I've got 5 fouls and I am not afraid to use it
: 18 mar 2024, 21:14
#11
Jak się ma ponad dwa metry, a dokładnie dwa metry i jeden centymetr, to spokojnie można było nagrać tiktoka z serii "mam dwa metry, to oczywiste, że" i pewnie powiedziałby coś na temat tego, że w liceum na każdym kroku pytali go, czy gra w koszykówkę. Nie grał. To znaczy, nie w szkolnej drużynie. Za to lubił sobie porzucać od czasu czasu. Tak też było do dzisiejszego dnia. Nie był w tym specjalnie dobry, w sam raz na jakieś mocno amatorskie gierki, jak się udało złapać paru kumpli. Jeśli nikt nie chciał, to szukał choć jednego naiwnego, by pójść z nim na kręgle.
Tym razem miał tylko jednego chętnego a i tak zdecydował się wziąć swojego kuzyna na boisko. Cieszył się, że Mike przeprowadził się do Lorne Bay i że teraz mogą się trzymać. Chciał, by blondyn czuł się jak u siebie, w końcu przyjechał tutaj sam, w sumie z zaskoczenia. Przynajmniej Gilbert o tym nie wiedział. Z jednej strony rozumiał taką decyzje, bo było to świetne miejsce do życia, w końcu kupił tutaj dom i nie zamierzał się stąd wyprowadzać. Z drugiej strony, nie bardzo wiedział, skąd taka decyzja. To nie tak, że człowiek pomyśli wieczorem "a chuj, przeprowadzę się do na drugi koniec Australii" i następnego dnia to robi. Tu coś musiało się zadziać. Jakoś do tej pory nie było okazji na taką rozmowę. Choć to dziwne, żeby nie powiedzieć, podejrzane, że taki dobry detektyw nie był w stanie ogarnąć prawdziwej przyczyny.
Oczywiście, swoje podejrzenia miał. Nie był jednak w stu procentach pewien, z resztą nie miał zamiaru grzebać w życiu prywatnym swoich bliskich. Nie robił tego Connorowi, ani reszcie rodzeństwa. Mike'owi też nie powinien, kuzyn to prawie jak rodzeństwo.
Boisko miał blisko, więc nawet nie myślał o tym, by wsiadać w samochód. Chwycił piłkę pod pachę, butelkę wody i poszedł na boisko. Miał nadzieję, że jego kuzyn nie zgubi się po drodze. Nie był już nowy w Lorne Bay, plus bywał tu często w młodości, powinien trafić. Dlatego też usiadł na ławeczce, czekając na kumpla. I chyba by osiwiał, a przynajmniej uznał, że Harrison go wystawił, gdyby nie to, że gdy podniósł z ławeczki, to blondyn akurat pojawił się w zasięgu wzroku. -No, no, a co to za spóźnienia. To tak po europejsku?-zapytał, wyciągając rękę do kuzyna. No, musiał mu trochę podocinać. Wiedział w końcu, że obieżyświat z niego, nie to co stary Zeimer.
Mike Harrison
Jak się ma ponad dwa metry, a dokładnie dwa metry i jeden centymetr, to spokojnie można było nagrać tiktoka z serii "mam dwa metry, to oczywiste, że" i pewnie powiedziałby coś na temat tego, że w liceum na każdym kroku pytali go, czy gra w koszykówkę. Nie grał. To znaczy, nie w szkolnej drużynie. Za to lubił sobie porzucać od czasu czasu. Tak też było do dzisiejszego dnia. Nie był w tym specjalnie dobry, w sam raz na jakieś mocno amatorskie gierki, jak się udało złapać paru kumpli. Jeśli nikt nie chciał, to szukał choć jednego naiwnego, by pójść z nim na kręgle.
Tym razem miał tylko jednego chętnego a i tak zdecydował się wziąć swojego kuzyna na boisko. Cieszył się, że Mike przeprowadził się do Lorne Bay i że teraz mogą się trzymać. Chciał, by blondyn czuł się jak u siebie, w końcu przyjechał tutaj sam, w sumie z zaskoczenia. Przynajmniej Gilbert o tym nie wiedział. Z jednej strony rozumiał taką decyzje, bo było to świetne miejsce do życia, w końcu kupił tutaj dom i nie zamierzał się stąd wyprowadzać. Z drugiej strony, nie bardzo wiedział, skąd taka decyzja. To nie tak, że człowiek pomyśli wieczorem "a chuj, przeprowadzę się do na drugi koniec Australii" i następnego dnia to robi. Tu coś musiało się zadziać. Jakoś do tej pory nie było okazji na taką rozmowę. Choć to dziwne, żeby nie powiedzieć, podejrzane, że taki dobry detektyw nie był w stanie ogarnąć prawdziwej przyczyny.
Oczywiście, swoje podejrzenia miał. Nie był jednak w stu procentach pewien, z resztą nie miał zamiaru grzebać w życiu prywatnym swoich bliskich. Nie robił tego Connorowi, ani reszcie rodzeństwa. Mike'owi też nie powinien, kuzyn to prawie jak rodzeństwo.
Boisko miał blisko, więc nawet nie myślał o tym, by wsiadać w samochód. Chwycił piłkę pod pachę, butelkę wody i poszedł na boisko. Miał nadzieję, że jego kuzyn nie zgubi się po drodze. Nie był już nowy w Lorne Bay, plus bywał tu często w młodości, powinien trafić. Dlatego też usiadł na ławeczce, czekając na kumpla. I chyba by osiwiał, a przynajmniej uznał, że Harrison go wystawił, gdyby nie to, że gdy podniósł z ławeczki, to blondyn akurat pojawił się w zasięgu wzroku. -No, no, a co to za spóźnienia. To tak po europejsku?-zapytał, wyciągając rękę do kuzyna. No, musiał mu trochę podocinać. Wiedział w końcu, że obieżyświat z niego, nie to co stary Zeimer.
Mike Harrison