I'm in my feels, way up in the clouds somewhere now
: 03 mar 2024, 12:39
Now you got me lost in emotion
Now you got me intoxicated with your drug
Bloodstream racin', heartbeat pulsin'
{outfit}
Now you got me intoxicated with your drug
Bloodstream racin', heartbeat pulsin'
{outfit}
Pomysł, by to właśnie Cairns stało się tym miejscem miał swój początek u Flanna, któremu musiała kiedyś za to podziękować. Za to, że dość egoistycznie ściągnął ją do Australii, by przetrwać swój rozwód i kryzys twórczy. Za to, że koniec końców wylądowała na weselu, które stanowiło dla niej esencję kiepskiego wyboru, za który koniec końców Ainsley zapłaci. Wreszcie za to, że to właśnie tam jej ścieżki skrzyżowały się ponownie z Aidenem, którego poznała przed rokiem i który wywarł na niej na tyle niezatarte wrażenie, że ośmieliła się do niego podejść podczas przyjęcia.
A reszta była historią.
Z perspektywy tych kilku miesięcy dość zabawną, bo nie mogła uwierzyć jeszcze w jaki sposób mężczyzna wszedł ponownie do jej życia i jak znacząco się w nim rozgościł nagle dość zdecydowanie wypierając z niego wszystko inne. To on był powodem, dla którego dryfowała gdzieś w obłokach. Na tyle skutecznie, że najchętniej zawiesiłaby na szyi uroczy napis z prośbą nie przeszkadzać, gdy ich romans trwał w najlepsze. Na tyle, na ile kradli wspólne chwile z dość napiętego harmonogramu. Nadal byli przecież zajętymi ludźmi- on ledwo wrócił do zawodu i musiał pokazać w szpitalu na co go stać, ona nadal miała na głowie organizację eventu, który zdawał się rozrastać do niebotycznych rozmiarów. To wszystko poniekąd nie sprzyjało spędzaniu czasu ze sobą, ale jednocześnie sprawiało, że jeszcze bardziej cenili te chwile, gdy wreszcie udawało im się zorganizować wspólną randkę. Tak bardzo, że przez całe popołudnie uśmiechała się czytając smsy od niego.
Trochę przemilczała fakt, że świadomie unikała narzędzi malarskich, bo w tym lekko nieprzytomnym stanie ponownie mogło skończyć się interwencją chirurgiczną, a Julia zdecydowanie wolała wykorzystywać ręce swojego prywatnego lekarza w innych, bardziej niecnych celach.
To w końcu dla niego zatroszczyła się nawet o to, by porzucić swoje jeansy i założyć dziewczęcą sukienkę, w której wyglądała bardziej jak zagubiona turystka niż właścicielka najbliższej wystawy w tym miejscu. Nie przejmowała się tym zbytnio, na zewnątrz panował skwar, nawet południe nie obniżyło znacząco temperatury, a ona miała pamiętać ten czas jako lato, w którym całkowicie straciła głowę dla mężczyzny, dla którego postanowiła nawet zarezerwować na trochę galerię. Tylko po to, by pokazać mu nad czym pracowała przez ostatni rok i co stanowiło praktycznie treść jej życia.
Taki był teoretyczny plan, bo jak dotąd przywieźli tylko kilka obrazów, które wisiały jeszcze na niegotowych ścianach. Bardziej jak prototyp niż właściwa wystawa. Poza tym oświetlenie na ściankach działowych było jeszcze do dogrania i wykonała dziś chyba z milion telefonów, by to właściwie ogarnąć. Dochodziła do tego jeszcze kwestia pozwoleń, liter, które nie do końca przypadły jej do gustu i właściwie mogłaby wymieniać tak w nieskończoność, ale na samym końcu tutaj, w tej jej świątyni, w której pracowała od kilku miesięcy pojawił się Aiden i wówczas zrozumiała, że jest jeszcze jeden znaczący problem przy tym całym oprowadzaniu mężczyzny.
Niekoniecznie związany z logistyką tego całego przedsięwzięcia. Bardziej z tym, że gdy wszedł, ubrany w koszulkę, z lekkim zarostem i z uśmiechem, który sprawiał, że Julii uginały się nogi, nagle wszystko odeszło w niepamięć i wpadła mu dosłownie w ramiona witając się z nim dość wylewnie na fakt, że widzieli się zaledwie wczoraj.
A może przedwczoraj?
Szczęśliwi czasu nie liczyli, a Julia była w tej chwili bardzo szczęśliwa, gdy układała się na jego rękach i całowała go zachłannie w te śmiejące się usta. Po tych wszystkich smsach jedynie zaostrzył jej apetyt, a przecież należało się z nim odpowiednio przywitać.
- Cześć- wypowiedziała w końcu to jedno słowo, które i tak przyszło jej z trudem, bo zajmowała swoje wargi raczej stykaniem się z tymi jego, zupełnie jakby tak mogli komunikować się cały czas. Oplotła go nogami i ułożyła sobie bezczelnie ręce na jego szyi patrząc mu w oczy z nieistniejącego dystansu. - Powinnam cię teraz przywołać do porządku i zdyscyplinować za te wszystkie wiadomości z podtekstem. Wiesz, że ja i ostre narzędzia to nie za ciekawe połączenie- mówiła śmiejąc się lekko, bo gdyby była taka oburzona to chyba nie wodziłaby tak ochoczo palcami po jego karku wdychając znajomy zapach jego perfum i samego Aidena, którym jeszcze nie umiała się nasycić.
Ani tym uczuciem całkowitej beztroski, którą czuła ostatnio w jego ramionach.
Najwyraźniej Thompson był całkiem słownym facetem i dążył do tego, by całkowicie straciła dla niego głowę, choć próbowała się przed tym bronić.
Bezskutecznie.