: 28 mar 2024, 18:24
Mieszanie biznesu oraz tego typu przyjemności zdecydowanie było bardzo, ale to bardzo złym pomysłem. Tym bardziej, że przed nimi jeszcze dobre kilka miesięcy pracy. Pracy coraz bliżej siebie. Nawet jeśli grał z nią w całkowicie otwarte karty, gdyby chciała czegoś więcej zrobiłoby się między nimi bardzo niezręcznie. Dodatkowo to wszystko mogło postawić całe jej przedsięwzięcie pod znakiem zapytania. Gdyby musieli się rozstać, cóż... Pewnie znalazłaby kogoś innego, kto teraz już podjąłby się dokończenia remontu, ale co jeśli nie? To na pewno by wszystko skomplikowało. Więc pomimo teoretycznie czystego sumienia, nadal miał pewne wątpliwości na temat tego jak powinna wyglądać dalej ich relacja. A raczej powinien je mieć, ale teraz, gdy miał ją tak blisko, na wyciągnięcie ręki oraz widział, że też tego chciała... Jego myśli nie do końca krążyły wokół tego czy to wszystko było zasadne i dobre. Bardziej wokół tego jak szybko może z niej zdjąć te ubrania oraz jak smakują te usta, którym przyglądał się już tyle razy. Więc nie powiedziałby, że podchodzi do tego z czystą głową, wręcz przeciwnie. Był na krawędzi popełnienia czegoś, co pewnie mniej rozpalony Tristan nazwałby błędem. Teraz jednak przemawiał przez niego testosteron.
- Oh, tak sobie pomyślałaś, kiedy zobaczyłaś mnie pierwszy raz? - zaśmiał się cicho patrząc na nią zaintrygowany - Miałem bardziej na myśli obietnicę naprawdę dobrze spędzonego czasu, ale widzę skąd to przyszło. - uśmiechnął się wzruszając ramionami bez cienia żalu.
Zdawał sobie sprawę, że jego aparycja zdecydowanie nie mówi nic o tym kim jest, ani tym bardziej kim był. Jednak pozory, jak w jego przypadku, mogą mylić. Te wszystkie tatuaże były dla niego pewną formą terapii. Przynajmniej pierwsze kilka, które miały znaczenie. Później po prostu złapał bakcyla i poszło z górki. Jeden za drugim wypełniał swoje ciało tuszem aż zostało już naprawdę mało miejsca, przynajmniej powyżej pasa. A to, że dobrze wyglądał? Częściowo geny, a częściowo to, że potrzebował gdzieś wypalić frustracje każdego dnia pracy z klientami. Upodobał sobie siłownię, był stałym bywalcem. Nie robił tego dla wyglądu, ale tak, był to bardzo przyjemny efekt uboczny, którym teraz Addie mogła się wymiernie cieszyć. Gdyby zechciała oczywiście, bo jak przyszło mu się za chwilę przekonać, jego akcje wcale nie osiągnęły zamierzonych skutków.
Może nie do końca robił to żeby się popisać, a bardziej z samej frustracji i braku cierpliwości do rzeczy martwych, które stały na drodze pomiędzy nim i piękną kobietą. Chociaż z tej zdzierał ciuchy tylko dwa razy i oba były za jej przyzwoleniem oraz adoracją. Dlatego, kiedy Addie po prostu się roześmiała był trochę zmieszany. Cały nastrój szlag trafił. Podrapał się trochę po karku robiąc dobrą minę do złej gry. Poczekał aż będzie po wszystkim, po czym po prostu opadł na kanapę obok niej.
- Oczekiwałem, że to będzie gdzieś pomiędzy seksownym, a męskim... - uśmiechnął się nieco zażenowany - Ale śmieszne też może być. Zapamiętam żeby nie zdzierać z siebie ciuchów przy tobie. - odzyskał już nieco animuszu opierając łokieć na kanapie, a głowę na dłoni i szeroko się do niej uśmiechając.
- Ale teraz... - zaczepił palcem o tę uroczą kieszonkę w jej koszulce lekko ją pociągając - Chciałabyś kontynuować... - oblizał wargi przypominając sobie jak smakowały jej usta, kiedy je ugryzł - Czy odprowadzić cię do mieszkania? - uniósł pytająco brew patrząc jej głęboko w oczy.
Dawał jej ostatnią szansę na zawrócenie tego statku. Podjęcie trzeźwej decyzji. Coś, do czego on już chyba nie był zdolny, ale ona przecież tak dobrze mu się do tej pory opierała.
Addie Callaghan
- Oh, tak sobie pomyślałaś, kiedy zobaczyłaś mnie pierwszy raz? - zaśmiał się cicho patrząc na nią zaintrygowany - Miałem bardziej na myśli obietnicę naprawdę dobrze spędzonego czasu, ale widzę skąd to przyszło. - uśmiechnął się wzruszając ramionami bez cienia żalu.
Zdawał sobie sprawę, że jego aparycja zdecydowanie nie mówi nic o tym kim jest, ani tym bardziej kim był. Jednak pozory, jak w jego przypadku, mogą mylić. Te wszystkie tatuaże były dla niego pewną formą terapii. Przynajmniej pierwsze kilka, które miały znaczenie. Później po prostu złapał bakcyla i poszło z górki. Jeden za drugim wypełniał swoje ciało tuszem aż zostało już naprawdę mało miejsca, przynajmniej powyżej pasa. A to, że dobrze wyglądał? Częściowo geny, a częściowo to, że potrzebował gdzieś wypalić frustracje każdego dnia pracy z klientami. Upodobał sobie siłownię, był stałym bywalcem. Nie robił tego dla wyglądu, ale tak, był to bardzo przyjemny efekt uboczny, którym teraz Addie mogła się wymiernie cieszyć. Gdyby zechciała oczywiście, bo jak przyszło mu się za chwilę przekonać, jego akcje wcale nie osiągnęły zamierzonych skutków.
Może nie do końca robił to żeby się popisać, a bardziej z samej frustracji i braku cierpliwości do rzeczy martwych, które stały na drodze pomiędzy nim i piękną kobietą. Chociaż z tej zdzierał ciuchy tylko dwa razy i oba były za jej przyzwoleniem oraz adoracją. Dlatego, kiedy Addie po prostu się roześmiała był trochę zmieszany. Cały nastrój szlag trafił. Podrapał się trochę po karku robiąc dobrą minę do złej gry. Poczekał aż będzie po wszystkim, po czym po prostu opadł na kanapę obok niej.
- Oczekiwałem, że to będzie gdzieś pomiędzy seksownym, a męskim... - uśmiechnął się nieco zażenowany - Ale śmieszne też może być. Zapamiętam żeby nie zdzierać z siebie ciuchów przy tobie. - odzyskał już nieco animuszu opierając łokieć na kanapie, a głowę na dłoni i szeroko się do niej uśmiechając.
- Ale teraz... - zaczepił palcem o tę uroczą kieszonkę w jej koszulce lekko ją pociągając - Chciałabyś kontynuować... - oblizał wargi przypominając sobie jak smakowały jej usta, kiedy je ugryzł - Czy odprowadzić cię do mieszkania? - uniósł pytająco brew patrząc jej głęboko w oczy.
Dawał jej ostatnią szansę na zawrócenie tego statku. Podjęcie trzeźwej decyzji. Coś, do czego on już chyba nie był zdolny, ale ona przecież tak dobrze mu się do tej pory opierała.
Addie Callaghan