: 11 mar 2024, 21:35
Powody, dla których nie zrezygnowała z własnego małżeństwa, były znacznie poważniejsze i bynajmniej nie dotyczyły wyłącznie kwestii finansowych, z czego Brando mógł nie zdawać sobie sprawy, ponieważ tak naprawdę wcale jej nie znał. Widział wyłącznie tę kobietą, którą stała się za sprawą swojego małżonka, nie zaś dziewczynę, którą była, zanim go poznała. Nie mógł o tym wiedzieć, ponieważ Dawn nie rozmawiała z nim o tym i tak naprawdę nie chciała cofać się myślami do tamtych czasów, ponieważ były one dla niej wyjątkowo bolesne. Być może w takim stopniu zabolałoby ją posądzenie jej o to, iż za priorytet stawia sobie dobra materialne, jednak z tego nie zdawała sobie sprawy. Gdyby tak było, rzeczywiście lepiej byłoby, gdyby oboje rozeszli się w swoje strony, ponieważ wzajemne zrozumienie również nie sięgało tak daleko, jak mogłoby im się wydawać - może cała ta relacja nie była tym, czym im się wydawała, a oni naprawdę byli zaślepieni wzajemnym zauroczeniem? Bo czy nie tym były przypadkiem ich uczucia? Ciężko przecież mówić o miłości, kiedy ma się do czynienia z osobą, którą zna się tak niedokładnie.
Niezależnie od ewentualnych wad tej relacji, Dawn pozostawała uwięziona w ich przepełnionej szczęściem bańce. Delektowała się jego obecnością oraz tym, że mimo wszelkich przeciwności, Brando nadal pragnął uczestniczyć w jej życiu. To nie mogło być dla niego proste, a jednak z jakiegoś powodu nie chciał się poddać. To wiele dla niej znaczyło. - Właściwie wystarczyło powiedzieć, że wolisz spać dzisiaj ze mną, ale skoro już wspomniałeś o tym szturmie… Chętnie zobaczę, jak działasz w ten sposób - stwierdziła, zatrzymując się przy stoisku, na którym jakaś nastolatka sprzedawała kolorowe karnawałowe dekoracje. Ściągnęła kolorowe boa wykonane z piór i otoczyła nim szyję bruneta, którego przyciągnęła bliżej siebie. - Czas na kolację? - zapytała. I była słaba, ok? Chociaż mieli nacieszyć się nowymi okolicznościami, nie umiała poświęcić się temu w stu procentach, ponieważ przy nim nie umiała utrzymać rąk przy sobie. Cały czas zachowywała się tak, jakby przechodzili przez wczesne stadium związku, kiedy to wzajemne zainteresowanie w ogóle nie gaśnie. Mało tego, czasami wydawało jej się, że w ich przypadku ono jedynie się podsycało.
Niezależnie od ewentualnych wad tej relacji, Dawn pozostawała uwięziona w ich przepełnionej szczęściem bańce. Delektowała się jego obecnością oraz tym, że mimo wszelkich przeciwności, Brando nadal pragnął uczestniczyć w jej życiu. To nie mogło być dla niego proste, a jednak z jakiegoś powodu nie chciał się poddać. To wiele dla niej znaczyło. - Właściwie wystarczyło powiedzieć, że wolisz spać dzisiaj ze mną, ale skoro już wspomniałeś o tym szturmie… Chętnie zobaczę, jak działasz w ten sposób - stwierdziła, zatrzymując się przy stoisku, na którym jakaś nastolatka sprzedawała kolorowe karnawałowe dekoracje. Ściągnęła kolorowe boa wykonane z piór i otoczyła nim szyję bruneta, którego przyciągnęła bliżej siebie. - Czas na kolację? - zapytała. I była słaba, ok? Chociaż mieli nacieszyć się nowymi okolicznościami, nie umiała poświęcić się temu w stu procentach, ponieważ przy nim nie umiała utrzymać rąk przy sobie. Cały czas zachowywała się tak, jakby przechodzili przez wczesne stadium związku, kiedy to wzajemne zainteresowanie w ogóle nie gaśnie. Mało tego, czasami wydawało jej się, że w ich przypadku ono jedynie się podsycało.