanować jej prośby tak w pełni. Choć prawdopodobnie nie wykonano żadnego telefonu, niedługo po tym, jak lekarz wyszedł z pokoju, w którym leżała, w drzwiach pojawił się Brando. Jego widok sprawił, że coś znów ścisnęło ją w żołądku.
- Bywało lepiej - przyznała, z jednej strony ciesząc się, że był obok, natomiast z drugiej mierząc się z tym dziwnym uczuciem niepokoju, którego nie umiała wyjaśnić.
- Co tu robisz? - zapytała, omiatając jego twarz spojrzeniem, jednak czy rzeczywiście potrzebowała odpowiedzi? Gdyby role odwróciły się, też chciałaby być obok, ponieważ zwyczajnie jej na nim zależało. Temu nie była w stanie zapobiec.