Of all the times...
: 20 mar 2024, 15:20
Po uporaniu się z chemioterapią Callie, która dla Galahada była naprawdę parszywym przeżyciem, przyszła pora by to ona towarzyszyła mu w jego rehabilitacji. Wszystko, co zobaczył w tamtym szpitalnym pomieszczeniu, to całe cierpienie, zapach śmierci, sprawiło, że odbyli rozmowę pod tytułem - jednak nie musisz ze mną iść. Zobaczenie tego, przez co przechodzi jego ukochana by uporać się z chorobą dało mu wystarczająco dużo powodów by jeszcze bardziej przykładać się do rehabilitacji. Widział jak długo dochodziła do siebie po swoim zabiegu, więc naprawdę nie chciał jej jeszcze dokładać w tym wszystkim swoich problemów. Wiedział, że znalazł się w jakimś martwym punkcie, już od kilku tygodni nie było żadnej poprawy w jego życiu codziennym i nie dlatego, że się nie starał, czy omijał sesje. Coś fizycznie po prostu było nie tak i nikt nie potrafił powiedzieć co dokładnie. To sprawiało, że był już wystarczająco zdemotywowany do kolejnych zabiegów, a jeszcze ponosić porażkę na oczach Callie? Tego nie chciał. Jego męskie ego było w tym momencie dość wrażliwe. Zasługa toksycznego wychowania w wojsku oraz otaczaniem się tego typu modelami. Nie chodził, nie mógł wspierać Callie fizycznie, nie mógł jej też porządnie zaspokoić. To wszystko sprawiało, że nie był w najlepszym humorze.
Oczywiście ich konwersacja skończyła się na tym, że przyjdzie i koniec. Jeśli on ją wspiera, ona też będzie. Nie pozostało mu nic innego jak postarać się by nie poczuła się w żaden sposób niechciana. Nie ukrywał tego, że jest nie w sosie, ale postarał się żeby wiedziała, że to nie przez nią, czy jej obecność, a po prostu za bardzo siedzi w swojej własnej głowie.
Jego zabiegi odbywały się najczęściej trochę przed południem, więc mieli okazję zjeść razem śniadanie zanim przyszło im się wpakować do samochodu. Swoją drogą była to kolejna rzecz, która go kuła w serce. Nie był przyzwyczajony by Callie go gdziekolwiek woziła, by ktokolwiek go woził nie wliczając okazjonalnej taksówki. to wszystko po prostu było jakoś cholernie nie po kolei.
Sale rehabilitacyjne znajdowały się na parterze, co by właśnie niepełnosprawni tacy jak on nie mieli problemu by się tutaj dostać. Oczywiście nie pozwolił się pchać żeby było nieco szybciej, sam musiał kręcić swoimi kółkami, jak przystało na niezależnego mężczyznę. Chociaż tyle mu w życiu zostało.
- Cześć Gabbie. - przywitał się z rehabilitantką, która okazała się być ich sąsiadką - Zaczynamy na podłodze? - normalnie pewnie mieliby chociaż minutę pogadanki o niczym, ale dzisiaj wolał przejść do sedna, obecność Callie trochę go stresowała.
- Trybuny są tam. - zdobył się na mały żarcik wskazując głową na dwa krzesełka przy drzwiach kiedy dawał jej buziaka w policzek.
W tym stroju cheerleaderki wyglądałaby bardzo dobrze.
On tymczasem zwlókł się z wózka podczołgując się na matę, na której odbywały się ich praktyczne zajęcia. Położył się na plecach i pozwolił by Gabbie zaczęła rozciąganie jego kończyn dolnych, których nadal do tej pory nie czuł.
calliope carter
Oczywiście ich konwersacja skończyła się na tym, że przyjdzie i koniec. Jeśli on ją wspiera, ona też będzie. Nie pozostało mu nic innego jak postarać się by nie poczuła się w żaden sposób niechciana. Nie ukrywał tego, że jest nie w sosie, ale postarał się żeby wiedziała, że to nie przez nią, czy jej obecność, a po prostu za bardzo siedzi w swojej własnej głowie.
Jego zabiegi odbywały się najczęściej trochę przed południem, więc mieli okazję zjeść razem śniadanie zanim przyszło im się wpakować do samochodu. Swoją drogą była to kolejna rzecz, która go kuła w serce. Nie był przyzwyczajony by Callie go gdziekolwiek woziła, by ktokolwiek go woził nie wliczając okazjonalnej taksówki. to wszystko po prostu było jakoś cholernie nie po kolei.
Sale rehabilitacyjne znajdowały się na parterze, co by właśnie niepełnosprawni tacy jak on nie mieli problemu by się tutaj dostać. Oczywiście nie pozwolił się pchać żeby było nieco szybciej, sam musiał kręcić swoimi kółkami, jak przystało na niezależnego mężczyznę. Chociaż tyle mu w życiu zostało.
- Cześć Gabbie. - przywitał się z rehabilitantką, która okazała się być ich sąsiadką - Zaczynamy na podłodze? - normalnie pewnie mieliby chociaż minutę pogadanki o niczym, ale dzisiaj wolał przejść do sedna, obecność Callie trochę go stresowała.
- Trybuny są tam. - zdobył się na mały żarcik wskazując głową na dwa krzesełka przy drzwiach kiedy dawał jej buziaka w policzek.
W tym stroju cheerleaderki wyglądałaby bardzo dobrze.
On tymczasem zwlókł się z wózka podczołgując się na matę, na której odbywały się ich praktyczne zajęcia. Położył się na plecach i pozwolił by Gabbie zaczęła rozciąganie jego kończyn dolnych, których nadal do tej pory nie czuł.
calliope carter