#1 Watch out for housebreakers and... pans?
: 14 mar 2024, 22:52
001.
I don't know, maybe he's pansexual?
Let's find out!
{outfit}
Let's find out!
{outfit}
Akcja rodem z filmu czy serialu nawet nie przeszłaby Cherie przez myśl. Dla niej było to wręcz wymarzone zwieńczenie dnia. Wczesny weekend, dom cały dla siebie przez podróż rodziny i zero obowiązków. Idealnie się składa, nieprawdaż? Asakurze pozostało jedynie ugotowanie oraz zjedzenie dobrej kolacji, choć dla niej był to wręcz element relaksu, a nie przymus. Zamiłowanie (umiejętności również!) do pichcenia musiała przejąć po matce, co przyjęła z pocałowaniem ręki. Nie umiałaby sobie wyobrazić życia na przepełnionych chemią gotowcach. Nic nie równało się domowej, zdrowej kuchni i Cherie mogła bez wątpienia się z tym zgodzić.
Troszkę odwlekała swoją wycieczkę w stronę kuchni. Nic dziwnego - ciepła i parująca zielona herbata, mięciutki i ciepły koc owinięty wokół dolnej części ciała, a także spontanicznie włączone kompilacje ze śmiesznymi zwierzakami w zupełności jej wystarczały. Głód jednak postanowił dać o sobie znać, by potem bezustannym burczeniem brzucha domagać się wieczornego posiłku. W Australii nie było jednak starej, dobrej metody na głoda w postaci serka Danio, więc musiała sobie z tym poradzić w nieco inny sposób. Po mozolnym odwinięciu się z kokonu, dopiciu herbaty oraz podrapaniu rozwalonego obok niej Maroo za uszami, wreszcie wsunęła swoje stopy w kapcie i ruszyła w wyznaczone miejsce.
W pomieszczeniu panowała cisza, a Asakura nawet nie była świadoma, iż była to tylko cisza przed burzą. Zwyczajowo zajrzała najpierw do lodówki, oczekując gotowego dania podanego jej jak na tacy i leżącego na jednej z półek. Niestety, takie cuda chyba nigdy nie miała miejsca. Przesunęła zatem wzrokiem po wszystkich produktach zgromadzonych w środku, ostatecznie wybierając składniki potrzebne do zrobienia naleśników. Takie danie na kolację? Wszystko jedno. Jak Cherie chciała zjeść coś o innej porze dnia niż mówił o tym zwyczaj, byle słowa nie mogły jej zatrzymać.
Zrządzeniem losu był chyba moment, w którym sięgając po patelnię usłyszała niespodziewany hałas z pokoju obok. Aż podskoczyła, zaskoczona, co działo się praktycznie zawsze przy rozrabiającym kocie. Tylko... czy to był kot? Już miała odłożyć patelnię i iść zobaczyć, co ten sierściuch właśnie zmalował, gdy dostrzegła futrzaka gapiącego się na wejście do kuchni. Huh... Dziwne. Nie miała bladego pojęcia, co to mogło być - być może właśnie dlatego jej chwyt na patelni zacieśnił się zamiast poluzować. Nie chciała wręcz myśleć, że to włamywacz. Zresztą, co to był za włamywacz - światło paliło się wcześniej w jej pokoju, a teraz w kuchni. O co mogło zatem chodzić?
Tak czy siak, z patelnią w dłoni udała się powoli w stronę domniemanego pokoju, skąd dotarł do niej dziwny dźwięk. Nie miała pewności, czy w razie czego zdołałaby się obronić - strach mógł równie dobrze sparaliżować całe jej ciało. Nikogo jednak nie było, tylko ona... A jej kot był tchórzem. Plus też nie mogła liczyć, że niczym drapieżny kot rzuci się na napastnika! Chcąc czy nie musiała zaryzykować, choć kosztowało ją to nieco siły woli.
Nabrała jednak powietrze w usta, po czym błyskawicznie wyłoniła się zza rogu. Prosto na człowieka, który odpowiadał za przerwanie jej błogiego leniuchowania.